Temat: czy ja wyolbrzymiam problem?

Słuchajcie, jestem nowa, ale podczytuję V od kilku lat. 

Chciałabym Wam coś opowiedzieć, bo nie wiem, czy problem istnieje, czy ja za bardzo to przeżywam. 

Za hejty z góry dziękuje - jak nie macie nic mądrego do napisania, to nie piszcie.

Od kilku lat jestem mężatką. Przed ślubem nie współżyłam z moim chłopakiem. Ot, takie marzenie z lat panieńskich, że będzie to tylko z tym jedynym. Mój facet kleił się do mnie ciągle. Nie ułatwiało mi to trwania w moim postanowieniu, ale on twierdził, ze bardzo to podziwia, szanuje i w ogóle to cieszy się, bo dzięki temu ma pewność, ze będzie jedyny i nawet go to kręci. Potem był ślub, pierwszy raz i cały ten romantyzm pierwszych tygodni. Seks mi się spodobał jako taki, ale z nim trochę inaczej to sobie wyobraziłam. Szczypał mnie czasami,  mocno, sprawiało mi to nieraz taki ból, ze przechodziła mi ochota na cokolwiek. Kilka miesięcy tłumaczenia, ze mnie to boli, zajęło zanim przestał tak robić. No i zawsze ten sam scenariusz wieczoru.

I jakoś tak parę miesięcy po ślubie zorientowałam się, ze jeśli ja nie zainicjuję seksu, to nie będzie go wcale...Jego inicjatywa ograniczała  się do rzucania się na mnie czasami w środku nocy w pół śnie. Zaczęłam myśleć, ze może nie jest do końca ze mnie zadowolony, więc wyszukałam profesjonalną literaturę w tym temacie i zaczęłam się "dokształcać" po kryjomu. On chyba był bardziej doświadczony ode mnie. Tak mi się przynajmniej wydawało, choć twierdził, ze też jestem jego pierwsza. Ale teraz myślę, ze mówił tak, bo on był dla mnie pierwszy.

Z czasem rozkręciłam się w temacie. ale jakoś tak nie widziałam entuzjazmu z jego strony. Moje propozycje zbywał uśmiechem i wycofaniem. W łóżko leżał jak kłoda i czekał aż go obsłużę. miałam coraz większy mętlik w głowie, bo podobno faceci lubią seks, lubią gdy kobieta czasami przejawia inicjatywę, a nie leży jak trup. Myślałam, ze może trochę przesadzam, więc przystopowałam, ale wtedy seksu nie było wcale. Z jego strony zero inicjatywy. Wyczytałam, ze dobrze jest facetowi opowiedzieć, czego sie chce, więc tak zrobiłam. Do dziś tego żałuję...To spojrzenie, gdy mu powiedziałam...zdumienie i obrzydzenie..jakbym nie wiadomo o czym mówiła (poruszyłam sprawę seksu oralnego - ja go pieściłam w ten sposób często, sam mówił, ze to lubi, ale on mnie wcale).

Po urodzeniu dziecka seks pojawiał sie kilka razy w miesiącu. Nudny, bez zaangażowania z jego strony. I z mojej tez nie. Wpadłam w depresję po porodową. On nie pomagał mi wcale, traktował jak służącą; jakby fakt, ze urodziłam dziecko oznaczał, zę teraz może robić, co chce, bo z małym dzieckiem gdzie pójdę? . Zmęczenie, frustracja i depresja zrobiły swoje - przestało mi zależeć. gdy poszłam do lekarza i dostałam leki, moje libido spadło do zera. wtedy on raz na jakiś czas próbował coś inicjować , ale ja nie miałam na nic ochoty. Po jakimś czasie przestał cokolwiek proponować

Wyszłam z depresji, ale seksu nie ma u nas wcale. Od czterech lat nie współżyliśmy wcale. On twierdzi, ze nie może. byłam 2 lata temu  u lekarza (ja!) - dostałam listę badań dla niego. Podziękował, powiedział, ze coś trzeba zrobić, bo tak być nie może i... nie zrobił ich.  Ostatnio wydawało mi się, ze przyłapałam go na masturbacji, ale nie jestem pewna. W tej chwili jestem z nim bo mamy małe dziecko i nie wiem, co dalej. Nie mam pojęcia co myśleć. 

Czy w tych wszystkich poradnikach kłamią, ze facetom na seksie zależy? Czy w ogóle coś jeszcze może się zmienić na lepsze? co źle zrobiłam? może za bardzo się starałam? a może trzeba było się godzić na to szczypanie?

Najgorsze jest to, ze nawet nie mam z kim o tym porozmawiać, bo jesteśmy uważani za zgodną parę, wręcz idealną.

Ja bym nie wytrzymała tak długo. Szkoda mi Ciebie. Z drugiej strony tak to jest gdy sie czeka z seksem do ślubu. Teraz pozostaje terapia a gdy sie nie zgodzi albo nie pomoże tylko rozwód...

Pasek wagi

Z seksem czekałam nie ze względu na religię.

Nie wiem, czy on był prawiczkiem. Tak, jak pisałam - niby twierdził, że tak, ale wydaje mi się, ze mówił tak, bo on dla mnie był pierwszy. Wiecie - takie gadanie, żeby się przypodobać.

Z tym szczypaniem to zawsze w czasie seksu. Klepanie po tyłku, nawet mocniejsze, mi nie przeszkadza, czy tym podobne sprawy, ale to szczypanie to była przesada - wszędzie miałam sinaki. Gdy raz mnie uszczypnął w pierś to przez kilka dni mnie bolała.

O seksuologu już rozmawialiśmy. On sam z tym wyszedł. I na rozmowie się skończyło. Mam wrażenie, że  on czeka, aż ja się wybiorę sama i przyniosę mu złote rozwiązanie na tacy. To mnie dobija najbardziej - ten brak zaangażowania z jego strony w cokolwiek.

Czasami się zastanawiam, czy on czegoś przede mną nie ukrył. Tak mu się spieszyło do ślubu, a potem...zobojętnienie zupełne.

Rozwód rozważam. Mamy syna. Nie chcę, aby wyrósł na takiego samego mężczyznę, jak jego ojciec. Nie chcę, aby moja ewentualna synowa musiała się tak męczyć, jak ja.

Moim zdaniem on ma kogoś na boku. 

Pasek wagi

To wszystko jest bardzo przykre, szczególnie, że Ty od początku bardzo się starałaś. Mówiłaś, co Ci nie odpowiada, powiedziałaś o swoich potrzebach, dokształcałaś się, inicjowałaś seks, nie zrażałaś się ani jego chłodem, ani niepowodzeniami, poszłaś nawet do lekarza. Właściwie jesteś chodzącym ideałem w tej kwestii i można powiedzieć, że zrobiłaś wszystko, co dało się zrobić. Większość facetów nosiłoby na rękach kobietę, która mówi otwarcie o swoich pragnieniach, sama proponuje zbliżenia i stara się urozmaicić seks sięgając do książek. A Twój mąż odwrotnie... nie chcę gdybać, ale wygląda mi to na jakiś poważniejszy problem natury psychologicznej albo zdrowotnej. Tak jakby coś przed Tobą ukrywał i cieszył się, że te cztery lata temu odpuściłaś i teraz ma spokój. Gadanie o seksuologu może być tylko mydleniem oczu, skoro na gadaniu się skończyło, a problem trwa od lat. Zastanawia mnie też fakt, że z jego strony brak czułości, że od kiedy macie dziecko, on traktuje Cię bardziej jak pomoc domową niż żonę. Co ja bym zrobiła na Twoim miejscu? Przede wszystkim dążyła do konfrontacji, drążyła temat tak długo, aż mąż powiedziałby prawdę - co myśli, co czuje, czy coś z nim nie tak, na czym polega jego problem, czego mu brakuje, co go blokuje i jakie widzi rozwiązania. Powodów może być mnóstwo - może ma niemal zerowy popęd seksualny, może jest ktoś inny w jego życiu, może to impotencja, homoseksualizm, aseksualność, jakaś choroba uniemożliwiająca "normalne" współżycie, może jakaś trauma z przeszłości i problemy psychologiczne na tym tle - musisz to z niego wyciągnąć, abyście mogli to przepracować lub ewentualnie podjąć decyzję o rozstaniu. Postaw sprawę jasno - koniec z zamiataniem tego pod dywan. 

albo ma problemy jakies lozkowe- cos nie dzial ajak trzeba i woli unikac seksu ., albo ma kogos na boku albo sie sam zadawala jakos ciezko mi wyobrazic sobie jakis inny powod... ale tak czy siak jesli Tobie jeszcze zalezy i tak rozwazasz rozwod to bym postawila sprawe na ostrzu albo idziemy razem na terapie- szukamy pomocy dla Naszego zwiazku albo sie rozchodzimy kazdy w swoja strone... bo co masz obecnie do stracenia stawiajac tak sprawe>????

Dzięki. 

Utwierdziłyście mnie w przekonaniu, ze to jednak nie ze mną jest coś nie tak tylko z nim. Bo szczerze to już nie wiedziałam, co myśleć. Te jego teksty podczas kłótni "każda by chciała mieć tak dobrze jak ty"... 

Napiszę za jakiś czas, co się wydarzyło, bo może ktoś kiedyś też tu zajrzy z podobnym problemem.

Jeszcze raz dziękuję.

helazweselaa napisał(a):

Dzięki. Utwierdziłyście mnie w przekonaniu, ze to jednak nie ze mną jest coś nie tak tylko z nim. Bo szczerze to już nie wiedziałam, co myśleć. Te jego teksty podczas kłótni "każda by chciała mieć tak dobrze jak ty"... Napiszę za jakiś czas, co się wydarzyło, bo może ktoś kiedyś też tu zajrzy z podobnym problemem.Jeszcze raz dziękuję.

Powodzenia!:) - Ps u mnie jak cos nie gra to wprost gadam swojemu ,ze takim a takim zachowaniem pracuje na rozwod i niech sie zastanowi - bo co to za zycie bez czulosci --

Brak seksu w malzenstwie nazywa sie "separacja od loza" w jezyku prawnym, a brak wspolnego budzetu - separacja od stolu. W sumie zyjecie juz w separacji od 4 lat, wiec to kwestia juz tylko czasu, kiedy pan i wladca zazyczy sobie rozwod, bo jak rozumiem ze wzgledow religijnych, nie zgadzasz sie...  Zastanawiajacy jest fakt, ze toba pomiata - jezeli lubil cie ponizac i sprawiac bol podczas zblizen, to takie ponizanie ciebie jest pewnie dla niego juz polowa "orgazmu" - jak zacznie sie bic - to juz bedzie caly "orgazm".

Wspolczuje. No niestety zasady religijne potrafia skutecznie zniszczyc niejedno zycie. Bo naturalnie, gdybys odeszla od meza, Pan Bog by sie na ciebie srogo pogniewal, no ale najwazniejsze, ze teraz cie kocha..

sofro napisał(a):

Brak seksu w malzenstwie nazywa sie "separacja od loza" w jezyku prawnym, a brak wspolnego budzetu - separacja od stolu. W sumie zyjecie juz w separacji od 4 lat, wiec to kwestia juz tylko czasu, kiedy pan i wladca zazyczy sobie rozwod, bo jak rozumiem ze wzgledow religijnych, nie zgadzasz sie...  Zastanawiajacy jest fakt, ze toba pomiata - jezeli lubil cie ponizac i sprawiac bol podczas zblizen, to takie ponizanie ciebie jest pewnie dla niego juz polowa "orgazmu" - jak zacznie sie bic - to juz bedzie caly "orgazm".Wspolczuje. No niestety zasady religijne potrafia skutecznie zniszczyc niejedno zycie. Bo naturalnie, gdybys odeszla od meza, Pan Bog by sie na ciebie srogo pogniewal, no ale najwazniejsze, ze teraz cie kocha..

Sofro, gdybyś zadała sobie odrobinę trudu i przeczytała cały wątek (nie tak znowu długi), to zauważyłabyś, ze napisałam wyraźnie, że rozważam rozwód. Mamy małe dziecko, a ja nie mam rodziny, do której mogłabym się zwrócić o pomoc w razie, gdyby do tego doszło. Tylko to mnie w sumie powstrzymuje. A on to wykorzystuje pewnie, bo wie, że nie mam dokąd pojść.

Daj znać, jak poszła rozmowa, bo aż jestem ciekawa tej zagadki.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.