- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 stycznia 2019, 13:46
Przyjmujecie.? Ja jestem niewierząca, mój mąż też nie chodzi do kościoła, ale co roku chce przyjmować księdza. Nie wiem po co i dlaczego, skoro sam nie prowadzi żadnego życia religijnego- takie ma skrzywienie. Mnie jest głupio, bo ksiądz dopytuje się np. co chcielibyśmy zmienić w parafii, ale co mamy odpowiedzieć, skoro żadne z nas nigdy tam nie było lub czy chodzimy na mszę Pytałam się go po co to robi, ale nie umie dać wyraźnej odpowiedzi- najwidoczniej indoktrynacja religijna od małego dobrze zadziałała w jego przypadku. Jak tylko się da, to się wymiksowuje, gdy jestem sama, to nie przyjmuję, ale dlaczego mam wychodzić z własnego domu w czasie i kombinować jak koń pod górę? Księża są różni- i czasami bywa dziwnie a nawet nieprzyjemnie. A mnie ta wizyta nie sprawia żadnej przyjemności. Jak jest u was?
4 stycznia 2019, 14:31
Co ma piernik do wiatraka?Aha, niewierzący "na wszelki wypadek" przyjmują kolędę, katolicy odpukują i spluwają, w myśl tego mechanizmu weganie czasem jedzą mięso i jajka, a abstynenci strzelają sobie lufkę :) Jak ten świat ma być normalny? :DDD
No właśnie chodzi o logikę wartości rzekomo wyznawanych. Na zdrowy rozum i konsekwencję, to katolik praktykuje nauką kościoła katolickiego i nie ma tu miejsca na przesądy, ateista nie przyjmuje katolickiej kolędy, abstynent nie pije a weganin nie je produktów odzwierzęcych, nie? Bo co z niego za katolik jak jest przesądny? Co z niego za weganin jak je mięso? Itd. Mechanizm ten sam.
4 stycznia 2019, 14:50
Chrześcijaństwo, moja droga.(...) jak nazywa sie religia, ktora wierzy tylko w Boga, a w kosciol juz nie? Czlowiek sie uczy codziennie czegos nowego.
Niestety, nie chrześcijaństwo. Deizm, a może teizm, zależnie od tego czy wierzy się w Boga nieosobowego i niezaangażowanego w żaden sposób w świat, czy jednak kontaktującego się ze światem. Dopiero w ramach teizmu istnieje monoteizm (wiara w jednego Boga), w ramach niego obok takiego np judaizmu także chrześcijaństwo (wiara w Chrystusa) i jego nurty - jak prawosławie, protestantyzm, czy katolicyzm.
A w katolickim wyznaniu wiary jak byk stoi "wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół", więc co to za katolicyzm, jak ktoś nie wierzy w Kościół? Co nie przeszkadza mu być protestantem, jakiegokolwiek odłamu, zboru lub chrześcijaninem jeśli całkowicie bezwspólnotowo się deklaruje. I też dobrze, ja się protestantów nie czepiam, znam kilkoro bardzo porządnych, wierzących i wiarygodnych i życzyłabym wielu katolikom takiej konsekwencji w postawach jaką mają oni. Z tych znajomych tylko jeden przyjmuje księdza po kolędzie, bo ma żonę katoliczkę i robi to z życzliwości i towarzysko. Ja batiuszkę też raz przyjęłam towarzysko, akurat byłam w okolicy i się zeszło, spotkać się i pogadać zawsze miło, razem zmówić "Ojcze nasz" też możemy razem, jak wszystkie Ludy Księgi. I nikt mi nie prał mózgu prawosławiem, w szkole ani nigdzie indziej :-P
4 stycznia 2019, 14:54
Winię za to pranie mózgu na religii w szkole od dziecka.
Ja myślę, że nie ma to nic wspólnego z lekcjami religii, a wiele z mentalnością "co ludzie powiedzą" niezależnie od wyznania. Tak jak niewierzący i niepraktykujący żydzi nadal dają dzieci do obrzezania i robią bar micwy :)
4 stycznia 2019, 22:45
Ja myślę, że nie ma to nic wspólnego z lekcjami religii, a wiele z mentalnością "co ludzie powiedzą" niezależnie od wyznania. Tak jak niewierzący i niepraktykujący żydzi nadal dają dzieci do obrzezania i robią bar micwy :)Winię za to pranie mózgu na religii w szkole od dziecka.
A jednak pranie mózgu w szkole swoje robi, bo wpaja ludziom strach przed karą piekielną za odrzucenie przykazań religii. Religie mają to do siebie że łapią jak najmłodsze dzieci i starają się im wdrukować swoje przekonania na stałe, tak by wyznawcy już zawsze pozostali pod ich wpływem. To jest jak programowanie, systematyczne, przez lata, i niełatwo to wszystko odrzucić od ręki, bo strach przed karą Boską swoje robi. Tak samo działają przesądy i mają się zupełnie dobrze, bo co to szkodzi na wszelki wypadek odpukać, nawet gdy się w to nie wierzy . Wielu ludzi ma niemal traumę ze strachu przed Bogiem, nawet jeśli widzą, że tak naprawdę już nie chcą być członkami swojego kościoła. To odchodzenie musi potrwać, zwłaszcza u osób o małej wiedzy psychologicznej ( słabą sobie radzą z opanowywaniem strachu) albo z rodzin szczególnie religijnych, w których przekazywanie zasad religii było bardzo ważnym aspektem życia. Podobnie jest z radzeniem sobie z każdym innym strachem - lęk wysokości, lęk przed lataniem samolotem czy lęk przed jedzeniem u anorektyków. W dodatku żaden psycholog nie prowadzi terapii uwalniania się od religii, bo wie z jak potężnym przeciwnikiem miałby do czynienia.
5 stycznia 2019, 00:41
Annne17, ale to bez sensu. Jeśli działałby strach przed piekłem, to raczej ludzie przestrzegaliby przykazań, bo za ich nieprzestrzeganie faktycznie jest "piekło", a za brak kolędy nie ma :) Czyli gdyby Twoja teoria była słuszna, to mielibyśmy tłumy zaangażowanych, praktykujących ludzi, choć duża część z nich nie przyjmowałaby kolędy. A jest odwrotnie. Skoro "dzień święty święcić" czy "nie cudzołóż" nie ma mocy straszącej, to czemu taką moc miałoby mieć przyjęcie księdza, które nie jest żadną zasadą bazową katolicyzmu? Nie ma tego w żadnym przykazaniu, nie ma za niedopełnienie żadnych religijnych sankcji, żadnej "kary Boskiej", to tylko zwyczaj, tradycja. Nieraz wierzący i praktykujący katolicy nie przyjmują kolędy bo ich po prostu nie ma w domu, albo jak ja kilka razy - są chorzy, zasmarkani i półprzytomni i nie gościna księdza im w głowie. I co? I nic, bo to żadne przykazanie religii i nic za to nie grozi. Tak więc to nie tyle pozostałości religii, ile raczej rugowane przez katolicyzm przesądy (jeśli traktuje się wizyte księdza magicznie, "na wszelki wypadek") albo czynnik "Bo Kowalscy...".
5 stycznia 2019, 10:07
Annne17, ale to bez sensu. Jeśli działałby strach przed piekłem, to raczej ludzie przestrzegaliby przykazań, bo za ich nieprzestrzeganie faktycznie jest "piekło", a za brak kolędy nie ma :) Czyli gdyby Twoja teoria była słuszna, to mielibyśmy tłumy zaangażowanych, praktykujących ludzi, choć duża część z nich nie przyjmowałaby kolędy. A jest odwrotnie. Skoro "dzień święty święcić" czy "nie cudzołóż" nie ma mocy straszącej, to czemu taką moc miałoby mieć przyjęcie księdza, które nie jest żadną zasadą bazową katolicyzmu? Nie ma tego w żadnym przykazaniu, nie ma za niedopełnienie żadnych religijnych sankcji, żadnej "kary Boskiej", to tylko zwyczaj, tradycja. Nieraz wierzący i praktykujący katolicy nie przyjmują kolędy bo ich po prostu nie ma w domu, albo jak ja kilka razy - są chorzy, zasmarkani i półprzytomni i nie gościna księdza im w głowie. I co? I nic, bo to żadne przykazanie religii i nic za to nie grozi. Tak więc to nie tyle pozostałości religii, ile raczej rugowane przez katolicyzm przesądy (jeśli traktuje się wizyte księdza magicznie, "na wszelki wypadek") albo czynnik "Bo Kowalscy...".
Dokładnie tak to działa, jak Annne17 opisała. Dlatego chrzest jest u niemowlaków, a nie u dorosłych. Ludzie są słabi, dlatego to nie działa. Niczym to się nie rózni od kultu jednostki (np. Korea)- narzędzia są te same.
5 stycznia 2019, 20:16
Chrzest u niemowlaków jest tylko wtedy (albo raczej powinien być tylko wtedy) gdy rodzice żyją w wierze i chcą swemu dziecku dać wszystko, co wg nich ważne, cenne - bazowe wartości - nie czekając na to, aż będzie dorosłe, tak jak nie czekają z dbaniem o jego zdrowie, rozwój fizyczny, intelektualny i społeczny, czy choćby z nauką języka (może jak dorośnie to samo sobie wybierze, jakie chce mieć imię i jakim językiem mówić, więc dziecku nie nadawajmy imienia i nie uczmy polskiego, co? :-P ). To normalna rola rodzicielska, jeśli kochasz swego malucha i chcesz dla niego pełni łaski, to dbasz o to, by ją dostało jak najszybciej. I chcesz by było włączone w tę samą wielką rodzinę Kościoła, w której Ty jesteś. Dzielisz się tym sposobem z dzieckiem wszystkim co masz najlepsze, zgodnie ze swym przekonaniem i swą wiarą. Oczywiście, dotyczy to katolików, prawosławnych, luteran i anglikanów. Inne odłamy chrześcijańskie mają swoje reguły i zasady, szanuję je i ufam, że rodzice tam też chcą dla swoich dzieci tego, co najlepsze i działają dla ich jak najlepiej pojętego dobra. Chyba tylko jakaś ziejąca nienawiścią i bezinteresowną wrogością do innych osoba miałaby im za złe, że działając w najlepszej woli i miłości wobec swych dzieci wypełniają nakazy swojego wyznania.
Jeśli jednak lekcje religii w szkole "programują" umysły, to dlaczego nie działa to na podstawowe wartości i przykazania, na treści główne na których przekazywanie kładzie się nacisk, tylko na wartościową, owszem, ale jednak tylko tradycję rzędu malowania pisanek i święcenia pokarmów, przyjmowania kolędy czy rodzinnej Wigilii, za których brak nie ma sankcji? Dlaczego - sięgając po przykład naszych starszych braci w wierze - niewierzący żydzi rzezają chłopców? Czy dlatego, że od małego mają umysły wyprane lekcjami religii w szkole? :) Choć to może nietrafiony przykład, bo obrzezanie jest nakazem judaizmu, swego rodzaju chrztem dzieci, a kolęda nie jest nakazem katolicyzmu. Ale nie umiem znaleźć lepszego porównania, bardziej adekwatnego wagą "tradycji". Może właśnie te bar micwy. One chyba nie są nakazane. Nie mam aż tak głębokiej wiedzy a kolegów obecnie nie mam jak spytać. Tak czy inaczej uspokajam, że ani za nie przyjęcie kolędy ani za brak ofiary po kolędzie nie ma kary piekła ognistego, ani nawet dymiących węgielków w skarpetkach.
A że jakoś znów weszło dygresyjnie na wyznania a nie wiem gdzie to napisać - to jeśli są tu prawosławni cerkwi ukraińskiej, to gratuluję autokefalii. Nareszcie! :D Bardzo się cieszę - i wszystkiego najlepszego z okazji Bożego Narodzenia! :D
5 stycznia 2019, 20:26
Sorry, Kwiatuszku, ale nie czytam elaboratów. Jesteś mistrzynią "pieszczenia kotka przy pomocy młotka". Tak wyobracasz temat na dziesiątą stronę, że jesteś "za a nawet przeciw". Jeśli streścisz posta do konkretów to podyskutujemy :)
5 stycznia 2019, 20:48
Ja gdy mieszkałam z rodzicami to zawsze w trakcie trwania kolędy wychodziłam z domu, wypisałam się z religii w szkole średniej. Teraz mieszkam już sama i również nie wpuszczam. Ta wiara do mnie nie przemawia. Nie pamietam nawet kiedy byłam ostatnio w kościele.
5 stycznia 2019, 21:19
Sorry, Kwiatuszku, ale nie czytam elaboratów. Jesteś mistrzynią "pieszczenia kotka przy pomocy młotka". Tak wyobracasz temat na dziesiątą stronę, że jesteś "za a nawet przeciw". Jeśli streścisz posta do konkretów to podyskutujemy :)
Ojejku, dla mnie to czytelne, ale OK:
1. Jeśli lekcje religii w szkole byłyby powodem czegokolwiek, jako efektu przymusu wskutek wczesnego prania mózgu, to bardziej działałyby na rzeczy faktycznie zalecane, na które to pranie mózgu kładzie nacisk. Czyli na zasady wiary. Przykazania, niedzielne msze, modlitwę i takie tam. Kolęda zasadą wiary nie jest, przykazania itp są. Jeśli ludzie "wypełniają" kolędę a nie wypełniają przykazań, to znaczy, że to nie lekcje religii ani wczesna indoktrynacja.
2. Jeśli mechanizmem miałby być cyt. : "strach przed karą piekielną za odrzucenie przykazań religii", to też nie dotyczyłby on kolędy, bo nie jest ona przykazaniem religii i za jej brak nie grozi żadna kara. Czyli to też nie to.
Wystarczająco czytelnie? Bo grafów to ja rysować w necie nie umiem...