Temat: Jak go odzyskać? Napisać, nie napisać?

We wrześniu zeszłego roku rozstałam się z chłopakiem, jednak nie o nim będzie mowa w tym wpisie :) Po rozstaniu uciekłam w wir pracy, która pozwoliła mi nie myśleć o tej rewolucji, która właśnie wydarzyła się w moim życiu. Po dwóch tygodniach po rozstaniu poznałam Kubę. Na początku trochę rozmawialiśmy, później trochę nie rozmawialiśmy, taka luźna znajomość w stylu mamy się w znajomych na facebooku i czasem wymienimy dwa zdania. Ja dalej w wirze pracy, studiów, znajomych twierdząca, że z byłego chłopaka wyleczyły mnie dwie przepłakane noce i oglądane przy tym łzawe filmy. Pod koniec października moja znajomość z Kubą zaczęła się rozwijać, gadaliśmy całymi dniami, aż w końcu zaczęliśmy się spotykać. Pomyślałam sobie, że to przecież tylko kilka randek, ja jestem wolna, on też, bawmy się. Dopiero teraz widzę, że zastosowałam klasycznego klina, bo potrzebowałam wypełnić jakoś pustkę po byłym chłopaku. Wtedy tego nie widziałam, bo byłam przekonana, że się po tym pozbierałam. Spotykaliśmy się, było cudownie i ekscytująco, jak to bywa na początku znajomości. Czasem pojawiały się drobne zgrzyty, ale żadnych kłótni, awantur i dramatów nie było. Tylko traktowałam go z ogromnym dystansem a po przeczytaniu naszych rozmów stwierdzam, że czasem to aż niemiła - czego wtedy nie widziałam. Do tego wszystkiego doszedł nasz wspólny brak czasu i relacja zaczęła się kruszyć. Aż się skruszyła, wtedy uważałam, że to wszystko z jego winy. Przestaliśmy się widywać, a później rozmawiać. Nie wydarzyło się nic konkretnego, żaden dramat czy awantura, po prostu na którąś z wiadomości mi nie odpisał, ja myślałam o tym dwa dni i poszło w niepamięć. Po tym jak przestaliśmy rozmawiać, dowiedziałam się, że Kuba poznał mnie miesiąc po rozstaniu ze swoją długoletnią dziewczyną, więc pewnie byłam dla niego takim samym klinem :) a w czasie kiedy nie rozmawialiśmy doszłam do wniosku, że ja to wcale nie odżałowałam poprzedniego rozstania i to dalej we mnie siedziało. Ochłonęłam, odżałowałam byłego, ostatnio wpadliśmy na siebie na mieście, zero negatywnych uczuć, zero jakichkolwiek uczuć tak naprawdę. I coraz częściej myślę o Kubie, o tym jak świetnie się z nim bawiłam, jak dobrze nam się rozmawiało i o motylach, które miałam, kiedy się z nim całowałam. Siedzi mi w głowie, że spotkaliśmy się w nieodpowiednim czasie, że gdybyśmy poznali się teraz mogłoby z tego wyjść coś fajnego. I szczerze tęsknię za jego nastawieniem do życia. Chcę się do niego odezwać, tylko jestem tchórzem i wynajduję milion wymówek w stylu "gdyby chciał to by napisał", "olał mnie ostatnio i nawet mi nie odpisał". A może to właśnie wcale nie są wymówki tylko taka jest prawda. Czy ktoś chciałby się w tej kwestii wypowiedzieć? Jeśli wiek ma w tej historii jakieś znaczenie, to jesteśmy młodzi, ale już nie dzieciaki, mamy po 23 lata. 

Faina napisał(a):

Ja bym napisala, sama mialam kiedys sytuacje, ze kontakt sie urwal, po kilku tygodniach napisalam jeszcze raz i jestesmy razem juz 9 lat ;) nie ma czegos takiego, ze 'jemu powinno zalezec ciut bardziej' itp, co za zabobony....
 

a pamiętasz co napisałąs?! :D 

Jasne, że możesz o tym miejscu wspomnieć, ale przy kolejnej wiadomości, najpierw sprawdź czy w ogóle odpisze. Ja bym napisała: "Hej X! Co u Ciebie słychać nowego? Dawno się nie widzieliśmy:)" Ewentualnie dopisz, że pozdrawiasz i na początek tyle. 

Ja kiedyś odnowiłam znajomość z jednym chłopakiem wysyłając mu krótkie życzenia urodzinowe, po czym dopisałam "dawno nie gadaliśmy... co u Ciebie słychać?". W moim przypadku przerodziło się to w intensywną, pełną wrażeń, półroczną znajomość. Nie żałuję, że zagadałam, ale żałuję, że to nie ja go pierwsza zostawiłam :)

Powodzenia! :)

Pisz, nie napiszesz będziesz tylko o tym myśleć i się męczyć. Lepiej zrobić i żałować niż nic nie robić. Tylko tak neutralnie wybadaj sytuacje, później ewentualnie zaproponuj spotkanie.

Ja osobiście nie mam dobrych wspomnień  z takim odświeżaniem znajomości, chłopak odezwał się do mnie po ponad 4 miesiącach i trwamy teraz w takiej przeciągniętej sytuacji, mi na nim zależy,on sam nie wie czego chce i tak się męczę.

jestem pełna wątpliwości, raz bardzo, bardzo chcę do niego napisać, a za chwilę sobie myślę, że on też mógłby się odezwać, gdyby chciał. niby o tym nie myślę, ale w środku tak mi to przysłowiowo leży na wątrobie. Nie chcę do niego napisać, bo wiem, że jak napiszę to może to oznaczać totalny koniec, a teraz żyję jakąś złudną nadzieją - nie wiem skąd mi się ta nadzieja wzięła - że może coś z tego jeszcze będzie. mam dzisiaj totalnego doła :( 

No to nie pisz i męcz się dalej ;) Czas ucieka, może akurat na Twoją korzyść :) 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.