Temat: jak żyć, kiedy czuję że moje życie nie ma sensu?

Gdy myślę o swojej przyszłości nie widzę nic... albo po prostu ciemność. Zdaję sobie sprawę, że życie ma taki sens jaki mu nadamy. Ja nie potrafię tego zrobić. Po pierwsze, wybrałam najgorszą możliwą ścieżkę kariery zawodowej, kompletnie się do tego nie nadaję (zresztą do niczego się nie nadaję, więc nawet nie wiem na co mogłabym to zmienić, a poza tym jestem za stara na zmiany i nowe studia). Nigdy też nie będę miała faceta, więc wizja samotnego życia też mnie przytłacza. Nie widzę żadnych perspektyw na to, że będzie lepiej. Cały czas płaczę. Jak żyć? Jak można nadać sens tak żałosnemu życiu?

Z moich obserwacji osoby, które mówią o sobie, że do niczego się nie nadają, nadają się do wielu rzeczy. Mają tylko wygórowane oczekiwania co do własnej osoby.

pamiętaj, ze kryzys nawet najdotkliwiej odczuwalny nie trwa wiecznie. I pozbądź się ze słownika słowa „nigdy” - życie jest bardzo przewrotne i zaskakujące. Powolutku małymi kroczkami wracaj do siebie, ale jeżeli sama nie dajesz sobie rady skorzystaj z wizyty u psychiatry/psychologa. Czasami chemia nie gra nam w mózgu i trzeba pomocy z zewnątrz. Powodzenia!

Skoro nie podoba ci sie twoja sciezka zawodowa to czemu nie zaczniesz robic czegos w kierunku jej zmiany?

A po co tyle myślisz o przyszłości? Nie lepiej skupić się na tu i teraz i zrobić coś dla siebie, żeby Ci się nastrój poprawił. Rozkminiasz w głowie jakieś dyrdymały, które Cię tylko dołują. Przetraw szybko te smuty, bo tkwienie w takim rozpamiętywaniu i zastanawianiu się nad sensem życia naprawdę do niczego nie prowadzi. Czy życie w ogóle ma sens? "Zycie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" ;)

Sensem życia jak mawia Dalajlama jest to, żeby być szczęśliwym, a Ty się dołujesz, bo życie nie spełnia Twoich oczekiwań. Wiesz, bardzo łatwo jest popaść w ton narzekania i bycia ofiarą a bardzo trudno jest podnieść 4 litery i coś zmienić. Zmiany nie muszą być od razu wielkie. Najpierw może powinnaś zacząć robić rzeczy, które sprawią, że odzyskasz dobry nastrój. 

Wyjdź na spacer, umów się z koleżanką na kawę, idź do kina i obejrzyj bardzo dobrą komedię, żeby się pośmiać. Poczytaj super książkę (proponuję "Wybierz siebie" Jamesa Altuchera.) Nie patrz w opisie na te miliony, książka pokazuje i mówi o tym, że życie nie musi mieć sensu, Ty nie musisz już dziś wiedzieć co chcesz robić. Zacznij od prostych drobnych spraw a nie roztrząsaj swojego życia jako straconego, ponieważ troszkę w nim błądzisz. Błądzenie jest sprawą ludzką. Nie rób z tego tragedii, bądź dla siebie łaskawsza.

Jubilee7 napisał(a):

Skoro nie podoba ci sie twoja sciezka zawodowa to czemu nie zaczniesz robic czegos w kierunku jej zmiany?

Bo nie wiem co. Nic mi się nie podoba.

Naturalna! napisał(a):

A po co tyle myślisz o przyszłości? Nie lepiej skupić się na tu i teraz i zrobić coś dla siebie, żeby Ci się nastrój poprawił. Rozkminiasz w głowie jakieś dyrdymały, które Cię tylko dołują. Przetraw szybko te smuty, bo tkwienie w takim rozpamiętywaniu i zastanawianiu się nad sensem życia naprawdę do niczego nie prowadzi. Czy życie w ogóle ma sens? "Zycie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" . Sensem życia jak mawia Dalajlama jest to, żeby być szczęśliwym, a Ty się dołujesz, bo życie nie spełnia Twoich oczekiwań. Wiesz, bardzo łatwo jest popaść w ton narzekania i bycia ofiarą a bardzo trudno jest podnieść 4 litery i coś zmienić. Zmiany nie muszą być od razu wielkie. Najpierw może powinnaś zacząć robić rzeczy, które sprawią, że odzyskasz dobry nastrój. Wyjdź na spacer, umów się z koleżanką na kawę, idź do kina i obejrzyj bardzo dobrą komedię, żeby się pośmiać. Poczytaj super książkę (proponuję "Wybierz siebie" Jamesa Altuchera.) Nie patrz w opisie na te miliony, książka pokazuje i mówi o tym, że życie nie musi mieć sensu, Ty nie musisz już dziś wiedzieć co chcesz robić. Zacznij od prostych drobnych spraw a nie roztrząsaj swojego życia jako straconego, ponieważ troszkę w nim błądzisz. Błądzenie jest sprawą ludzką. Nie rób z tego tragedii, bądź dla siebie łaskawsza.

Trudno jest sobie poprawić humor, skoro codziennie chodzę do pracy której nienawidzę i w niej cierpię, codziennie po pracy przeżywam ten dzień, bo moja praca wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. Kawa z koleżanką nie poprawia mi nastroju, potrafię się w trakcie spotkania rozpłakać jak dziecko.

Nodia napisał(a):

Jubilee7 napisał(a):

Skoro nie podoba ci sie twoja sciezka zawodowa to czemu nie zaczniesz robic czegos w kierunku jej zmiany?
Bo nie wiem co. Nic mi się nie podoba.

Naturalna! napisał(a):

A po co tyle myślisz o przyszłości? Nie lepiej skupić się na tu i teraz i zrobić coś dla siebie, żeby Ci się nastrój poprawił. Rozkminiasz w głowie jakieś dyrdymały, które Cię tylko dołują. Przetraw szybko te smuty, bo tkwienie w takim rozpamiętywaniu i zastanawianiu się nad sensem życia naprawdę do niczego nie prowadzi. Czy życie w ogóle ma sens? "Zycie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" . Sensem życia jak mawia Dalajlama jest to, żeby być szczęśliwym, a Ty się dołujesz, bo życie nie spełnia Twoich oczekiwań. Wiesz, bardzo łatwo jest popaść w ton narzekania i bycia ofiarą a bardzo trudno jest podnieść 4 litery i coś zmienić. Zmiany nie muszą być od razu wielkie. Najpierw może powinnaś zacząć robić rzeczy, które sprawią, że odzyskasz dobry nastrój. Wyjdź na spacer, umów się z koleżanką na kawę, idź do kina i obejrzyj bardzo dobrą komedię, żeby się pośmiać. Poczytaj super książkę (proponuję "Wybierz siebie" Jamesa Altuchera.) Nie patrz w opisie na te miliony, książka pokazuje i mówi o tym, że życie nie musi mieć sensu, Ty nie musisz już dziś wiedzieć co chcesz robić. Zacznij od prostych drobnych spraw a nie roztrząsaj swojego życia jako straconego, ponieważ troszkę w nim błądzisz. Błądzenie jest sprawą ludzką. Nie rób z tego tragedii, bądź dla siebie łaskawsza.
Trudno jest sobie poprawić humor, skoro codziennie chodzę do pracy której nienawidzę i w niej cierpię, codziennie po pracy przeżywam ten dzień, bo moja praca wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. Kawa z koleżanką nie poprawia mi nastroju, potrafię się w trakcie spotkania rozpłakać jak dziecko.

To złóż wypowiedzenie. Dzisiaj, teraz. Sama świadomość, że kończysz tę znienawidzoną pracę (za miesiąc? trzy miesiące?) poprawi ci humor. A kolejna świadomość - że trzeba (a przynajmniej warto byłoby) znaleźć inną pracę, powinna dać kopa do działania.

Nodia napisał(a):

Jubilee7 napisał(a):

Skoro nie podoba ci sie twoja sciezka zawodowa to czemu nie zaczniesz robic czegos w kierunku jej zmiany?
Bo nie wiem co. Nic mi się nie podoba.

Naturalna! napisał(a):

A po co tyle myślisz o przyszłości? Nie lepiej skupić się na tu i teraz i zrobić coś dla siebie, żeby Ci się nastrój poprawił. Rozkminiasz w głowie jakieś dyrdymały, które Cię tylko dołują. Przetraw szybko te smuty, bo tkwienie w takim rozpamiętywaniu i zastanawianiu się nad sensem życia naprawdę do niczego nie prowadzi. Czy życie w ogóle ma sens? "Zycie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" . Sensem życia jak mawia Dalajlama jest to, żeby być szczęśliwym, a Ty się dołujesz, bo życie nie spełnia Twoich oczekiwań. Wiesz, bardzo łatwo jest popaść w ton narzekania i bycia ofiarą a bardzo trudno jest podnieść 4 litery i coś zmienić. Zmiany nie muszą być od razu wielkie. Najpierw może powinnaś zacząć robić rzeczy, które sprawią, że odzyskasz dobry nastrój. Wyjdź na spacer, umów się z koleżanką na kawę, idź do kina i obejrzyj bardzo dobrą komedię, żeby się pośmiać. Poczytaj super książkę (proponuję "Wybierz siebie" Jamesa Altuchera.) Nie patrz w opisie na te miliony, książka pokazuje i mówi o tym, że życie nie musi mieć sensu, Ty nie musisz już dziś wiedzieć co chcesz robić. Zacznij od prostych drobnych spraw a nie roztrząsaj swojego życia jako straconego, ponieważ troszkę w nim błądzisz. Błądzenie jest sprawą ludzką. Nie rób z tego tragedii, bądź dla siebie łaskawsza.

Trudno jest sobie poprawić humor, skoro codziennie chodzę do pracy której nienawidzę i w niej cierpię, codziennie po pracy przeżywam ten dzień, bo moja praca wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. Kawa z koleżanką nie poprawia mi nastroju, potrafię się w trakcie spotkania rozpłakać jak dziecko.

Czyli brak Twojego szczęścia wynika głównie z powodu wykonywanej pracy? Przeżywasz tam stresy, ścisk żołądka, nie potrafisz poradzić sobie z presją a mimo to, tkwisz w tym?? Musi być jakiś powód. Boisz się szukać nowej? Lepsze znane piekiełko aniżeli nieznany raj? ;) Po pracy jesteś tak wypruta psychicznie, ze nie masz siły na nic? Nawet kawa z koleżanką i śmichy-chichy Ci nie w głowie? 

Koleżanko, siedzisz w bagienku na własne życzenie i szukasz tu u nas pomocy? Ja również nie lubię swojej pracy, choć nie jest jeszcze ze mną aż tak źle, żebym musiała szukać nowej. Wiesz co jest kluczem do szczęścia? 

RÓWNOWAGA.

Skoro w pracy bombardują Cię tryliardy negatywnych emocji to powinnaś jednak spróbować zrównoważyć je pozytywnymi dla zdrowia psychicznego. Mężczyzny nie znajdziesz również wtedy, kiedy reprezentujesz sobą obraz nędzy i rozpaczy, no chyba, że trafisz na jakieś fajnego psychologa, który dostrzeże w Tobie piękno.

Zrób coś, żeby nie zwariować, po co tkwisz w patologicznej sytuacji, która wysysa z Ciebie wszystkie siły życiowe?

Masz na utrzymaniu rodziców? 12 kotów? Spłacasz kredyt studencki? Rozwiąż swoją sytuację materialną, rozglądaj się za inną pracą i korzystaj z życia. Skąd wiesz, ile dni będzie Ci jeszcze dane? My ludzie myślimy, że jesteśmy żółwiami i będziemy żyć 150 lat. Młodość szybko mija i nie warto tracić jej na takie smuty. 

Piszesz, że 3 lata jesteś nieszczęśliwa. Chcesz tak żyć dalej? Nie wiem czy tylko praca jest tu Twoim powodem braku szczęścia czy za bardzo skupiasz się na tym, czego Ci brak, zamiast na tym, jakie masz zalety, co jest fajnego w Twoim życiu. Naprawdę nie ma nic pozytywnego?

Stosujesz jakieś techniki rozładowywania stresu? Przecież jak nic z nim nie zrobisz, to kortyzol Cię zniszczy od środka. Stres to przyczyna wielu chorób. Dziewczyno, ratuj się szybko - zmykaj z tej pracy, a jak nie możesz to rozładowuj swoje emocje, żeby doświadczyć równiez czegoś pozytywnego.

może zerknij tu. oto 13 sposób jak radzić sobie ze stresem, być może znajdziesz wśród tych propozycji coś dla siebie i poczujesz w końcu ulgę, bo nie można wiecznie być zdołowanym i zestresowanym przez pracę. Szukaj dziewczyno równowagi. Mimo wszystko. 

No, mam nadzieję, że jakoś sobie poradzisz. Próbuj, nie daj się zgnieść i zmiażdżyć :).

Zoe23 napisał(a):

Nodia napisał(a):

Jubilee7 napisał(a):

Skoro nie podoba ci sie twoja sciezka zawodowa to czemu nie zaczniesz robic czegos w kierunku jej zmiany?
Bo nie wiem co. Nic mi się nie podoba.

.

Wiesz, mało kto ma to szczęście, że wykonuje pracę, która jest jego spełnieniem marzeń. Ja na taką jeszcze nie trafiłam a mam 42 lata (smiech). Czy wobec tego powinnam popaść w mega deprechę i wydzierać włosy z głowy, wyjąc na okrągło, że mam zmarnowane życie? Pffffffffffff, trudno, jestem tu gdzie jestem, nie będę się karać za swoje życiowe wybory. Optymistycznie spoglądam na życie pomimo iż przeszłam przez szereg drobnych i czasem większych załamań. Jeśli nie jesteś urodzoną optymistką i wyobraziłaś sobie pracę marzeń, to jeszcze wiele razy możesz się sparzyć, bo zawsze będzie coś nie tak.

Czytałam kiedyś o gościu, który wygrał konkurs na NAJLEPSZĄ PRACĘ ŚWIATA. Do konkursu startowało 35 tysięcy osób. Polegało to na tym, że przez 6 miesięcy wygrana osoba miała się opiekować wyspą Hamillton u wybrzeży Australii, karmić zwierzaki, nurkować, jeździć na nartach wodnych i pisać bloga, żeby rozsławić wyspę wśród turystów (taki był główny zamysł projektu). Wygrał Ben Southall i myślisz, że był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, dostając za swoją pracę 70 tys. funtów? 

Hahaha, czytałam, że koleś również po czasie zaczął marudzić i wyszukiwać negatywy.

Okazuje się, że my ludzie, skupiając się na tym, co jest złe, zapominamy o tym, co dobrego mamy w życiu. Czy Ty naprawdę nie masz spraw, za które jesteś wdzięczna i które Cię cieszą? Jeśli tak - to może jednak zacznij się rozglądać za tym psychologiem, a nuż trafisz na miłość swojego życia ;).

Zoe23 napisał(a):

Nodia napisał(a):

Jubilee7 napisał(a):

Skoro nie podoba ci sie twoja sciezka zawodowa to czemu nie zaczniesz robic czegos w kierunku jej zmiany?
Bo nie wiem co. Nic mi się nie podoba.

Naturalna! napisał(a):

A po co tyle myślisz o przyszłości? Nie lepiej skupić się na tu i teraz i zrobić coś dla siebie, żeby Ci się nastrój poprawił. Rozkminiasz w głowie jakieś dyrdymały, które Cię tylko dołują. Przetraw szybko te smuty, bo tkwienie w takim rozpamiętywaniu i zastanawianiu się nad sensem życia naprawdę do niczego nie prowadzi. Czy życie w ogóle ma sens? "Zycie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" . Sensem życia jak mawia Dalajlama jest to, żeby być szczęśliwym, a Ty się dołujesz, bo życie nie spełnia Twoich oczekiwań. Wiesz, bardzo łatwo jest popaść w ton narzekania i bycia ofiarą a bardzo trudno jest podnieść 4 litery i coś zmienić. Zmiany nie muszą być od razu wielkie. Najpierw może powinnaś zacząć robić rzeczy, które sprawią, że odzyskasz dobry nastrój. Wyjdź na spacer, umów się z koleżanką na kawę, idź do kina i obejrzyj bardzo dobrą komedię, żeby się pośmiać. Poczytaj super książkę (proponuję "Wybierz siebie" Jamesa Altuchera.) Nie patrz w opisie na te miliony, książka pokazuje i mówi o tym, że życie nie musi mieć sensu, Ty nie musisz już dziś wiedzieć co chcesz robić. Zacznij od prostych drobnych spraw a nie roztrząsaj swojego życia jako straconego, ponieważ troszkę w nim błądzisz. Błądzenie jest sprawą ludzką. Nie rób z tego tragedii, bądź dla siebie łaskawsza.
Trudno jest sobie poprawić humor, skoro codziennie chodzę do pracy której nienawidzę i w niej cierpię, codziennie po pracy przeżywam ten dzień, bo moja praca wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. Kawa z koleżanką nie poprawia mi nastroju, potrafię się w trakcie spotkania rozpłakać jak dziecko.
To złóż wypowiedzenie. Dzisiaj, teraz. Sama świadomość, że kończysz tę znienawidzoną pracę (za miesiąc? trzy miesiące?) poprawi ci humor. A kolejna świadomość - że trzeba (a przynajmniej warto byłoby) znaleźć inną pracę, powinna dać kopa do działania.

To byłoby skrajnie nieodpowiedzialne, mam kredyt na głowie. I nawet nie wiem jakiej mogłabym szukać pracy, z moim specyficznym wykształceniem to chyba pozostaje kasa w lidlu czy biedrze. Tylko nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko takiej pracy, tylko problem w tym że zarabiałabym 3x mniej i już nie miałabym szans sama się utrzymać.

Ach, czyli jednak praca ma swoje dobre strony? Daje pieniądze, dzięki którym możesz żyć na pewnym poziomie. I dzięki którym mogłaś pozwolić sobie na zaciągniecie kredytu na własne cztery ściany...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.