- Dołączył: 2012-02-06
- Miasto: Chełm
- Liczba postów: 9990
14 marca 2013, 10:47
Często czytam na vitalii rózne historie miłosne pisane apropos jakichś tematów i zwykle na końcu takiej opowieści jest zdanie w stylu:"na szczęście zerwałam z nim i teraz jestem szczęśliwa z innym". Kiedy po rozstaniu znalazłyście nową miłość? Chodzi mi o rozpad związków z długoletnim stażem. Takich, które się zapowiadały na całe życie. Po jakim czasie od zerwania znalazł się nowy facet na poważnie? Ja jestem po rozstaniu pół roku i wiadomo-zawsze sie ktos kręci, ale to nie to..
- Dołączył: 2009-01-29
- Miasto: Gaj
- Liczba postów: 3916
14 marca 2013, 19:32
minutka3 napisał(a):
No wlasnie chodzi o to, ze nic nie czuje do bylego (oprócz pogardy-bardzo źle mnie potraktował). Poczatkowo sie czulam zrażona do poważnych związków, ale powoli mi to przechodzi i zaczynam tęsknić za męskim ramieniem. No ale taki psikus że interesuja sie mna ci, ktorych ja nie chce, a ci, ktorzy mi sie podobaja mnie olewają. Eh, życie:P
Mam tak samo. Miałam jeden długi, ciężki związek (6 lat? 7 lat? nawet już nie wiem, bo rozstawaliśmy się w tym czasie kilka razy) ; po tym związku pojawił się następny chłopak po pół roku, i przez kolejne pół byliśmy parą, ale to nie było to. Potem kolejny po 3 mies. na..... 2 mies.
teraz dałam sobie spokój i chyba tak jest najlepiej. Nie ma co szukać kogoś na siłę, lepiej poczekać na kogoś, do kogo poczujesz "to coś" i będziesz go pewna.
- Dołączył: 2009-02-13
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 573
18 marca 2013, 21:08
Po 11 miesiącach od rozstania zaczełam się spotykać z moim obecnym Mężczyzną i wiem, że to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Samotność mnie wykańczała, a jednocześnie bałam się związku bo gdzieś w podświadomości kojarzyłam, że związek=ból, kłamstwa, poniżanie. Ł. nauczył mnie, że to nie tak działa, że miłość może być piękna. :)
- Dołączył: 2012-11-16
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 266
23 marca 2013, 15:26
po 3 letnim związku ponad rok zajęło mi znalezienie kolejnego stałego partnera, który jednak nie okazał się być stałym:P od tego rozstania jestem czwarty miesiąc sama
24 marca 2013, 17:57
W zeszłym roku rozstałam się z chłopakiem po 7-letnim związku (prawie 5 lat mieszkania razem). Gdyby rok temu ktoś powiedział mi, że tak ułoży się moje życie to bym nie uwierzyła. Przez większość czasu byłam przekonana, że już na zawsze będziemy razem. Jednak ostatni rok naszego bycia razem był bardzo trudny, on nie miał pracy ani motywacji do działania. Bardzo długo starałam się go wspierać, podnosić na duchu, pobudzać do działania, ale w końcu zabrakło mi sił. Zrozumiałam, że wcale mu nie pomagam. Był w kiepskim stanie psychicznym, więc trochę się z nim obchodziłam jak z jajkiem. Wszystko było na mojej głowie, załatwiałam wszystkie sprawy, wracałam po pracy i sprzątałam, martwiłam się za nas dwoje. On tak naprawdę nie musiał się starać - chwilami miałam wrażenie, że tak mu jest wygodnie. Przez większość czasu grał na kompie. Długo zbierałam się do tego rozstania, bo miałam straszne wyrzuty sumienia - dawałam mu poczucie bezpieczeństwa, nie chciałam zostawiać go w dołku po tylu latach. Ale nie dawałam już rady. Ryłam rano pod prysznicem, w tramwaju w drodze do pracy, byłam kompletnie rozbita emocjonalnie i doszłam do wniosku, że muszę to skończyć, bo nie pomagam ani jemu ani sobie. To był naprawdę cholernie trudny okres. On miał do mnie bardzo duży żal, chciał żebym wróciła, ale wtedy już nie wyobrażałam sobie powrotu. W końcu obudził się we mnie instynkt samozachowawczy. Nie wyobrażałam sobie życia z nim za pół roku, a co dopiero za kilka lat, dzieci - nie chciałam, żeby całe życie odpowiedzialność za wszystko była tylko na mojej głowie. Ten kop mu się przydał, znalazł pracę, stanął na nogi, jest samodzielny. Przez kilka miesięcy po rozstaniu zamęczał mnie wyrzutami, w końcu zerwałam wszelkie kontakty. Chciałam zacząć normalnie żyć. W tym najgorszym okresie przed i po rozstaniu odnowiłam kontakt z kumplem (poznaliśmy się właśnie przez mojego byłego). Zaczęliśmy coraz częściej wychodzić , głownie ze znajomymi, czasami we dwójkę. Miałam w nim bardzo duże oparcie. Po jakimś miesiącu od rozstania uświadomiłam sobie, że to nie jest zwykła przyjaźń. Za bardzo za nim tęskniłam jak się nie widzieliśmy, za dużo o nim myślałam. Szczęśliwie jego odczucia były podobne i teraz jesteśmy razem :-). Zakończenie tamtego związku kosztowało mnie bardzo dużo, ale nie żałuję. Jestem teraz ze wspaniałym facetem, który jest moim przyjacielem, który dużo daje od siebie i o mnie dba. Gdybym nie zdobyła się wtedy na tamten krok, na pewno nie byłoby tak optymistycznie. Długo mi to zajęło, ale w końcu się nauczyłam, że czasem trzeba być trochę egoistą, życie mamy tylko jedno i to głównie od nas zależy czy będzie szczęśliwe.