- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 stycznia 2012, 22:59
Edytowany przez FindMe 1 stycznia 2012, 23:00
1 stycznia 2012, 23:37
1 stycznia 2012, 23:38
1 stycznia 2012, 23:55
2 stycznia 2012, 13:05
Nie ma co gadać ze śmieciem "szczerze" - bo on szczerze
każdą dobrą chęć w Twoją podłą winę. Nie masz jaj
dajesz się manipulować i znęcać się nad sobą, bo on Cię
torturuje psychicznie. Nie można pominąć faktu, że masz
koleżanki. Ja na Twoim miejscu kopnęłabym psychola w
tudzież monitor i cieszyła się młodością. I nie wymaga
specjalnej filozofii, nie ma czegoś takiego jak "nie
od niego odejść", bo to jest tylko kwestia podjęcia
i bycia konsekwentnym. To on na tym straci, fakt, że
facet (teoretycznie mniej sentymentalna istota) spędza
przed kompem pokazuje, że nie ma życia towarzyskiego -
masz większy wachlarz możliwości, a on ma tylko siebie.
mu przysługę, bo może jak zostanie sam jak pies to się
sobą zastanowi i naprawi się póki młody, bo inaczej
mu biada.
3 stycznia 2012, 11:11
19 stycznia 2012, 09:03
Cóż a ja mam inny problem. Po 7 latach teraz idzie 8
dowiedziałam się, że ze strony mojego partnera wg niego już dłużej tak nie może
i on się wypalił. Dalej nie umiem tego zrozumieć analizuję to. W poniedziałek
była rozmowa, lecz nie krzyki tylko szczera rozmowa, na temat nas... we wtorek
również. Dodam, ze rzadko się kłóciliśmy a nawet w ogóle. We wtorek spakowałam cześć
rzeczy i się wyprowadziłam. Jednakże z wtorku na środę jeszcze nocowałam by
spakować kolejne rzeczy i od środy mieszkam na innym miejscu. Wiele nas łączy,
zainteresowania motoryzacją, majsterkowanie, remonty, muzyka i oczywiście sex.
Wiele razem przeszliśmy. Jego wypadek, rekonwalescencja, rehabilitacja, co
trwało 2 lata. Moja operacja jedna a za 2 lata druga. Problemy w pracy u mojego
partnera. (Nadmienię, że jest policjantem). Jako powód podając wypalenie się
podaje, że nie chyba za dużo przebywaliśmy ze sobą. Że moje zachowania (typu
brak kapci a później kaszel), niedomykalnie drzwi, czasami upadek jakiś rzeczy
(często mi wypada coś z rąk) wkurzało go a później już coraz bardziej drażniło
i drażni.
Z mojej zaś trony - sporo zarzutów, po jego wypadku zmienił się, nastawił na
samorealizację, jakby komuś chciał coś udowodnić. Zaprzestał interesowania się duchowo,
co ja odczuwam.
Często z jego ust była krytyka na wszystko, na wszystkich i ciągłe
niezadowolenie.
Najczęściej uciekał w komputer i "swój" świat.
Dodam, że początkowo przez pół roku spotykaliśmy się raz u niego raz u mnie
później się przeprowadziłam do niego, do mieszkania. Po kilku latach, do domku
jednorodzinnego z dużym ogrodem.
Większość obowiązków typu, sprzątanie, gotowanie, prowadzenie domu,
doprowadzenie do porządku ogrodu, czyli pielenie, grabienie liści, nasadzanie,
przycinanie drzew, pielęgnacja było po mojej stronie.
Niestety, ale i przykręcenie śruby, założenie uszczelki, drobne naprawy
również. On zajmował się większymi rzeczami o ile miał na to czas, albo wypomniałam
mu, że już od dawna proszę się o zrobienie czegoś.
Za nami był remont dachu, remont w domu, kuchni.
Urządzanie domu sprawiało mi radość i to, że wiele osób chwaliło mnie za to i
za atmosferę, która w nim jest.
Ale drugim dnem było to, że nie miałam pomocy i poparcia.
W tym wszystkim wiem, że zatraciliśmy się. Rano wyjazd do pracy, późnym
popołudniem powrót i od wiosny do jesieni na dworze i w domu, a w zimie w domu.
Nie wyjeżdżaliśmy na urlopy, co najwyżej na 2-3 dni weekendu. Ale rzadko.
Nie jestem typem kury domowej i dbałam o siebie, jak i drugą połowę. Niestety,
ale miałam coraz częściej wrażenie jakby on osiadł na laurach. Wiem, że o
związek trzeba dbać poprzez czułe słowa, czyny, gesty, a tego od początku było
niewiele.
Czasami zadaję sobie pytanie czy w ogóle mój mężczyzna wiedział lub wie, że
związki trzeba pielęgnować a nie zachowywać się jak macho....
Dodam, że ja mam teraz 34 lata a chłopak w tym roku 40. Zadał pytanie czy
uważam, że możemy zawalczyć o związek. Ale teraz może byśmy odpoczęli od siebie.
Traktuję to właśnie jako odpoczynek, lecz .... po 2 dniach już nie umiem. Jest
mi bardzo ciężko. Zwłaszcza, że w domu jest sporo rzeczy, których zapomniałam,
jak kwiaty, (ale nie zabierałam wszystkich rzeczy, ponieważ tak ustaliliśmy).
Jest również i kotka, która jest niesamowicie do mnie przywiązana i widziałam,
że po jednym dniu mojej nieobecności głaskania się, łaszenia miauczenia nie
było końca.
Zastanawiam się również czy aby przypadkiem nie jest tak, że wreszcie
powiedziałam głośno, że chcę założyć rodzinę i chciałabym mieć dziecko (niestety,
ale nie wiem czy jest to możliwe, bo jestem po ciąży pozamacicznej 12 lat
temu).
Nie wiem, co mam sądzić. Co byście myślały o tym wszystkim.....