- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
31 stycznia 2015, 20:58
Tak mnie naszło na wieczorne rozkminy przy urodzinowym drinku. Skończyłam 26 lat, jestem pół roku po rozstaniu z ostatnim partnerem i... Mam wrażenie, że do końca życia będę sama. To znaczy jasne, pojawi się ktoś na jakąś randkę, pewnie będę w jakimś związku. Jednak jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że czeka mnie miłość przez duże M. W taką filmową, serialową miłość, że ktoś zwariuje na moim punkcie, i mi również mocno zawróci w głowie.
Dotychczasowe związki (w ilości sztuk: 3) i inne perypetie damsko-męski jakoś nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Owszem, na początku było wow, jednak z czasem (krótszym bądź dłuższym) okazywało się, że jednak należymy do dwóch różnych światów. Jak chyba każdy - mam swoją listę cech charakteru i zachowań, na których mi zależy u partnera, i jeśli na jakiejś płaszczyźnie było świetnie, to inna kulała tak bardzo, że nie miało to sensu.
Czy którejś z Was udało się ułożyć życie bliżej 30-tki? Chciałabym w przyszłości założyć rodzinę, mieć dzieci. Jednak szczerze mówiąc w tej chwili nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić zaręczyn, zamążpójścia. Zastanawiam się, czy w ogóle gdzieś tam istnieje taka osoba, która by do mnie pasowała. I nie chodzi o to, że mam wymagania z kosmosu, czekam na bogatego, przystojnego prawnika ;) Z tego co zaobserwowałam u znajomych, większość zaręczonych par lub nowożeńców to związki kilkuletnie, niektórzy znają się bardzo długo. Niektóre pary to właśnie taka bajkowo-filmowa miłość. Czy Wasz partner jest Waszym ideałem? Chwytacie swoje myśli w lot i poszłybyście za nim w ogień?
31 stycznia 2015, 21:50
ja mam swoja milosc przez duze M, ale czy jest jak w serialu? za duzo filmow ogladasz, tak nie wyglada zycie. nad zwiazkiem trzeba pracowac, nic nie dostaje sie na gotowe. zawsze jest cos co nie pasuje i jezeli to wazne rzeczy - przyszlosci nie bedzie. nad mniej waznymi mozna wspolnie popracowac, pamietajac ze my sami idealami nie jestesmy i komus cos w nas nie pasowac tez moze
31 stycznia 2015, 21:52
hmmm rozumiem twoje rozterki, choć dziś śmieję się z nich jak norka :) przerabiałam coś w tym stylu
odpuść sobie te schizy, ułożysz sobie życie, spokojnie :)
31 stycznia 2015, 21:56
piszesz jakbys skonczyla dzis 50lat........
w wieku 25+lat sa bardzo duze szanse aby kogos znalezc.
31 stycznia 2015, 22:00
Moja siostra byla sama do prawie 31 urodzin, na dodatek z zerowa mozliwoscia poznania kogokolwiek interesujacego- nawal pracy, specyficzny krag znajomych.. Swojego meza poznala przypadkiem w pubie swietujac urodziny kolezanki. Teraz- po niecalych dwoch latach jest mezatka z dwumiesieczna coreczka :) Sadze, ze przyjdzie i czas na Ciebie, autorko, o ile nie zaszyjesz sie w domu twierdzac jaka to nie "jestes beznadziejna i nigdy nikt Cie nie pokocha" - daj sobie czas i badz otwarta na nowe znajomosci :)
31 stycznia 2015, 22:00
Miałam podobne obawy kiedy zakończył się mój pierwszy związek. Powiem tak- jestem zdania, że jesteśmy kowalami własnego losu, w dużej mierze od Ciebie zależy jak Twoje życie będzie się toczyło. 25 lat to nie staropanieństwo ale fakt faktem z wiekiem "rynek się kurczy" i coraz trudniej znaleźć kogoś sensownego. Nie wierzę do końca w idealne dopasowanie jak z filmu- raczej w to, że w życiu na te setki osób które spotykamy pojawiają się takie z którymi przy odpowiednich okolicznościach jesteśmy w stanie stworzyć zgrany związek. A potem jak już taką osobę znajdziemy nie wyobrażamy sobie nikogo innego na to miejsce. Jestem typem osoby która na taką pewność potrzebuje lat... ale są ludzie którzy skaczą na głęboką wodę już po kilku miesiącach bo czują że to to. Nie ma reguły.
31 stycznia 2015, 22:04
Wiem, że nad związkiem trzeba pracować, z partnerem trzeba się "dotrzeć" i nauczyć siebie nawzajem. Na pewne rzeczy trzeba przymknąć oko, pójść czasami na kompromis. Że trzeba się ciągle starać i nie można osiąść na laurach. Może i za dużo książek się naczytałam i za dużo filmów widziałam, ale jednak wśród znajomych par WIDZĘ takie poczucie humoru, zaangażowanie, porozumienie myśli, zrozumienie. Takie, o jakie mi chodzi.
Dlatego też spytałam jak jest z Wami. Czy moje wyobrażenia są nierealne, czy faktycznie taka big love się zdarza.
31 stycznia 2015, 22:09
noo jest zdecydowanie trudniej, bo wszyscy pozajmowani. Taaak degrendolada obok wszyscy w małżeństwach z dziećmi, albo w stałych kilkuletnich związkach..
Ja tez na wiele przymykałam oko, ale np na chamstwo i chora zazdrość się nie da.. albo na brak stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa..nie byłam pewna przyszłości. Najgorsze jest to rozczarowanie, że to ZNÓW nie to, i leczenie się z człowieka który jeszcze niedawno był całym światem.
31 stycznia 2015, 22:15
Wiem, że nad związkiem trzeba pracować, z partnerem trzeba się "dotrzeć" i nauczyć siebie nawzajem. Na pewne rzeczy trzeba przymknąć oko, pójść czasami na kompromis. Że trzeba się ciągle starać i nie można osiąść na laurach. Może i za dużo książek się naczytałam i za dużo filmów widziałam, ale jednak wśród znajomych par WIDZĘ takie poczucie humoru, zaangażowanie, porozumienie myśli, zrozumienie. Takie, o jakie mi chodzi. Dlatego też spytałam jak jest z Wami. Czy moje wyobrażenia są nierealne, czy faktycznie taka big love się zdarza.
Zdarza się zdarza, ale to jest właśnie efekt tego dopasowania i wypracowania w dużej mierze. Rzadko kiedy od samego początku facet wie po jednym Twoim spojrzeniu o czym myślisz. Ja obecnie z mężem potrafimy komentować coś oczami, bez słów i każde wie o co chodzi. Na zaprzyjaźnienie się w związku trzeba dać sobie czas. Masz prawdziwych przyjaciół? Bo to w relacjach przyjacielskich ćwiczymy to co kiedyś zbudujemy we własnym związku.
31 stycznia 2015, 22:18
TupTup23, akurat problem chyba nie tkwi w moim podejściu. Jestem osobą towarzyską, mam sporo znajomych, często wychodzę z domu. Nie uważam się za bidulkę, która nie zasługuje na fajnego faceta. Może i top model nie jestem, ale w głowie coś siedzi, poczucie humoru też mam i dystans do siebie i świat. Mam okrojone możliwości żeby poznać kogoś na żywo - w pracy średnia wieku 40+, studia kończę, w dodatku typowo babskie. Krąg znajomych stały, sporo osób sparowanych. Zarejestrowałam się też na portalu randkowym, jednak większość spotkań to były "jednorazówki" - z naprawdę różnych powodów.
pieknyusmiech, właśnie u mnie tak jest, że facet nigdy nie był całym światem. Owszem, byłam zaangażowana w związki, starałam się, fajnie było mieć się do kogo przytulić, spędzać z kimś czas. Po zerwaniu na początku była pustka, jednak nie było łez rozpaczy przez nie wiadomo jak długo. Było mi przykro, jednak szybko przystosowywałam się do zmiany sytuacji.
31 stycznia 2015, 22:19
Mam prawie 26 lat, z moim facetem jestem od dwóch lat i ostatnio się zaczęłam zastanawiać czy to na pewno to i mam dokładnie takie same obawy jak Ty ;/ znam bardzo dużo facetów, ale wszyscy mi się wydają tak beznadziejni, że boję się, że w ogóle mało jest takich fajnych, nie mówię wymarzonych bóstw, ale po prostu fajnych, zadbanych, mądrych kolesi.
A co do par które widzisz - nie wierz w to, że jest tak idealnie. WSZYSTKIE pary się kłócą, płaczą, mają kryzysy. Nie da się żyć z drugą osobą i nie mieć chociaż jednego tematu, w którym się nie zgadzasz. Jak to mówi moja ciocia: "Dom świątynią nie jest" ;)