Temat: czy coś się zmieni w moim życiu?

Czy kiedyś coś sie zmieni w moim zyciu?

znowu wzięło mnie na narzekanie... ale nie wiem co mam robić? ostatnio
nie mam w ogóle humoru i chęci życia...
przeszkadza mi we mnie wszystko...
samotność - jestem sama, bez żadnego związku na koncie... rodzina mi
mówi "najwyższy czas sobie kogoś znaleźć", mam 27 lat... 
jakby to było takie proste... ja chce z kimś być, chce kogoś kochać, o
kogoś dbać, chce żebym ja dla kogoś też byłą ważna, bardzo chce
mieć dzieci,
ale nie mam powodzenia wśród mężczyzn, nigdy nie miałam, nikt nigdy o
mnie nie zabiegał... ostatnio spodobał mi się pewien chłopak, nawet
miałam myśl
żeby do niego coś napisać, ale potem pomyślałam po co? i tak mnie
wyśmieje, z moim wyglądem... nie zwróci na mnie uwagi, przecież gdyby
tak było, to
sam by coś napisał. i odpuściłam... 
wiem, że powinnam coś ze soba zrobić. powinnam by DigiSaver"> schudnąć,
ćwiczyć...ale dopadł mnie taki marazm... codziennie co samo, wstaję
rano idę do pracy, wracam
 i ide do domu i z nudów, z bezsilności jem i wyglądam coraz gorzej....
zamiast zadbać o siebie, kupić karnet, jakiś lepszy ciuch, to chodzę w
jakiś luźnych i obwisłych szmatach..
czuje sie tragicznie, nie wiem czemu nie potrafię się ogarnąć....
to, że jestem sama dobija mnie ostatnio, nawet znajomi się wykruszają,
bo każdy ma już swoja rodzinę i nie mają czasu i możliwości na
spontaniczne spotkanie po pracy itd.
zawsze najem się wstydu, ze jestem sama...na spotkaniach rodzinnych..brat
z bratową świeżo upieczeni małżonkowie... i ciągle teksty " a Ty
kiedy", "coś z Tobą jest nie tak"....
każde wyjście jest problemem, bo sama na wesele, sama na impreze, sama do
kina.... czuję na sobie spojrzenia ludzi, którzy pewnie myślą, że
jestem beznadziejna, zresztą
ja też tak myślę....

kropka36 napisał(a):

Niestety dziewczyny, ale łatwo jest rzucać frazesami, a trudniej zrozumieć...Ja rozumiem, niestety... A najgorsze jest to, że waga wcale nie stanowi największego problemu - to jest tylko pretekst, żeby wytłumaczyć samej sobie swoją samotność. Też tak robię. Chociaż wiem, że jak byłam kiedyś szczuplutka, to wcale nie było inaczej... Stąd przekonanie o tym, że nie waga jest problemem...

Teraz to już przeginasz, mamy Cię zrozumieć i co? Wziąć się za ciebie, zmienić za Ciebie życie? Znaleść radość i zainteresowania, a może wysłuchać, pouzalac się na Tobą tak jak Ty ryczysz nad Sobą i zmienić Ci życie?

Rzucamy frazesami? Dobre rady to frazesy?

TY PO PROSTU NIE MASZ CHECI NIC ZMIENIC.Tak Ci wygodnie. Pouzalac sie, poplakac i....znów zamknąć się w pokoju i w doopie mieć to co inni Ci polecają.

Też miałam taki zakręt że myślałam że zostanę sama i nic w życiu mnie nie spotka. Wyszłam na dyskotekę, poznałam ludzi, chłopaka i tak żyjemy razem 10 lat jako już małżeństwo. Wystarczylo się pokazać światu więc weź doope do roboty a nie beczysz jak koza.

Pasek wagi

blondyneczkaaaaa10 napisał(a):

gadanie typu zrób cos , pokochaj siebie nic nie daja polecam psychologa ewentualnie psychiatra 

Ja też miewam gorsze dni i mnie to pomaga, moim zdaniem psycholog/psychiatra to już kolejny krok jeśli wyczerpało się wszystkie możliwości. Nawet po napisaniu "mojego gadania" pod tym postem poszłam poćwiczyć chociaż mi się nie chciało i nie żałuję :P

Malutkimi kroczkami do celu.Wyznacz sobie drobne cele na kazdy dzien.Nie cwiczysz- ok,zacznij chodzic.Na poczatek pol godzinki wieczorem,chodz szybko.Zacznij sie sobie przygladac i wez za cel zmiany-drobne zmiany.Moze makijaz,moze wlosy,moze paznokcie.To co mozesz zmienic,co wydaje sie realne.

I badz dumna ze wszystkiego co taka metoda osiagniesz- drobne osiagniecia tez ciesza.Poznaj nowych ludzi.Moze byc wirtualnie,ale w tym przypadku nigdy nie przekraczaj godziny,badz okreslonego przez Ciebie czasu,bo latwo jest dac sie uwiesc syrenom netu;)).Ostatnia rzecz zacznij cos calkiem nowego-chocby kwadrans dziennie-np.jezyk obcy.

Jestes w dole,wolasz o pomoc.Pomoc tkwi w Tobie samej-musisz sie skupic,zmusic do zanotowania kilku drobnych zmian i sie tego trzymac.Powodzenia.

Kurczę, nieciekawie to wygląda. Też mam czasem takie dni/tygodnie kiedy myślę poodbnie...

Jeśli chodzi o faceta i związek, może spróbuj założyć konto na jakimś portalu randkowym - nie mówię, że od razu musisz tam spotkać miłość życia, ale możesz się z kimś umówić. Na pewno znajdzie się ktoś komu się spodobasz. Spróbuj....

przede wszystkim powiedz bratu i bratowej, żeby się od ciebie odwalili i zajęli się swoim życiem

Pasek wagi

Mojego pierwszego i obecnego chłopaka poznałam w wieku 27 lat. Przed tym zdarzeniem nigdy nie myślałam w ten sposób jak Ty. Nie użalałam się nad sobą. Czasem czułam się samotna, ale nie myślałam, że będzie tak zawsze. Uważałam, że jeśli mam być z kimś, to tylko z wartościową osobą. Nie myślałam w kategoriach, że muszę z kimś być. Czemu Ty masz taki sposób myślenia?

Mojego pierwszego i obecnego chłopaka poznałam w wieku 27 lat. Przed tym zdarzeniem nigdy nie myślałam w ten sposób jak Ty. Nie użalałam się nad sobą. Czasem czułam się samotna, ale nie myślałam, że będzie tak zawsze. Uważałam, że jeśli mam być z kimś, to tylko z wartościową osobą. Nie myślałam w kategoriach, że muszę z kimś być. Czemu Ty masz taki sposób myślenia?

speed dating?

Pasek wagi

XXkilo napisał(a):

Teraz to już przeginasz, mamy Cię zrozumieć i co? Wziąć się za ciebie, zmienić za Ciebie życie? Znaleść radość i zainteresowania, a może wysłuchać, pouzalac się na Tobą tak jak Ty ryczysz nad Sobą i zmienić Ci życie?Rzucamy frazesami? Dobre rady to frazesy?TY PO PROSTU NIE MASZ CHECI NIC ZMIENIC.Tak Ci wygodnie. Pouzalac sie, poplakac i....znów zamknąć się w pokoju i w doopie mieć to co inni Ci polecają.Też miałam taki zakręt że myślałam że zostanę sama i nic w życiu mnie nie spotka. Wyszłam na dyskotekę, poznałam ludzi, chłopaka i tak żyjemy razem 10 lat jako już małżeństwo. Wystarczylo się pokazać światu więc weź doope do roboty a nie beczysz jak koza.

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak na mnie naskoczyłaś.

Chodzi mi jedynie o to, że jeżeli ktoś nie jest w identycznej sytuacji psychicznej, to nie będzie potrafił się wczuć w drugą osobę. Tyle. I nie potrafi zrozumieć, że te rady (które nadal są jedynie pustymi frazesami) do niczego nie prowadzą. Ja wiem, że to są dobre chęci, ale jednak nic one nie dadzą. To jest tak, jakby do osoby z depresją mówić "ogarnij się" (chociaż i tak mnóstwo osób nie może zrozumieć, że to jest jedna z najgorszych "rad", jakie można dać osobie w depresji, mimo że tak dużo się ostatnio mówi o tym problemie). Efekt jest mniej więcej taki sam - czyli żaden.

Ciesz się, że Ciebie to nie dotyczy, ale nie musisz krzyczeć i oceniać, jeśli - jeszcze raz to podkreślę - nie rozumiesz problemu.

I może Cię to zdziwi, ale wychodzę do ludzi, wstaję z kanapy, chodzę na zumbę, rower itd. Nie użalam się i nie płaczę zamknięta w pokoju. Ale co jest w głowie, to jest.

kropka36 napisał(a):

XXkilo napisał(a):

Teraz to już przeginasz, mamy Cię zrozumieć i co? Wziąć się za ciebie, zmienić za Ciebie życie? Znaleść radość i zainteresowania, a może wysłuchać, pouzalac się na Tobą tak jak Ty ryczysz nad Sobą i zmienić Ci życie?Rzucamy frazesami? Dobre rady to frazesy?TY PO PROSTU NIE MASZ CHECI NIC ZMIENIC.Tak Ci wygodnie. Pouzalac sie, poplakac i....znów zamknąć się w pokoju i w doopie mieć to co inni Ci polecają.Też miałam taki zakręt że myślałam że zostanę sama i nic w życiu mnie nie spotka. Wyszłam na dyskotekę, poznałam ludzi, chłopaka i tak żyjemy razem 10 lat jako już małżeństwo. Wystarczylo się pokazać światu więc weź doope do roboty a nie beczysz jak koza.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak na mnie naskoczyłaś. Chodzi mi jedynie o to, że jeżeli ktoś nie jest w identycznej sytuacji psychicznej, to nie będzie potrafił się wczuć w drugą osobę. Tyle. I nie potrafi zrozumieć, że te rady (które nadal są jedynie pustymi frazesami) do niczego nie prowadzą. Ja wiem, że to są dobre chęci, ale jednak nic one nie dadzą. To jest tak, jakby do osoby z depresją mówić "ogarnij się" (chociaż i tak mnóstwo osób nie może zrozumieć, że to jest jedna z najgorszych "rad", jakie można dać osobie w depresji, mimo że tak dużo się ostatnio mówi o tym problemie). Efekt jest mniej więcej taki sam - czyli żaden.Ciesz się, że Ciebie to nie dotyczy, ale nie musisz krzyczeć i oceniać, jeśli - jeszcze raz to podkreślę - nie rozumiesz problemu.I może Cię to zdziwi, ale wychodzę do ludzi, wstaję z kanapy, chodzę na zumbę, rower itd. Nie użalam się i nie płaczę zamknięta w pokoju. Ale co jest w głowie, to jest.

w takim razie czego oczekujesz pisząc tutaj, jesli nie rad ? Inaczej pomóc nie możemy, jeśli to dla Ciebie puste frazesy to idz do psychologa, może on będzie w stanie Ci pomóc.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.