- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 lutego 2013, 14:55
11 lutego 2013, 19:34
Wiesz co nie chce mi sie juz czytac twoich codziennych wpisow.Skoro ten Facet jest taki beznadziejny po co kaplikujesz sobie zyciepozdrawiamZastanawialam sie czy to nie o marihuany, ale on sam powiedzial, co go podnieca i co pomogloby w rozwiazaniu tego problemu.
11 lutego 2013, 19:35
11 lutego 2013, 19:46
11 lutego 2013, 20:05
11 lutego 2013, 20:11
Wiesz co nie chce mi sie juz czytac twoich codziennych wpisow.Skoro ten Facet jest taki beznadziejny po co kaplikujesz sobie zyciepozdrawiamZastanawialam sie czy to nie o marihuany, ale on sam powiedzial, co go podnieca i co pomogloby w rozwiazaniu tego problemu.
11 lutego 2013, 20:16
11 lutego 2013, 20:17
11 lutego 2013, 20:21
Opowiem Ci historię mojej znajomej. Dziewczyna miała trudne dzieciństwo, jej rodzice ciągle się kłócili i wciągali ją w swoje awantury (zresztą do teraz to robią, bo pomimo rozwodu razem mieszkają :/). Więc chciała jak najszybciej uciec z domu i się usamodzielnić, żeby uciec od tej chorej sytuacji. Wyjechała z chłopakiem za granicę, ale w ogóle im się nie układało - on pomimo, że jest starszy od niej o 13 lat zachowywał się jak rozwydrzony dzieciak Ciągle miał do niej jakieś pretensje typu, że obiad nie ugotowany podczas gdy sam nic nie pomagał w domu, nawet głupie zmywanie naczyń to był dla niego mega problem i powód do kłótni. Mimo, że pracowali oboje on uważał, że to ona ma obowiązek zajmować się domem, gotować, sprzątać, prać itp. Traktował ją jak swoją osobistą kucharkę i służącą a w dodatku ona się na to zgadzała i choć była niezadowolona to i tak odwalała większość obowiązków za niego żeby już się nie kłócić.. Do tego wydawał ogromne sumy na swoje używki, bo lubił sobie przyjarać, nie tylko fajki.. Z tego co mówiła to codziennie palił marihuanę od wielu, wielu lat. Codziennie też wypijał po minimum 2 piwka, więc dla mnie to był len śmierdzący, obibok i narkoman (o czym zreszta jej mowilam..). Wyobraź sobie, że jak się kłocili to tak, że aż ściany się trzęsły - takie wyzwiska leciały. W dodatku ona często z bezsilności wpadała w histeryczny płacz, rzucała przedmiotami, waliła pięściami. On ją wyzywał od histeryczek i zostawiał z tym wszystkim samą. Nawet seks był u nich słaby..Porażka.. Wiele razy jej mówiłyśmy z koleżankami żeby od niego odeszła, ale nie chciała. Powiem więcej - starała się z nim o dziecko! Wyobrażasz to sobie?? Pierwsze poroniła i po tym zdarzeniu znów zaczęło się między nimi psuć, ale ona od razu po tym myslała żeby znow zajśc w ciążę.
Udało jej się dopiero po jakimś czasie. W okresie ciąży nic się między nimi nie zmieniło, ciągle były kłótnie, a on zaczął zachowywać się jeszcze gorzej. Znów wrócił do jarania, poczuł, że teraz to ona go na pewno nie zostawi skoro już jest dziecko (zreszta nawet wczesniej to wiedzial, bo cokolwiek by nie zrobil ona sie go kurczowo trzymala w obawie przed samotnością więc w ogóle się o nią nie starał, bo i po co?:/). Dziewczyna musiała robić wszystko sama, w niczym nie pomagał, nawet w ostatnich miesiącach ciąży dźwigała zakupy i myła okna bo "pan i władca" pił sobie piwko przed kompem zmęczony po pracy. Jak nie daj boze źle się czuła i np. nie pozmywala robil taka bure jakby świat sie walił - ona oczywiście strasznie sie przejmowala i wyla w poduszke.. katastrofa, ale dalej nie chciala od niego odejsc. Urodzila na szczescie zdrowe dziecko, ale teraz, kiedy minelo juz kilka to jest wrak człowieka.. Wiem, ze czasami dochodzi u nich do rekoczynow, ona jest na skraju wytrzymalosci, ma depresje i nerwice. Jej poczucie własnej wartości legło w gruzach. Teraz dopiero dotarlo do niej, że zmarnowała sobie życie, ale wciąż nie umie odejść, bo jest o niego zależna zwłaszcza finansowo (wzieli razem kredyt na mieszkanie, poza tym ona nie pracuje-zajmuje sie dzieckiem).. Najśmieszniejsze jest to, że stworzyła identyczną rodzinę jak ta, w której się wychowywała, a przeciez tak starala sie od tego uciec...Zamiast tego powtórzyła błędy swoich rodziców fundując dziecku taka traumę jaką sama przeszła.. Nie docierało do niej jak starałyśmy się jej wytłumaczyć żeby zwiewała od tego faceta. Teraz tego strasznie żałuje, ale czasu nie cofnie.
---
Jesteś jeszcze w tym pierwszym akapicie, ten drugi to wymysł mojej wyobraźni, ale całkiem realny. Nie musisz zmarnować sobie życia. Zastanów się, póki nie jest za późno.
11 lutego 2013, 20:30
11 lutego 2013, 20:42
Opowiem Ci historię mojej znajomej. Dziewczyna miała trudne dzieciństwo, jej rodzice ciągle się kłócili i wciągali ją w swoje awantury (zresztą do teraz to robią, bo pomimo rozwodu razem mieszkają :/). Więc chciała jak najszybciej uciec z domu i się usamodzielnić, żeby uciec od tej chorej sytuacji. Wyjechała z chłopakiem za granicę, ale w ogóle im się nie układało - on pomimo, że jest starszy od niej o 13 lat zachowywał się jak rozwydrzony dzieciak Ciągle miał do niej jakieś pretensje typu, że obiad nie ugotowany podczas gdy sam nic nie pomagał w domu, nawet głupie zmywanie naczyń to był dla niego mega problem i powód do kłótni. Mimo, że pracowali oboje on uważał, że to ona ma obowiązek zajmować się domem, gotować, sprzątać, prać itp. Traktował ją jak swoją osobistą kucharkę i służącą a w dodatku ona się na to zgadzała i choć była niezadowolona to i tak odwalała większość obowiązków za niego żeby już się nie kłócić.. Do tego wydawał ogromne sumy na swoje używki, bo lubił sobie przyjarać, nie tylko fajki.. Z tego co mówiła to codziennie palił marihuanę od wielu, wielu lat. Codziennie też wypijał po minimum 2 piwka, więc dla mnie to był len śmierdzący, obibok i narkoman (o czym zreszta jej mowilam..). Wyobraź sobie, że jak się kłocili to tak, że aż ściany się trzęsły - takie wyzwiska leciały. W dodatku ona często z bezsilności wpadała w histeryczny płacz, rzucała przedmiotami, waliła pięściami. On ją wyzywał od histeryczek i zostawiał z tym wszystkim samą. Nawet seks był u nich słaby..Porażka.. Wiele razy jej mówiłyśmy z koleżankami żeby od niego odeszła, ale nie chciała. Powiem więcej - starała się z nim o dziecko! Wyobrażasz to sobie?? Pierwsze poroniła i po tym zdarzeniu znów zaczęło się między nimi psuć, ale ona od razu po tym myslała żeby znow zajśc w ciążę. Udało jej się dopiero po jakimś czasie. W okresie ciąży nic się między nimi nie zmieniło, ciągle były kłótnie, a on zaczął zachowywać się jeszcze gorzej. Znów wrócił do jarania, poczuł, że teraz to ona go na pewno nie zostawi skoro już jest dziecko (zreszta nawet wczesniej to wiedzial, bo cokolwiek by nie zrobil ona sie go kurczowo trzymala w obawie przed samotnością więc w ogóle się o nią nie starał, bo i po co?:/). Dziewczyna musiała robić wszystko sama, w niczym nie pomagał, nawet w ostatnich miesiącach ciąży dźwigała zakupy i myła okna bo "pan i władca" pił sobie piwko przed kompem zmęczony po pracy. Jak nie daj boze źle się czuła i np. nie pozmywala robil taka bure jakby świat sie walił - ona oczywiście strasznie sie przejmowala i wyla w poduszke.. katastrofa, ale dalej nie chciala od niego odejsc. Urodzila na szczescie zdrowe dziecko, ale teraz, kiedy minelo juz kilka to jest wrak człowieka.. Wiem, ze czasami dochodzi u nich do rekoczynow, ona jest na skraju wytrzymalosci, ma depresje i nerwice. Jej poczucie własnej wartości legło w gruzach. Teraz dopiero dotarlo do niej, że zmarnowała sobie życie, ale wciąż nie umie odejść, bo jest o niego zależna zwłaszcza finansowo (wzieli razem kredyt na mieszkanie, poza tym ona nie pracuje-zajmuje sie dzieckiem).. Najśmieszniejsze jest to, że stworzyła identyczną rodzinę jak ta, w której się wychowywała, a przeciez tak starala sie od tego uciec...Zamiast tego powtórzyła błędy swoich rodziców fundując dziecku taka traumę jaką sama przeszła.. Nie docierało do niej jak starałyśmy się jej wytłumaczyć żeby zwiewała od tego faceta. Teraz tego strasznie żałuje, ale czasu nie cofnie.---Jesteś jeszcze w tym pierwszym akapicie, ten drugi to wymysł mojej wyobraźni, ale całkiem realny. Nie musisz zmarnować sobie życia. Zastanów się, póki nie jest za późno.