- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 lutego 2019, 17:43
Z czystej ciekawości jak często się widujecie i przy jakiej odległości? :)
U mnie na zmiany się nie zapowiada ale jestem ciekawa czy rzeczywiście jestem aż takim dziwolągiem
22 lutego 2019, 21:09
1raz (max 2) w miesiacu na max 4h. Ani ja ani mąż nie wytrzymujemy dłużej. Mieszkają 100km od nas. Moi rodzice w tej samej miejscowości co jego i widujemy się 1raz w tygodniu (czasem 1raz na 2 tygodnie) na 2-4dni. Nocujemy tylko u moich. Mój mąż ma dziwną relacje z matką - chyba gorzej niż z obcym człowiekiem. Zabrzmi chamsko ale mi to na rękę ;)
22 lutego 2019, 21:45
na takich imprezach jak wesele np .. :D moja tesciowa mieszka dwa bloki dalej ale jakoś mi do niej nie po drodze :)
22 lutego 2019, 22:26
Nie mam teściowej, ale z matką faceta widuję się 1-2 w miesiącu. Czasem częściej. Odległość - koło 10 km. Z moimi rodzicami dość podobnie w sumie, odległość taka sama. Bywa, że chłopak sam jedzie do mamy lub ja sama do swoich rodziców.
Edytowany przez it.girl 22 lutego 2019, 22:27
23 lutego 2019, 00:25
8-10 km i obowiązkowo widujemy się w każdy weekend. Czasem oni dodatkowo wpadną do nas raz w tygodniu, albo my jesteśmy u nich 2 razy w tygodniu i mam serdecznie dość.
Teściowie chcieliby , aby ich non stop odwiedzać. Nie jest to na zasadzie swobodnego zaproszenia, albo wyraźenia radości z naszych odwiedzin tylko często bywa to nagabywaniem, nawet nie raz sugerowaniem zmiany planów. Jest lato , piękna pogoda, mąż raz za kiedy ma wolny weekend a my kisimy się u teściów na kanapie :( Jak z powodu choroby nie odwiedzamy ich np. 2 tygodnie to potrafią codziennie dzwonić i pytać kiedy przyjedziemy, nie rozumieją, że źle się czujemy, że dziecko osłabione. Jak my nie możemy wtedy przyjechać to dzwonią, że już do nas jadą, chociaż jesteśmy chorzy i źle się czujemy, chcemy odpocząć w łóżku.
Wole sobie nie wyobrażać co będzie jak zachorują, albo zostanie na tym świecie tylko jeden z nich.
Często przyjeżdżają ledwo po swojej chorobie, albo nawet trochę chorzy i w nosie mają, że w domu dziecko.
Przestałam się przejmować ich kaprysami jak pewna sytuacja zaczęła się powtarzać, czyli nagabują nas na przyjazd , my zmieniamy plany, a potem nikt się wnuczką nie interesuje, bo dziadkowie oglądają swój ulubiony serial. Z tego powodu nie lubią do nas jeździć, bo u nas nie ogląda się TV jak są goście i zawsze jak ich zapraszam to kręcą nosem , jak już przyjadą to są u nas max 1,5 h, a jak my jesteśmy u nich to po 5 h potrafią marudzić, że za krótko i przecież dziecko możemy później położyć.
23 lutego 2019, 01:33
Do Polski latam raz na dwa lata, czasem się uda raz na rok i odwiedzamy wtedy teścia ale zajrzymy podczas pobytu kilkakrotnie. Tak samo moich rodziców. Dystans ok 9 tys km.
Edytowany przez wieprzek 23 lutego 2019, 01:38
23 lutego 2019, 08:36
Raz na 2-3 tygodnie. Też mnie nie ciągnie ;) mam męczącą przyszłą teściową.
Mam tak samo.
Odległość to jakieś 20 km.
23 lutego 2019, 08:57
8-10 km i obowiązkowo widujemy się w każdy weekend. Czasem oni dodatkowo wpadną do nas raz w tygodniu, albo my jesteśmy u nich 2 razy w tygodniu i mam serdecznie dość. Teściowie chcieliby , aby ich non stop odwiedzać. Nie jest to na zasadzie swobodnego zaproszenia, albo wyraźenia radości z naszych odwiedzin tylko często bywa to nagabywaniem, nawet nie raz sugerowaniem zmiany planów. Jest lato , piękna pogoda, mąż raz za kiedy ma wolny weekend a my kisimy się u teściów na kanapie :( Jak z powodu choroby nie odwiedzamy ich np. 2 tygodnie to potrafią codziennie dzwonić i pytać kiedy przyjedziemy, nie rozumieją, że źle się czujemy, że dziecko osłabione. Jak my nie możemy wtedy przyjechać to dzwonią, że już do nas jadą, chociaż jesteśmy chorzy i źle się czujemy, chcemy odpocząć w łóżku. Wole sobie nie wyobrażać co będzie jak zachorują, albo zostanie na tym świecie tylko jeden z nich. Często przyjeżdżają ledwo po swojej chorobie, albo nawet trochę chorzy i w nosie mają, że w domu dziecko. Przestałam się przejmować ich kaprysami jak pewna sytuacja zaczęła się powtarzać, czyli nagabują nas na przyjazd , my zmieniamy plany, a potem nikt się wnuczką nie interesuje, bo dziadkowie oglądają swój ulubiony serial. Z tego powodu nie lubią do nas jeździć, bo u nas nie ogląda się TV jak są goście i zawsze jak ich zapraszam to kręcą nosem , jak już przyjadą to są u nas max 1,5 h, a jak my jesteśmy u nich to po 5 h potrafią marudzić, że za krótko i przecież dziecko możemy później położyć.
Przypominam sobie jak ja ledwo żywa wrocilam po ciezkim porodzie a oni musieli zobaczyc wnuczka. Nie rozumieli ze moge sie zle czuc, ze nie doszlam do siebie. I pytanie tesciowej na dzien dobry: i co bolalo.... Nie interesowali sie wnuczkiem a wszystkim rozpowiadali jak to oni sie nim nie zajmuja. Maz sie widzi z mini srednio raz w tygodniu.
Do moich jezdzimy dwa razy w miesiacu
23 lutego 2019, 09:22
Przypominam sobie jak ja ledwo żywa wrocilam po ciezkim porodzie a oni musieli zobaczyc wnuczka. Nie rozumieli ze moge sie zle czuc, ze nie doszlam do siebie. I pytanie tesciowej na dzien dobry: i co bolalo.... Nie interesowali sie wnuczkiem a wszystkim rozpowiadali jak to oni sie nim nie zajmuja. Maz sie widzi z mini srednio raz w tygodniu.Do moich jezdzimy dwa razy w miesiacu8-10 km i obowiązkowo widujemy się w każdy weekend. Czasem oni dodatkowo wpadną do nas raz w tygodniu, albo my jesteśmy u nich 2 razy w tygodniu i mam serdecznie dość. Teściowie chcieliby , aby ich non stop odwiedzać. Nie jest to na zasadzie swobodnego zaproszenia, albo wyraźenia radości z naszych odwiedzin tylko często bywa to nagabywaniem, nawet nie raz sugerowaniem zmiany planów. Jest lato , piękna pogoda, mąż raz za kiedy ma wolny weekend a my kisimy się u teściów na kanapie :( Jak z powodu choroby nie odwiedzamy ich np. 2 tygodnie to potrafią codziennie dzwonić i pytać kiedy przyjedziemy, nie rozumieją, że źle się czujemy, że dziecko osłabione. Jak my nie możemy wtedy przyjechać to dzwonią, że już do nas jadą, chociaż jesteśmy chorzy i źle się czujemy, chcemy odpocząć w łóżku. Wole sobie nie wyobrażać co będzie jak zachorują, albo zostanie na tym świecie tylko jeden z nich. Często przyjeżdżają ledwo po swojej chorobie, albo nawet trochę chorzy i w nosie mają, że w domu dziecko. Przestałam się przejmować ich kaprysami jak pewna sytuacja zaczęła się powtarzać, czyli nagabują nas na przyjazd , my zmieniamy plany, a potem nikt się wnuczką nie interesuje, bo dziadkowie oglądają swój ulubiony serial. Z tego powodu nie lubią do nas jeździć, bo u nas nie ogląda się TV jak są goście i zawsze jak ich zapraszam to kręcą nosem , jak już przyjadą to są u nas max 1,5 h, a jak my jesteśmy u nich to po 5 h potrafią marudzić, że za krótko i przecież dziecko możemy później położyć.
U nas podobnie. CC z powodu zagrażającej zamartwicy płodu, komplikacje po znieczuleniu, mocna anemia, dziecko wcześniak. Po porodzie tydzień byliśmy jeszcze w szpitalu. Neonatolog powiedział, ze przez miesiąc żadnych odwiedzin chyba, że najbliższa rodzina pojedynczo na 5 min. Po wyjściu ze szpitala zadzwoniłam do teściowej, przekazałam informację i powiedziałam, że w następnym tygodniu jak już się ogarniemy to umówimy się na jakieś krótkie odwiedziny.
Nie dotarło po 1-2 dniach byli bez zapowiedzi o 9 rano !! Ja wiadomo jak to przy noworodku niewyspana, po cc obolała, ledwo ruszająca się próbowałam się wykąpać jak zastukali na drzwi. Mąż załatwiał sprawy w urzędzie , ja jeszcze na szybko wypełniałam papierki i wisiałam z mężem na tel, bo okienko mieli zaraz zamknąć i trzeba było się spieszyć, ale nie wyczuli, że powinni już iść. Chyba z godzinę siedzieli. Nie miałam ani siły z nimi dyskutować. Oczywiście to co powiedział neonatolog skwitowali tekstem , że przesadzam i że przecież oni są zdrowi, nie mają żadnych zarazków. W ogóle nie docierało, że dziecko wcześniak to co innego niż dziecko urodzone o terminie.
Zaczęło się niezapowiedziane wizyty powtarzać , a że do teściowej słowa nie docierają to ich ignorowałam jak przyjeżdżali. Robiłam obiad, szłam myć włosy, coś tam szyłam i siedzieli sami w pokoju , a dziecko spało, więc w końcu dotarło, że należy wcześniej się zapowiedzieć i , że my też mamy prawo powiedzieć, że dzisiaj nie mamy sił na odwiedziny.