Temat: Problem w zwiazku

Opiszę początkowo jak to u mnie wyglada.

Jestem z moim chłopakiem od 3 lat. Mieszkamy ze sobą niecałe dwa lata na wynajmie. 

Zaznaczę, że nie wyobrażam sobie życia bez niego bo jest kochanym człowiekiem jak mu znowu nie wejdzie na głowę temat pieniędzy.

Dlatego właśnie ostatnio mam go po dziurki w nosie. 

Problem tkwi w różnicy zarobków. 

Mój facet zarabia średnio miesięcznie połowę więcej niż ja (czasami z nadgodzinami czy premia doganiam jego podstawe- wypłaty nie są male). On czasami też dorabia sobie, ja nie mam takiej mozliwosci. 

Konta są oddzielne ale budżet wspólny.

Nawet nadgodziny które każdy z nas robi sa jako wspólne. Tylko czasami oprócz jego dodatkowej pracy. (Jestem w stanie rozumieć, że robi więcej więc te pieniądze mu się należą za dodatkową prace.) 

I w większości kłótnie zaczynają się właśnie od tematu pieniędzy.

Mając wspólny budżet często robię rozpiske na dany miesiąc tego na co będą przeznaczone pieniądze. Tylko moje kochanie często nie ma czasu nawet na to spojrzeć i w sumie nie wie jakie są wydatki i ile możemy sobie pozwolić żeby wydać. A jak zaczyna za bardzo trwonić pieniądze ja zaczynam panikowac ze nie starczy i rezygnuje ze wszystkiego co miało być tak zwane "dla mnie ". On się tym nie przejmuje bo on wszystko co chciał ma. Często jest tak, że większość z wypłat  idzie na JEGO auto. I gdy się zbuntuje, ze to jest nie fer zaczynaja się wypominanie: 

-to są moje pieniądze i moje auto 

-nie podoba Ci się Jeździj sobie autobusem 

-Ty przynosisz mniej do domu 

-nie zapie*dalasz tak jak ja 

Nawet raz jak już było naprawdę źle i miałam się wyprowadzić usłyszałam ze nie ma czego ze sobą brać bo on zarabia więcej i nic w sumie nie jest moje. 

Oszczędności nic nie mamy (a zanim go poznałam trochę ich miałam ) i jeszcze do tego splacamy auto. No i mojego laptopa bo wzięliśmy go razem ale na mnie (to chyba jedyna rzecz która mi się nalezy). 

Zawsze jak był większy zastrzyk gotówki obojętnie z jakiej strony szło na coś w sumie co było jego albo na niego . Czasami kończyło się to u mnie skrytym płaczem bo nie miałam nawet jak o siebie zadbac. Kiedyś mnie to cieszyło, że poprawiam mu humor nowymi ciuchami czy zakupem czegoś do domu czy do auta. Ale męczy mnie to, że wiecznie nie ma kasy na mnie oddaje mu wszystko to co moge a i tak jest źle.  Jedyna moja odskocznia żeby poczuć, że coś jest dla mnie  są zakupy kosmetyków jak mi zbraknie. A i tak ustalamy i informuje go ile będzie wydane. Potem i tak przy kłótni uslysze, że to i tak są wydawane na to "za duże " kwoty. Dziewczyny co to jest kupić sobie podkład czy perfum? 

Już nawet rozmowy nie pomagaja. Przedstawiam mu jak to wygląda z mojej strony i jak ja się z tym czuje przez jakiś czas jest ok potem I tak jest to samo. 

Mam wrażenie że przez to się ode mnie oddala... Muszę prosić o uwagę i jej nie dostaje.

Często juz sobie odpuszczam.

Macie jakiś pomysł czego mogę jeszcze spróbować żeby zmienił swoje podejście i się interesował tym co mam do powiedzenia i jak go uświadomić, że to nie jest tylko moja wina, że robi się tak źle między nami ? 

Bo mnie nachodzą myśli, że to już nie ma sensu 😩😩😩

Za błędy przepraszam

bo to nie ma sensu i nie masz sie co oszukiwac. Temat pieniedzy zawsze dzieli ludzi i jesli nie potrafia sie w tej kwestii dogadac, to widac im nie po drodze. Co to w ogóle za tekst- ty nie zapierd... tak ja ja, czy- przynosisz mniej, no ludzie. Facet, który kocha, to dba, zeby jej nic nie zabrakło, wydaje bezsensownie na kwiaty, które zwiędna, a nie załuje na kosmetyki. Masakra. Ja sie w tym nie widze.

Pasek wagi

ale wy macie wspólne konto? my z mężem mamy oddzielne i wtedy ja zawsze mam jakieś pieniądze na swoje wydatki, bo jak planuje ten "budżet" to uwzględniam kwotę X na moje potrzeby - ciuchy, kosmetyki itd. proponowalabym w Waszym przypadku właśnie rozdzielność kont. no i też zastanowiłabym się czy to jest na pewno problem tego, że on nie myśli o Twoich potrzebach czy raczej tego, że najnormalniej w świecie za mało zarabiasz by stykło na Twoje potrzeby i zachcianki ? ja zawsze miałam cel nr 1 w życiu by nigdy nie być na łasce jakiegoś "Pana". a niestety u Ciebie tak się dzieje..

jest mi bardzo przykro to napisac ale - to nie ma sensu. Po tym co piszesz moge wywnioskowac ze on kompletnie nie czuje waszej wspolnoty, nie jestescie dla niego jednoscia, nie jestes dla niego tak wazna jak on sam dla siebie, a w zwiazkach gdzie oboje sie naprawde kochaja  jeden dazy do szczescia drugiego. U was on czuje sie panem a ty jestes dodatkiem, ma z tego tytulu dodatkowy dochod, bo ty swoja kase na was oboje wydasz bez szemrania. Teraz jestescie tyko para, gdy przyszlyby dzieci i on wydzielalby ci na pampersy albo uznal ze w zasadzie to mozna jakos z nich zrezygnowac, bo do auta potrzeba jakiegos waznego gadzetu, to dopiero bys miala zycie  - takie pary , rodziny sa , mam w rodzinie kobiete, ktora nie wiedziala ile jej maz zarabia i na rajstopy musiala prosic, w koncu odeszla, poszla do pracy i zyje jak czlowiek wolny.

najgorszy typ faceta to właśnie taki o jakim napisałas . Współczuje 

To nie ma sensu. Cholerny egoista. A Ty w poczuciu niższości... Naprawdę się zastanawiasz co jeszcze masz zrobić żeby wejść mu głębiej w tyłek? Już Cię zniszczył. A będzie tylko gorzej. To nie jest miłość. 

A może jakimś rozwiazaniem byłoby mu powiedzieć ze od dziś wszystkie rachunki, opłaty i jedzenie płacicie pół na pół, a to co zostaje to kożdy sobie? Wtedy on poczułby odpowiedzialność planowania wydatków a Ty mialabyś co miesiąc określoną kwotę z którą możesz zrobić co zechcesz.

Zdaję sobie sprawę że może nie jest to idealne rozwiązanie, bo jesteście parą a nie współlokatorami, ale może ten sposób zrozumie o co chodzi?

utrzymalabys się sama za to co zarabiasz? na takim samym poziomie?

Doczytałam do tego co Ci wypomina i mnie zatkało. Nic nie jest Twoje? Dziewczyno, nie oszukuj się że jedynym waszym problemem jest kasa. Bo widzę że problem jest też z szacunkiem, partnerstwem i docenianiem siebie nawzajem. Mój facet zarabia dwa, zdarza się że trzy razy tyle co ja. Nigdy nic nie zostało mi wyrzygane w taki sposób. Auto którym jeżdżę jest jego a nawet nie mogę tak powiedzieć przy nim, od razu mnie poprawia że jest nasze, że wszystko co mamy jest wspólne. A liczenie ile wydaję na waciki to już w ogóle przegięcie, nad tym trzeba popracować przed ślubem, o ile taki nastąpi. Bo jak nic z tym nie zrobisz to zamiast kupować podpaski, będziesz musiała je sobie uszyć z jego starych, niepotrzebnych koszulek, o ile Ci pozwoli 

No moim zdaniem chłopak jest troche materialista no ale cóż, to nie jest jakaś straszna sprawa, powinniscie miec dodatkowe wspolne konto, na które przelewacie ustalona kwote i z tego zyjecie, albo określone oszczędności, ja bym chyba zrobila wspolny budżet i dodatkowo odkladala oszczednosci. 

U nas problemu z kasa nigdy nie bylo, no moze kiedys ja bylam bardziej na to wyczulona ale teraz to nie, tylko czasem mowie, ze za duzo jest wydawanej kasy. Mamy swoje konta, swoje karty i kazdy wydaje ze swojej wyplaty, w sumie sa one bardzo podobne. Natomiast ja organizuje budzet i pilnuje zeby na koncie oszczednosciowym systematycznie rosly oszczednosci.

Ale u was tez jest problem rownouprawnienia w zwiazku, okej moze i mniej zarabiasz, no ale nie ma prawa cie za to sprowadzac do "parteru" bo to |nieladne| delikatnie mowiac

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.