Temat: Rak płuc

Witajcie 

Mój tato ma 52 lata i ma złośliwego raka płuc z prawdopodobnie przerzutami na kości. Czy znacie przypadek gdzie ktoś wyzdrowiał i żył min 5 lat od diagnozy.. 

Jestem zrozpaczona. Załamałam się po prostu... 

Tata o raku płuc dowiedział się 3 mies temu i nie poddał się chemii, będzie miał operację po świętach.. 

Dajcie mi jakiś cień nadziei... 

Marisca napisał(a):

Zależy jaki to jest rak. Rak płuc rakowi płuc nierówny. Są nowotwory płuc operacyjne i pacjent może żyć wiele lat, ale i są te nieoperacyjne, gdzie operacja nie ma sensu, bo nowotwór jest tak agresywny, że szybko się rozsiewa i zaraz po operacji okazuje się, że nowotwór zajmuje już jakiś kolejny narząd. Ważny jest stopień zaawansowania choroby. Rak bez przerzutów ma lepsze rokowania. Mój tata miał raka drobnokomórkowego z przerzutami do węzłów i rokowania są w tym wypadku złe. Lekarz powiedział, że czeka go leczenie wyłącznie paliatywne i ma pół roku życia. Zmarł dokładnie pół roku po otrzymaniu diagnozy  - kilkanaście dni po 54 urodzinach.Mimo chemioterapii i radioterapii rak nie tylko nie cofnął się, ale nawet tata przed śmiercią miał już przerzuty do wątroby. Choroba szybko postępuje. Tata 2 lata wcześniej miał na badaniach okresowych Rtg płuc i był zdrowy. Nie przeceniałabym roli wiary i nadziei bliskich w wyzdrowieniu pacjenta. Najlepiej spytajcie lekarza o rokowania. P.S.Rak płuc to rak o najgorszych rokowaniach. [/quote]

Kazdy ma swoj los i przeznaczenie - tego nie przeskoczymy, niemniej jednak nie szkodzi wierzyc, statystyki to nie wszystko - moja corka miala tylko 5% zdrowych komorek w calym organizmie - zyje po tym juz 18 lat i jest mimo roznych problemow szczesliwa. Nie zaszkodzi wierzyc.

Berchen napisał(a):

Marisca napisał(a):

Zależy jaki to jest rak. Rak płuc rakowi płuc nierówny. Są nowotwory płuc operacyjne i pacjent może żyć wiele lat, ale i są te nieoperacyjne, gdzie operacja nie ma sensu, bo nowotwór jest tak agresywny, że szybko się rozsiewa i zaraz po operacji okazuje się, że nowotwór zajmuje już jakiś kolejny narząd. Ważny jest stopień zaawansowania choroby. Rak bez przerzutów ma lepsze rokowania. Mój tata miał raka drobnokomórkowego z przerzutami do węzłów i rokowania są w tym wypadku złe. Lekarz powiedział, że czeka go leczenie wyłącznie paliatywne i ma pół roku życia. Zmarł dokładnie pół roku po otrzymaniu diagnozy  - kilkanaście dni po 54 urodzinach.Mimo chemioterapii i radioterapii rak nie tylko nie cofnął się, ale nawet tata przed śmiercią miał już przerzuty do wątroby. Choroba szybko postępuje. Tata 2 lata wcześniej miał na badaniach okresowych Rtg płuc i był zdrowy. Nie przeceniałabym roli wiary i nadziei bliskich w wyzdrowieniu pacjenta. Najlepiej spytajcie lekarza o rokowania. P.S.Rak płuc to rak o najgorszych rokowaniach. 
Kazdy ma swoj los i przeznaczenie - tego nie przeskoczymy, niemniej jednak nie szkodzi wierzyc, statystyki to nie wszystko - moja corka miala tylko 5% zdrowych komorek w calym organizmie - zyje po tym juz 18 lat i jest mimo roznych problemow szczesliwa. Nie zaszkodzi wierzyc.

Twoja córka żyje mój tata nie więc wybacz, że jestem zgorzkniała. 

Każdy człowiek umrze. Jedni wcześniej, inni później. Jednak nie ma ludzi nieśmiertelnych. Myślę, że dobrze jest się pogodzić z własną śmiertelnością. Co do choroby, to tak, jak piszą dziewczyny - wszystko zależy od stopnia zaawansowania.

Mój teść aktualnie choruje na raka niedrobnokomórkowego płuc - aktualnie ma przerzuty do kości ale jest już 2,5 roku po diagnozie a lekarze dawali mu 3 miesiące życia. Powiem tak - mój teść stosuje szereg metod niekonwencjonalnych więc nie będę Ci ich polecać, ale ja proponuję żebyście w pierwszej kolejności spróbowali z badaniami klinicznymi najlepiej 3 i 4 fazy. Wszystko znajdziesz w google. Znajdz największe kliniki w Polsce  i normalnie dzwoń tam i pytaj o dostępne badania kliniczne. Dobre opinie ma dr Ramlau z Poznania i na początku teść się u niego leczył ale w pewnym momencie po prostu przestał reagować na leczenie. Dobrzy lekarze są tez w Gliwicach, Gdańsku i oczywiście w Warszawie (chyba Szpital im. Curie - Skłodowskiej). A i w Brzostku też, podkarpacie. Na kości najlepsza jest radioterapia i mega mega ważne - odpowiednie dopasowanie leków przeciwbólowy, jeśli macie w mieście Poradnię Leczenia Bólu to idźcie tam (pewnie przy dużym szpitalu). Miejsca gdzie są przerzuty do kości smarujcie maścią z żywokostu. Najlepszym lekiem przeciwbólowym są olejki CBD (one są legalne w Polsce ale trzeba je z pewnych źródeł zamawiać) - tutaj w grę wchodzą fora dla chorych na raka. https://www.zwrotnikraka.pl/inauguracja-forum-raka-pluca-ramlau/

http://unicorn.org.pl/ Nie bójcie się psychologa, psychiatry. Mega ważna jest też dieta -ZERO cukru, serio. DUZO warzyw. minimum mięsa. Mój teśc jest na diecie wegańskiej ale trzeba wtedy pamiętać o suplementacji wit. B12 i kwas foliowy szczególnie przed chemią. Ale jedna, jedna najważniejsza rzecz jaka leczy to chęć walki... u mojego teścia jest z tym ostatnio słabo, dlatego też jego stan bardzo się pogarsza ale i tak żyje stosunkowo długo od diagnozy. Życzę Ci dużo siły!

Pasek wagi

skasowalam wpis uznajac ze odpowiadanie na pewne wpisy jest niepotrzebnym zasmiecniem watku.

Módl się za tate! Ja też sie za niego dziś pomodle.

ggeisha napisał(a):

Każdy człowiek umrze. Jedni wcześniej, inni później. Jednak nie ma ludzi nieśmiertelnych. Myślę, że dobrze jest się pogodzić z własną śmiertelnością. Co do choroby, to tak, jak piszą dziewczyny - wszystko zależy od stopnia zaawansowania.

Widzisz mój tata się załamał. Płakał jak dziecko A ja razem z nim. Co do zaawansowania nie chciał nikt nic powiedzieć. Jedyne co wiem to po świętach operacja i nie zgodził się na chemioterapie... A to jedyna szansa przecież.... 

BlackAngeel napisał(a):

ggeisha napisał(a):

Każdy człowiek umrze. Jedni wcześniej, inni później. Jednak nie ma ludzi nieśmiertelnych. Myślę, że dobrze jest się pogodzić z własną śmiertelnością. Co do choroby, to tak, jak piszą dziewczyny - wszystko zależy od stopnia zaawansowania.
Widzisz mój tata się załamał. Płakał jak dziecko A ja razem z nim. Co do zaawansowania nie chciał nikt nic powiedzieć. Jedyne co wiem to po świętach operacja i nie zgodził się na chemioterapie... A to jedyna szansa przecież.... 

Czemu nie zgadza się na chemioterapię?

a dlaczego się nie zgodził? Zależy od stopnia zaawansowania, ale często raki płuc leczy się najpierw chemioterapią, która ma na celu zmniejszenie guza, a dopiero potem operacja, jeśli guz się zmniejszył - wtedy łatwiej go wyciąć w całości.

Raki płuc niestety mają złe rokowanie. Chociaż np. mój dziadek zachorował na niedrobnokomórkowego w wieku 60 lat, miał pneumonektomię i tak bez płuca sobie żył jeszcze 18 lat. A nawet i palił jeszcze przez cały okres choroby. Więc są wyjątki :)

Z kolei mężowi opiekunki mojej babci wykryto raka płuca na okresowym badaniu RTG, nie miał żadnych objawów, załamał się, umarł po 2 miesiącach od diagnozy. Trzeba się pozytywnie nastawić i walczyć. Powodzenia :)

BlackAngeel napisał(a):

ggeisha napisał(a):

Każdy człowiek umrze. Jedni wcześniej, inni później. Jednak nie ma ludzi nieśmiertelnych. Myślę, że dobrze jest się pogodzić z własną śmiertelnością. Co do choroby, to tak, jak piszą dziewczyny - wszystko zależy od stopnia zaawansowania.
Widzisz mój tata się załamał. Płakał jak dziecko A ja razem z nim. Co do zaawansowania nie chciał nikt nic powiedzieć. Jedyne co wiem to po świętach operacja i nie zgodził się na chemioterapie... A to jedyna szansa przecież.... 

Niech to jeszcze na spokojnie przemyśli. Skoro proponują chemioterapię, to znaczy, że jest to zasadne. W beznadziejnych przypadkach nie proponują. Wiem, że wiąże się to z szeregiem paskudnych skutków ubocznych, ale jeśli chce się żyć (a zakładam, że Twój tato chce), to chyba warto zawalczyć? Dobrze dobrana chemia nawet jeśli nie wyleczy, to na pewno przedłuży mu życie. Czy jest sens z tego rezygnować?

A czy mogłabyś napisać, jak zdiagnozowanie mu raka? Co go skłoniło do badań? Przypadkiem to wyszło, czy jakiś kaszel itp?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.