Temat: Czy to juz czas na rozwód?

Dziewczyny, bardzo Was proszę o pomoc i spojrzenie z boku na moją sytuację... Jestem od kilku miesięcy mężatką, wyszłam za mąż za przyjaciela, z którym nie raz toczyliśmy boje, nie odzywaliśmy sie do siebie dłuższe okresy czasu przez nasze wybuchowe charaktery. Coś jednak zaiskrzyło i po latach zostaliśmy parą, zamieszkaliśmy razem niemal natychmiast i szybko wzięliśmy ślub. Jednak nie jest tak kolorowo jakby miał się wydawać pierwszy rok małżenstwa.  Mój mąż jest strasznie skomplikowanym facetem, jakby było ich kilku. Raz cudowny ciepły człowiek, romantyk, gentelmen a raz cham i prostak, który wścieka się z byle powodu. Najpierw prosiłam i tłumaczyłam, że jego zmienność i wybuchy strasznie mnie ranią, później tłumaczyłam, groziłam i błagałam, żeby nie traktował mnie jak wroga. Potrafi wybuchnąć w sekundę z byle powodu, przeklina, krzyczy, jest humorzasty. Czasem odbiera telefon od razu krzycząc, a innym razem jest jak anioł. Ta przeplatanka uczuć mnie wykańcza... Mieliśmy juz dwudniowe przerwy, podczas których sie wyprowadzał ale to zawsze ja byłam tą stroną, która wyciąga rękę, błaga i przekonuje, że jakoś to się ułoży. Przed świetami była totalna kłótnia i obietnica, że jeśli się nie dogadamy pójdziemy na terapie. Może ja robie coś źle? Wspieram go w jego w pracy, pomagam jak mogę,przeżywam z nim i wspieram w jego problemach zawodowych gotuję, staram się dbać o dom, który razem stworzyliśmy. Wczoraj znów nagle stracił humor i zrobił kolejną awanturę wyprowadzając mnie juz całkowicie z równowagi. Czuję się jak kłębek nerwów, wciąż czekam na wybuch i modlę się by go nie było. Powiedziałam, że to koniec, że nie chcę już w tym trwać, że nie umiem dać z siebie więcej i tolerować takiego życia. Byłam pewna, że się ocknie, że przeprosi i postara się coś zrobić. Dziś rano oddał obrączkę, podarł nasze zdjęcia i wyprowadził się... bez słowa.  Czy któraś z Was Kochane ma doświadczenia z cholerykiem, humorzastym jak dziecko dorosłym facetem? Ja sama nie wiem czy chce żeby wrócił ale czuje się strasznie zawiedziona, że dla niego to wszystko jest takie łatwe. Co powinnam zrobić w tej sytuacji? proszę doradzcie...

Chynchy napisał(a):

bridetobee napisał(a):

yuratka napisał(a):

MagdaHel napisał(a):

yuratka napisał(a):

Znamy tylko wersję jednej strony. Mąż miałby pewnie też sporo do zarzucenia. Tak to już jest.
Na pewno ma wiele zarzutów. Próbowałam z nim wielokrotnie rozmawiać i prosiłam, żeby powiedział co mu we mnie nie odpowiada i co robię źle, ale milczał. Ciężko nam szły poważne rozmowy na temat związku i naszych problemów. O innych sprawach mogliśmy godzinami.  Nie wybielam się, jestem pewna, że wielokrotnie postąpiłam źle.  Ciężko opisać kilka lat życia i relacji ludzkich w kilku zdaniach na forum. Musiałabym napisać opowiadanie, żeby pokazać jakie relacje nas łączą ale mimo wszystko bardzo Wam wszystkim dziękuję.  Lżej mi, że mogłam się wygadać i miło mi, że tyle osób poświeciło czas, żeby podzielić się swoją opinią. 
Wiesz... faceci nie potrafią tak rozprawiać o uczuciach, emocjach i co ich boli jak kobiety. Typowy mężczyzna ma się za samca, który potrafi problemy rozwiązać sam,  a nie wybebeszac się. To domena kobiet. Moglybysmy godzinami nadawać o dylematach i rozkładać kazdy problem na czynniki. Mam jednak wrażenie, że Ty już podjęłas decyzje.A do reszty... normalnie Wy dziewczyny macie cudowne związki, nikt u Was głosu nie podnosi, kubków po ścianach nie rzuca. Zawsze pełna kultura i opanowanie. Każda kłótnia to wymiana zdań z uśmiechem, a na koniec wspólna kawka i wuzetka. Pełne porozumienie. Kogo probujecie oszukać? I te Wasze porady. Rzucajcie wszystkich od razu, niech tylko steknie albo krzywo spojrzy na mnie, księżniczkę. Wasi faceci gotują, okna myją, dzieci bawią i w sobotę masaż obowiązkowy. Pierdu pierdu.
Współczuje jeśli tak trudno ci uwierzyć, ze nieporozumienia można załatwiać w sposób kulturalny. Oczywiście, ze kłótnie sa w każdym związku - ale nie w każdym wiąże się to z awanturami, krzykiem i rozbijaniem talerzy, sprzętów domowych i wyzwiskami. Gdyby ktoś przy mnie rzucił kubkiem to naprawde dałoby to mi do myślenia bo to moim zdaniem znaczy, ze jest niezrownowazony. Współczuje jeśli dziwi Cię, ze są na tym świecie mezczyzni, którzy współuczestniczą w prowadzeniu domu na partnerskich zasadach ;)Jak już mowilam - ok jak ktoś chce niech sobie żyje rzucając mięsem i talerzami ale zarzucanie kłamstwa bo ktoś potrafi i chce inaczej jest słabe.Edit; ?typowy mężczyzna?? To teraz w stereotypy będziemy iść? 
A wiesz Bridetobee, że dla mnie te stereotypy to takie "utrudniacze-zamulacze". "Utrudniacze", bo mogą utrudniać obiektywną ocenę ludzkich zachowań (no to nie jest na bank żadne zaburzenie emocjonalne, przecież kobiety/faceci tak mają), a "zamulacze", bo zachęcają do bierności (no, ale co zrobić - mężczyźni/kobiety tak mają i ju). Zaraz dostanę po łbie, żem lewak (modne słowo), ale...no kurczę. Tak jak napisała Brujita - świat nie jest zero-jedynkowy, a pakując ludzi w schematy możemy przeoczyć wiele kwestii, źle/krzywdząco ocenić, utrudniać zmiany etc. etc.


Ja się z tym jak najbardziej zgadzam :) Naprawdę mało znam takich "typowych mężczyzn" i "typowych kobiet". Ludzie mają wymieszane różne cechy przypisywane stereotypowo do jednej płci. I strasznie krzywdzące jest też przypisywanie męskości do takich cech bo zabiera też w pewnym sensie prawo mężczyznom do okazywania emocji ;)

Dla mnie to też takie wytłumaczenie w stylu nieśmiertelnego "taki już jestem", które zamyka drogę do pracy nad sobą. "Jestem kobietą, mam prawo Cię gnoić, zrzucę to na hormony", "jestem facetem, nie zawracaj mi dupy bo walnę pięścią w stół" ;) 

bridetobee napisał(a):

Chynchy napisał(a):

bridetobee napisał(a):

yuratka napisał(a):

MagdaHel napisał(a):

yuratka napisał(a):

Znamy tylko wersję jednej strony. Mąż miałby pewnie też sporo do zarzucenia. Tak to już jest.
Na pewno ma wiele zarzutów. Próbowałam z nim wielokrotnie rozmawiać i prosiłam, żeby powiedział co mu we mnie nie odpowiada i co robię źle, ale milczał. Ciężko nam szły poważne rozmowy na temat związku i naszych problemów. O innych sprawach mogliśmy godzinami.  Nie wybielam się, jestem pewna, że wielokrotnie postąpiłam źle.  Ciężko opisać kilka lat życia i relacji ludzkich w kilku zdaniach na forum. Musiałabym napisać opowiadanie, żeby pokazać jakie relacje nas łączą ale mimo wszystko bardzo Wam wszystkim dziękuję.  Lżej mi, że mogłam się wygadać i miło mi, że tyle osób poświeciło czas, żeby podzielić się swoją opinią. 
Wiesz... faceci nie potrafią tak rozprawiać o uczuciach, emocjach i co ich boli jak kobiety. Typowy mężczyzna ma się za samca, który potrafi problemy rozwiązać sam,  a nie wybebeszac się. To domena kobiet. Moglybysmy godzinami nadawać o dylematach i rozkładać kazdy problem na czynniki. Mam jednak wrażenie, że Ty już podjęłas decyzje.A do reszty... normalnie Wy dziewczyny macie cudowne związki, nikt u Was głosu nie podnosi, kubków po ścianach nie rzuca. Zawsze pełna kultura i opanowanie. Każda kłótnia to wymiana zdań z uśmiechem, a na koniec wspólna kawka i wuzetka. Pełne porozumienie. Kogo probujecie oszukać? I te Wasze porady. Rzucajcie wszystkich od razu, niech tylko steknie albo krzywo spojrzy na mnie, księżniczkę. Wasi faceci gotują, okna myją, dzieci bawią i w sobotę masaż obowiązkowy. Pierdu pierdu.
Współczuje jeśli tak trudno ci uwierzyć, ze nieporozumienia można załatwiać w sposób kulturalny. Oczywiście, ze kłótnie sa w każdym związku - ale nie w każdym wiąże się to z awanturami, krzykiem i rozbijaniem talerzy, sprzętów domowych i wyzwiskami. Gdyby ktoś przy mnie rzucił kubkiem to naprawde dałoby to mi do myślenia bo to moim zdaniem znaczy, ze jest niezrownowazony. Współczuje jeśli dziwi Cię, ze są na tym świecie mezczyzni, którzy współuczestniczą w prowadzeniu domu na partnerskich zasadach ;)Jak już mowilam - ok jak ktoś chce niech sobie żyje rzucając mięsem i talerzami ale zarzucanie kłamstwa bo ktoś potrafi i chce inaczej jest słabe.Edit; ?typowy mężczyzna?? To teraz w stereotypy będziemy iść? 
A wiesz Bridetobee, że dla mnie te stereotypy to takie "utrudniacze-zamulacze". "Utrudniacze", bo mogą utrudniać obiektywną ocenę ludzkich zachowań (no to nie jest na bank żadne zaburzenie emocjonalne, przecież kobiety/faceci tak mają), a "zamulacze", bo zachęcają do bierności (no, ale co zrobić - mężczyźni/kobiety tak mają i ju). Zaraz dostanę po łbie, żem lewak (modne słowo), ale...no kurczę. Tak jak napisała Brujita - świat nie jest zero-jedynkowy, a pakując ludzi w schematy możemy przeoczyć wiele kwestii, źle/krzywdząco ocenić, utrudniać zmiany etc. etc.
Ja się z tym jak najbardziej zgadzam :) Naprawdę mało znam takich "typowych mężczyzn" i "typowych kobiet". Ludzie mają wymieszane różne cechy przypisywane stereotypowo do jednej płci. I strasznie krzywdzące jest też przypisywanie męskości do takich cech bo zabiera też w pewnym sensie prawo mężczyznom do okazywania emocji ;)Dla mnie to też takie wytłumaczenie w stylu nieśmiertelnego "taki już jestem", które zamyka drogę do pracy nad sobą. "Jestem kobietą, mam prawo Cię gnoić, zrzucę to na hormony", "jestem facetem, nie zawracaj mi dupy bo walnę pięścią w stół" ;) 

O to, to! (puchar)

Pasek wagi

yuratka

Nie , nie mamy idealnych związków bez kłótni itp. ale nikt w naszych związkach nie targa wspólnych zdjęć i się nie wyprowadza. To już jest tak poważny krok, że tutaj już nie ma o czym dyskutować. I aż strach bierze co by było gdyby z tego związku były dzieci, Super atmosfera dla dziecka jak co jakiś czas tatuś trzaska drzwiami i zmienia miejsce zamieszkania z byle powodu. Super materiał na ojca rozchwiany emocjonalnie tatuś. 

Dla mnie takie zachowanie to jest perfidna manipulacja, więc proszę jak manipulant w ten sposób chce wpływać na czyjeś emocje to już niech nie myśli, że jest jakaś droga powrotu. Powiedział do widzenia to do widzenia i koniec tematu.

Odnośnie stereotypów to mój mąż sprawia wrażenie macho ale jak się go lepiej pozna to wychodzi z niego baba! To on rozkłada problemy na czynniki i je analizuje co raz to na nowo podczas gdy ja już zdążę zapomnieć na czym problem polegał. Albo lubi siedziec i analizować co ktoś powiedział, jak spojrzał i co sobie zapewne pomyślał podczas gdy ja na to w ogole nie zwracam uwagi. I on uwielbia plotkować! Zupełnie nie wierzę w te stereotypy! 

W każdym związku są nieporozumienia i kłótnie ale to oddawanie obrączek i wyprowadzka to już pójście o krok za daleko chyba? Nie znam Twojego męża wiec trudno mi coś powiedzieć - może to faktycznie wynika z jego temperamentu. Zasadnicze pytanie to chyba czy on żałuje potem tych wybuchów?

Jak dla mnie to jest dwubiegunowka... nie tyle rozwod co psychiatra jest potrzebny. 

Pasek wagi

jak dla mnie jeśli wróci to terapia a jak się nie zgodzi to znaczy że mu nie zależy więc nie ma o co walczyć

andorinha napisał(a):

Tak, ja byłam w takim związku. Człowiek niesamowicie inteligentny, czarujący, pomysłowy i zabawny a z powodu pierdoły, np nie takiego tonu głosu, zmieniał się totalnego prostaka. Niczego nie można było zaplanować, bo jemu zawsze odwalało. Tyle że ja nie odpuszczałam i najpierw była wielka kłótnia z rzucaniem talerzy, rozbijaniem szyb, wyrywaniem drzwi z futryn i tłuczeniem się na podłodze... (skąd ja miałam na to siły, żeby jeszcze studiować?;) a potem zwykle czekałam z tydzień na przeprosiny, które jak u alkoholika zawsze były z obietnicami, że już nigdy więcej, że będzie się kontrolował, że się nad sobą zastanowi i przez kolejny miesiąc byłam jak królowa ;) Ale potem to samo. Nigdy nie było żadnej autorefleksji, absolutnie nic się nie poprawiało a byliśmy razem dosyć długo. W końcu przyszło mi do głowy, że jeśli chcę mieć rodzinę, to nie chcę żeby dzieci patrzyły na tłukących się na podłodze rodziców. Tak mnie ta wizja przeraziła, że zerwałam natychmiast ;) Wiem, że on się nic nie zmienił, bo już któraś z kolei dziewczyna go znowu rzuciła z tego samego powodu. Dzwonił i się pytał co ma zrobić, ale ja uważam, że nic mu nie pomoże, bo to nie wyglądało jak u normalnego człowieka, tylko jakby był opętany i bez żadnej kontroli nad samym sobą.
tez mnie to spotkalo. Autorko, wiej.. tacy ludzie nie sa normalni.. jest pelno narcyzow, socjo I psychopatow... po prostu daj sobie szanse na szczescie. Nie analizuj go. Zoataw I tyle.

Pasek wagi

wieprzek napisał(a):

Odnośnie stereotypów to mój mąż sprawia wrażenie macho ale jak się go lepiej pozna to wychodzi z niego baba! To on rozkłada problemy na czynniki i je analizuje co raz to na nowo podczas gdy ja już zdążę zapomnieć na czym problem polegał. Albo lubi siedziec i analizować co ktoś powiedział, jak spojrzał i co sobie zapewne pomyślał podczas gdy ja na to w ogole nie zwracam uwagi. I on uwielbia plotkować! Zupełnie nie wierzę w te stereotypy! W każdym związku są nieporozumienia i kłótnie ale to oddawanie obrączek i wyprowadzka to już pójście o krok za daleko chyba? Nie znam Twojego męża wiec trudno mi coś powiedzieć - może to faktycznie wynika z jego temperamentu. Zasadnicze pytanie to chyba czy on żałuje potem tych wybuchów?

Mówi, że żałuję ale często zrzuca winę na mnie. Że się czepiam, że rozstrzasam, że wiedziałam jaki jest i w jeden dzień nie potrafi się zmienić. Czasem 3 dni jest kochającym super facetem po czym 4 dnia wraca cham ze  zdwojoną siłą. 

polihymnia napisał(a):

jak dla mnie jeśli wróci to terapia a jak się nie zgodzi to znaczy że mu nie zależy więc nie ma o co walczyć

Tak właśnie myślę, po setnej aferze kiedy zawsze prosiłam o zgodę dziś- w dużej mierze dzięki Wam-  żyje normalnie i nie czekam. Jeśli wróci i będzie się starał to zawalcze, jeśli nie to znaczy, że nie ma o co walczyć.

MagdaHel napisał(a):

polihymnia napisał(a):

jak dla mnie jeśli wróci to terapia a jak się nie zgodzi to znaczy że mu nie zależy więc nie ma o co walczyć
Tak właśnie myślę, po setnej aferze kiedy zawsze prosiłam o zgodę dziś- w dużej mierze dzięki Wam-  żyje normalnie i nie czekam. Jeśli wróci i będzie się starał to zawalcze, jeśli nie to znaczy, że nie ma o co walczyć.

Daj mu sie wykazać. Niech on się stara.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.