Temat: Szekspirowski wybuch uczuć czy powoli rozwijającą się znajomość?

Dziewczyny, czy jak zaczęły się wasze związki? Czy było to wielkie "WOW" na początku czy powoli przekonywałyście się do swojej drugiej połowy? Raz moje serce zabiło mocniej od pierwszej chwili na(ach te hormony), potem przekonałam się, że charakter tamtego chłopaka też mi pasuje. I wciąż czekam aż spotka mnie coś takiego 2 raz. Poznaje fajnych facetów, ale nie iskrzy. Może mam za romantyczne wyobrażenie lub to ciągle to nie ten? Jak nie ma chemii, to choćbym spotkała anioła, to nie potrafię się zaangażować. Co mam zrobić?
czekac cierpliwie na te motylki w brzuchu :) jesli spotkasz odpowiedzniego faceta to chemia ruszy i poszujesz swoje :) o tym, czy nam sie ktos spodoba czy nie, w 98% decyduja pierwsze sekundy poznania :) jesli nie czujesz nic do przypadkowych kolesi to nie szukaj nic na sile :) czekaj na prawdziwe, gorace uczucie! :)
Czekać. :) Mam podobnie.
Ja bylam po rocznym zwiazku, tzn. rok zwiazku plus pol roku uzerania sie na jednej stancji, wiec obiecalam sobie, ze po pierwsze z nikim sie nie zwiaze, a po drugie jesli juz to najpierw te osobe dokladnie poznam. No ale zalozenia sa ambitne, jak zobaczylam Lubego to mnie piorun trzasnal :P Od razu pomyslalam, ze to facet ktory bedzie moim mezem (moj tato zawsze mowil tak o pierwszym spotkaniu z moja mama, a ja sie smialam...). 

Kurde, rozpisalam sie, sorry :P

Ale teraz, jakbym miala kogos szukac, to patrzylabym na to duzo bardziej praktycznie, niz czekajac na jakas chemie.
U mnie bardzo długo trwało przekonywanie do aktualnego faceta - cztery lata się poznawaliśmy, zdążyliśmy zaprzyjaźnić.

cancri napisał(a):

Ja bylam po rocznym zwiazku, tzn. rok zwiazku plus pol roku uzerania sie na jednej stancji, wiec obiecalam sobie, ze po pierwsze z nikim sie nie zwiaze, a po drugie jesli juz to najpierw te osobe dokladnie poznam. No ale zalozenia sa ambitne, jak zobaczylam Lubego to mnie piorun trzasnal :P Od razu pomyslalam, ze to facet ktory bedzie moim mezem (moj tato zawsze mowil tak o pierwszym spotkaniu z moja mama, a ja sie smialam...). Kurde, rozpisalam sie, sorry :PAle teraz, jakbym miala kogos szukac, to patrzylabym na to duzo bardziej praktycznie, niz czekajac na jakas chemie.

Potwierdzenie, że nie znasz dnia ani godzi ny:)

Mam podobną sytuację. Od 4 lat nikt mi się nawet nie podobał, nie wspominając o zakochaniu i już się tym martwię. No właśnie nie martwi mnie kwestia czy spotkam kogoś fajnego, bo raczej spotkam tylko to czy ja się w końcu zakocham. I dziewczynom na forum najbardziej zazdroszczę tego jak mówią "Wiem, że to ten jedyny. Skoczyłabym za Nim w ogień. Nie chciałabym nikogo innego". Tego zakochania i tej pewności im zazdroszcze, bardziej niż tego, że one są kochane.

Osobiście chciałabym szekspirowskiego wybuchu uczuć, a potem poznawania się i rozsądnego budowania relacji.

Ja miałam tak, że od razu poczuiliśmy z moim facetem do siebie chemie, bardzo dobrze nam się rozmawiało, te same żarty, nadawalismy na tych samych falach. Ale oboje nie dalismy sie tym emocjom i poznawalismy się przez następny rok, aż wreszcie do czegoś doszło i stwierdziliśmy, że znamy już tyle swoich cech, że warto zaryzykowac. No i już trzy lata związku mamy za sobą i jestem pewna, że będzie moim męzem :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.