Temat: Czy to już nienawiść?

Jesteśmy z mężem parą od 8 lat, małżeństwem od 4. Od dłuższego czasu układało się nam coraz gorzej, kłótnie były gwałtowniejsze, padały przykre słowa... Próbowałam ratować ten związek namawiając męża na terapię dla par, ale po kilku spotkaniach daliśmy sobie spokój, psycholog był beznadziejny, wizyty kosztowały majątek. 

Wczoraj znów się pokłóciliśmy, ale tym razem mąż powiedział coś, co bardzo, ale to bardzo mocno mnie zraniło. I myślę, że on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie wyobrażam sobie wrócić do porządku dziennego po takich słowach, zresztą on nigdy nie przeprasza tylko wiecznie się obraża i to zawsze za przełamywałam barierę po kłótni. 

Mówi się, że granica między miłością a nienawiścią jest cienka, czy tutaj mąż już ją przekroczył? 

PS. Żeby nie było, ja też święta nie jestem i swoje potrafię powiedzieć.

Po pierwsze - czulosc mozna sobie okazywac na wiele sposobow w zwiazku, seks to NIE JEDYNA FORMA okazywania sobie potrzeby bliskosci. 

Po drugie - naprawde dwoje kochajacych sie osob nawet jesli sie kloci i jest na siebie zla potrafi dac nerwom ujscie w inny sposob a nie w taki zeby kogos upadlac, wyzywac , i kazac strzelac sobie w leb no blagam...  czy niektore z Was nie znaja klotni i dyskusji na poziomie ? zgodze sie ze wyrzucanie negatywnych emocji nerwow, mowienie partnerowi na biezaco co nam sie nie podoba w zwiazku jest potrzebne i lepsze niz kiszenie wszystkiego w sobie ale nie w taki sposob.... 

Po trzecie - podejscie niech wyzywa jak chce, niech nie szanuje, niech nie kocha takiej jaka jestem ale byleby penis byl w pochwie... to ja wole szanujacego mnie partnera ale zwiazek bez seksu.

Annne17 napisał(a):

To ja bardzo proszę o wytłumaczenie wyższości powiedzenia "strzel sobie w łeb" nad "a weź spier...w podskokach"Natomiast wykrzyczenie, że żona nie jest dla męża pociągająca, a czego dowodem może być  brak pożycia, jest bardzo niepokojący, i tu trzeba porozmawiać na spokojnie co jest przyczyną a co skutkiem.

Roznica polega na tym ze powiedziec komus strzel sobie w leb to zachecanie do samobojstwa a powiedzenie wez spierdalaj dotyczy zeby odejsc , odczepic sie , zostawic w spokoju ? roznica jest bardzo duza.

mtsiwak napisał(a):

Sunniva89 napisał(a):

gosc ja  masakrycznie zwyzywal i kazal jej isc sobie strzelic w leb , zonie i matce swojego dziecka a wy sie martwicie ze sie nie dziubdziaja od roku...... xd xd xduwielbiam vitalie.
Zgadzam sie z Toba w 100%! Jakby moj maz z czyms takim do mnie wyjechal, dostalby w twarz a nastepnie walizki bylyby za drzwiami. Jak uderzy to tez bedziecie tlumaczyc ze tylko emocje? Nie wyobrazam sobie tkwic w tak toksycznej relacji. Ktora tu pisze ze u niej takie wyzwiska sa na porzadku dziennym... nie wyobrazam sobie takich slow nawet w najwiekszych emocjach skierowac do osoby z ktora przebywam pod jednym dachem. Wlasciwie do nikogo nie wyobrazam sobie tak powiedziec. I nie, nie jestesmy z mezem malzenstwen idealnym. Ale musze przyznac ze jak juz sie ?klocimy? to zazwyczaj jestesmy na siebie wsciekli i milczymy, zdarza nam sie powiedziec pare przykrych slow (wiekszosc konfliktow wynika wtedy, gdy oboje jestesmy zbyt zmeczeni zeby sprostac swoim wzajemnym oczekiwaniom) ale nigdy po sobie sie nie darlismy i nie lecialy tego typu epitety. Gora na drugi dzien wszystko wraca do normy po zwyklym ?przepraszam?. Zawsze sa to jakies glupoty typu zostawiony talerz na stole czy skarpetki w lazience. Co najwyzej jak juz mnie wyprowadi z rownowagi uslyszy ?a wez spier....? odwracam sie na piecie i ide ochlonac. Ale kazac sobie strzelac w leb? Nie ogarniam. I mialam pecha mieszkac w dwoch miejscach gdzie pary w srednim wieku awanturowaly sie do 3 nad ranem wzajemnie obsypujac miesem i do dzis pukam sie w glowe jak mozna trwac w tak patologicznych relacjach (nie bylo tam ani alkoholu ani przemocy, ale nadal dla mnie to jest juz patologia).

Zgadzam sie z tym w 100% w kazydm zwiazku sa nerwy klotnie emocje ale roznica polega na sposobie wyrazania ich, sa granice ktorych sie nie przekracza.

Idiotka, zjebus, strzel se w leb, nie moge na Ciebie patrzec?

Zero miłości, szacunku, zero dojrzałości.

Jeśli Ty też tak do niego mowisz, to oboje macie ogromny problem i dobraliscie się.

Ani dnia nie pozostalabym w takim zwiazku. Pierwszy facet tylko raz mi powiedzial: spier*alaj. Chwile później z nim zerwałam.

Masakra.

Pasek wagi

Sunniva89 napisał(a):

gosc ja  masakrycznie zwyzywal i kazal jej isc sobie strzelic w leb , zonie i matce swojego dziecka a wy sie martwicie ze sie nie dziubdziaja od roku...... xd xd xduwielbiam vitalie.

Dokładnie... Już pomijam fakt zachęcania na inną terapię, moim zdaniem nie ma tu już czego ratować :/ żadna terapia nie pomogłaby mi wymazać z głowy tych słów i prędzej czy później by się to rozpadło. 

Sunniva89 napisał(a):

Po pierwsze - czulosc mozna sobie okazywac na wiele sposobow w zwiazku, seks to NIE JEDYNA FORMA okazywania sobie potrzeby bliskosci. Po drugie - naprawde dwoje kochajacych sie osob nawet jesli sie kloci i jest na siebie zla potrafi dac nerwom ujscie w inny sposob a nie w taki zeby kogos upadlac, wyzywac , i kazac strzelac sobie w leb no blagam...  czy niektore z Was nie znaja klotni i dyskusji na poziomie ? zgodze sie ze wyrzucanie negatywnych emocji nerwow, mowienie partnerowi na biezaco co nam sie nie podoba w zwiazku jest potrzebne i lepsze niz kiszenie wszystkiego w sobie ale nie w taki sposob.... Po trzecie - podejscie niech wyzywa jak chce, niech nie szanuje, niech nie kocha takiej jaka jestem ale byleby penis byl w pochwie... to ja wole szanujacego mnie partnera ale zwiazek bez seksu.

Autorkom nie chodziło o to, że największym dramatem jest brak penisa w pochwie. Po porostu rozpad życia intymnego jest gwoździem do trumny dla relacji (no chyba, że są to osoby, które nie odczuwają popędu seksualnego), ale jak napisała autorka postu, ten brak bliskości w postaci seksu jest dla niej dotkliwy. Przez to nie czuje się atrakcyjna jaki żona, jako kobieta i czuję sfrustrowana. Da się to wyczytać między wierszami. ;) 

believe.in.yourself napisał(a):

Sunniva89 napisał(a):

Po pierwsze - czulosc mozna sobie okazywac na wiele sposobow w zwiazku, seks to NIE JEDYNA FORMA okazywania sobie potrzeby bliskosci. Po drugie - naprawde dwoje kochajacych sie osob nawet jesli sie kloci i jest na siebie zla potrafi dac nerwom ujscie w inny sposob a nie w taki zeby kogos upadlac, wyzywac , i kazac strzelac sobie w leb no blagam...  czy niektore z Was nie znaja klotni i dyskusji na poziomie ? zgodze sie ze wyrzucanie negatywnych emocji nerwow, mowienie partnerowi na biezaco co nam sie nie podoba w zwiazku jest potrzebne i lepsze niz kiszenie wszystkiego w sobie ale nie w taki sposob.... Po trzecie - podejscie niech wyzywa jak chce, niech nie szanuje, niech nie kocha takiej jaka jestem ale byleby penis byl w pochwie... to ja wole szanujacego mnie partnera ale zwiazek bez seksu.
Autorkom nie chodziło o to, że największym dramatem jest brak penisa w pochwie. Po porostu rozpad życia intymnego jest gwoździem do trumny dla relacji (no chyba, że są to osoby, które nie odczuwają popędu seksualnego), ale jak napisała autorka postu, ten brak bliskości w postaci seksu jest dla niej dotkliwy. Przez to nie czuje się atrakcyjna jaki żona, jako kobieta i czuję sfrustrowana. Da się to wyczytać między wierszami. ;) 

to przeczytaj jeszcze raz niektore komentarze gdzie problem wyzywania i braku szacunku zostal zepchniety na rzecz tego z seksem i ze przeciez to nic ze tak do niej powiedziali ze czasem nawet trzeba, rozumiem o czym mowisz i zapewne w tym przypadku wszystko sie ze soba laczy , brak seksu brak wzajemnego szacunku, jedno wynika z drugiego akurat w tym przypadku  - normalnie wcale nie musi. Podsumowujac uwazam ze nie powinno sie bagatelizowac takich slow jakie padly w tej klotni.

Annne17 napisał(a):

To ja bardzo proszę o wytłumaczenie wyższości powiedzenia "strzel sobie w łeb" nad "a weź spier...w podskokach"Natomiast wykrzyczenie, że żona nie jest dla męża pociągająca, a czego dowodem może być  brak pożycia, jest bardzo niepokojący, i tu trzeba porozmawiać na spokojnie co jest przyczyną a co skutkiem.

Wez spier w podskokach oznacza tyle, ze nie chcesz tej osoby ogladac na swoje oczy w tej chwili, bo MNIE denerwujesz i JA nie chce Cie ogladac. Idz strzel sobie w leb oznacza, ze TY jestes tak beznadziejna i takim totalnym dnem, ze nawet gdybys sie zabila, nikt by Cie nie zalowal. Mniej wiecej.

Tu juz zadna rozmowa nie pomoze. Tu juz od dawna powinien byc rozwod. 

Pasek wagi

Sunniva89 napisał(a):

believe.in.yourself napisał(a):

Sunniva89 napisał(a):

Po pierwsze - czulosc mozna sobie okazywac na wiele sposobow w zwiazku, seks to NIE JEDYNA FORMA okazywania sobie potrzeby bliskosci. Po drugie - naprawde dwoje kochajacych sie osob nawet jesli sie kloci i jest na siebie zla potrafi dac nerwom ujscie w inny sposob a nie w taki zeby kogos upadlac, wyzywac , i kazac strzelac sobie w leb no blagam...  czy niektore z Was nie znaja klotni i dyskusji na poziomie ? zgodze sie ze wyrzucanie negatywnych emocji nerwow, mowienie partnerowi na biezaco co nam sie nie podoba w zwiazku jest potrzebne i lepsze niz kiszenie wszystkiego w sobie ale nie w taki sposob.... Po trzecie - podejscie niech wyzywa jak chce, niech nie szanuje, niech nie kocha takiej jaka jestem ale byleby penis byl w pochwie... to ja wole szanujacego mnie partnera ale zwiazek bez seksu.
Autorkom nie chodziło o to, że największym dramatem jest brak penisa w pochwie. Po porostu rozpad życia intymnego jest gwoździem do trumny dla relacji (no chyba, że są to osoby, które nie odczuwają popędu seksualnego), ale jak napisała autorka postu, ten brak bliskości w postaci seksu jest dla niej dotkliwy. Przez to nie czuje się atrakcyjna jaki żona, jako kobieta i czuję sfrustrowana. Da się to wyczytać między wierszami. ;) 
to przeczytaj jeszcze raz niektore komentarze gdzie problem wyzywania i braku szacunku zostal zepchniety na rzecz tego z seksem i ze przeciez to nic ze tak do niej powiedziali ze czasem nawet trzeba, rozumiem o czym mowisz i zapewne w tym przypadku wszystko sie ze soba laczy , brak seksu brak wzajemnego szacunku, jedno wynika z drugiego akurat w tym przypadku  - normalnie wcale nie musi. Podsumowujac uwazam ze nie powinno sie bagatelizowac takich slow jakie padly w tej klotni.

Możliwe, ja tak tego nie odebrałam. Każdy ma inną percepcję. Rzeczywiście brak elementarnego szacunku w związku jest chyba rzeczą najgorszą z tego wszystkiego i o ile na nowo można odbudować tę sferę intymną, o tyle po takich słowach ciężko przejść do porządku dziennego. Zbyt gruby kaliber. 

nikt nie wzial pod uwagi ze autorka w czerwcu urodzila i jest to ciezki czas dla kobiety gdzie nie ma sie chwili czasami by do toalety skoczyc, wlasnie w tym czasie maz powinien Cie wspierac bo posiadannie dziecka odmienia cale zycie i jego i Twoje, dobijanie Cie teraz ze nie jestes atrakcyjna i okropne teksty, strasznie mi przykro. Sprobuj z nim porozmawiac mamy dzieko, jestesmy odpowiedzialni za danie mu milosci, jesli nasze dziecko nie bedzie widzialo szacunku miedzy rodzicami bedzie rowniez nieszczesliwym czlowiekiem, wytlumacz mu ze ma byc mezczyzna i wziac odpowiedzialnosc za sytuacje.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.