- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
17 czerwca 2011, 22:35
wybaczcie, ale muszę się rozpisać, żeby w miarę jasno wyaśnić swoją sytuację. proszę Was o opinię..
a więc tak... 2 lata temu chodziłam z pewnym chłopakiem do szkoły (nazwijmy go P.) i oszalałam na jego punkcie... przez cały rok szkolny nie zrobiłam ic, tylko podziwiałam i śniłam o nim 24/7. później były wakacje, moje uczucia nieco się stonowały... w następnym roku szkolnym nie spotkałam go już, gdyż skończył szkołę. lecz.. po kilku miesiącach, błagał moją koleżankę, żeby dała mu mój numer gg. przez 2 tyg suszył jej głowę, aż w końcu mi o tym powiedziała. ucieszyłam się jak nie wiem co i znowu oszalałam na jego punkcie.. pisaliśmy po 3, 4 godziny dziennie na gg, przez telefon. nie spotykaliśmy się na żywo (do dzisiaj piszę z nim po pare godzin dziennie). w marcu (po roku pisania) spotkaliśmy się. (chciałam zaznaczyć, że przez ten rok myślałam tylko o nim. niestety jestem nieśmiałą osobą i nie zaproponowałam wcześniej spotkania). gdy go zobaczyłam moje uczucie co do niego powiększyło się. później widzieliśmy się jeszcze raz, później było już tylko gg (gdy się nie widzieliśmy trochę mi przeszło). w ten wtorek spotkałam się z nim znowu. rozmawialiśmy pare godzin prawie o wszystkim! niestety spotkaliśmy "moją przyjaciółkę", która wiedziała co do niego czuję, a normalnie kleiła się do niego! mu to nie przeszkadzało, choć gdy widział, że się wkurzam to 'stonowywał' (?) nieco zapały "mojej przyjaciółki". od wtorku jest mi po prostu źle.
pisał mi wcześniej pare razy, że jestem dla niego więcej niż przyjaciółką. czuje do mnie coś więcej. a gdy kiedyś (2 razy chyba) napisałam mu, że nie chce tego dalej ciągnąć (tej znajomości) to po jakiś 10 dniach błagał, przepraszał, prosił, że żyć beze mnie nie umie. no i znowu wracaliśmy do punktu wyjścia, gdzie ja jestem zakochana po uszy, ale dla niego jestem 'tylko' przyjaciółką.
rozmawiałam z nim wczoraj przez tel. nasza rozmowa przebiegłamniej więcej następująco:
ja: "czy sądzisz, że może być między nami coś więcej czy jesteśmy tylko teraz na stopniu koleżeńskim?"
P.: lekko zmieszany "no jesteśmy kumplami, nie?"
ja: "taa, chciałam się tylko upewnić.."
koniec rozmowy.
tego samego dnia pare godzin później zadzwoniła do mnie jakaś laska z jego telefonu i zaczeła przeklinać i się wydzierać, że mam nie utrzymywać z nim kontaktu. że jeszczetego pożałuję, itd. więcej z nim kontaktu nie miałam.
dodam, że skoro nic między nami nie będzie to dlaczego przez 2 lata utrzymuje, że żyć beze mnie nie umie i że w jakimś sensie mnie kocha? mi jest naprawdę źle, już nie raz przez takie coś płakałam.
pytanie brzmi: co ja mam teraz z tym zrobić? naprawdę źle się czuję, gdy pomyślę, że P. jest tylko moim przyjacielem ;(. 2 lata i dalej jestem w punkcie wyjścia :(
dodam, że ja mam 16 lat, on ma 19. gdybym nie wiedziała, że ma jednego kumpla (mój kolega to też akurat jest) i że nie jest za bardzo towarzyski, to pomyślałabym sobie, że cały czas sobie robi ze mnie jaja. w sumie może robi..
proszę pomóżcie.. co ja mam teraz zrobić? :(
19 czerwca 2011, 05:06