- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 grudnia 2016, 11:28
hej jutro jadę z siostrą do szpitala ,będzie miała wykonaną operację wycięcia woreczka żółciowego. Poprosiła mnie żebym z nią pojechała żeby z nią zostać zaraz po operacji, oczywiscie się zgodziłam. Tylko że zastanawia mnie na czym ma polegać moja pomoc...Może mieliście podobne doświadczenia i mi coś poradzicie
5 grudnia 2016, 11:56
Z własnego doświadczenia wiem, że wystarczy być. Ze mną po zabiegu był mąż, po prostu trzymał za rękę jak jeszcze byłam otępiała i razem cieszyliśmy się, że się obudziłam cała i zdrowa a przede wszystkim "naprawiona" :) Posiedział pół godziny i go odesłałam, bo resztę dnia przespałam. Wstać mogłam dopiero po kilku godzinach, pomogła mi pielęgniarka. Też miałam drobny zabieg i na drugi dzień byłam w domu, ale taka obecność po prostu się liczy i jest ważna, bo każdy zabieg to ogromny stres... nie ważne, czy to woreczek, przepuklina czy operacja serca, usypiają Cię i nie masz pojęcia czy zabieg trwał godzinę czy osiem. Także po prostu bądź przy siostrze, bo to najważniejsze.
5 grudnia 2016, 12:32
Ja też chciałam mieć święty spokój i spać a przynajmniej drzemać :-) Próby rozmowy ze mną mnie mocno denerwowały :-)
Za to chciałam, żeby następnego dnia gdy juz byłam przytomna i obolała, ktoś był jak najwcześniej i pomógł mi na zasadzie - przynieś tacę (którą postawili na stole w drugim końcu pokoju), podaj kubek, odstaw kubek, popraw coś tam, pomóż się ubrać. Tego następnego dnia byłam jeszcze poprzypinana do kroplówek, bolało mnie przy każdym ruchu i faktycznie pomoc byla dużą ulgą.
Dodam, że nie wiem jak jest z samopoczuciem w przypadku operacji woreczka żółciowego, bo ja miałam coś innego.
5 grudnia 2016, 12:36
kurcze to nie wiem powiedziała żebym z nią była jutro po operacji a później jadę do domu bo to będzie w szpitalu 60 km od mojego miasta
5 grudnia 2016, 12:40
Pomoc po operacji w moim przypadku polegała na tym, że gdy obudziłam się z narkozy i zobaczyłam twarze bliskich mi osób to po prostu poczułam się spokojnie i bezpiecznie. I tyle, zobaczyłam ich, zasnęłam dalej. Poza tym po operacji jest się mocno osłabionym więc mi np mama pomagała dojść do łazienki. Ja po operacji spędziłam w szpitalu jeszcze jakieś 4 dni więc obecność kogoś bliskiego akurat była mi potrzebna bo tyle czasu spędzić samej to trochę przykre zwłaszcza gdy masz bandaże na głowie, każdy ruch sprawia że kręci ci się w głowie i ogólnie czujesz się średnio dobrze. Nawet zwykłe podanie wody to jest naprawdę dużo w takiej chwili.
Więc myślę, że pomoc polega tu głównie na obecności po prostu.
5 grudnia 2016, 15:43
Przy mnie po operacji nie było nikogo. Za pierwszym razem się cieszyłam, bo miałam znieczulenie miejscowe, które długo działało i wolałam spać. Ale przy drugiej - po narkozie - się popłakałam. I było mi źle, że nie ma przy mnie narzeczonego (teraz już męża). Powiedzieli mi w szpitalu, że po narkozie często tak jest.
Więc jak masz taką możliwość to jedź z siostrą i po prostu bądź do wybudzenia. Jak będzie czegoś potrzebować to Ci powie.
5 grudnia 2016, 18:04
dzieki za porady operacja jednak będzie w środę rano więc po kombinuje zeby do niej pojechać. Mam nadzieję że będzie wszystko ok
5 grudnia 2016, 19:07
Tak jak pisały poprzedniczki-ważna jest obecność i drobne przysługi -umycie buzi mokrą chusteczką czy mleczkiem,uczesanie,coś do picia -jak można-ogólne zadbanie :-)
I z doświadczenia wiem ze po wybudzeniu czasem sie mówi różne głupoty,więc jakby co to sie nie przejmuj;-)(moj mąż mnie na sile wywalał z pokoju po fajki ,ja mówiłam pielęgniarce ze ma nie pokazywac na mnie "swoimi brudnymi paluchami" a znajomy wspominał krowy ktore miał w domu w dzieciństwie;-)takie tam...majaki:-)