8 listopada 2012, 10:54
Witajcie, wracam po kolejnej porażce, ubrana w kolejny wachlarz doświadczeń, jak upadły anioł, który w zasadzie niżej upaść nie mógł...i to w każdej dziedzinie życia, nie tylko w odchudzaniu, ale też w niespełnionej miłości, po odtrąceniu przez najważniejszą mi osobę w życiu. Powiedzcie mi, jak facet może być tak samolubny, że po tym jak mówi Ci, że łączy nas wiele, bliskość, przyjaźń, chęć spędzania czasu, ponad 3 lata tzw. "wolnego związku", nie ma miłości. Spodobał Mu się ktoś inny, więc ja się usuwam, chcę zniknąć z Jego życia, a On twierdzi, że ja Go krzywdzę, bo nie chcę się z Nim przyjaźnić, ze jestem jedyną i najważniejszą przyjaciółką w Jego życiu, ale nigdy nie będę tym, kim On jest dla mnie, miłością. Straciłam wszystko co miałam, przyjaciela, miłość, godność, nie zostało nic prócz złamanego serca. Mój ulubiony cytat: Mówi się, że pierwszym etapem miłości jest przyjaźń, ostatnim też, nam brakuje środka. Jednak ten środek się nigdy nie wypełni.
Więc pytam, jak zapomnieć, jak ruszyć dalej, spalić za sobą ten most? Jak to zrobić przez te strugi łez, które płyną po policzkach i zdaje się, jakby nigdy nie miały przestać płynąć...
8 listopada 2012, 14:47
quote="SzelkaPentelka napisał(a):Baby, czemu to zrobiłyście? Kurcze, ja mam przyjaciół, których nie poświęcę. Mój facet też ma kumpli, za którymi w ogień pójdzie i sama czasami go do nich wyganiam. Spotykamy się wspólnie, lubimy się. W grupie zachowujemy się jak kumple, nie jak para obściskując się po kątach. Nie można odstawiać na bok kogoś, z kim nie łączy nas fizyczność, a wspólne poczucie humoru, zainteresowania, pasje... Trzeba myśleć przyszłościowo- co się stanie, gdy związek poleci na łeb na szyję? Pójdę się upić z przyjaciółkami i zjeść obrzydliwy kawał ciacha, by kolejnego dnia leczyć kaca mordercę i wieczorem mordować się ćwiczeniami.
Tez tego nie rozumiem :(
Mam przyjaciolki, mam faceta i przyjaciela mezczyzne ( gej)
Nie wyobrazam sobie zebym dobrowolnie sie miala tego pozbawic :)
- Dołączył: 2010-10-26
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 1801
8 listopada 2012, 15:30
Wiesz byłam w bardzo podobnej sytuacji, miałam przyjaciela z którym łaczyła mnie wielka przyjaźń a później jeszcze seks, to nie była miłość,oboje godzilismy sie na ten układ, niestety teraz kiedy on zanlazl milość swojego życia ja cierpię i to mocno, czesto mnie razem odwiedzaja, polubilam jego dziewczyne i zawsze zyczylam mu duzo szczescia, udaje wesołą w ich towarzystwie a w glębi duszy umieram z rozpaczy...i wlasnie dlatego unikam z nimi kontaktow ale nie zawsze to sie udaje...
Edytowany przez Jagodziana1981 8 listopada 2012, 15:33
8 listopada 2012, 16:11
ja nie mam zdania , ale znam dwa fajne przyslowia;
' kazdy teskni kazdy rozpacza ale kazy wie ze zadna miłośc nie wraca '
' stara miłośc nie rdzewieje '
któremu wierzyć??
8 listopada 2012, 17:30
Ja po moim byłym zbieram się już 7 miesięcy, co prawda relacje między nami były jasno określone, nie tak jak w przypadku twojego "przyjaciela" ,niemniej żyję dalej ze złamanym sercem... eh... i wcale nie jest lepiej. Faceci wszytko traktują inaczej... niestety. Mój miał np. nadzieję, że szybko mi przejdzie i po wakacjach spotkamy się na piwie jakby nigdy nic, jak przyjaciele - przeliczył się :(, był zaskoczony moją reakcją, że po 6 miesiącach zwykła rozmowa zakończyła się łzami w moich oczach. Chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak wiele dla mnie znaczył i ma moralniaka. O ile facet potrafi coś takiego mieć. W dodatku on cały czas chce, abym była blisko...ja chcę tylko zapomnieć, na razie mimo że rzuciłam się w wir pracy nie potrafię.
Edytowany przez fa677dae4d76a08daf98c5ac2c2f0ade 8 listopada 2012, 17:38
8 listopada 2012, 18:09
Czarno.biała doskonale rozumiem co czujesz...
8 listopada 2012, 18:48
Tak, tylko powiedzmy sobie szczerze zajęcie się sobą, zajęcie czymkolwiek krótkotrwale rozwiązuje problem. Ja prawie padam wieczorem... tyle zajęć "dowaliłam" sobie byleby nie myśleć, ale przychodzą wieczory i człowiek się sypie. W towarzystwie się uśmiecha, a wewnątrz stara się odbudować z gruzowiska. Spotkania też nie pomogą- klin -klinem, ale jeśli nadal nam na kimś zależy to w dodatku największą krzywdę robimy sobie. Czas leczy rany, ale to ch*jowe uczucie czkać , aż to minie. Wszyscy tak mówią, a ze mną jest coraz gorzej, chociaż z zewnątrz wszytko wygląda ok. I chociaż wiesz, że chłopak zachował się jak ostatni palant i podświadomie wiesz, że zasługujesz na coś lepszego, to coś wewnątrz się kłuje, bo przy nim czujesz się szczęśliwa.
W dodatku, jeżeli facet nie może lub nie chce zniknąć z naszego życia całe uczucie wciąż powraca. Mój były szczerze chce , aby relacje między nami były "przyjacielskie" i pewnie byłyby gdyby nie to jakim uczuciem nadal go darzę. Chcę , aby był obok, w tym , że nie zadowolę się takim półśrodkiem jak przyjaźń, bo chcę czegoś więcej. W dodatku wiem, że zawsze mogę liczyć na jego pomoc...ogólnie dno... To wszytko prowadzi do takiej wewnętrznej nienawiści, winisz sobie za uczucie jakim darzysz drugiego człowieka, bo wiesz że gdyby nie ono zyskałabyś świetnego kumpla, ale nawet tego nie potrafisz... Nie ma też co winić faceta, nie kochał - odszedł postąpił uczciwie, nie chciałabym aby wbrew sobie tkwił ze mną w zakłamanym związku. Co innego facet autorki- phi, wolny związek . Wtf??? A może z kolei wolał taki układ, bo coś czuł , ale sam nie wiedział co... Kto wie co siedzi w głowie człowieka. Chyba tylko on sam.
8 listopada 2012, 21:23
Ja zerwałam kontakt całkowicie, wyrzuciłam wszystkie rzeczy, które mi Go przypominały, Jego koszulkę, szczoteczkę do zębów, perfumy, kwiaty od Niego. A teraz jest w kinie z laską, która Mu się podoba i chce z Nią czegoś więcej. A ja co? A ja siedzę i płaczę...
9 listopada 2012, 06:59
Ja nie mogę zerwać kontaktu, mamy wspólnych znajomych, jesteśmy razem na roku
, mamy wspólnego promotora... Unikam go jak mogę, ale nie zawsze to możliwe... parokrotnie też uratował mi zadek, w paru nieciekawych sytuacjach.
btw, debil z Twojego....wiesz ja myślę, że chce mieć koło ratunkowe, jakby mu z tamtą nie wyszło- ale z tego chyba sobie zdajesz sprawę. Dobrze, że urwałaś cały kontakt.
Naprawdę nie ma jakiegoś sposobu, aby zapomnieć...niestety. Ludzie mówią, że czas...ale on chyba tylko przyzwyczaja do bólu.Blizny zostają.Wiem jak spotkałam mojego "ulubionego byłego", po 4 latach cześć emocji wróciła. Jak ktoś jest ważny to się go nigdy nie zapomni do końca, nie ważne ile bólu nam przysporzył. Jeszcze będziemy szczęśliwe -życie nie jest całkiem do d*py :))) Może trzeba się zastanowić czemu trafia się na "takich" osobników i wyciągnąć wnioski, poszukać winy w sobie...
O prawdziwą miłość walczyć nie trzeba. Ona sama zwycięży. A o "miłość" walczyć nie warto.
- Dołączył: 2011-06-01
- Miasto:
- Liczba postów: 191
15 listopada 2012, 16:11
Nie warto zatrzymywac na sile, bo po pewnym czasie to i tak wyjdzie..
- Dołączył: 2012-11-06
- Miasto: Bydgoszcz
- Liczba postów: 16
16 listopada 2012, 13:39
Witaj,
zadziwiająco podobnie brzmi to co napisałas do mojego własnego zycia....
Związek 3 i pół roku , a tu nagle on się odkochał:(
Poznał inną na randkach internetowych i zerwał związek, tez mówił jak bardzo chciałby się ze mna dalej przyjaznić, czasem spotykać , ale dla mnie taka opcja jest nie do przejścia. Po miesiącach bólu i łez zdecydowałam definitywnie wykreslić go z zycia, skasowałam telefon , adres mailowy , wszystko co mi go przypominało usunęłam z zasięgu wzroku i postanowiłam zacząć żyć od nowa.
Jestem sama i jestem zadowolona z tego, choć nie szczęsliwa ale może kiedyś?????
http://www.twojeszczescie.pl/