Temat: Jak wyglądała wasza pierwsza randka z aktualnym partnerem/mężem :)

Kino?
Spacer?
a może jakaś restauracja?
          Ja na pierwszą randkę wybrałam się do pubu na piwo i na nauke gry w rzutki jak i piłkarzyki.Moj chłopak był i w sumie jest dosc rozrywkowy .
Pierwsza nasza ranska trwała od 18.00 do 01 w nocy.Pamietam ze byl to poniedziałek i juz kluby jak i puby były puste wiec trzeba było sie zabierac do domu;P

Nie było zadnej smiesznej sytuacji ....ale jedna wrecz niesmaczna,mianowicie w piwie z sokiem malionowym znalazłam GOZDZIK (z grzanca jakiegos) i zrobiłam awanture przy barze ,ze nie intersuje mnie skad on tam sie wzial  i ze mam nadzieje ze myja kufle.
Moj facet jest barmanem wiec straszył mnie ze kufel pewnie był brudny :D


Pamiętacie jakieś smieszne badz niezreczne sytuacje z tamtego wieczoru????

Czym mnie zaskoczył?  Tym ze pocałował mnie w ręke ;) na przywitanie jak gentelmen prawdziwy;)

My znaliśmy się z widzenia z uczelni. 
Spotkaliśmy się pod uczelnią, poszliśmy na piwko - chociaż nie miałam siły go pić - ze stresu od kilku dni nic nie mogłam przełknąć od kiedy mnie zaprosił ;) W sumie pogadaliśmy, posiedzieliśmy z dwie godzinki. Wieczorem jak mnie odprowadzał do akademika rozmawialiśmy m.in. o tym, że ja jestem strasznym śpiochem, a on wręcz przeciwnie. Pamiętam do teraz jak mi na pierwszym spotkaniu powiedział, że mnie oduczy takiego długiego spania ;) - miał rację. 
Nie było buziaka na koniec, powiedział mi tylko, że chętnie zobaczy następnego dnia, jak żyję w akademiku :)
No i od tego czasu tak codziennie się widywaliśmy.
Pasek wagi
ja teraz nie mam chlopaka, ale "randka" z moim kolega, z ktorym sie spotykalam a opowiem zaraz o nim troche wiecej bo to troche smieszna historia z nim. zadzwonil do mnie 30 minut przed spotkaniem,no, a ze mieszkamy od siebie rzut beretem(on mieszka na sasiedniej wsi. w sumie 1.5 km ode mnie ;) ) to powiedzial, ze pojdziemy na rowery i pojechalismy na jagody xD jak powiedzialam o tym w domu to smiali sie, ze skoro wtedy byl lipiec i byly jagody to we wrzesniu bedziemy chodzili na grzyby xD historia z tym chlopakiem jest dosc smieszna ;) znamy sie od malego. od malego sie w sumie lubimy i odkad ja bylam w 6 klasie a on w drugiej gimnazjum to w wakacje sie spotykalismy czesto, pozniej jakos tak wyszlo, ze sie poklocilismy, no i nadeszly nastepne wakacje to znowu sie spotykalismy no i pozniej znowu po rozpoczeciu roku przestalismy sie odzywac i tak w kolko to samo ;) teraz jestem w 3 gim no i odzywamy sie caly czas i sie nawet lubimy xD ale nie chce nic wiecej nigdy z nim bo by sie popsulo to co jest okej xD ( moja siostro jesli to czytasz to bedziesz wiedziala o co chodzi teraz xD )
Nie była to "randka" ale pierwsze nasze umówione spotkanie. Zaproponowałam, żebyśmy poszli na... cmentarz. Do teraz czasem śmieją się z nas, na który cmentarz poszliśmy jako 2. randka. Najśmieszniejsze jest to, że 2. "randka" to też był cmentarz - tyle że inny żydowski
Pasek wagi
Pierwsza randka byla w pubie, trwala dobre 7 godzin :)
Wczesniej praktycznie sie nie znalismy, poza tym ze wyhaczylam go na jakiejs imprezie i stwierdzilam, ze bedzie moj ;) Bez jego wiedzy, oczywiscie =)

Ja z moim na 1 randce byliśmy w kinie. Znaliśmy się wcześniej z pół roku, a że był to współlokator mojej koleżanki, w którym ona też była zakochana, to wszystko było takie... zakazane :D Tak się zestresowałam tym zakazanym owocem, że ledwo wydusiłam z siebie jakieś słowa :P Na 2 randce było już lepiej, poszliśmy też do kina, potem on stwierdził, że jest głodny, więc poszliśmy do kfc.... on jadł, ja udawałam, że się odchudzam i późną porą już nie jem XD Poszliśmy potem do mnie (na herbatkę... hehe) siedzieliśmy i gadaliśmy chyba z 5 godzin i mi się przypomniało, że mama kazała mi usmażyć schabowe, bo inaczej się zepsują... spytałam, czy M. chce jednego - chciał i tak mu smakował ten schabowy, że zjadł też drugiego :D I tak się śmiejemy teraz, że go złapałam na schabowe :D
Pasek wagi
Mój mąż wyczaił mnie w internecie, ja wtedy byłam w związku, ale czasem pisaliśmy do siebie, ot, takie kumpelskie rozmowy. W końcu zerwałam z tym chłopakiem (ten związek to była porażka) no i w rozmowie z moim (wtedy nie) mężem powiedziałam mu o rozstaniu. Było to tydzień przed walentynkami, więc stwierdził, że skoro on jest sam i ja sama, to możemy się wybrać na jakieś walentynkowe piwo i poznać. 
Umówiliśmy się w pewnym miejscu, a co było zabawne, to to, że stało tam wielu mężczyzn z kwiatami i ja nie wiedziałam, który to "ten mój" ;) na dodatek poszłam tam z koleżanką (ona szła w odległości ode mnie), tak w razie wypadku, gdyby mnie nieznajomy do auta wciągał, czy coś ;) ale mój mąż podszedł do mnie w ogromnym bukietem białych róż, odnieśliśmy je do mnie do domu (żeby nie zmarzły, nie zwiędły) i poszliśmy na 7-godzinne piwo.
Dostał buziaka w policzek i od tamtego dnia jesteśmy zakochańce. ;)

Dodam jeszcze, że po trzech dniach (!) usłyszałam "kocham cię", więc pomyślałam, że koleś ma nierówno pod sufitem i chciałam zakończyć znajomość, ostatecznie dałam mu szansę no i warto było, bo te 2 słowa powtarza do dziś :)

Co więcej, ja chyba jestem jakaś pechowa, bo faceci, z którymi się spotykałam od razu traktowali mnie jak  kobietę ich życia, jeden gość na drugim, czy 3 spotkaniu powiedział mi, że on będzie dobrym mężem dla mnie, że ma pracę, będzie o mnie dbał... o.0
nasza pierwsza randka była dokładnie rok temu

Umówiliśmy się na kawę na Rynku Głównym w Krakowie Przed kawą wybraliśmy się na długi spacer, który zakończyl się ucieczką przed deszczem ( chyba pierwszy raz w życiu nie miałam parasola w torebce ). Później przeżyłam kolejne miłe zaskoczenie, ponieważ mój Ukochany wybrał moją ulubioną kawiarnię ( nie wiedząc wcześniej, że to moje ulubione miejsce).
To był cudowny wieczór, a każdy kolejny, który teraz spędzamy razem jest jeszcze lepszy

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.