Temat: Zakochałam się w fizjoterapeucie..

dzięki za odp
SAMA MUSISZ PODJAC DECYZJE
ja sie nie znam, młoda jestem, ale gdzies czytałam cytat Deppa , że jeśli sie ktoś zastanawia czy byc z pierwszym czy drugim, to lepiej wybrac drugiego, bo gdyby naprawdę kochało sie tego pierwszego, nie zakochałoby się w tym drugim
Ja bym nie ryzykowała i została z narzeczonym.

karokow napisał(a):

akitaa napisał(a):

wg mnie niepotrzebnie dałaś Pawłowi jakieś nadzieje... facet się pewnie na coś nastawił:/i nie wiem czy wiesz, ale to jest cos w stylu zdrady emocjonalnej... takie flirty... nie jesteś do końca fair w stosunku do swojego narzeczonego...postaw sprawę jasno - powiedz Pawłowi, że jesteś szczęśliwa z facetem, z którym już żyjesz 7 lat.to z Pawłem to coś niepewnego, zwykłe zauroczenie nową postacią rzeczy, nową sytuacją...
Wiem,że to zdrada..:( Sam przelotny flirt może nie, ale to co teraz czuję do Pawła już na pewno tak). Ale czy mam narzeczonemu się do tego przyznać? Raczej tego nie zrobię, nie mam tyle odwagi:(

nie, nie przyznawaj się... spie#$ol mu życie, bo w końcu on nie zasługuje na miłośc... w końcu on nie jest TAKIM FACETEM jak pawełek.
edit
edit

karokow napisał(a):

KtoPytaNieBladzi napisał(a):

karokow napisał(a):

akitaa napisał(a):

wg mnie niepotrzebnie dałaś Pawłowi jakieś nadzieje... facet się pewnie na coś nastawił:/i nie wiem czy wiesz, ale to jest cos w stylu zdrady emocjonalnej... takie flirty... nie jesteś do końca fair w stosunku do swojego narzeczonego...postaw sprawę jasno - powiedz Pawłowi, że jesteś szczęśliwa z facetem, z którym już żyjesz 7 lat.to z Pawłem to coś niepewnego, zwykłe zauroczenie nową postacią rzeczy, nową sytuacją...
Wiem,że to zdrada..:( Sam przelotny flirt może nie, ale to co teraz czuję do Pawła już na pewno tak). Ale czy mam narzeczonemu się do tego przyznać? Raczej tego nie zrobię, nie mam tyle odwagi:(
nie, nie przyznawaj się... spie#$ol mu życie, bo w końcu on nie zasługuje na miłośc... w końcu on nie jest TAKIM FACETEM jak pawełek.
Przyczepiłyście się do "TAKIEGO" faceta. Miałam tu na myśli tylko i wyłącznie urodę takiego typowego przystojniaka- wysoki brunet- w sumie to nigdy nie oglądałam się za takimi, bo ulegałam pewnym stereotypom, które to często się sprawdzały (przystojniak=podrywacz) .Paweł ewidentnie jest przystojniejszy od mojego narzeczonego, ale nie jestem aż takim pustą lalą (mam nadzieję) żeby oceniać ludzi tylko po wyglądzie. Wiem,że to źle zabrzmiało, ale mój narzeczony też ma powodzenie u kobiet,tylko z innych powodów. Też wygląda dobrze, jest mega inteligentny, elokwentny, ma pozycję, takt. Prawda jest taka,że każdą z nas coś w facetach pociąga i Paweł akurat ma urode ot co.Uważasz że powinnam mu powiedzieć: "Kochanie zakochałam się w moim terapeucie, ale kocham też Ciebie więc zostanę z Tobą"?Kobiety w związkach, czy nigdy nie miałyście wątpliwości, że tak łatwo mnie oceniacie?Poza tym czy niemożliwym jest kochać dwie osoby?Zresztą pisałam już tutaj,że mam świadomość, że Paweł mnie zauroczył, trudno tu mówić o jakiejś miłości  (pomijam,że dla niektórych to jedno i to samo:/)

czyli jednak się zakochałaś. Przyszłego męża w związku z tym nie kochasz. po prostu masz z pozoru ułożone zycie i ani Ci się śni nic w nim burzyć. może tak jak napisała jedna użytkowniczka wcześniej - może to znak od losu, że masz za mąż za obecnego nie wychodzić? może ktoś inny jest Ci przeznaczony ? nie mówię, że Paweł... ale życia nie przewidzisz - możesz nawet tą osobę poznać w dniu zaplanowanego ślubu przypadkiem idąc ulicą, w sklepie, byle gdzie.

karokow napisał(a):

Mój narzeczony to nie żadna  niższa półka, tak naprawdę to pewnie dla większości z Was Paweł byłby dużo mniej atrakcyjny niż mój narzeczony, jako całokształt faceta. Pewni popełniliśmy bład,że tak długo byliśmy narzeczeństwem a ja teraz przed ślubem panikuje..Może to wina mojego charakteru, już wiele razy słyszałam,że po prostu wiecznie mi w życiu czegoś brakuje, mimo,że dla kogoś innego byłoby ono spełnieniem marzeń. I tak pewnie jest..bo ja naprawdę kocham mojego narzeczonego ale faktem jest,że widzę w nim wady  i uważam że w niektórych "kategoriach" inni są lepsi. To samo myślę o sobie- 10lat temu byłam grubą, dziewczyna z trądzikiem.Dzisiaj wiem,że oglądają się za mną na ulicy, mam ładne ciało, a  cały czas się porównuje z innymi kobietami, wyolbrzymiam swoje wady.W pracy to samo- odniosłam sukces, ale cały czas wydaje mi się,że nie zasługuje na swoje wynagrodzenie, że mam za mała wiedzę.Inna by skakała z radości na moim miejscu- ślub z kochającym facetem, 2 tygodnie na Mlediwach i potem życie o jakim niektórzy marzą.Nie wiem- może faktycznie potrzebuje psychologa, bo ostatnio uświadomiłam sobie,że dla rodziców też nigdy nie byłam wystarczająco dobra i może coś w tym jest..Widocznie taka jestem, urodziłam się nieszczęśliwa, umrę nieszczęśliwa, jestem egoistką- dziękuję za rady i za uwagę.

Ale czy Ty widzisz co sama piszesz? Sama mówisz, że nie jesteś szczęśliwa z tym jak jest. Że inna na Twoim miejscu, że większość, że ktoś inny, ale nie TY. Gdzie tu jest miejsce na Ciebie i na to, co Ty czujesz? Gdzie jest miejsce na Ciebie w Twoim własnym życiu?... Rozumiem, że to problem, skoro nic Cię nie zadowala, ale może w takim razie powinnaś popracować nad sobą (może faktycznie psycholog) zanim wejdziesz w związek małżeński... Bo samo zawarcie takiego związku Twoich problemów nie rozwiąże. Patrząc na to, co mówisz to wręcz przeciwnie. Bo najwyraźniej zawsze chcesz czegoś odwrotnego do tego, co masz.

I nie sądzę, by takie rzeczy były wpisane w charakter, to raczej wina nastawienia do życia, które akurat jak najbardziej ma szansę ulec zmianie.
edit

karokow napisał(a):

KtoPytaNieBladzi Czy Ty w związku z tym uważasz,że miłość= zakochanie się??Jeśli tak, to nie masz mnie co przekonywać, bo ja się z tym nie zgadzam. Każda namiętność wygasa. I to nie jest tak,że do narzeczonego jej nie czuję, bo  w łóżku jest super, a nawet z każdym razem lepiej...Tutaj bardziej chodzi o moją moralność i fakt czy ja naprawdę KOCHAM mojego narzeczonego tak bardzo,żeby powstrzymać się przed takimi pokusami. Myślę,że niejedna mężatka zauroczyła się kimś innym będąc w małżeństwie, po prostu w moim przypadku okoliczności były takie sprzyjające,że poległam.. Były łzy związane z moim urazem, jego czułość, bliskość fizyczna i cóż- stało się.Teraz po Waszych radach doszłam do wniosku,że romans z Pawłem nie jest wart niszczenia miłości i przyjaźni między mną a narzeczonym. Mój R. akceptuje mnie taką jaką jestem i jestem z nim szczęśliwa- tak zwyczajnie, bez fajerwerków. Wstydzę się tego co zrobiłam, mimo,że piszę tu anonimowo..Możecie mnie oczywiście oceniać,że nie zasługuje na mojego przyszłego męża..ale tak naprawdę nie dopuściłam o niczego, co przekreśliłoby nasz związek, a przecież nie takie rzeczy sobie ludzie wybaczają..Myślę,że to nie był znak od losu, żebym za niego nie wychodziła, ale raczej próba dla mnie.

a co ma miłość do łóżka ???? 
a kiedy w łóżku nie jest super to oznacza, że ktoś kogoś nie kocha?
Ty go nie kochasz i tyle w temacie. Tak jak pisałam - nie chcesz burzyć swojego ułożonego życia. 
Pamiętaj jednak, że w każdej chwili on może ulec pokusie, o ile już nie uległ. 
zakochać... to słowo mówi samo za siebie. jeśli nie znasz definicji to nie moja wina. co innego ZAUROCZYĆ a co innego ZAKOCHAĆ. Po protu użyłaś nieodpowiedniego słowa. W każdym bądź razie chyba nie wiesz co to jest miłość. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.