- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 stycznia 2018, 13:44
Mam dzisiaj jakiś depresyjny dzień, dopadł mnie dół i rozważania o moim życiu... A w zasadzie o mojej samotności. Jestem singlem od jakiegoś czasu i mi to ciąży, mam wrażenie że coraz bardziej... Czas nie stoi w miejscu i czuje, że z każdym dniem szanse na ułożenie sobie życia z kimś są coraz mniejsze... Nie jestem dwudziestką, która dramatyzuje nazywając siebie starą panną, mam 35 lat, więc moje "obawy" są w pełni uzasadnione. Wiem, niektórzy znajdują miłość w wieku 40 lat czy 50, ale są też osoby, które przechodzą przez życie w samotności i coraz częściej mam wrażenie, że to będę właśnie ja. O ile jestem oswojona ze swoją codziennością, to nie potrafię sobie wyobrazić, że tak będzie już zawsze, do końca. A jednak nie mogę się pogodzić z tą myślą, w pewien sposób budzi się we mnie sprzeciw, bo po latach mam wrażenie, że nie mam na to zbyt wielkiego wpływu.
Nie piszę tu po rady, pocieszenie itp, po prostu chyba miałam potrzebę się wygadać. Także darujcie sobie podpowiedzi "spotkaj się z przyjaciółmi, znajdź pasję, wyjdź do ludzi" itd. Ja to wszystko wiem i to robię. Mam przyjaciół i znajomych, spotykam się z nimi dość często, mimo że z natury jestem introwertykiem, robię różne rzeczy w wolnym czasie i to nie jest tak, że siedzę całymi dniami w domu rozpaczając nad swoją sytuacją. Dziś mnie taki dzień po prostu dopadł. Chociaż z drugiej strony ta obawa cały czas gdzieś tam siedzi z tyłu głowy i jej się nie da pozbyć. A z drugiej strony nie potrafię zrozumieć, jak można uważać, że przyjaciele, pasja czy jeszcze coś innego może zastąpić potrzebę posiadania najbliższej osoby na świecie. Dla mnie to trochę takie wypieranie problemu, bo nie można w żaden sposób zastąpić jednego drugim. To tylko zapełnianie czasu, żeby nie mieć chwili na myślenie, ale nie zmienia w ogóle sytuacji. Może życie i to co mam w zasadzie jest dla mnie wystarczające, brakuje w nim tylko tego jednego elementu, dla którego nie ma substytutu.
No nic, wygadałam się, możecie mnie dobić teraz.
29 stycznia 2018, 07:45
trochę się dziwię,co prawda jestem szczesliwa mezatka ale gdyby stalo sie tak ze musiałabym szukac partnera to musze przyznac,że na Polskich drogach jest coraz więcej fajnych facetów,przystojni,charyzmatyczni itd.
życzę Ci abyś właśnie takiego spotkała;)
29 stycznia 2018, 08:46
trochę się dziwię,co prawda jestem szczesliwa mezatka ale gdyby stalo sie tak ze musiałabym szukac partnera to musze przyznac,że na Polskich drogach jest coraz więcej fajnych facetów,przystojni,charyzmatyczni itd.życzę Ci abyś właśnie takiego spotkała;)
Na polskich drogach brzmi nieco dwuznacznie ;) Ale tak czy inaczej - może i są, ale niekoniecznie wolni. Poza tym wygląd ma znaczenie, nie przeczę i nigdy nie twierdziłam inaczej, aczkolwiek przystojny i charyzmatyczny to jednak nie wszystko... Niestety większość tych "przystojnych i charyzmatycznych" to narcyzy zapatrzone w siebie, a kogoś takiego nie szukam...
29 stycznia 2018, 11:11
Mam tyle samo lat co ty. Tylko nastawienie inne. Może warto się nad nim zastanowić. Myślałam, że to źle że jestem sama, takimi właśnie falami jak u ciebie, nie cały czas. Jestem atrakcyjna i niegłupia. Mam dużo zajęć, wielu znajomych, w większości płeć męska. Wychodzę do ludzi. Obserwuję związki koło mnie, w życiu bym nie chciała facetów takich jak mają moje koleżanki albo osoby z rodziny. Nie chodzi o wymagania. Chodzi o zasady i traktowanie, ja bym sobie na to nie pozwoliła. Miłość oślepia ludzi i zatraca ich racjonalność. Byłam sama i jestem sama i już się nie boję tego że będę zawsze. Bo tak naprawdę wiem, że to nie są moje prawdziwe lęki. Nie utożsamiam się z nimi. Myślę, że są zaszczepione przez kulturę. I innych ludzi.
A poza tym miej wyjebane, a będzie ci dane.
Edytowany przez 29 stycznia 2018, 11:12
29 stycznia 2018, 11:35
Mam tyle samo lat co ty. Tylko nastawienie inne. Może warto się nad nim zastanowić. Myślałam, że to źle że jestem sama, takimi właśnie falami jak u ciebie, nie cały czas. Jestem atrakcyjna i niegłupia. Mam dużo zajęć, wielu znajomych, w większości płeć męska. Wychodzę do ludzi. Obserwuję związki koło mnie, w życiu bym nie chciała facetów takich jak mają moje koleżanki albo osoby z rodziny. Nie chodzi o wymagania. Chodzi o zasady i traktowanie, ja bym sobie na to nie pozwoliła. Miłość oślepia ludzi i zatraca ich racjonalność. Byłam sama i jestem sama i już się nie boję tego że będę zawsze. Bo tak naprawdę wiem, że to nie są moje prawdziwe lęki. Nie utożsamiam się z nimi. Myślę, że są zaszczepione przez kulturę. I innych ludzi.A poza tym miej wyjebane, a będzie ci dane.
No widzisz, nie zgodzę się z Tobą. W moim otoczeniu raczej nie widzę związków, gdzie kobiety są źle traktowane, przynajmniej w większości przypadków. No i niestety - nie da się tak po prostu "przestawić" i zabić w sobie potrzeby posiadania bliskiej osoby. Widocznie Ty tej potrzeby tak naprawdę nie posiadałaś. Ja to odbieram na poziomie niemalże fizjologicznym - tak jak nie da się zabić w sobie potrzeby głodu, myślenie "nie chce mi się siku" też niczego nie zmieni, tak samo nie da się wyprzeć tak po prostu potrzeby bliskości. Owszem, niezaspokojenie akurat tej potrzeby nie zabije, ale rodzi ból, frustrację i poczucie braku.
To nie jest tak, że ja mam w głowie, że tylko związek uczyni mnie wartościową, że bez tego jestem do niczego, że jest to mój jedyny cel w życiu i nic innego nie jest ważne. Jest to natomiast ten jeden element, którego brakuje, żeby cała układanka była kompletna.
Powiem Ci też szczerze, że trochę smutne wydaje mi się to, że dla Ciebie potrzeba miłości i bliskości, a także lęki związane z samotnością to wymysł otoczenia... Gdyby tak było, to gatunek ludzki wymarłby w pierwszym pokoleniu. Ale ok, każdy ma prawo do swoich poglądów i życia jak chce. Ja jednak wiem, że jestem po prostu inną osobą niż Ty i nie przestawię swojego podejścia tak po prostu.
29 stycznia 2018, 11:41
Kropka kochanie... chciałabym Ci coś poradzić ale nie ma skutecznych rad na Twoją bolączkę. Dobrze ,że nie chcesz być z byle kim. Nie ma nic gorszego niż bycie z kimś z "braku laku". Kochana, zajmuj się sobą, życiem i swoim rozwojem. Nie rozglądaj się za facetem odpowiednim, może to banał ale on sam się znajdzie :)
29 stycznia 2018, 11:55
No widzisz, nie zgodzę się z Tobą. W moim otoczeniu raczej nie widzę związków, gdzie kobiety są źle traktowane, przynajmniej w większości przypadków. No i niestety - nie da się tak po prostu "przestawić" i zabić w sobie potrzeby posiadania bliskiej osoby. Widocznie Ty tej potrzeby tak naprawdę nie posiadałaś. Ja to odbieram na poziomie niemalże fizjologicznym - tak jak nie da się zabić w sobie potrzeby głodu, myślenie "nie chce mi się siku" też niczego nie zmieni, tak samo nie da się wyprzeć tak po prostu potrzeby bliskości. Owszem, niezaspokojenie akurat tej potrzeby nie zabije, ale rodzi ból, frustrację i poczucie braku. To nie jest tak, że ja mam w głowie, że tylko związek uczyni mnie wartościową, że bez tego jestem do niczego, że jest to mój jedyny cel w życiu i nic innego nie jest ważne. Jest to natomiast ten jeden element, którego brakuje, żeby cała układanka była kompletna.Powiem Ci też szczerze, że trochę smutne wydaje mi się to, że dla Ciebie potrzeba miłości i bliskości, a także lęki związane z samotnością to wymysł otoczenia... Gdyby tak było, to gatunek ludzki wymarłby w pierwszym pokoleniu. Ale ok, każdy ma prawo do swoich poglądów i życia jak chce. Ja jednak wiem, że jestem po prostu inną osobą niż Ty i nie przestawię swojego podejścia tak po prostu.Mam tyle samo lat co ty. Tylko nastawienie inne. Może warto się nad nim zastanowić. Myślałam, że to źle że jestem sama, takimi właśnie falami jak u ciebie, nie cały czas. Jestem atrakcyjna i niegłupia. Mam dużo zajęć, wielu znajomych, w większości płeć męska. Wychodzę do ludzi. Obserwuję związki koło mnie, w życiu bym nie chciała facetów takich jak mają moje koleżanki albo osoby z rodziny. Nie chodzi o wymagania. Chodzi o zasady i traktowanie, ja bym sobie na to nie pozwoliła. Miłość oślepia ludzi i zatraca ich racjonalność. Byłam sama i jestem sama i już się nie boję tego że będę zawsze. Bo tak naprawdę wiem, że to nie są moje prawdziwe lęki. Nie utożsamiam się z nimi. Myślę, że są zaszczepione przez kulturę. I innych ludzi.A poza tym miej wyjebane, a będzie ci dane.
Oczywiście możesz mieć swoje zdanie, ale nie przeinaczaj moich słów. Nie napisałam o bliskości i miłości tylko o byciu samemu jako naświetlane przez kulturę i społeczeństwo jako gorsze, że każdy musi być z kimś i samotni są niekompletni.
29 stycznia 2018, 11:59
Bardzo dobrze, że nie obniżasz wymagań. Mam w najbliższym otoczeniu 2 kobity po trzydziestce (33 i 36), które obniżyly. jedna jest z facetem - bucem. Tzn nie to, że ją bije czy wyzywa ale jakoś nie widzę w jego zachowaniu szacunku czy troski, jest prostakiem bez kultury. A ona wyksztalcona, ladna, zgrabna i inteligentna. On co prawda pracowity ale jak go slyszę to mi witki opadają.
Druga ma sprawę w sądzie bo jakiś lovelas ją pobil jak nie chciala mu dać przejrzeć telefonu... tak po roku związku, z zazdrości.
Wierzę, że znajdziesz porządnego faceta bo wielu takich jest. Tylko z uplywem lat ciężej wolnego takiego znaleźć ale się da na pewno ;)
Widać, że masz poukladane w glowie :)
29 stycznia 2018, 12:04
Oczywiście możesz mieć swoje zdanie, ale nie przeinaczaj moich słów. Nie napisałam o bliskości i miłości tylko o byciu samemu jako naświetlane przez kulturę i społeczeństwo jako gorsze, że każdy musi być z kimś i samotni są niekompletni.
Nie przeinaczyłam, po prostu tak Twój wpis zrozumiałam. Tym bardziej, że ja wcale nie uważam, że osoba która żyje sama jest gorsza albo niepełna, bo każdy może żyć jak chce. Za to w moim przypadku to jest jednak element, którego mi brakuje do tej pełni. I wcale nie sądzę, że to wynik kultury czy społeczeństwa, ale ta potrzeba wynika ze mnie. Zastanawiam się też, jak w inny sposób zaspokajać potrzebę miłości i bliskości, jeśli nie utożsamiasz tego z byciem w związku. Bo dla mnie miłość do rodziny, przyjaciół, czy nawet poświęcenie się dla innych, to jednak zupełnie co innego i nie może zastąpić tej jedynej osoby.
29 stycznia 2018, 12:09
Mam tyle samo lat co ty. Tylko nastawienie inne. Może warto się nad nim zastanowić. Myślałam, że to źle że jestem sama, takimi właśnie falami jak u ciebie, nie cały czas. Jestem atrakcyjna i niegłupia. Mam dużo zajęć, wielu znajomych, w większości płeć męska. Wychodzę do ludzi. Obserwuję związki koło mnie, w życiu bym nie chciała facetów takich jak mają moje koleżanki albo osoby z rodziny. Nie chodzi o wymagania. Chodzi o zasady i traktowanie, ja bym sobie na to nie pozwoliła. Miłość oślepia ludzi i zatraca ich racjonalność. Byłam sama i jestem sama i już się nie boję tego że będę zawsze. Bo tak naprawdę wiem, że to nie są moje prawdziwe lęki. Nie utożsamiam się z nimi. Myślę, że są zaszczepione przez kulturę. I innych ludzi.A poza tym miej wyjebane, a będzie ci dane.
Smieszne, ale u mnie wlasnie tak to zadzialalo. W koncu przestalam na sile wychodzic na przod, byc inicjatorka ... mialam pomoc, bo znajomi nas poznali. i jakos sie udalo. mialam 27 lat, moze nie stara dupa, ale mialam dokladnie takie same przemyslenia jak kropka.
tylko moze troche wiecej kompleksow
29 stycznia 2018, 12:27
Smieszne, ale u mnie wlasnie tak to zadzialalo. W koncu przestalam na sile wychodzic na przod, byc inicjatorka ... mialam pomoc, bo znajomi nas poznali. i jakos sie udalo. mialam 27 lat, moze nie stara dupa, ale mialam dokladnie takie same przemyslenia jak kropka. tylko moze troche wiecej kompleksowA poza tym miej wyjebane, a będzie ci dane.
Może i coś w tym jest, ale... Zawsze są "diagnozy" i rady z dwóch skrajnych stron, na wszystko każdy ma odpowiedź... "Masz za duże wymagania na pewno", a z drugiej strony "nie wychodzi ci z nikim, bo masz za niskie standardy i bierzesz byle kogo". Z innej beczki: "a szukasz kogoś, czy tylko czekasz aż cię znajdzie?" a za chwilę "przestań szukać, miłość sama przyjdzie". Albo jeszcze "za mało się starasz, nie wychodzisz z inicjatywą" a po przeciwnej stronie "pewnie za bardzo się starasz i wieje od ciebie desperacją". No i tak źle, i tak nie dobrze... Dlatego cały czas w głowie kołacze myśl, że co by nie robić, to będzie co ma być, co komu pisane. Tylko jednak buntuję się na tą myśl, bo nie chcę się pogodzić z tym, że akurat mi dane nie będzie...