Temat: trafiam na złe osoby?

Mam według mnie poważny problem ze sobą(?) nie wiem czy to dlatego, że szukam ideału czy co ale jestem w związku z chłopakiem trwa to 2 miesiąc z przerwami (rozstaliśmy się przed moja studniówką, a zaraz po ponownie do siebie wróciliśmy) zawsze na początku związków jestem zauroczona nową osobą itd ale kiedyś już ' zdobędę' chłopaka zaczynają się problemy bo zauważam wady w tych osobach, które bardzo mi przeszkadzają. Np w tym związku zauważyłam, że tylko ja się staram, jesteśmy od siebie oddaleni 70km, a chłopak wymaga abym tylko ja jeździła do niego bo on pracuje. Ja mam w tym roku maturę i zapieprzać co tydzień nie zamierzam. Ale mam też spory problem z tym, .że zanim zostawię chłopaka muszę mieć kogoś na zastępstwo(?) może nie, że nowy związek a jakąś podporę.Kompletnie nie czuje miłości zakochania i nie czułam tego do żadnego z moich poprzednich partnerów. Nie wiem co to są motylki w brzuchu, nie wiem co to miłość.  Nie wiem kompletnie jak to nazwać i co mam ze sobą zrobić. 

jurysdykcja napisał(a):

Jak dla mnie to by ci się przydało co najmniej pół roku bycia samej, żebyś poczuła kim właściwie jesteś i czego oczekujesz od związku. Powinnaś umieć być sama, wtedy wiesz, ile jesteś wstanie ze swojej niezależności poświęcić dla drugiej osoby, i wiesz, czego od faceta wymagać.

byłam pół roku sama i tak wróciłam do dawnych nawyków..

Agnieszka Holland powiedziała kiedyś, że najgorsze, co może zrobić kobieta, to być z kimś w związku tylko po to, żeby nie być samą. I tyle w temacie. 

Znajdź sobie przyjaciółkę, żeby nie czuć się samotnie ;) takie związki na siłę nigdy nie wytrzymują próby czasu, nie mówiąc już o tym, że meczysz się,  bo tej osoby nie kochasz.

Pasek wagi

Nie przejmuj się tym, że nie czujesz miłości, bo to musi przyjść samo - na siłę się nie zakochasz. Poza tym moim zdaniem miłość widziana jako motyle w brzuchu, niespanie i niejedzenie występuje tylko w filmach. 

To normalne, że na początku jesteś zafascynowana drugą osobą, a później dostrzegasz wady - tak się zwykle przecież dzieje. Pytanie tylko, czy zależy Ci na partnerach na tyle,żeby się docierać i pracować nad tymi związkami, mimo wad. Jeżeli nie, to trzeba się rozstać - po co marnować swój i drugiej osoby czas na pseudo-związek, który donikąd nie prowadzi.

Co do twojego obecnego chłopaka - zastanów się poważnie, czy warto tracić czas przed maturą na naginanie kilometrów do faceta, zwłaszcza jeśli czujesz, że mu nie zależy. Może lepiej jest się skupić na sobie, na znalezieniu i dostrzeżeniu swoich zalet, na docenianiu siebie, na rozwijaniu i pogłębianiu znajomości z przyjaciółmi, żeby byli dla ciebie prawdziwym wsparciem. Wtedy nie będziesz potrzebować planu B tj. drugiego faceta.

Sądzę, że  to są powody twoich rozterek - sama siebie nie doceniasz i szukasz potwierdzenia swojej atrakcyjności u facetów, a twoje związki z przyjaciółmi nie są na tyle głębokie, żebyś mogła liczyć na ich wsparcie na dłuższą metę.

Poza tym nie mów,że trafiasz na złe osoby, przecież nikt Cię nie zmusza do przebywania z konkretnymi ludźmi - sama wybierasz.

Mam identycznie jak Ty :) Niestety... to ciężka sprawa, sama jestem przez to mega nieszczęśliwa i również od miesiąca tkwię w bezsensownym związku... eh :)

Pasek wagi

Ale co Ci dają takie powierzchowne związki? Ja rozumiem, masz problemy z poczuciem własnej wartości, szukasz kogoś w kim znajdziesz oparcie i kto (w Twoim mniemaniu) pozwoli Ci się samej zaakceptować przez to, że po prostu będzie. Tylko, że to nie jest żadne oparcie, szczerze wątpię żeby ktoś po dwumiesięcznym związku skoczył za drugą osobą w ogień - a odnoszę wrażenie, że czegoś takiego oczekujesz. Chcesz się tak naprawdę zakochać, tak prawdziwie, nie robić rachunku zysków i strat kontynuowania znajomości, nie robić bilansu zalet i wad faceta, nie kalkulować niczego. Tymczasem pojawia się ktoś z kim jesteś, bo nie opłacało się być samej, nie był najgorszy, była szansa, że jakoś się ułoży. Cały problem polega na tym, że tak długo jak tkwisz w dotychczasowych schematach postępowania nie ma miejsca na stworzenie nowych. Skoncentrowałabym się na sobie, na swojej maturze, pracy nad samooceną i nad życiem. Tak, nad życiem - nie od dnia do dnia, od jednego powodu do narzekania do drugiego takiego tematu, nie od jednego faceta do drugiego - zajmij się czymś, znajdź sobie hobby, nawet jakby miało być banalne, nie da się żyć tylko poszukiwaniami chłopaka, bo to może psychicznie wykończyć. Złapiesz oddech i wtedy będziesz się rozglądać czy ktoś się ciekawy na horyzoncie nie pojawił - ale ciekawy nie dlatego, że "się nada", nie będzie wstyd przed koleżankami powiedzieć, że jest się samą, albo dlatego, że lepsze to niż nic, tylko ktoś kto autentycznie Ci się spodoba. 

Wilena napisał(a):

Ale co Ci dają takie powierzchowne związki? Ja rozumiem, masz problemy z poczuciem własnej wartości, szukasz kogoś w kim znajdziesz oparcie i kto (w Twoim mniemaniu) pozwoli Ci się samej zaakceptować przez to, że po prostu będzie. Tylko, że to nie jest żadne oparcie, szczerze wątpię żeby ktoś po dwumiesięcznym związku skoczył za drugą osobą w ogień - a odnoszę wrażenie, że czegoś takiego oczekujesz. Chcesz się tak naprawdę zakochać, tak prawdziwie, nie robić rachunku zysków i strat kontynuowania znajomości, nie robić bilansu zalet i wad faceta, nie kalkulować niczego. Tymczasem pojawia się ktoś z kim jesteś, bo nie opłacało się być samej, nie był najgorszy, była szansa, że jakoś się ułoży. Cały problem polega na tym, że tak długo jak tkwisz w dotychczasowych schematach postępowania nie ma miejsca na stworzenie nowych. Skoncentrowałabym się na sobie, na swojej maturze, pracy nad samooceną i nad życiem. Tak, nad życiem - nie od dnia do dnia, od jednego powodu do narzekania do drugiego takiego tematu, nie od jednego faceta do drugiego - zajmij się czymś, znajdź sobie hobby, nawet jakby miało być banalne, nie da się żyć tylko poszukiwaniami chłopaka, bo to może psychicznie wykończyć. Złapiesz oddech i wtedy będziesz się rozglądać czy ktoś się ciekawy na horyzoncie nie pojawił - ale ciekawy nie dlatego, że "się nada", nie będzie wstyd przed koleżankami powiedzieć, że jest się samą, albo dlatego, że lepsze to niż nic, tylko ktoś kto autentycznie Ci się spodoba. 

nie oczekuje żeby skoczył za mną w ogień, niby mu zależy, wracał do mnie ale nie wiem czy on już jest pewny tego, że ja z nim będę bo gdy wiedział, że jego pozycja jest zagrożona starał się bardzo aż szczerze byłam w szoku, a teraz to wszystko zniknęło. porozmawiam z nim i to zakończę, masz racje pora się zająć najpierw sobą i swoją psychiką. 

Nie właź na siłę w związki jeśli nie poczujesz do tego kogoś czegoś więcej. Miłość zazwyczaj jest wzajemna, więc jeśli ty nic nie poczujesz, ta druga osoba też nie. Spróbuj się najpierw zaprzyjaźnić, daj sobie minimum 3 miesiące- bez dotykania, całowania, żadnej intymności, po prostu bliskość platoniczna. Mnie się tak udało. 

Wstyd się przyznać, ale byłam taka sama. Kończyłam związki tylko kiedy wiedziałam, że zaczynam inny. Nigdy nie byłam sama, ale też nigdy nie byłam zaangażowana ani przywiązana do faceta tak jak powinno to wyglądać w związku. Lubiłam spotkania, ale lubiłam też być sama czy wychodzić bez faceta. Zmieniło się to dopiero, gdy poznałam mojego M. Zakochałam się po uszy i najchętniej byłabym z nim 24/7. ;) Teraz jestem szczęśliwa, chociaż wiem, że łatwo mógłby mnie zranić. Kiedyś musiałam mieć kontrolę nad wszystkim co się dzieje, teraz już wiem, że było to bez sensu. Obyś też trafiła na kogoś, kto zmieni Twoje spojrzenie na związki. ;) 

zeby stworzyc kiedys zwiazek trzeba sie najpierw nauczyc zyc samemu, poczuc swoja sile

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.