- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 listopada 2018, 18:22
Mam 30 lat, za mąż wyszłam 3 lata temu, ale za pierwszego swojego faceta, z którym byłam od 16 roku życia z małymi przerwami. Nasze życie wygląda tak, że jesteśmy jak współlokatorzy, a jak już robimy coś razem, to są to rzeczy, na których jemu zależy np. idziemy do kina albo oglądamy na Netflixie film, który on chciał zobaczyć. Nie jemy razem posiłków, chodzimy spać i budzimy się o różnych porach. Wspieramy się, ale bardziej jak dobrzy znajomi czy przyjaciele. Prowadzimy razem firmę. Nie mamy dzieci i raczej nie planowaliśmy. Moja intuicja jest taka, że powinnam bez względu na swój związek zadbać o siebie i swój rozwój, bo tak naprawdę nie wiem, czego od życia chcę. Natomiast ostatnio poznałam kogoś, przez kogo przypomniałam sobie, jak to mogłoby w związku być. Nawet myśląc o tej osobie byłbym gotowa mieć z nią dzieci, a do tej pory nie miałam raczej takich myśli. Nie sądzę, abym miała się z tą osobą zejść, ale uczucia, które we mnie wyzwala powodują, ze zastanawiam się, czy jestem w szczęśliwym związku z odpowiednią osobą. Czy któraś z Was była może w podobnej sytuacji?
4 listopada 2018, 14:30
z takiego samego powodu co Ty? Ty myslisz o rozwodzie za plecami meza :-)Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Czemu mąż powinien ode mnie odejść?Tego akurat nie wie ani wredna małpa, ani Ty, ani nikt inny. Nie wiem czy Ty powinnaś się rozwieść, ale Twój mąż zdecydowanie powinien odejść od swojej żony.Piszę to jako osoba po rozwodzie, która odeszła i nie uważa, że takie rozstanie to z zasady wielki dramat.
Mój powód jest taki, że nie czuję ognia, jak to ktoś ujął. Dla mojego męża to nie jest problemem, z tego co obserwuję :-P I nie robię tego za jego plecami, mówię mu sporo z tego, co tu napisałam.
4 listopada 2018, 15:02
Mój powód jest taki, że nie czuję ognia, jak to ktoś ujął. Dla mojego męża to nie jest problemem, z tego co obserwuję :-P I nie robię tego za jego plecami, mówię mu sporo z tego, co tu napisałam.z takiego samego powodu co Ty? Ty myslisz o rozwodzie za plecami meza :-)Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Czemu mąż powinien ode mnie odejść?Tego akurat nie wie ani wredna małpa, ani Ty, ani nikt inny. Nie wiem czy Ty powinnaś się rozwieść, ale Twój mąż zdecydowanie powinien odejść od swojej żony.Piszę to jako osoba po rozwodzie, która odeszła i nie uważa, że takie rozstanie to z zasady wielki dramat.
A co to dla Ciebie jest ten ogień ? Jak to sobie wyobrażasz po 14 latach związku ? Robisz coś, żeby ten ogień był ? Jaką masz pewność, że z innym po 14 latach dalej będzie ogień ?
Edytowany przez Marisca 4 listopada 2018, 15:09
4 listopada 2018, 15:14
Mój powód jest taki, że nie czuję ognia, jak to ktoś ujął. Dla mojego męża to nie jest problemem, z tego co obserwuję :-P I nie robię tego za jego plecami, mówię mu sporo z tego, co tu napisałam.z takiego samego powodu co Ty? Ty myslisz o rozwodzie za plecami meza :-)Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Czemu mąż powinien ode mnie odejść?Tego akurat nie wie ani wredna małpa, ani Ty, ani nikt inny. Nie wiem czy Ty powinnaś się rozwieść, ale Twój mąż zdecydowanie powinien odejść od swojej żony.Piszę to jako osoba po rozwodzie, która odeszła i nie uważa, że takie rozstanie to z zasady wielki dramat.
Powinien, bo to wręcz przerażające, że fantazjujesz o rozwodzie i zapłodnieniu przez innego samca (trudno w tej sytuacji nazwać to inaczej). Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż miał takie myśli na temat jakiejś baby. A gdyby miał, to uznałabym kontynuowanie naszego małżeństwa za bezcelowe. Za nic nie chciałabym już być z taką osobą i stąd moja "rada" dla Twojego męża.
Piszesz o ogniu. Tak się składa, że znam się na ogniu doskonale i miałam przyjemność się nim rozgrzać, jak i boleśnie poparzyć. Gwarantuję Ci, że ogień w każdym jednym przypadku w końcu gaśnie - prędzej niż później. Proza życia - codzienność, powtarzalność, oglądanie partnera w najróżniejszych (niekoniecznie pięknych) sytuacjach, zawsze ostudza temperaturę związku. I wtedy to dopiero jest mega kontrast i pytania "co się z nami stało". Wydaje mi się, że bardzo ten ogień idealizujesz i dlatego Cię do niego ciągnie. A jest to tak naprawdę gra nie warta świeczki.
W moim (drugim) małżeństwie nigdy nie było takiego super ognia, ale właśnie ze względu na jego brak, zdecydowałam się na ten związek. Mam naprawdę serdecznie dość wielkich emocji i bardzo cenię sobie naszą rutynę, to poczucie bezpieczeństwa i wspólne oglądanie filmów na Netfixie. ;) To właśnie taki model małżeństwa, o jakim pisała wieprzek - moim zdaniem lepszego nie ma.
4 listopada 2018, 15:28
Powinien, bo to wręcz przerażające, że fantazjujesz o rozwodzie i zapłodnieniu przez innego samca (trudno w tej sytuacji nazwać to inaczej). Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż miał takie myśli na temat jakiejś baby. A gdyby miał, to uznałabym kontynuowanie naszego małżeństwa za bezcelowe. Za nic nie chciałabym już być z taką osobą i stąd moja "rada" dla Twojego męża.Piszesz o ogniu. Tak się składa, że znam się na ogniu doskonale i miałam przyjemność się nim rozgrzać, jak i boleśnie poparzyć. Gwarantuję Ci, że ogień w każdym jednym przypadku w końcu gaśnie - prędzej niż później. Proza życia - codzienność, powtarzalność, oglądanie partnera w najróżniejszych (niekoniecznie pięknych) sytuacjach, zawsze ostudza temperaturę związku. I wtedy to dopiero jest mega kontrast i pytania "co się z nami stało". Wydaje mi się, że bardzo ten ogień idealizujesz i dlatego Cię do niego ciągnie. A jest to tak naprawdę gra nie warta świeczki. W moim (drugim) małżeństwie nigdy nie było takiego super ognia, ale właśnie ze względu na jego brak, zdecydowałam się na ten związek. Mam naprawdę serdecznie dość wielkich emocji i bardzo cenię sobie naszą rutynę, to poczucie bezpieczeństwa i wspólne oglądanie filmów na Netfixie. ;) To właśnie taki model małżeństwa, o jakim pisała wieprzek - moim zdaniem lepszego nie ma.Mój powód jest taki, że nie czuję ognia, jak to ktoś ujął. Dla mojego męża to nie jest problemem, z tego co obserwuję :-P I nie robię tego za jego plecami, mówię mu sporo z tego, co tu napisałam.z takiego samego powodu co Ty? Ty myslisz o rozwodzie za plecami meza :-)Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Czemu mąż powinien ode mnie odejść?Tego akurat nie wie ani wredna małpa, ani Ty, ani nikt inny. Nie wiem czy Ty powinnaś się rozwieść, ale Twój mąż zdecydowanie powinien odejść od swojej żony.Piszę to jako osoba po rozwodzie, która odeszła i nie uważa, że takie rozstanie to z zasady wielki dramat.
Ja się z Wami częściowo zgadzam. Jest jednak ale. Ja cenie sobie w związku to, ze dużo czasu spędzamy razem a nie obok siebie. Obok siebie tez, czujemy się ze sobą swobodnie i nie ma problemu, ze ja siedzę na vitalii a on gra w grę albo po prostu leżymy i gnijemy na kanapie. Nie ma tez problemu żeby powiedzieć „słuchaj, potrzebuje czasu dla siebie” i wtedy ja się umawiam z koleżanka na mieście albo on z kumplem idzie gdziekolwiek ;)
Ale mamy dużo wspólnych zainteresowań, lubimy ze sobą rozmawiać, zawsze razem jemy kolacje (a często i razem ja przygotowujemy). Mamy rutynę ale wspólna a nie obok siebie ;)
Rozstałam się kiedyś ze wspaniałym człowiekiem, o 6 latach wspólnego życia ;) i niczego nie żałuje mimo, ze teoretycznie do niczego nie można było się przyczepić. Ale oboje się dusilismy, obok siebie.
Edytowany przez Yngvild 4 listopada 2018, 15:29
4 listopada 2018, 16:15
Ja się z Wami częściowo zgadzam. Jest jednak ale. Ja cenie sobie w związku to, ze dużo czasu spędzamy razem a nie obok siebie. Obok siebie tez, czujemy się ze sobą swobodnie i nie ma problemu, ze ja siedzę na vitalii a on gra w grę albo po prostu leżymy i gnijemy na kanapie. Nie ma tez problemu żeby powiedzieć ?słuchaj, potrzebuje czasu dla siebie? i wtedy ja się umawiam z koleżanka na mieście albo on z kumplem idzie gdziekolwiek ;)Ale mamy dużo wspólnych zainteresowań, lubimy ze sobą rozmawiać, zawsze razem jemy kolacje (a często i razem ja przygotowujemy). Mamy rutynę ale wspólna a nie obok siebie ;)Rozstałam się kiedyś ze wspaniałym człowiekiem, o 6 latach wspólnego życia ;) i niczego nie żałuje mimo, ze teoretycznie do niczego nie można było się przyczepić. Ale oboje się dusilismy, obok siebie.Powinien, bo to wręcz przerażające, że fantazjujesz o rozwodzie i zapłodnieniu przez innego samca (trudno w tej sytuacji nazwać to inaczej). Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż miał takie myśli na temat jakiejś baby. A gdyby miał, to uznałabym kontynuowanie naszego małżeństwa za bezcelowe. Za nic nie chciałabym już być z taką osobą i stąd moja "rada" dla Twojego męża.Piszesz o ogniu. Tak się składa, że znam się na ogniu doskonale i miałam przyjemność się nim rozgrzać, jak i boleśnie poparzyć. Gwarantuję Ci, że ogień w każdym jednym przypadku w końcu gaśnie - prędzej niż później. Proza życia - codzienność, powtarzalność, oglądanie partnera w najróżniejszych (niekoniecznie pięknych) sytuacjach, zawsze ostudza temperaturę związku. I wtedy to dopiero jest mega kontrast i pytania "co się z nami stało". Wydaje mi się, że bardzo ten ogień idealizujesz i dlatego Cię do niego ciągnie. A jest to tak naprawdę gra nie warta świeczki. W moim (drugim) małżeństwie nigdy nie było takiego super ognia, ale właśnie ze względu na jego brak, zdecydowałam się na ten związek. Mam naprawdę serdecznie dość wielkich emocji i bardzo cenię sobie naszą rutynę, to poczucie bezpieczeństwa i wspólne oglądanie filmów na Netfixie. ;) To właśnie taki model małżeństwa, o jakim pisała wieprzek - moim zdaniem lepszego nie ma.Mój powód jest taki, że nie czuję ognia, jak to ktoś ujął. Dla mojego męża to nie jest problemem, z tego co obserwuję :-P I nie robię tego za jego plecami, mówię mu sporo z tego, co tu napisałam.z takiego samego powodu co Ty? Ty myslisz o rozwodzie za plecami meza :-)Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Czemu mąż powinien ode mnie odejść?Tego akurat nie wie ani wredna małpa, ani Ty, ani nikt inny. Nie wiem czy Ty powinnaś się rozwieść, ale Twój mąż zdecydowanie powinien odejść od swojej żony.Piszę to jako osoba po rozwodzie, która odeszła i nie uważa, że takie rozstanie to z zasady wielki dramat.
To już są takie szczegóły do indywidualnego dogadania i w dużym stopniu zależą one od konkretnego stylu życia. Zarówno ja, jak i mój mąż pracujemy w domu. Do tego mieszkamy na odludziu i przez większą część tygodnia nie widzimy innych ludzi. Spędzamy razem 24h/7 przez jakieś 360 dni w roku. Taka sytuacja wymusza umiejętność współistnienia obok siebie przez większość czasu. Logiczne też jest, że raczej nie ciągnie nas do wspólnego gotowania i jedzenia razem każdego posiłku - choć jemy zawsze to samo i o jednej porze.
Napisałaś, że dusiłaś się obok poprzedniego partnera i to jest dla mnie poważy powód do rozstania. Jednak to, że się kobiecie zrobiło gorąco na widok innego faceta (no sorry, nikomu się nie robi gorąco na widok własnego małżonka ) to nie jest coś, po czym przeciętny człowiek rozważa rozwód. U autorki tematu argument ognia powtarza się wielokrotnie i osobiście uważam, że to są zwykłe urojenia. Trzeba by zmieniać partnera co rok, żeby cały mieć w związku dzikie pożądanie.
4 listopada 2018, 16:37
ja tego nie rozumiem. Jestescie tyle lat razem i na sile slub cywilny bo rodzice chcieli . I dowod na to ze papierek nie jest szczesciem w niektorych przypadkach. Nie ma ognia? Postaraj sie zrobcie cos zeby ten ogien byl ! slub ze wzgledu na rodzicow to nie slub z wlasnej woli a przymus tyle lat bez slubu zyliscie i trzeba bylo przemyslec za i przeciw.
4 listopada 2018, 17:15
To już są takie szczegóły do indywidualnego dogadania i w dużym stopniu zależą one od konkretnego stylu życia. Zarówno ja, jak i mój mąż pracujemy w domu. Do tego mieszkamy na odludziu i przez większą część tygodnia nie widzimy innych ludzi. Spędzamy razem 24h/7 przez jakieś 360 dni w roku. Taka sytuacja wymusza umiejętność współistnienia obok siebie przez większość czasu. Logiczne też jest, że raczej nie ciągnie nas do wspólnego gotowania i jedzenia razem każdego posiłku - choć jemy zawsze to samo i o jednej porze. Napisałaś, że dusiłaś się obok poprzedniego partnera i to jest dla mnie poważy powód do rozstania. Jednak to, że się kobiecie zrobiło gorąco na widok innego faceta (no sorry, nikomu się nie robi gorąco na widok własnego małżonka ) to nie jest coś, po czym przeciętny człowiek rozważa rozwód. U autorki tematu argument ognia powtarza się wielokrotnie i osobiście uważam, że to są zwykłe urojenia. Trzeba by zmieniać partnera co rok, żeby cały mieć w związku dzikie pożądanie.Ja się z Wami częściowo zgadzam. Jest jednak ale. Ja cenie sobie w związku to, ze dużo czasu spędzamy razem a nie obok siebie. Obok siebie tez, czujemy się ze sobą swobodnie i nie ma problemu, ze ja siedzę na vitalii a on gra w grę albo po prostu leżymy i gnijemy na kanapie. Nie ma tez problemu żeby powiedzieć ?słuchaj, potrzebuje czasu dla siebie? i wtedy ja się umawiam z koleżanka na mieście albo on z kumplem idzie gdziekolwiek ;)Ale mamy dużo wspólnych zainteresowań, lubimy ze sobą rozmawiać, zawsze razem jemy kolacje (a często i razem ja przygotowujemy). Mamy rutynę ale wspólna a nie obok siebie ;)Rozstałam się kiedyś ze wspaniałym człowiekiem, o 6 latach wspólnego życia ;) i niczego nie żałuje mimo, ze teoretycznie do niczego nie można było się przyczepić. Ale oboje się dusilismy, obok siebie.Powinien, bo to wręcz przerażające, że fantazjujesz o rozwodzie i zapłodnieniu przez innego samca (trudno w tej sytuacji nazwać to inaczej). Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż miał takie myśli na temat jakiejś baby. A gdyby miał, to uznałabym kontynuowanie naszego małżeństwa za bezcelowe. Za nic nie chciałabym już być z taką osobą i stąd moja "rada" dla Twojego męża.Piszesz o ogniu. Tak się składa, że znam się na ogniu doskonale i miałam przyjemność się nim rozgrzać, jak i boleśnie poparzyć. Gwarantuję Ci, że ogień w każdym jednym przypadku w końcu gaśnie - prędzej niż później. Proza życia - codzienność, powtarzalność, oglądanie partnera w najróżniejszych (niekoniecznie pięknych) sytuacjach, zawsze ostudza temperaturę związku. I wtedy to dopiero jest mega kontrast i pytania "co się z nami stało". Wydaje mi się, że bardzo ten ogień idealizujesz i dlatego Cię do niego ciągnie. A jest to tak naprawdę gra nie warta świeczki. W moim (drugim) małżeństwie nigdy nie było takiego super ognia, ale właśnie ze względu na jego brak, zdecydowałam się na ten związek. Mam naprawdę serdecznie dość wielkich emocji i bardzo cenię sobie naszą rutynę, to poczucie bezpieczeństwa i wspólne oglądanie filmów na Netfixie. ;) To właśnie taki model małżeństwa, o jakim pisała wieprzek - moim zdaniem lepszego nie ma.Mój powód jest taki, że nie czuję ognia, jak to ktoś ujął. Dla mojego męża to nie jest problemem, z tego co obserwuję :-P I nie robię tego za jego plecami, mówię mu sporo z tego, co tu napisałam.z takiego samego powodu co Ty? Ty myslisz o rozwodzie za plecami meza :-)Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Czemu mąż powinien ode mnie odejść?Tego akurat nie wie ani wredna małpa, ani Ty, ani nikt inny. Nie wiem czy Ty powinnaś się rozwieść, ale Twój mąż zdecydowanie powinien odejść od swojej żony.Piszę to jako osoba po rozwodzie, która odeszła i nie uważa, że takie rozstanie to z zasady wielki dramat.
Ale jak się wejdzie w jeden jedyny związek mając lat 16scie to się człowiek nie zdąży sam nauczyć czego potrzebuje ;) nie zdąży się ani sparzyć ani ponieść się pożądaniu, które przemienia się w piękna i stabilna miłość ;)
Brak odniesienia nie jest wcale dobry. Ja tez mogłam tkwić w tamtym związku. Nie było złe - żyliśmy spokojnie, było nas stać na fajne mieszkanie, wyjscia ze znajomymi, dyskusje do rana się zdarzały. Śmialiśmy się z podobnych rzeczy. Ale jak nikt umiał mnie wyprowadzić z równowagi - tak bardzo jego podejście do życia, flegmatyzm i stagnacja mnie wkurzały. I czułam, ze albo się poświęcam albo się kłócimy. To tez był mój pierwszy poważny związek i miałam takie rozkminy - ale o co mi chodzi, gdzie ja znajdę drugiego tak dobrego, mądrego i zaradnego człowieka? Kto mnie będzie tak dobrze traktował?
W końcu się zdecydowaliśmy na rozstanie, pocierpielismy i życie toczy się dalej ;)
I wiem, ze można inaczej - to jest dla mnie najważniejsze ;) nie było złe ale nie było tez dobrze. Oczywiście, ze w długim związku nie jest jak na pierwszych randkach ale jeżeli ktoś czuje się nieszczęśliwy to po podjęciu prób zrozumienia problemu, reanimacji związku czasem warto dać sobie szanse na coś innego ;) Tylko z pełna świadomością ryzyka, ze możemy szczęścia nie mieć ;)
4 listopada 2018, 17:35
Ale jak się wejdzie w jeden jedyny związek mając lat 16scie to się człowiek nie zdąży sam nauczyć czego potrzebuje ;) nie zdąży się ani sparzyć ani ponieść się pożądaniu, które przemienia się w piękna i stabilna miłość ;) Brak odniesienia nie jest wcale dobry. Ja tez mogłam tkwić w tamtym związku. Nie było złe - żyliśmy spokojnie, było nas stać na fajne mieszkanie, wyjscia ze znajomymi, dyskusje do rana się zdarzały. Śmialiśmy się z podobnych rzeczy. Ale jak nikt umiał mnie wyprowadzić z równowagi - tak bardzo jego podejście do życia, flegmatyzm i stagnacja mnie wkurzały. I czułam, ze albo się poświęcam albo się kłócimy. To tez był mój pierwszy poważny związek i miałam takie rozkminy - ale o co mi chodzi, gdzie ja znajdę drugiego tak dobrego, mądrego i zaradnego człowieka? Kto mnie będzie tak dobrze traktował? W końcu się zdecydowaliśmy na rozstanie, pocierpielismy i życie toczy się dalej ;)I wiem, ze można inaczej - to jest dla mnie najważniejsze ;) nie było złe ale nie było tez dobrze. Oczywiście, ze w długim związku nie jest jak na pierwszych randkach ale jeżeli ktoś czuje się nieszczęśliwy to po podjęciu prób zrozumienia problemu, reanimacji związku czasem warto dać sobie szanse na coś innego ;) Tylko z pełna świadomością ryzyka, ze możemy szczęścia nie mieć ;)To już są takie szczegóły do indywidualnego dogadania i w dużym stopniu zależą one od konkretnego stylu życia. Zarówno ja, jak i mój mąż pracujemy w domu. Do tego mieszkamy na odludziu i przez większą część tygodnia nie widzimy innych ludzi. Spędzamy razem 24h/7 przez jakieś 360 dni w roku. Taka sytuacja wymusza umiejętność współistnienia obok siebie przez większość czasu. Logiczne też jest, że raczej nie ciągnie nas do wspólnego gotowania i jedzenia razem każdego posiłku - choć jemy zawsze to samo i o jednej porze. Napisałaś, że dusiłaś się obok poprzedniego partnera i to jest dla mnie poważy powód do rozstania. Jednak to, że się kobiecie zrobiło gorąco na widok innego faceta (no sorry, nikomu się nie robi gorąco na widok własnego małżonka ) to nie jest coś, po czym przeciętny człowiek rozważa rozwód. U autorki tematu argument ognia powtarza się wielokrotnie i osobiście uważam, że to są zwykłe urojenia. Trzeba by zmieniać partnera co rok, żeby cały mieć w związku dzikie pożądanie.Ja się z Wami częściowo zgadzam. Jest jednak ale. Ja cenie sobie w związku to, ze dużo czasu spędzamy razem a nie obok siebie. Obok siebie tez, czujemy się ze sobą swobodnie i nie ma problemu, ze ja siedzę na vitalii a on gra w grę albo po prostu leżymy i gnijemy na kanapie. Nie ma tez problemu żeby powiedzieć ?słuchaj, potrzebuje czasu dla siebie? i wtedy ja się umawiam z koleżanka na mieście albo on z kumplem idzie gdziekolwiek ;)Ale mamy dużo wspólnych zainteresowań, lubimy ze sobą rozmawiać, zawsze razem jemy kolacje (a często i razem ja przygotowujemy). Mamy rutynę ale wspólna a nie obok siebie ;)Rozstałam się kiedyś ze wspaniałym człowiekiem, o 6 latach wspólnego życia ;) i niczego nie żałuje mimo, ze teoretycznie do niczego nie można było się przyczepić. Ale oboje się dusilismy, obok siebie.Powinien, bo to wręcz przerażające, że fantazjujesz o rozwodzie i zapłodnieniu przez innego samca (trudno w tej sytuacji nazwać to inaczej). Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż miał takie myśli na temat jakiejś baby. A gdyby miał, to uznałabym kontynuowanie naszego małżeństwa za bezcelowe. Za nic nie chciałabym już być z taką osobą i stąd moja "rada" dla Twojego męża.Piszesz o ogniu. Tak się składa, że znam się na ogniu doskonale i miałam przyjemność się nim rozgrzać, jak i boleśnie poparzyć. Gwarantuję Ci, że ogień w każdym jednym przypadku w końcu gaśnie - prędzej niż później. Proza życia - codzienność, powtarzalność, oglądanie partnera w najróżniejszych (niekoniecznie pięknych) sytuacjach, zawsze ostudza temperaturę związku. I wtedy to dopiero jest mega kontrast i pytania "co się z nami stało". Wydaje mi się, że bardzo ten ogień idealizujesz i dlatego Cię do niego ciągnie. A jest to tak naprawdę gra nie warta świeczki. W moim (drugim) małżeństwie nigdy nie było takiego super ognia, ale właśnie ze względu na jego brak, zdecydowałam się na ten związek. Mam naprawdę serdecznie dość wielkich emocji i bardzo cenię sobie naszą rutynę, to poczucie bezpieczeństwa i wspólne oglądanie filmów na Netfixie. ;) To właśnie taki model małżeństwa, o jakim pisała wieprzek - moim zdaniem lepszego nie ma.Mój powód jest taki, że nie czuję ognia, jak to ktoś ujął. Dla mojego męża to nie jest problemem, z tego co obserwuję :-P I nie robię tego za jego plecami, mówię mu sporo z tego, co tu napisałam.z takiego samego powodu co Ty? Ty myslisz o rozwodzie za plecami meza :-)Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Czemu mąż powinien ode mnie odejść?Tego akurat nie wie ani wredna małpa, ani Ty, ani nikt inny. Nie wiem czy Ty powinnaś się rozwieść, ale Twój mąż zdecydowanie powinien odejść od swojej żony.Piszę to jako osoba po rozwodzie, która odeszła i nie uważa, że takie rozstanie to z zasady wielki dramat.
Zgadzam się ze wszystkim co napisałaś. Zresztą za nic w świecie nie chciałabym trafić od razu na "tego jedynego" i bardzo się cieszę, że miałam zarówno kilka związków, jak i kilka romansów i naprawdę wiem, co mi odpowiada. W tym temacie absolutnie nie próbuję przekonywać autorki, do pozostania w małżeństwie. Sama odeszłam od pierwszego męża z - w opinii wielu ludzi - bardzo błahych powodów. Autorka powinna jednak zdać sobie sprawę, że ogień (słowo powtórzone przez nią wielokrotnie) zawsze jest chwilowy. Warto więc zadać sobie pytanie, z jakiego powodu chce się definitywnie wykluczyć aktualnego partnera ze swoje dalszej drogi życia. Jeśli tylko po to, żeby chwilowo zrobiło się gorąco, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że jak już nowy związek ostygnie, wtedy ponowienie pojawi się uczucie niespełnienia. I tak w kółko.
Edytowany przez EgyptianCat 4 listopada 2018, 17:36
4 listopada 2018, 17:40
Zgadzam się ze wszystkim co napisałaś. Zresztą za nic w świecie nie chciałabym trafić od razu na "tego jedynego" i bardzo się cieszę, że miałam zarówno kilka związków, jak i kilka romansów i naprawdę wiem, co mi odpowiada. W tym temacie absolutnie nie próbuję przekonywać autorki, do pozostania w małżeństwie. Sama odeszłam od pierwszego męża z - w opinii wielu ludzi - bardzo błahych powodów. Autorka powinna jednak zdać sobie sprawę, że ogień (słowo powtórzone przez nią wielokrotnie) zawsze jest chwilowy. Warto więc zadać sobie pytanie, z jakiego powodu chce się definitywnie wykluczyć aktualnego partnera ze swoje dalszej drogi życia. Jeśli tylko po to, żeby chwilowo zrobiło się gorąco, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że jak już nowy związek ostygnie, wtedy ponowienie pojawi się uczucie niespełnienia. I tak w kółko.Ale jak się wejdzie w jeden jedyny związek mając lat 16scie to się człowiek nie zdąży sam nauczyć czego potrzebuje ;) nie zdąży się ani sparzyć ani ponieść się pożądaniu, które przemienia się w piękna i stabilna miłość ;) Brak odniesienia nie jest wcale dobry. Ja tez mogłam tkwić w tamtym związku. Nie było złe - żyliśmy spokojnie, było nas stać na fajne mieszkanie, wyjscia ze znajomymi, dyskusje do rana się zdarzały. Śmialiśmy się z podobnych rzeczy. Ale jak nikt umiał mnie wyprowadzić z równowagi - tak bardzo jego podejście do życia, flegmatyzm i stagnacja mnie wkurzały. I czułam, ze albo się poświęcam albo się kłócimy. To tez był mój pierwszy poważny związek i miałam takie rozkminy - ale o co mi chodzi, gdzie ja znajdę drugiego tak dobrego, mądrego i zaradnego człowieka? Kto mnie będzie tak dobrze traktował? W końcu się zdecydowaliśmy na rozstanie, pocierpielismy i życie toczy się dalej ;)I wiem, ze można inaczej - to jest dla mnie najważniejsze ;) nie było złe ale nie było tez dobrze. Oczywiście, ze w długim związku nie jest jak na pierwszych randkach ale jeżeli ktoś czuje się nieszczęśliwy to po podjęciu prób zrozumienia problemu, reanimacji związku czasem warto dać sobie szanse na coś innego ;) Tylko z pełna świadomością ryzyka, ze możemy szczęścia nie mieć ;)To już są takie szczegóły do indywidualnego dogadania i w dużym stopniu zależą one od konkretnego stylu życia. Zarówno ja, jak i mój mąż pracujemy w domu. Do tego mieszkamy na odludziu i przez większą część tygodnia nie widzimy innych ludzi. Spędzamy razem 24h/7 przez jakieś 360 dni w roku. Taka sytuacja wymusza umiejętność współistnienia obok siebie przez większość czasu. Logiczne też jest, że raczej nie ciągnie nas do wspólnego gotowania i jedzenia razem każdego posiłku - choć jemy zawsze to samo i o jednej porze. Napisałaś, że dusiłaś się obok poprzedniego partnera i to jest dla mnie poważy powód do rozstania. Jednak to, że się kobiecie zrobiło gorąco na widok innego faceta (no sorry, nikomu się nie robi gorąco na widok własnego małżonka ) to nie jest coś, po czym przeciętny człowiek rozważa rozwód. U autorki tematu argument ognia powtarza się wielokrotnie i osobiście uważam, że to są zwykłe urojenia. Trzeba by zmieniać partnera co rok, żeby cały mieć w związku dzikie pożądanie.Ja się z Wami częściowo zgadzam. Jest jednak ale. Ja cenie sobie w związku to, ze dużo czasu spędzamy razem a nie obok siebie. Obok siebie tez, czujemy się ze sobą swobodnie i nie ma problemu, ze ja siedzę na vitalii a on gra w grę albo po prostu leżymy i gnijemy na kanapie. Nie ma tez problemu żeby powiedzieć ?słuchaj, potrzebuje czasu dla siebie? i wtedy ja się umawiam z koleżanka na mieście albo on z kumplem idzie gdziekolwiek ;)Ale mamy dużo wspólnych zainteresowań, lubimy ze sobą rozmawiać, zawsze razem jemy kolacje (a często i razem ja przygotowujemy). Mamy rutynę ale wspólna a nie obok siebie ;)Rozstałam się kiedyś ze wspaniałym człowiekiem, o 6 latach wspólnego życia ;) i niczego nie żałuje mimo, ze teoretycznie do niczego nie można było się przyczepić. Ale oboje się dusilismy, obok siebie.Powinien, bo to wręcz przerażające, że fantazjujesz o rozwodzie i zapłodnieniu przez innego samca (trudno w tej sytuacji nazwać to inaczej). Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż miał takie myśli na temat jakiejś baby. A gdyby miał, to uznałabym kontynuowanie naszego małżeństwa za bezcelowe. Za nic nie chciałabym już być z taką osobą i stąd moja "rada" dla Twojego męża.Piszesz o ogniu. Tak się składa, że znam się na ogniu doskonale i miałam przyjemność się nim rozgrzać, jak i boleśnie poparzyć. Gwarantuję Ci, że ogień w każdym jednym przypadku w końcu gaśnie - prędzej niż później. Proza życia - codzienność, powtarzalność, oglądanie partnera w najróżniejszych (niekoniecznie pięknych) sytuacjach, zawsze ostudza temperaturę związku. I wtedy to dopiero jest mega kontrast i pytania "co się z nami stało". Wydaje mi się, że bardzo ten ogień idealizujesz i dlatego Cię do niego ciągnie. A jest to tak naprawdę gra nie warta świeczki. W moim (drugim) małżeństwie nigdy nie było takiego super ognia, ale właśnie ze względu na jego brak, zdecydowałam się na ten związek. Mam naprawdę serdecznie dość wielkich emocji i bardzo cenię sobie naszą rutynę, to poczucie bezpieczeństwa i wspólne oglądanie filmów na Netfixie. ;) To właśnie taki model małżeństwa, o jakim pisała wieprzek - moim zdaniem lepszego nie ma.Mój powód jest taki, że nie czuję ognia, jak to ktoś ujął. Dla mojego męża to nie jest problemem, z tego co obserwuję :-P I nie robię tego za jego plecami, mówię mu sporo z tego, co tu napisałam.z takiego samego powodu co Ty? Ty myslisz o rozwodzie za plecami meza :-)Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Czemu mąż powinien ode mnie odejść?Tego akurat nie wie ani wredna małpa, ani Ty, ani nikt inny. Nie wiem czy Ty powinnaś się rozwieść, ale Twój mąż zdecydowanie powinien odejść od swojej żony.Piszę to jako osoba po rozwodzie, która odeszła i nie uważa, że takie rozstanie to z zasady wielki dramat.
Przepraszam, że się wtrącę w tą ciekawą dyskusję, ale jeżeli taki ogień w wieloletnim związku/małżeństwie gaśnie lub w ogóle go nie było, to czy w takiej długiej relacji powinna być chemia/pożądanie? Czy seks w takiej długiej relacji schodzi na dalszy plan? Zdaję sobie sprawę, że u kazdego może to wyglądać inaczej.
Edytowany przez Furia18 4 listopada 2018, 17:40
4 listopada 2018, 18:00
Przepraszam, że się wtrącę w tą ciekawą dyskusję, ale jeżeli taki ogień w wieloletnim związku/małżeństwie gaśnie lub w ogóle go nie było, to czy w takiej długiej relacji powinna być chemia/pożądanie? Czy seks w takiej długiej relacji schodzi na dalszy plan? Zdaję sobie sprawę, że u kazdego może to wyglądać inaczej.Zgadzam się ze wszystkim co napisałaś. Zresztą za nic w świecie nie chciałabym trafić od razu na "tego jedynego" i bardzo się cieszę, że miałam zarówno kilka związków, jak i kilka romansów i naprawdę wiem, co mi odpowiada. W tym temacie absolutnie nie próbuję przekonywać autorki, do pozostania w małżeństwie. Sama odeszłam od pierwszego męża z - w opinii wielu ludzi - bardzo błahych powodów. Autorka powinna jednak zdać sobie sprawę, że ogień (słowo powtórzone przez nią wielokrotnie) zawsze jest chwilowy. Warto więc zadać sobie pytanie, z jakiego powodu chce się definitywnie wykluczyć aktualnego partnera ze swoje dalszej drogi życia. Jeśli tylko po to, żeby chwilowo zrobiło się gorąco, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że jak już nowy związek ostygnie, wtedy ponowienie pojawi się uczucie niespełnienia. I tak w kółko.Ale jak się wejdzie w jeden jedyny związek mając lat 16scie to się człowiek nie zdąży sam nauczyć czego potrzebuje ;) nie zdąży się ani sparzyć ani ponieść się pożądaniu, które przemienia się w piękna i stabilna miłość ;) Brak odniesienia nie jest wcale dobry. Ja tez mogłam tkwić w tamtym związku. Nie było złe - żyliśmy spokojnie, było nas stać na fajne mieszkanie, wyjscia ze znajomymi, dyskusje do rana się zdarzały. Śmialiśmy się z podobnych rzeczy. Ale jak nikt umiał mnie wyprowadzić z równowagi - tak bardzo jego podejście do życia, flegmatyzm i stagnacja mnie wkurzały. I czułam, ze albo się poświęcam albo się kłócimy. To tez był mój pierwszy poważny związek i miałam takie rozkminy - ale o co mi chodzi, gdzie ja znajdę drugiego tak dobrego, mądrego i zaradnego człowieka? Kto mnie będzie tak dobrze traktował? W końcu się zdecydowaliśmy na rozstanie, pocierpielismy i życie toczy się dalej ;)I wiem, ze można inaczej - to jest dla mnie najważniejsze ;) nie było złe ale nie było tez dobrze. Oczywiście, ze w długim związku nie jest jak na pierwszych randkach ale jeżeli ktoś czuje się nieszczęśliwy to po podjęciu prób zrozumienia problemu, reanimacji związku czasem warto dać sobie szanse na coś innego ;) Tylko z pełna świadomością ryzyka, ze możemy szczęścia nie mieć ;)To już są takie szczegóły do indywidualnego dogadania i w dużym stopniu zależą one od konkretnego stylu życia. Zarówno ja, jak i mój mąż pracujemy w domu. Do tego mieszkamy na odludziu i przez większą część tygodnia nie widzimy innych ludzi. Spędzamy razem 24h/7 przez jakieś 360 dni w roku. Taka sytuacja wymusza umiejętność współistnienia obok siebie przez większość czasu. Logiczne też jest, że raczej nie ciągnie nas do wspólnego gotowania i jedzenia razem każdego posiłku - choć jemy zawsze to samo i o jednej porze. Napisałaś, że dusiłaś się obok poprzedniego partnera i to jest dla mnie poważy powód do rozstania. Jednak to, że się kobiecie zrobiło gorąco na widok innego faceta (no sorry, nikomu się nie robi gorąco na widok własnego małżonka ) to nie jest coś, po czym przeciętny człowiek rozważa rozwód. U autorki tematu argument ognia powtarza się wielokrotnie i osobiście uważam, że to są zwykłe urojenia. Trzeba by zmieniać partnera co rok, żeby cały mieć w związku dzikie pożądanie.Ja się z Wami częściowo zgadzam. Jest jednak ale. Ja cenie sobie w związku to, ze dużo czasu spędzamy razem a nie obok siebie. Obok siebie tez, czujemy się ze sobą swobodnie i nie ma problemu, ze ja siedzę na vitalii a on gra w grę albo po prostu leżymy i gnijemy na kanapie. Nie ma tez problemu żeby powiedzieć ?słuchaj, potrzebuje czasu dla siebie? i wtedy ja się umawiam z koleżanka na mieście albo on z kumplem idzie gdziekolwiek ;)Ale mamy dużo wspólnych zainteresowań, lubimy ze sobą rozmawiać, zawsze razem jemy kolacje (a często i razem ja przygotowujemy). Mamy rutynę ale wspólna a nie obok siebie ;)Rozstałam się kiedyś ze wspaniałym człowiekiem, o 6 latach wspólnego życia ;) i niczego nie żałuje mimo, ze teoretycznie do niczego nie można było się przyczepić. Ale oboje się dusilismy, obok siebie.Powinien, bo to wręcz przerażające, że fantazjujesz o rozwodzie i zapłodnieniu przez innego samca (trudno w tej sytuacji nazwać to inaczej). Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż miał takie myśli na temat jakiejś baby. A gdyby miał, to uznałabym kontynuowanie naszego małżeństwa za bezcelowe. Za nic nie chciałabym już być z taką osobą i stąd moja "rada" dla Twojego męża.Piszesz o ogniu. Tak się składa, że znam się na ogniu doskonale i miałam przyjemność się nim rozgrzać, jak i boleśnie poparzyć. Gwarantuję Ci, że ogień w każdym jednym przypadku w końcu gaśnie - prędzej niż później. Proza życia - codzienność, powtarzalność, oglądanie partnera w najróżniejszych (niekoniecznie pięknych) sytuacjach, zawsze ostudza temperaturę związku. I wtedy to dopiero jest mega kontrast i pytania "co się z nami stało". Wydaje mi się, że bardzo ten ogień idealizujesz i dlatego Cię do niego ciągnie. A jest to tak naprawdę gra nie warta świeczki. W moim (drugim) małżeństwie nigdy nie było takiego super ognia, ale właśnie ze względu na jego brak, zdecydowałam się na ten związek. Mam naprawdę serdecznie dość wielkich emocji i bardzo cenię sobie naszą rutynę, to poczucie bezpieczeństwa i wspólne oglądanie filmów na Netfixie. ;) To właśnie taki model małżeństwa, o jakim pisała wieprzek - moim zdaniem lepszego nie ma.Mój powód jest taki, że nie czuję ognia, jak to ktoś ujął. Dla mojego męża to nie jest problemem, z tego co obserwuję :-P I nie robię tego za jego plecami, mówię mu sporo z tego, co tu napisałam.z takiego samego powodu co Ty? Ty myslisz o rozwodzie za plecami meza :-)Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Czemu mąż powinien ode mnie odejść?Tego akurat nie wie ani wredna małpa, ani Ty, ani nikt inny. Nie wiem czy Ty powinnaś się rozwieść, ale Twój mąż zdecydowanie powinien odejść od swojej żony.Piszę to jako osoba po rozwodzie, która odeszła i nie uważa, że takie rozstanie to z zasady wielki dramat.
Seksualność i libido to dosyć skomplikowane tematy. W tym moim poprzednim związku, dosyć statycznym, seks był całkiem fajny. W sypialni działo się to co się dziać powinno i może to tez sprawiało, ze tak długo byliśmy razem, nie wiem. A jednocześnie na co dzien zamiast ognia była stagnacja i marazm ;)
Z czasem wiadomo, ze jest inaczej, zwłaszcza kiedy pojawiają się dzieci i nieprzespane noce (to przed nami ale uważam to za naturalne) ;) ale kiedy dwoje ludzi się kocha, rozmawia ze sobą i bierze pod uwagę druga osobę to jest to normalne, ze zmęczenie nie sprawia, ze druga osoba jest mniej atrakcyjna a jedynie nie ma się siły na wielkie uniesienia i mniej czasu na randki dwa razy w tygodniu ;)
egyptiancat ja po prostu odbieram wahania autorki jako takie jeszcze niezdecydowanie, ciekawość, brak umiejętności zdefiniowania tego ognia i tego co jest w nowym związku. Jestem mało romantyczna bo uważam, ze udane związki „od dzieciaka” to rzadkość ;) prawie zawsze ciekawość i chęć przeżycia czegoś nowego się pojawia - nawet jeśli będzie to przeżycie bolesne.