Temat: Zmarnowałam sobie życie?

Założyłam te konto ponieważ nie mam nikogo komu mogłabym to powiedzieć, wyżalić się i prosić o radę. A ponieważ mój problem dotyczy w dużej mierzę tego że jestem okropnym grubasem proszę o wysłuchanie. O szczerą bolesną opinię i radę. 

Nigdy jako dziecko nie interesowały mnie kontakty z rówieśnikami. Zabawy w które powinnam się bawić jako dzieciak były dla mnie dziecinne. Byłam bardzo dojrzała jak na swój wiek. Myślę że to dlatego że przeżyłam porzucenie przez własną matkę a wychowywali mnie dziadkowie, po śmierci babci jako 10-latka przejęłam wszystkie obowiązki domowe. Nie pragnęłam towarzystwa ludzi, rodzina i dziadek martwili się z tego powodu. Wysłali mnie w pewne wakacje na obóz od którego to wszystko się zaczęło. Zupełnie przypadkiem trafiłam tam na grupkę o dość nie typowym hobby, gra w gry karciane. O prawdziwe pieniądze, jeździli na turnieje i pod wpływem towarzystwa złapałam nowe hobby. Po powrocie do domu spędzałam całe dnie przy komputerze na graniu z tam poznanymi znajomymi. Wszystko inne straciło znaczenie. Spotykaliśmy się raz na miesiąc a każdego dnia całą grupką (wszyscy byli ode mnie starsi) rozmawialiśmy i graliśmy właśnie. O kontaktach między tą paczką można by napisać osobną książkę, to nie istotne. Istotne jest to że wtedy byłam szczęśliwa, nie mogłam się odpędzić od chłopaków, każdy chciał ze mną chodzić (I kl technikum), każdemu się podobałam a mój olewający stosunek do płci przeciwnej nakręcał ten cyrk jeszcze bardziej. Olałam zupełnie szkołę, spokojnie mogłabym mieć świadectwo z paskiem a szłam po najniższej linij oporu. Nie zależało mi na szkole, nie zależało na tym że marnuje cały dzień przed komputerem. Nie chciało mi się robić nic innego. Wykonywałam moje obowiązki i wracałam na kompa, no i tak cały dzień. Szkołę zdałam zupełnie się nie ucząc i nie przejmując. Z czasem coraz bardziej mnie to męczyło i przestało sprawiać przyjemność, ale za każdym razem kiedy miałam odejść wygrywałam duże pieniądze, np 600 zł. No i zostawałam.. kontakty z grupą po burzliwych kłótniach się urwały, właściwie do teraz utrzymuje z jednym kolegom i jedną koleżanką. Tyle że to jest z zwykłych sentymentów. Ale nie potrafiłam już rozmawiać w realu z ludźmi, w taki normalny sposób. Zrobiłam się strasznie wstydliwa, okropnie się męczyłam ale nie miałam innego zajęcia. Nie wiedziałam co z sobą robić. Przez rok okropnie się roztyłam, jedzenie zastępowało mi coś na co poświęciłam tyle lat. Nie potrafiłam przestać jeść, nie potrafiłam się zmotywować do ćwiczeń. W końcu po egzaminach zawodowych poszłam do pracy. Byłam przerażona pracą, życiem. 8 godzin dłużylo mi się w nieskończoność... dosłownie te 8 godzin było dla mnie jak 16 albo i więcej. W pracy wszyscy obgadywali mnie że jestem otyła i strasznie zamknięta. Nie wytrzymałam i odeszłam. Rzuciłam to ale mam okropną bolokadę przed wejściem w prawdziwe życie. Czuję się okropnie w własnym ciele, wstydzę się tego, nie chcę na siebie patrzeć. Nie wyobrażam sobie wyjść do ludzi ważąc 89 kg, nie wyobrażam sobie być z kimś czy nawet wychodzić na miasto z taką wagą. Byłam na rozmowie w sprawie pracy w azjatyckiej restauracji w momencie kiedy weszłam już widziałam te spojrzenia. Szef dał do zrozumienia że jestem za gruba na kelnerkę a kiedy wychodziłam to kucharze się podśmiewali. Czułam się okropnie przerażona. Nawet mnie to nie bolało ja byłam przerażona z tego powodu że sama sobie tą tuszą zrobiłam dla siebie blokadę przed ludzmi. No i nie umiem się ogarnąć. Dosłownie nie potrafię się ogranąć. Powinnam szukać teraz pracy, wspomóc finansowo dziadka, cała rodzina ode mnie tego oczekuje ale ja nie wyobrażam sobie pracować sprawnie, ogólnie pracowac kiedy jestem takim grubasem. Wczoraj stałam przed biurem, miałam iść na rozmowę do call cnter, stałam tam u dostałam ataku paniki, przed tym że mnie nie wezmą bo jestem gruba, albo że mnie wezmą pomimo tego że jestem gruba. Po prostu nie chcę schudnąć, dobrze się czuć nie czuć się jak przegrana i być szcześliwa ale ja codziennie się zadręczam tym że jestem tłusta a kiedy chcę biegać albo iść to się sama demotywuje. Co mam teraz zrobić ?

Jeśli tylko nie jesteś hostessą, to aparycja ma niewiele wspólnego z doborem swojej pracy :P Z resztą, urodę ocenia się odruchowo po twarzy ;)

Skoro, jak sama piszesz niegdyś się za Tobą uganiali samce, to i gdy masz 20 na karku też się pewnie jeszcze oglądają. Gdybyś ważyła 200kg, to byłby problem, ale tak, najzwyczajniej w świecie przesadzasz.

I znajdź sobie jakieś konstruktywne hobby

NouvelleHeureuse napisał(a):

Mam dość uzasadnione podejrzenia, że jesteś kolejnym wcieleniem Eukaliptuska. 
:-D

Według mnie to nie tylko problem nadwagi, bo znam fajne dziewczyny, które wstydzą się, że są mało zgrabne, wybrakowane itp. siedzą w domu, boją się pójść na rozmowę o pracę itd., nieprawdą jest także to, że nie zatrudnia się kogoś tylko dlatego, że jest gruby czy brzydki, piękni i idealni też nie mają łatwo, tu chodzi bardziej o nasze wewnętrzne nastawienie. Jasne, że ktoś nas może najzwyczajniej zdyskwalifikować za wygląd - to nie jest w porządku, bo waga nie stanowi o wartości pracownika, chyba, że startuje na modelkę ;) ale na to już nic nie poradzimy.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.