Temat: Odpuścić czy pogadać - facet i jego przyjaciółka

Musiałam się zarejestrować żeby się komuś wygadać... pewnie większość z Was po mnie "pojedzie" ale musze zobaczyć Wasz punkt widzenia.

Jestem z facetem razem ok roku. I w 99% jest cudownie. Ten 1% stanowi jego "przyjaciółka" . Nie znoszę dziewczyny, mam na nią alergie...

Zaczęło sie od tego, ze po kilku mies znajomosci umowil sie z nią w pubie oklamujac mnie ze idzie z kumplem. Jak sie wydało- przepraszal, wyjaśniał - w  końcu wyznał ze był w niej kiedyś zakochany, ale nie odwzajemniła jego uczyć... Od tamtej pory nie umiem zaufać ich relacji i nie ukrywam tego. Powiedziałam że o każdym ich spotkaniu chce wiedziec. 

Niedawno chcial mi pokazać jakieś zdjęcie i przewijał messengera - konwersacji z tą dziewczyną nie było w ogóle, a przecież składał jej życzenia i na święta i na urodziny (i nie, nie robiłam z tego awantury).

Ostatnio spotkaliśmy ją przypadkiem - wypytywala go o nowy samochód, o awans - na moje pytanie później skąd jest tak na bieżąco i czy jest to efektem kolejnego spotkania za moimi plecami (wiem - złośliwość)  - odpowiedział ze nie, ze kiedyś razem jechali samochodem i jej powiedział. Nie chcialam wtedy tego analizować I psuć atmosfery, bo szliśmy na randkę ale to do mnie wróciło. I od kilku dni nie wychodzi mi z głowy.

Bo wychodzi na to ze jechali razem blisko 200 km i słowem mi o tym nie powiedzial... Poza tym to  kasowanie konwersacji z nią...

Brzydzi mnie kłamstwo. I chociaż miedzy nami jest naprawdę cudownie to gdzieś w środku jestem na niego wściekła.

I moje pytanie - pogadać z nim o tym? Czy ja po prostu przesadzam i powinnam wyluzować? Bo o ile nie mam problemu z innymi jego koleżankami tak o nią jestem zazdrosna...

Jest tylko 1 wyjście. Musisz go postawić przed faktem ze ma zerwać znajomość. Jeśli odmówi wiesz co robic

Pasek wagi

Oj nie, odpuściłabym, ale nie rozmowę, a faceta. Co innego jeżeli to by była rzeczywiście przyjacielska relacja, bez damsko-męskiego wątku w tle. Ale nie jest. Skoro był w niej zakochany, to nie odbiera jej aseksualnie, jak kumpla. A to jestwiem podstawa przyjaźni. Dziewczyna też się zachowuje nie bardzo (bo bez sensu robić komuś nadzieję, ja bym się na jej miejscu ograniczyła do grzecznościowego "wszystkiego najlepszego" w ramach życzeń i tyle, żadne spotkania i wspólne podróże). Pytanie dlaczego ona nie ucina kontaktu, albo brak wyczucia, albo jej się podoba że on tak przy niej skacze. Bo, że skacze to nie miałabym złudzeń. Inaczej by nie kasował tych rozmów, nie kłamał i nie doprowadzał do takich dwuznacznych sytuacji.

ja nie jestem tolerancyjna, nie ma takiej opcji żeby do mojego chłopaka przyplatala by się przyjaciółka, 

Jak dla mnie to wygląda trochę tak, że gość nadal coś do niej czuje, ale nie jest pewien czy wyszedłby z tego związek, dlatego nie potrafi sobie odpuścić kontaktu z nią, bo ciągle ma nadzieję, a Ciebie trzyma jako(wybacz za określenie) 'zapasówkę'. A kasowanie wiadomości od niej to już coś jest na rzeczy i to mocno

Pasek wagi

ja jestem taka kolezanka:) jego dziewczyna jest tak zazdrosna i upierdliwa, ze nie da jej sie normalnie powiedziec. miedzy nami absolutnie nie ma zadnych podtekstow czy zamiarow. czesto chodzimy na lunch. a znamy sie 3lata.

po prostu wyluzowac. jak ktos chce zdradzic to znajdzie okazje.

Facet był zakochany w przyjaciółce, opowiada jej o swoim życiu, kasuje wiadomości, urządził sobie z nią jakąś przejażdżkę, i - mimo waszych ustaleń - jakoś tak zapomniał Ci o tym powiedzieć. Zamiast na obcą dziewczynę, miałabym alergię na takiego faceta.

Pasek wagi

Kurczę, nie wiem... Jak dla mnie, to znajomości poza związkiem są bardzo zdrowe i pożądane. Zamykanie się tylko na siebie we dwoje jest toksyczne i niedojrzałe. A że w normalnej znajomości płeć nie gra roli, to nie bałabym się znajomych dziewczyn, kumpelek, tak samo jak i kumpli. Przyjaźń to coś innego, coś więcej, ale też nie uważam, że wchodząc w relację damsko-męską należy się wypiąć na swego przyjaciela płci dowolnej, bo co to by za przyjaźń była? I wierzę w przyjaźń także damsko-męską bez podtekstów, byłam i jestem taką przyjaciółką, czasem przyszywaną siostrą, czasem mentorem, opoką i wsparciem. Ale żaden z moich męskoosobowych (żeńskoosobowych na szczęście też) przyjaciół nie był nigdy we mnie zakochany ani vice versa. I nie za bardzo wyobrażam sobie by po takim epizodzie pełna, zdrowa, prawdziwa przyjaźń trwała nadal, zamiast stopniowo zmieniać się w znajomość. Nie byłam nigdy zagrożeniem dla jedności związku moich przyjaciół ze względu na płeć. Mojej przyjaciółce kiedyś odradzałam ślub z jej późniejszym mężem, jak już wyszła za niego za mąż to wspierałam jak mogłam, ale skończyło się to dla nich bardzo źle i moje obawy się zrealizowały, a rozwód był wieloletni, skomplikowany i smrodliwy. Nie miało to jednak nic wspólnego z moją płcią i gdyby ona była facetem to też bym ostrzegała. Nie byłam też nigdy zazdrosna o moich przyjaciół ani zachłanna, ale to pewnie dlatego, że pozostawali moimi przyjaciółmi mimo swoich dróg życiowych i mniejszej ilości czasu wolnego. Żony moich przyjaciół mnie znały, lubiły bardzo lub trochę, ale zawsze na plus. Była jedna taka dziewczyna która mnie nie cierpiała ze wzajemnością, ale to była taka "starająca się" i napraszająca mu zołza, zazdrosna, histeryczna, taki trujący bluszcz, który zadusi i kamień, ewidentnie miała ze sobą problemy i nie znosiła gdy poświęcał komukolwiek poza nią jakąkolwiek uwagę, nawet własnej rodzinie czy bliskim wieloletnim kumplom. Ona nienawidziła wszystkich i nikt jej nie lubił, nie wyszła nigdy poza status dziewczyny i to na niskim poziomie zaangażowania. Moi faceci też mieli znajome, koleżanki i nawet przyjaciółki, z żadną wcześniej nie łączyła ich inna relacja i one tak naprawdę nie były zagrożeniem. Owszem, bywałam zazdrosna, głównie o czas który im poświęcali, albo raz o takiego który mówił o swej przyjaciółce "moja X", a miała tak samo na imię jak ja. Ale to było po to by ją odróżnić od kilku innych X w naszym gronie, poza tym szybko się przestawił :) Moja zazdrość była nieprzytłaczająca, i świadoma byłam że jest to mój problem a nie faceta i jego relacji. Mówiliśmy o tym na bieżąco, jawnie, bez spinki czy nerwów, generalnie komunikacja wprost rozładowywała każdą bombę i nigdy żadnego nie złapałam na kłamstwie. Może gdybym była podejrzliwa, dręcząca i taka zaduszająca to któryś z nich by próbował ochronić i mój i swój spokój i kombinować z ukrywaniem niewinnych rozmów, spotkań czy wspólnych z nimi spraw? A może po prostu nie ukrywali niczego bo nie było czego, żadnych podtekstów i dwuznaczności?

Pasek wagi

nuta napisał(a):

ja jestem taka kolezanka:) jego dziewczyna jest tak zazdrosna i upierdliwa, ze nie da jej sie normalnie powiedziec. miedzy nami absolutnie nie ma zadnych podtekstow czy zamiarow. czesto chodzimy na lunch. a znamy sie 3lata.po prostu wyluzowac. jak ktos chce zdradzic to znajdzie okazje.

Chyba nie zrozumiałaś - facet autorki kochał się w tej swojej przyjaciółce, więc podteksty i zamiary były.

Zachowanie faceta jest definitywnie nie w porządku, ponieważ to ukrywał. koleżanki można mieć. Ale mam dla Ciebie świetną radę jak to rozwiązać. Zaproś ją do was na kolacje. Brzmi absurdalnie? Już tłumaczę. Miły wieczorek przy winku., pokaż się z najlepszej strony. Jeżeli będzie im głupio to coś na rzeczy. Pokaż klasę:)

Czytając to co napisała Innykwiat dochodzę do wniosku że może być w tym trochę  mojej winy. Bo niestety na punkcie tej laski mam obsesję. I mimo, że już gadaliśmy o niej i tej sytuacji kilka  razy i za każdym razem  zapewniał  mnie ze to tylko przyjaciółka, że jest ze mną szczęśliwy i tylko ja się  liczę -  to ciągle  doszukuję się w ich relacji kłamstwa,  a jak się pojawia jej temat to staję się  złośliwa  i sarkastyczna.

I co najlepsze - ja nie mam obaw że mnie z  nią  zdradzi.  Ale cholernie przeszkadza mi że coś kiedyś do niej czuł i właśnie  dla niej  mnie oklamal (oklamuje  nadal?) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.