Temat: Nie potrafie nikogo pokochac

Temat moze dla niektorych prozaiczny ale mi spedza sen z powiek. Otoz : nie jestem szczesliwa z jednego powodu a mianowicie: nie potrafie nikogo pokochac. Obecnie jestem w 3 zwiazku,  dwa poprzednie rozpadły sie z mojej winy i za moim przyzwoleniem. Nigdy nie czulam sie tak naprawde zakochana, na poczatku zwiazku oczywiscie sa motylki w brzuchu, fascynacja ale po jakims czasie to mija. Zostaje przywiazanie i... poczucie sympatii. Uczucie bezgranicznej przeslaniajacej caly swiat milosci to dla mnie abstrakcja :( chcialabym kogos pokochac tak naprawde, ale szczerze bez zadnego udawania. Mama mowi ze jak bede tak przebierac to zostane sama bez faceta, ale nie chce byc z kims dla idei.  Wiem ze wpisbez ladu i skladu ale musialam sie wyzalic                                                                                                                     mam 25 lat i bardzo mi z tym zle. Przepraszam za brak polskich znakow pisze z telefonu

a ile masz lat? bo to ma pewne znaczenie

25

jestes jeszcze mloda i  nie jestes odosobniona, ja wprawdzie szalalam uczuciowo (motylki itd) przy kazdym zaduzeniu ale ja taki typ jestem. Pokochalam dopiero w wieku 26 lat (maz grubo po 30 byl a to byla jego 1 prawdziwa milosc choc nie pierwszy zwiazek), i jak pokochalam to dopiero sobie uswiadomilam ze wczesniej to ja sie raczej nakrecalam lub fascynowalam ;-) Moja przyjaciloka pokochala w wieku 28 lat dopiero a druga ok 39 i wcale nie maja jakis  emocjonalnych problemow ani nie byly nie zdolne do milosci. Po prostu nie trafily na tego ktory im naprawde pasowal, moze dlugo nie wiedzialy czego dokladnie chca od drugiej oosby wiec wybieraly nieodpowiednio itd. Mysle ze nie sluchaj sie nikogo tylko sama zaufaj sobie ze jak pokochasz to poczujesz i nie bedziesz miala watpliwosci. I ze jestes zdolna do milosci, a mysle ze jestes jesli zadajesz takie pytania (znam niestety kilka osob niezdolnych do milosci, to po prostu egoisci, zimni i nie zaprzataja sobie glowy takimi rozterkami). Ale milosc nie musi nadejsc szybko, i dlatego ludzie czasmi (patrzac po statystykach rozwodowych calkiem czesto) dcyduja sie na zwiazek bez tego uczucia bo boja sie zostac sami...

"Uczucie bezgranicznej przeslaniajacej caly swiat milosci to dla mnie abstrakcja" - to przeslanianie calego swiata to tez dla mnie abstrakcja, to racze stan zakochania, i fermony :-D nie chciala bym takiego uczucia caly czas, bo lubie byc przytomna nawet kochajac. Milosc to takie uczucie dzieki ktoremu stajesz sie lepsza wersja siebie, to niby banalne ale tak ja moge ocenic po sobie. zwiazek z mezem sprawia ze czuje sie silniejsza, madrzejsza i odwazniejsza niz kiedy bylam sama, wpieramy sie i ze tak powiem dzieki sobie rozwijamy bardziej i latwiej niz samotnie. To przeklada sie na relna codziennosc, na nasze dzialania i gdyby milosc byla tylko wielka idea ktora ma mi przeslonic swiat to pewnie bym szybko uciekla. I na pewno nie warto udawac...bo wtedy trudniej znalezc ta wlasciwa osobe, dla jednych bedziesz moze i wariatka ale dla tego wlasciwego twoja specyficznosc bedzie wlasnie spelneiniem marzen, wiec po co sie kryc.

ps mama gada jak moja babcia :-D ona sie martwi jak to mama ale ty nie musisz jej sluchac

Amelia dzieki za wyczerpujaca wypowiedz. Jestem aktualnie z chlopakiem, ktory nieba by mi przychylil czesto mowi ze kocha, okazuje to. To nie jest tak ze ja nie potrafie kochac , nie mam zadnych traumatycznych przezyc czy doswiadczen ktore sprawilyby ze moge miec problemy emocjonalne, ale zwyczajnie po jakims czasie uswiadomilam sobie ze ta relacja w ktorej jestem obecnie to nie jest milosc z mojej strony. Byly juz nawet proby zerwania ale jak do tej pory nieskuteczne gdyz chlopak wydaje sie tym niewzruszony. Nie raz mu cos pocisnelam. Nie wiem ile to potrwa ale sadze ze i ten zwiazek skonczy sie fiaskiem

choco.lady napisał(a):

Amelia dzieki za wyczerpujaca wypowiedz. Jestem aktualnie z chlopakiem, ktory nieba by mi przychylil czesto mowi ze kocha, okazuje to. To nie jest tak ze ja nie potrafie kochac , nie mam zadnych traumatycznych przezyc czy doswiadczen ktore sprawilyby ze moge miec problemy emocjonalne, ale zwyczajnie po jakims czasie uswiadomilam sobie ze ta relacja w ktorej jestem obecnie to nie jest milosc z mojej strony. Byly juz nawet proby zerwania ale jak do tej pory nieskuteczne gdyz chlopak wydaje sie tym niewzruszony. Nie raz mu cos pocisnelam. Nie wiem ile to potrwa ale sadze ze i ten zwiazek skonczy sie fiaskiem
jak nic nie czujesz to zerwij, to ze ktos cie kocha nie znaczy ze to jest TO dla ciebie. Zreszta jesli kocha ciebie mimo ze ty niewiele czujesz to znaczy ze slabo cie zna i kocha bardziej wyobrazenie o tobie (dlatego nie dostrzega braku uczuc u ciebie). Mnie moj poprzedni chlopak gdy go rzucilam pierwszy raz - sie oswiadczyl bo wyobrazal sobie ze tego chce, strasznie rozpaczal, koczowal pod moimi oknami, litosciwie zgodzilam sie na powrot i to byl blad bo tak jak wczesniej rozstawalam sie czujac tylko sympatie i wyrzuty sumeinia to po kolejnych miesiacach razem czulam juz tylko zlosc i niechec, a on i tak nie rozumial powodow rozstania, zreszta nie bylby ze mna szczesliwy po prostu kochal jakas wymyslona wersje zwiazku wg niego idealnego (a to niemozliwe skoro ja sie w nim meczylam i nic nie czulam i nie krylam sie z tym zbytnio)

wg. mnie nie ma prawdziwej milosci bez uczucia przyjazni a w przyjazni nie wyobrazam sobie zeby jedna strona byla obojetna i udawala a druga z zaangazowaniem uchylala jej nieba i nie dostrzegala tego braku rownowagi, - to by nawet nie dzialalo, w przyjazni nie pozwalamy sobie na takie zaslepienie wiec i w milosci nie powinnismy - inaczej to nie milosc a zauroczenie i wyobrazenia.

Zgadzam się z każdym słowem Amelii.Grace, lepiej tego się nie da ująć.

Od siebie dodam, że ze mną było podobnie, zakochać się było łatwo, wytrwać w długim, poważnym związku o wiele trudniej. Męża poznałam, kiedy byłam szczęśliwą singielką, miałam 25 lat i się stało. A gadania o staropanieństwie też się nasłuchałam, niektóre ciotki spisały mnie na straty o wiele wcześniej!  :-)

Żyj swoim życiem, jak znajdziesz tego jedynego, nie będziesz mieć żadnych wątpliwości!

Kiedys tez sie obwinialam za brak zaangazowania w relacje, a partnerzy tak bardzo sie starali, tak im zalezalo itd. Przez jakis czas bylo mi z nimi dobrze (a moze raczej wygodnie...) i tez jakos tam sie staralam, ale pozniej stawalam sie dla nich nieznosna i sprawialam, ze sami juz zastanawiali sie nad rozstaniem, choc bardzo im na mnie zalezalo - pisze w liczbie mnogiej, bo takie zwiazki powtorzyly sie kilkarotnie, a nie ze kilku jednoczesnie.
Przy obecnej relacji zdalam sobie sprawe jak nieodpowiednie i gowniarskie bylo moje zachowanie, wiem ze wiecej nie chcialabym nikogo traktowac. Teraz czuje, ze to jest to i zaangazowalam sie bardzo szybko, zalezy mi na partnerze, chce go dobrze traktowac.
Moim zdaniem, jest to kwestia spotkania odpowiedniej osoby.

Moze przyjdzie czas na tego jedynego choc ksiaze okaze sie byc g....o wart - sa takie osoby - do dobrych ludzi nic, zero, a umieraja z milosci do drani. Moze jestes takim typem, bezzrywowym sercowo. A moze za duzo romansow czytasz i komedii romantycznych ogladasz? Wiesz w jakim momencie one sie koncza?:) dalej kazdy by z nudow sie porznal. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.