- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 lipca 2020, 22:24
Nie chcę się rozpisywać za bardzo. Poznałam chłopaka. Wszystko nas łączy oprócz tego, że na początku do niego nie poczułam tzw. 'chemii'. Chciałam go sfriendozonować, ale się nie dał i zdecydowaliśmy, że sprobujemy być razem. Z jednej strony ciągle o nim myślę, dosłownie spać nie mogę, i denerwuję się czekając na spotkanie, z drugiej nie mam tych "ciar" jak np. się przytulamy, czy jak mnie dotyka. Z jednej strony mnie nie porywa, ale z drugiej strony nasze jednorazowe spotkanie trwa 7 godzin z czego większość się przytulamy rozmawiając. Bywały momenty gdzie już chciałam go pocałować, co mnie cieszy z perspektywy moich pragnień. Z drugie właśnie - brak tego prądu. Jest po prostu miło. Nie chciałam nie dać temu szansy, bo doslownie wszystko inne się "zgadza". Zastanawiam się, czy ta tzw. "chemia" powinna byla być od razu, czy się ma wytworzyć. Rozmawiamy szczerze, on wie o moich wątpliwościach i wręcz nie ma mi za złe, że do niego nie czuję tego, co cchiałabym czuć. On twierdzi, że to przychodzi z czasem i nie oczekuje zakochania od razu. Ja nie jestem przekonana. Niedługo myślę się po raz pierwszy pocałujemy. Myślicie, że po tym da się już "poznać" czy to jest to? Boję się tego trochę - że "tego" nie poczuję. A bardzo bym chciała, bo ogólnie on jest po prostu idealny. Chciałabym, zeby nam wyszło. Niestety, w tym temacie jest dużo sprzecznych opinii w internecie i jestem zmieszana. Bo w pewien sposób mnie porywa, cieszę się jak nastolatka jak dostanę wiad. na mess, ciągle o nim myślę, z przejęciem czekam na spotkanie, które trwa 7 godzin i na kazdym nie chcę się ostatecznie od niego odkleić. A z drugiej strony, jakiś jego sposób bycia nie działa na mnie tak jakbym sobie wyobrazala, ze powinien działać, nie czuję tego "napięcia". Czy to tzw. koniec? Mielismy do tej pory 4 wielogodzinne spotkania.
Edytowany przez kamila291 14 lipca 2020, 22:30
14 lipca 2020, 22:28
Skoro pasuje Ci pod każdym innym względem, to spróbuj. Z tą chemią jest dziwnie, czasem jest mega chemia, a pocałunki i seks są słabe, czasem chemii nie ma a wszystko inne jest dobre. Nie skreślała bym go, chyba że stwierdzisz, że jednak absolutnie Cię nie pociąga. Nie rozumiem też, czemu zwlekasz z pocałunkiem.
14 lipca 2020, 22:33
No właśnie myślę, że się pocalujemy na kolejnym spotkaniu. :) Nie chcielismy zbyt szybko. I tak było intensywnie. Spotkalismy się w sumie dopiero 4 razy.
15 lipca 2020, 05:56
Jak ciar nie ma od początku to kiepsko - ale one mają być u faceta! u kobiet można miłość "wychodzić". a tak naprawdę powinniśmy się czuć pewnie przy drugiej osobie, jakbyśmy wracali do domu po długiej nieobecności i to jest miłość najlepsza.
15 lipca 2020, 07:39
na pewno nie jest tak, że chemia musi być od początku - w końcu wiele szczęśliwych związków zaczyna się od przyjaźni.
Nie wiem czemu od razu musicie pchać się w związek? Nie mozna się spotykać tak po prostu? A co będzie to będzie.
15 lipca 2020, 09:41
moja pierwsza miłosc,na poczatku wydawała mi się mega nie atrakcyjna-chłopaka znałam z widzenia niegy mi sie nie podobał,ale jak sie poznawalismy zaiskrzyło,do tego stopnia ,ze po rozstaniu,po 4 latach nadal bardzi długo zaden facet mnie tak nie krecił.daj se czas.
15 lipca 2020, 11:17
Bo w pewien sposób mnie porywa, cieszę się jak nastolatka jak dostanę wiad. na mess, ciągle o nim myślę, z przejęciem czekam na spotkanie, które trwa 7 godzin i na kazdym nie chcę się ostatecznie od niego odkleić.
Wymyślasz problemy. Przecież Cię do niego ciągnie... Powyższe świadczy właśnie o stanie zakochania i fascynacji. Ja z moim partnerem nigdy nie miałam "ciar", "motylków". Po prostu podobał mi się i uwielbiałam spędzać z nim czas. A nikogo tak nie kochałam w życiu jak jego :) Z nikim nie było mi też tak dobrze (a poznaliśmy się jak już byłam po trzydziestce i pewne doświadczenie związkowe miałam). Miłość (nie zakochanie), taką całkowitą pewność że jest tym właściwym dla mnie człowiekiem, poczułam mniej więcej po roku związku.
15 lipca 2020, 11:27
Kilka razy w życiu miałam "ciary" do facetów, których przy bliższym poznaniu nie mogłam znieść i ciary mijały tak szybko jak przyszły, więc za bardzo bym się na tym nie koncentrowała. Jak zupłenie nie ma żadnego pociagu to słabo, ale z tego co opisujesz to przecież cię do niego ciągnie. CoonYouWillDie pięknie to opisała:) I pamiętaj, że komedie romantyczne to nie filmy dokumentalne ;)
15 lipca 2020, 13:21
No ciągnie mnie, bo jest ogólnie cudowny. Na początku zakochałam się w jego inteligencji i charakterze. Wygląd tez ma ok, ma piękną twarz, jest dobrze zbudowany, choć jest trochę zaniedbany ("typowy" programista/informatyk). Trochę dziwnie się porusza. Nie jest to typ energiczny, pewny siebie. W pewnym sensie nie pociąga mnie jego delikatność, która nawet wyraża się w sposobie patrzenia (jest w tym taki "chłopięcy" i taki właśnie jakby niesmialy). Sposób w jaki mnie przytula czy dotyka jest taki trochę dziwny. Nie czuję niczego wielkiego, oprócz tego, że jest miło. Boję się, że to po prostu zły znak. Nie wiem, może faktycznie wymyślam, ale chciałabym "to" poczuć. Stąd moje wątpliwości. Ale Wasze komentarze mnie uspokajają. Nie wiem, może odzywają się we mnie jakieś głębokie instynkty kobiece, które szukają tego twardego samca alfa. Jak chcecie to napiszę jak to się skończy ;)
Edytowany przez kamila291 15 lipca 2020, 13:41
15 lipca 2020, 13:55
PS. Chyba faktycznie mogę mieć jakiś skrzywiony obraz przez te komedie romantyczne ;)