- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 kwietnia 2014, 11:13
Cześć, może któraś z Was mnie ogarnie i powie co mogłabym zrobić... Otóż znowu mam wielkiego doła..Nie chcę go mieć.. CHcę się go pozbyć i znowu żyć z optymizmem. Znowu wszystko do mnie wróciło z początkiem wiosny. Nie mam chłopaka, bliskiej osoby z którą mogłabym konie kraść, wychodzić spontanicznie itp. Większość moich znajomych teraz ma kogoś, kilka osób singli zostało- czasem się spotykamy czasem nie. Moi bardzo bliscy znajomi, których znam ok 10-8 lat tak samo kogoś szukają, teraz każdy ma swoje sprawy, swoje życie, swoją uczelnie, pracę. Spotykamy się czasem ale to nie jest już tak jak kiedyś.
Miałam przyjaciela z I st studiów. Lubiliśmy się bardzo, byliśmy dla siebie bardzo bliscy. Jednak on kogoś znalazł pół roku temu i nasz kontakt nie jest taki jak kiedyś. Ja nie chcę mu się w związek wtrącać- mimo, że on widzi się z dziewczyną tylko w weekendy. On zrobił krok na przód a ja nadal tkwię w tym samym... Smutno mi też, że to ja zawsze muszę pisać do niego. Tak samo jak do innych. Do mnie tylko 2 osoby same z siebie piszą - w tym moja siostra... Wiem, że każdy ma swoje życie i każdy dorasta, ale ja chyba nie chcę się z tym pogodzić. Może się boję? Może nie chcę?
Ludzie myślą,że jestem przebojowa, że dużo rzeczy mi się udaje. To fakt, mam szczęście i dużo sama osiągnęłam, ale też mam chwile słabości i smutku. Jednak ich nie okazuję. Dla mnie niekomfortowym byłoby pokazanie swoich dołów znajomym... Czasem rozmawiam na te tematy z tym moim przyjacielem kiedy jest okazja, zawsze ja go wspieram, zawsze to ja dodawałam otuchy. Nikt mnie nigdy nie pocieszał, zawsze to ja robiłam.. Dlaczego tak jest? Dlaczego kiedy ja potrzebuję wsparcia ludzie nie wiedzą albo nie chcą zareagować? Nawet Ci najbliżsi...
Nie mogę się pogodzić z tym , że każdy dorasta i ma swoje życie. Wiem, że nigdy nie będzie tak jak kiedyś - 2-3 lata temu.. I nie powinnam być z tego powodu obrażona, powinnam ogarnąć swoje życie.. Ale jak? Jesli tylko w pracy mnie doceniają?? Ze znajomymi mam 'bekę' cały czas, spotykamy się tylko pożartować a nie porozmawiać na tematy poważne, książki czy coś innego...Nie wiem jak to mam określić, czuję , że oddalam się od ludzi na własne życzenie bo szukam swojego miejsca w życiu a i tak bardzo tęsknię za nimi..
PS poza tym np teraz mam taką ochotę napisać i wyżalić się temu mojemu przyjacielowi, ale z 2 str mam obiekcję, że on może by tego nie chciał słuchać, że po co mam kogoś męczyć, po co mam zaśmiecać komuś życie moimi problemami...
Edytowany przez e5f62fb8b00799c4d01c6cd91759104e 5 kwietnia 2014, 11:18
5 kwietnia 2014, 14:05
Mam tak samo...Wczoraj o tym myślałam, gdy po raz kolejny szwendając się po mieście bez celu. Zmieniłam miasto studiowania i nie mam tu nikogo. Co z tego, że przebywam wśród ludzi skoro i tak jestem sama?
Na uczelni fajnie się gada ze wszystkimi, ale kończymy zajęcia - kończymy kontakty. W pracy i na fitnessie podobnie.Odnoszę wrażenie, że kazdy z kim przebywam ma już sprawdzoną paczkę przyjaciół i nie potrzebuje nowych ;(
5 kwietnia 2014, 15:15
Mam tak samo...Wczoraj o tym myślałam, gdy po raz kolejny szwendając się po mieście bez celu. Zmieniłam miasto studiowania i nie mam tu nikogo. Co z tego, że przebywam wśród ludzi skoro i tak jestem sama? Na uczelni fajnie się gada ze wszystkimi, ale kończymy zajęcia - kończymy kontakty. W pracy i na fitnessie podobnie.Odnoszę wrażenie, że kazdy z kim przebywam ma już sprawdzoną paczkę przyjaciół i nie potrzebuje nowych ;(
zaawsze tak jest :c