Pomóżcie, bo ja chyba zwariuję sama ze sobą.
Kurcze. Niby wiem, ze nie ma ryzyka ciąży, ale sama się nakręcam.
Otóż sprawa wygląda tak.
Jakiś czas temu, ok 2 tygodnie doszło do zbliżenia między mną a moim facetem.
Prawdopodobnie było to już po dniach płodnych.
Nie był we mnie (tj w pochwie), ale doszło do wytrysku.
Trochę poleciało na moją sukienkę (od zewnętrznej strony), trochę na siedzenie samochodu.
On twierdzi, że na jego dłoniach nic nie było, jedynie na przedramieniu.
Potem powycieraliśmy wszystko dokładnie chusteczką.
No i jakiś czas potem on dotykał mnie "tam". No ale twierdzi, że nie miał nic na dłoniach.
Kurcze, a ja schizuję o ciążę, bo wczoraj powinnam mieć okres.
Dzisiaj tak się nakręciłam, że o mało nie dostałam zawału.
Że coś się tam jakoś przedostało...z siedzenia, z rąk...
Chociaż niby wszystko było wytarte...
Kurcze nie martwi mnie tak sam brak okresu, ale nawet piersi mnie nie bolą...
A tak z reguły bolały...
No jakoś po prostu wydaje mi się, że nie ma oznak nadejścia tego okresu....
Jeszcze do tego co chwila latam do toalety...
Nie wiem w zasadzie po co to tu piszę, chyba po to, żebyście mną potrząsnęli.
Bo jak tak dalej pójdzie to tak się nakręcę, że zejdę :|
Chyba sama w sobie wyszukuję jakichś objawów ciąży...