- Dołączył: 2008-08-24
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 334
7 października 2012, 13:01
Hej wszystkim:)
Jestem ciekawa, jak Wy postępujecie w początkowym stadium znajomości damsko-męskiej:
Jesteście typem ryzykantek, piszecie pierwsze, same podrywacie, w myśl zasady "kto nie ryzykuje ten nie wygrywa" i "lepiej zrobić coś i żałować, niż żałować że się nie zrobiło"? Czy raczej czekacie na pierwszy gest z drugiej strony, to Wy jesteście podrywane, uważacie że właśnie zbytnim narzucaniem się możecie stracić swoją szansę?
Mam pewien problem (tzn. dla mnie to problem) - zależy mi na kimś kogo być może szybko nie spotkam, z jednej strony bym zaryzykowała, a z drugiej boję się, że robiąc ten pierwszy krok (choć nawet nie wiem, jaki mógłby on być...) - więcej stracę niż zyskam.
- Dołączył: 2007-11-08
- Miasto: B
- Liczba postów: 11273
7 października 2012, 13:08
.
Edytowany przez FabriFibra 4 lutego 2013, 21:27
7 października 2012, 13:36
własnie zaryzykowałam i napisałam komuś cała prawdę... szampan na pewno będzie - albo z radości albo z rozpaczy
7 października 2012, 14:51
Ja zaryzykowałam ;) Tylko fakt faktem ja wiedziałam jaki będzie efekt ;)
4 lata jesteśmy razem, na pewno nie żałuję ;))
- Dołączył: 2008-08-24
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 334
7 października 2012, 14:52
KtoPytaNieBladzi napisał(a):
własnie zaryzykowałam i napisałam komuś cała prawdę... szampan na pewno będzie - albo z radości albo z rozpaczy
O, to gratuluję odwagi, trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze!
7 października 2012, 14:57
artenka napisał(a):
KtoPytaNieBladzi napisał(a):
własnie zaryzykowałam i napisałam komuś cała prawdę... szampan na pewno będzie - albo z radości albo z rozpaczy
O, to gratuluję odwagi, trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze!
Dzięki :*
ale nic nie będzie dobrze. to koleś, który mógłby mieć każdą. umięśniony, przystojny, wykształcony... tylko trochę walnięty ;)
musiałam mu napisać co nieco, bo męczy mnie to już zbyt długo, półtora roku... boże, do odwaznych świat należy, raz się żyje.
Nigdy czegś takiego nie zrobiła, ale to mnie już wykańcza psychicznie.
doszłam do wniosku, że wolę żeby mnie olał po takim mailu niż pisać z nim i udawać że mi to wisi i robić dobrą minę do złej gry.
za 20 lat będę żałować tego czego nie zrobiłam, a nie tego co zrobiłam.
Edytowany przez KtoPytaNieBladzi 7 października 2012, 15:00
- Dołączył: 2012-02-09
- Miasto: Sosnowiec
- Liczba postów: 24
7 października 2012, 21:39
Hmm, ja niemal zawsze daję do zrozumienia, że facet mi się podoba.
Jestem chyba jednym z kobiecych wyjątków- nuży mnie zbyt długie czekanie, zdobywanie itepe. Parę spotkań zdecydowanie wystarczy, żebym zdecydowała się z kimś pójść do łóżka, a najczęściej wiem to już na pierwszej randce. Pierwsze przeczucie jeszcze nigdy mnie nie zawodziło.
Z drugiej strony nie jestem w stałym związku, bo również mnie to śmiertelnie nudzi..nawet najsmaczniejsze słodycze w końcu się przejadają..nie powiem, żebym zmieniała facetów jak rękawiczki, ale jestem diabelnie niecierpliwa..
Któraś pani pisała o kontaktowaniu się z facetem przez półtora roku..podziwiam, gdyby mi się ktoś spodobał trudno byłoby mi miesiąc wytrzymać bez wyznania swoich uczuć :P
Ale tak jak mówię, jestem skrajną ryzykantką (jak na zodiakalną panią baran przystało :P)...
Przyznam jednak, że niczego nie zdarzyło mi się żałować nawet, jeżeli ktoś się okazywał być zupełnie kimś innym niż sprawiał wrażenie :)
- Dołączył: 2012-01-26
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 8496
7 października 2012, 21:59
Ja nie podrywam nie ze względu na brak pewności siebie czy niechęci do ryzyka, a ze względu na moją 'dumę' i tradycjonalizm.
Wg mnie to facet ma się starać i podrywać; to on robi ten pierwszy krok.
Życie mnie nauczyło, że czasami naprawdę warto zaryzykować.
Edytowany przez Zala21 7 października 2012, 21:59
- Dołączył: 2008-08-24
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 334
7 października 2012, 23:19
NinjaAi napisał(a):
Któraś pani pisała o kontaktowaniu się z facetem przez półtora roku..podziwiam, gdyby mi się ktoś spodobał trudno byłoby mi miesiąc wytrzymać bez wyznania swoich uczuć :P..Przyznam jednak, że niczego nie zdarzyło mi się żałować nawet, jeżeli ktoś się okazywał być zupełnie kimś innym niż sprawiał wrażenie :)
Ale co, po prostu waliłaś prosto z mostu 'hej, podobasz mi się' albo ' umówmy się na kawę'? Bo ja właśnie do tego nie potrafię się przemóc. Jeśli gdzieś przy okazji się spotkamy to jeszcze mogę jakoś zagadać, ale nie jestem w stanie na przykład pierwsza napisać "hej, masz ochotę na kawę" (zakładając oczywiście że nie jest to jakiś stary dobry znajomy ;) )
- Dołączył: 2012-02-09
- Miasto: Sosnowiec
- Liczba postów: 24
8 października 2012, 08:52
Nauczyłam się subtelnie dawać do zrozumienia, że facet mi się podoba..zazwyczaj szukałam jakiegoś pretekstu, na przykład jeżeli był to koleś z uczelni to proste- najpierw sympatyczne gadki, po jakimś czasie gdy widzę "bluesa" rzucam niewinnie "nie rozumiem tej konstrukcji, może mógłbyś mi to jakoś wyjaśnić po zajęciach" (banał, ale działa) albo "o, jest okienko, co robisz? Ja chciałam pójść na kawę do bufetu." (nie zdarzyło się, żeby koleś mnie olał i się nie dołączył).
Nie przeczę, że miałam kilka wpadek..najbardziej epicka zdarzyła mi się po treningu kung-fu. Chodził tam koleś, z którym trenowałam w parze od jakiegoś czasu, wydawał się być dość inteligentny, ale spaliłam sprawę..po treningu, gdy szliśmy razem na busa zaczęłam nawijać jak najęta aż w końcu wypaliłam:
"To może dałbyś mi swój numer telefonu? No chyba, że twoja dziewczyna będzie zazdrosna hehehe". Chyba nie muszę wspominać, że nic z tego nie było :P
Musisz choć trochę wyczuć, co sądzi druga strona..zazwyczaj dobrze rokującym symptomem jest to, że koleś sam szuka twojego towarzystwa. Myślę, że cała bajka polega na tym, żeby facet sądził, że to on tak naprawdę zrobił pierwszy krok. Ja jestem skrajnie odważna, ale rozumiem, że nie każdy taki jest. Czasami jednak warto ułatwić obiektowi naszych uczuć zadanie..najgorsze, co może nas spotkać to dostanie kosza :)