- Dołączył: 2009-02-08
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 163
21 stycznia 2013, 18:59
Hej :-)
Wyobraźcie sobie, że spotykacie na swojej drodze wspaniałego człowieka. Ma wszystko to, czego oczekujecie od drugiej strony. Dosłownie ucieleśnienie Waszych marzeń i pragnień.. Czujecie, że to jest właśnie ta osoba, która idealnie wpasowuje się w Waszą wizję życia i świata. Jedyne co nie działa to brak zdecydowanych gestów z jednej jak i z drugiej strony. Może to wynik zranienia, nieśmiałości w relacjach z płcią przeciwną, a może rozwaga, aby czegoś nie popsuć. Spotykacie się, propozycje padają z obu stron. Wszystko cudnie, poruszacie się pół metra nad ziemią. Tylko jak długo można czekać na ruch tej drugiej strony?
Piszę z perspektywy kobiety i zastanawiam się czy warto 'walczyć' w takiej sytuacji o mężczyznę? Czuję, że spotkałam kogoś wyjątkowego. Nie chcę wyjść na zdesperowaną czy nachalną, ale coś we mnie krzyczy 'nie odpuszczaj!' i tak też męczę się kolejny miesiąc. Chciałabym już odpocząć...
Poradźcie coś mądre dziewczyny i chłopaki :-)
- Dołączył: 2011-11-22
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 2574
21 stycznia 2013, 19:02
Ktoś musi zrobić ten pierwszy krok i wcale nie jest powiedziane, że ma to być mężczyzna. Próbuj, co masz do stracenia? Jeśli nie odwzajemni, to widocznie jednak "nie ten".
- Dołączył: 2013-01-02
- Miasto: Glasgow
- Liczba postów: 8064
21 stycznia 2013, 19:04
Ja myślę, że wbrew całemu gadaniu, że "to mężczyzna powinien wykonać pierwszy krok" czasem warto przejąć inicjatywę.
- Dołączył: 2011-03-24
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 904
21 stycznia 2013, 19:06
z mojego punktu widzenia coś, co po kilku miesiącach nie wywołało żadnej reakcji wskazującej na to, że jesteście parą, nie jest TYM!
Jest TYM tylko dla Ciebie widocznie.
Zacytuję typowe (w tym moje:) kobiece myślenie: "Może to wynik zranienia, nieśmiałości w relacjach z płcią przeciwną, a może rozwaga, aby czegoś nie popsuć"
Ale już, że to nie to, nie bierzesz pod uwagę, bo dla Ciebie to właśnie to!
Widocznie dla Niego nie..
Ale ja jestem realistką, warto wierzyć czasami! Powodzenia mimo wszystko życzę!
21 stycznia 2013, 19:09
mam oddac takiego faceta obcej babie? a nigdy w zyciu :D
ja tez przejmowalam inicjatywe, a to dlatego ze to taki typ faceta.
- Dołączył: 2010-08-10
- Miasto: Hokkaido
- Liczba postów: 6384
21 stycznia 2013, 19:16
Przepraszam, ale gdzie tu widzisz walkę? Tu żadnej walki nie ma, póki co jesteś bierna i nie robisz nic. Jak spotkałam swojego faceta i wydawał mi się wspaniały, pełno odpowiadających mi cech i poglądów, to zaproponowałam spotkanie, raz i drugi, okazało się, że bardziej nieśmiały był ode mnie, i jesteśmy parą od ponad roku.
Jakbym walczyła tak jak Ty, to eh... Zupełnie nie rozumiem tego babskiego czekania na pierwszy krok.
- Dołączył: 2009-02-08
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 163
21 stycznia 2013, 19:23
YunShi napisał(a):
Przepraszam, ale gdzie tu widzisz walkę? Tu żadnej walki nie ma, póki co jesteś bierna i nie robisz nic. Jak spotkałam swojego faceta i wydawał mi się wspaniały, pełno odpowiadających mi cech i poglądów, to zaproponowałam spotkanie, raz i drugi, okazało się, że bardziej nieśmiały był ode mnie, i jesteśmy parą od ponad roku. Jakbym walczyła tak jak Ty, to eh... Zupełnie nie rozumiem tego babskiego czekania na pierwszy krok.
'Walka' to może tak trochę na wyrost. Chodzi mi raczej o to, że może powinnam odpuścić i np. nie proponować żadnych spotkań, nie podtrzymywać kontaktu. Walczę sama ze sobą, bo z jednej strony myślę, że no cholera powinno już się coś zdarzyć i stwarzam do tego warunki, a tu cisza... Sama sobie obiecuję, że sprowokuję rozmowę, gest, cokolwiek, ale ostatecznie zawsze zabraknie mi odwagi, bo boję się, aby idiotki z siebie nie zrobić. Tylko jak długo tak można?
- Dołączył: 2011-09-19
- Miasto: Londyn
- Liczba postów: 526
21 stycznia 2013, 19:23
Ja po jakiejś 5 rozmowie na skypie, powiedziałam że się pakuję i przyjeżdżam (mieszkał w Londynie). I o ile wiem, że to baaardzo nierozsądne i nieodpowiedzialne była to najlepsza decyzja z moim życiu (jeśli chodzi o życie prywatne, bo zawodowe w tym momencie mi kuleje). Gdybym nie podjęła tej decyzji prawdopodobnie nie zeszlibyśmy się, a jedynie widywali raz na parę lat jako znajomi naszych znajomych. On na pewno nie wyszedłby z inicjatywą i nie dlatego, że zraniony itp. tylko po prostu to typ samotnika i osoby, która lubi mieć święty spokój. A wiadomo jak to z babami, stękają, marudzą...;)
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16219
21 stycznia 2013, 22:39
no ja bym zrobiła ten pierwszy krok, najwyżej bym się sparzyła ale nie mogłabym żyć w niepewności.
- Dołączył: 2009-02-08
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 163
22 stycznia 2013, 18:58
beatrx napisał(a):
no ja bym zrobiła ten pierwszy krok, najwyżej bym się sparzyła ale nie mogłabym żyć w niepewności.
No właśnie ja tej niepewności nie mogę znieść. Może sobie coś wkręcam, ale nigdy wcześniej (a już trochę na tym świecie żyje) nie czułam czegoś takiego. Zawsze wszyscy mi mówią, że wytwarzam wokół siebie przestrzeń, dystans, który sprawia, że jestem niedostępna. Nie mam takiej intencji, nie wiem co robię źle. Efekt jest taki, że mam masę kolegów, ale kobiety nikt we mnie nie widzi. Zbyt bezpośrednia i bezproblemowa chyba jestem i flirtować chyba też nie potrafię. Nie wiem...
Boję się, że takie coś właśnie tu się dzieje. I albo ten facet mnie tylko lubi albo nie potrafi przebić się przez tą moją niedostępność i trwamy sobie w takim dziwnym, niedookreślonym punkcie.
To trwa już kilka miesięcy. Nie chcę się wygłupiać kolejnymi propozycjami spotkań, ale kontaktu urwać też nie chcę. Może gdybym na początku wyszła z inicjatywą to byłoby łatwiej, ale teraz po tak długim czasie to czuję, że mogłabym się tylko ośmieszyć.
Więc jak sądzicie, doradźcie proszę? Lepiej się ośmieszyć niż trwać w niepewności i marzyć o czymś co może nigdy nie nastąpi?