- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 października 2014, 09:50
Hej dziewczyny, potrzebuję obiektywnego spojrzenia na pewną sytuację: nie jest to żaden dramat życia, jestem po prostu ciekawa Waszej opinii:
Znam od kilku lat chłopaka X. Byliśmy razem na paru imprezach, ale on był raczej zapraszany jako kolega z pracy mojego przyjaciela Y. Nigdy nie zwracał specjalnie mojej uwagi ani chyba ja jego też nie (choć tu nie mam oczywiście 100 % pewności).
Pewnego razu w kilka osób pojechaliśmy do domków letniskowych na kilka dni nad morze. M.in był też i X. Trochę wypiliśmy no i zaczęły się aluzje znajomych, że X i ja powinniśmy może coś więcej mieć ze sobą do czynienia...Takie tam przekomarzanie, nic groźnego. No i tamtej nocy po imprezie mi odwaliła głupawka (byliśmy jeszcze nastolatkami) i trochę go tam pozaczepiałam, ale też niewinnie (żadnych pocałunków nawet nie było między nami).
Później po tym wyjeździe proponował mi różne wyjścia - kilka razy byliśmy na rowerach, na spacerze nad morzem, w kinie, na wyjeździe integracyjnym z firmy, w której pracuje. Gdy chodziliśmy razem na imprezy, to zawsze mnie odprowadzał do domu. Ale nigdy do niczego "fizycznego" między nami nie doszło (on jest bardzo nieśmiały i niedoświadczony - ja też niedoświadczona, ale nie tak nieśmiała jak on). Pewnie głównie dlatego, że ja nic do niego poza sympatią koleżeńską nie czułam i nie czuję. Możliwe, że po jakiejś zachęcie z mojej strony, on też zachowałby się bardziej odważnie.
Później nastąpił rodzaj przełomu. Wspomniany wcześniej przyjaciel Y i ja mamy naprawdę dobre relacje. No i X wkręcił sobie, że mnie i przyjaciela łączy coś więcej i się obraził na mnie, choć nie miał prawa, bo nie byliśmy parą i nic mu nie obiecałam. Ja mu się tłumaczyć nie zamierzałam, bo nie miałam z czego no i wyszło jak wyszło.
Przez dłuższy czas udawał, że się nie znamy i unikał kontaktu ze mną. Na imprezach w ogóle nie rozmawialiśmy, a on mnie wyraźnie unikał. Na moje urodziny mimo zaproszenia, nie przyszedł.
Po roku od tych wydarzeń odbywało się wesele mojej przyjaciółki. Nie miał mnie kto na nie zawieźć, więc poprosiłam X o podwiezienie (ja na niego obrażona w końcu nie byłam). On się zgodził i pojechaliśmy razem z dwiema koleżankami. Mieliśmy trochę przeżyć po drodze (m.in. stłuczkę w czasie powrotu), co chyba nas trochę "zbliżyło" do siebie. W sensie, że on przestał stawiać ten dziwny mur między nami i zaczął znów ze mną normalnie rozmawiać.
Ostatnio odbywała się moja parapetówka, na którą go zaprosiłam. Wszyscy goście zwinęli się około 1.30, a on został do 3, choć chciał siedzieć do rana, żeby spróbować owsianki, którą robię (bo się nieopatrznie pochwaliłam, że robię dobrą ;)). Rozmawialiśmy na wiele poważnych tematów (w ogóle sam fakt, że się tak rozgadał był dziwny, bo on zwykle ma z tym problem, jest jak wspomniałam, wycofany i nieśmiały). Wracał też do wyjazdu nad morze, gdzie niby zaczęła się historia naszej znajomości. Sam fakt tego, że został ze mną sam na sam był bardzo odważny jak na niego...
Jeśli ktoś to przeczytał w całości, to dam medal ;) A moje pytanie jest takie: co sądzicie o zachowaniu X? Czy możliwe, że jeszcze ma do mnie jakieś uczucia? Czy tylko sobie coś wkręcam? Proszę o szczere opinie :)
22 października 2014, 12:30
No ok, zależy mu, ale wyczuł obojętność i się tak łatwo poddał? To chyba średnio mu jednak zależało. Zresztą - on jest dość trudnym przypadkiem, bo jak wspomniałam, mimo 26 lat jest praktycznie niedoświadczony w sprawach damsko-męskich (wiem z pewnych źródeł) i może faktycznie to go blokuje i tak strasznie boi się odrzucenia. Sama już nie wiem, co o nim myśleć.
Edytowany przez Pulpecja1988 22 października 2014, 12:31
22 października 2014, 21:03
Dlaczego tak bardzo rozkminiasz jego uczucia i to, dlaczego tak się zachowuje, skoro sama nic do niego nie czujesz? Chcesz poczuć się "ważną" lub "kochaną" tak o, aby sobie ego połechtać? Sama mówiłaś, że facet zapraszał Cię wiele razy na jakieś przechadzki itp., więc jeżeli widział przez tyle czasu, że do niego nie lgniesz (w sensie erotycznym), to jak dla mnie jest to wystarczający powód, żeby dać sobie spokój. Nikt nikogo nie zmusi do miłości, na siłę się nie da ;) zapewne wyszedł on też z tego założenia. Wg mnie powinnaś mu powiedzieć mimochodem podczas jakiejś rozmowy sam na sam, że lubisz go jako kolegę i to się nigdy nie zmieni. Nie ważne, jak on na te słowa zareaguje. Sądzę, że należy mu się szczerość. Nie rób mu nadziei... oczywiście jeżeli szanujesz tego faceta i nie chcesz go ranić i tracić jego czasu. Wybór należy do Ciebie :)
23 października 2014, 00:26
Jestescie dorosli, moim zdaniem mozecie porozmawiac zamiast robic podchody. Przedewszystkim badz odpowiedzialna, sama postaw sprawe jasno, co czujesz i najlepiej mu o tym powiedz (nikt nie lubi wodzenia za nos) bo jesli kilka lat juz robi jakies podejscia do ciebie a sama mowisz ze jest niesmialy i w decydujacym momencie powiesz mu ze nie jestes zainteresowana mozesz naprawde zepsuc mu lata zycia- zniecheci sie do dziewczyn, zamknie w sobie lub cos podobnego. Mam w rodzinie taka osobe wiec tym bardziej wiem jak pozniej moze ktos cierpiec po niby takiej blachostce. Wolalabym wyjsc na glupka niz kogos krzywdzic. Moje zdanie.
Edytowany przez Angelofdeath 23 października 2014, 00:27
23 października 2014, 09:12
Nikolka20, z pewną częścią Twojej wypowiedzi się zgadzam. Chciałabym się poczuć ważną lub kochaną, ale nie po to, by połechtać swoje ego, tylko po to, by uwierzyć, że mogę się w ogóle komukolwiek podobać. Jestem tak cholernie zakompleksioną osobą, która absolutnie nie lubi siebie i nie jest w stanie uwierzyć w to, że ktoś może się mną zainteresować. Pewnie dlatego tak dopytuję i analizuję. Wiem, że to nie w porządku i egoistyczne. Nie chcę ranić tego chłopaka, bo nie jest złym człowiekiem i prawdopodobnie dość wrażliwym. Ale nie chcę też powiedzieć niczego na wyrost. Jestem tchórzem, przyznaję i obawiam się jego reakcji, gdy nagle wyjadę z przemową o jakichś jego uczuciach, których być może wcale nie ma. Dlatego pytam o Wasze zdanie głównie w kwestii jego zachowania wobec mnie, a nie mojego wobec niego. Bo że z tym muszę się jakoś uporać, to wiem.
Wiem na pewno, że nie czuję do niego nic poważniejszego. Ale i jednocześnie nie chcę go do siebie zrażać jako kolegi. A trochę się obawiam jego reakcji podobnej do wcześniejszej, gdy się ode mnie odciął totalnie. Ale być może nie będę miała innego wyjścia jak po prostu to zakończyć ostatecznie, skoro on ma się męczyć w moim towarzystwie.
23 października 2014, 12:20
Gdyby myślał o Tobie tylko jak o koleżance, nie zrobiłoby na nim wrażenia to, że masz dobry kontakt z innym facetem. Na pewno nie zaczął by Ciebie unikać itp. Na pewno chciał, żeby ta wasza relacja przerodziła się w coś więcej. A że nic nie próbował "na siłę", w sensie pocałunek itp. to właśnie można uznać za jego nieśmiałość. Może też miał nadzieję, że w końcu dojdzie do sytuacji, że "samo wyjdzie". Wg mnie powinnaś mu powiedzieć o SWOICH uczuciach. Nie chodzi o to, żebyś mu robiła wykład na temat jego uczuć. Ich nie jesteś pewna, bo żadnych wyznań nie było. Wystarczy, że powiesz mu to, czego jesteś pewna, czyli co TY czujesz.
Jestem niemal pewna, że kiedy powiesz mu, że jest super kolegą i zawsze nim w Twoich oczach pozostanie, to stracisz z nim kontakt... To jest niestety nieuniknione. Sama mam kolegę, z którym mam kontakt od lat właśnie dlatego, że żaden z nas nie oczekuje od drugiego "czegoś więcej" i nie ma różnicy, czy oboje jesteśmy sami, czy któryś z nas kogoś ma... (dawniej miałam jeszcze jednego przyjaciela tego typu, ale niestety zmarł..) nasza relacja i kontakt są niezmienne. Natomiast spotykałam się też z super fajnymi facetami, z którymi miałam relacje takie, jak Ty z tym panem X. Po prostu spotykaliśmy się przez parę miesięcy bez kontaktu fizycznego (ale facet chciał mieć ze mną ciągły kontakt, komplementował mnie itp) i kiedy powiedziałam, że nic z tego nie będzie, to kolesie mówili, że bardzo szkoda i tak... urywali kontakt ;) oczywiście nie mamy do siebie żalu, możemy ze sobą krótko pogadać, ale każdy poszedł swoją drogą i nie spotykamy się ani nie piszemy do siebie ;) Jeden z takich facetów stwierdził, że nie ma problemu, że możemy zostać przyjaciółmi, ale po czasie ja sama urwałam kontakt, bo czułam się źle przebywając z nim i widząc w nim tę nadzieję, że może jednak jeszcze mi się odwidzi...
Reasumując... Strata tego faceta jako kumpla jest dla Ciebie nieunikniona, jeżeli jesteś PEWNA, że nic z tego większego nie będzie. Jeżeli on do tego dąży i tego pragnie, to nie będziecie w stanie się dalej kumplować... takie jest życie. Jeśli chcesz mieć fajnego kumpla, to szukaj dalej, bo on nim raczej na pewno nie będzie..
25 października 2014, 21:26
widac, ze facet od poczatku liczyl na cos wiecej i teraz tez chyba ma jeszcze nadzieje, ze cos moze jednak z tego bedzie. jesli jestes pewna, ze na nic wiecej nie moze z Twojej strony liczyc to mu o tym powiedz, zeby pozniej nie czul sie rozczarowany i zraniony. na pewno jednak po takim oswiadczeniu od Ciebie przestanie byc juz Twoim kumplem i kontakt pewnie sie urwie ..
31 października 2014, 12:45
Prosta sprawa, podobasz mu się. Gadałam kiedyś o podobnej sytuacji z kolegami i zgodnie stwierdzili, że najgorsze dla nich jest dawanie złudnej nadziei. Że może coś z tego będzie, a może nie. Najlepsze rozwiązanie to się z nim spotkać, powiedzieć, że od jakiegoś czasu ci się wydaję, że mu się podobasz i powiedzieć, że go lubisz, ale jako bardzo dobrego kolegę i że nie czujesz do niego tej iskry, że mogłabyś się w nim zakochać. Potem niech ta rozmowa zostanie waszą tajemnicą. Jak zrobisz wszystko fair, to wcale on się nie obrazi i będzie tak jak było z tym, że zacznie się rozglądać po innych :)