Temat: NPR czyli naturalne planowanie rodziny.

Zauważyłam, buszując po różnych forach, że co raz modniejsze są naturalne metody planowania ciąży.  Czy myślicie, że w dobie testów owulacyjnych i komputerów cyklu metody naturalne to dalej rosyjska ruletka? Jakie macie doświadczenia z npr i czy przede wszystkim jest on u was drogie kobietki skuteczny. Ja myślę, że jeśli kobieta zna dobrze swoje ciało nie ma potrzeby zatruwania organizmu tabletkami.
cóż teraz na rynku mamy tyle metod antykoncepcji, że każdy ma wolny wybór. A to jaką metodę wybierze to zależy wyłącznie od własnych upodobań,poglądów bądź wiedzy zdobytej na jej temat. Z drugiej strony trudno się dziwić aby 18 letnia dziewczyna zaprzątała sobie głowę mierzeniem temperatury i prowadzeniem obserwacji np. na koloni bądź wyjazdach z rówieśnikami. Choć znam i takie ale tak jak mówię to kwestia wyboru i upodobań.    
Ale dobrze by było gdyby ta 18 letnia dziewczyna zaczęła poznawać swoje ciało, bo naprawdę znajomość fizjologii u nastolatków woła o pomstę do nieba...Gadałam kiedyś z kuzynką na tematy medyczne (po tym jak zaczęłam studia i byłam podekscytowana) a ona nawet nie wiedziała co to owulacja -.-.
Póki co mam tą swoją Afrodytę, ale planuję się przenieść na metodę objawowo-termiczną. A że sama jestem leniwa i prowadzę taki tryb życia jaki prowadzę, myślałam o jakimś właśnie komputerku cyklu...
Polega któraś tylko na metodzie termicznej?
ja tylko sprawdzalam metode termiczna, uzywalam i tak prezerwatyw. nie powiem, ciekawe doswiadczenie no i jeszcze wiedzialam kiedy mi mniej wiecej okres wypadnie bo od skoku tempki to byl rzut beretem.
o to widzę, że przeciwniczek tabletek trochę jest :) Zacznę sobie mierzyć od początku następnego cyklu. Jak mi się nie będzie chciało (ciało swoje dobrze znam) to w ten komputerek cyklu się zaopatrzę.
>Jednak już niedługo będzie trzeba się
> ogarnąć - bo karmienie piersią wiecznie nie będzie
> mnie chronić przed ciążą - trzeba włączyć
> myślenie:D

Jeśli sądzisz, że Cię chroni to lepiej już teraz się ogarnij ;)
A po co mi znajomość mojego cyklu, którego i tak od kilkunastu lat "nie praktykuję"? Po co mi wiedza, jak by się zachowywał mój organizm, czy miałabym regularne miesiączki czy nie, czy by mnie bolał brzuch czy nie i jak by wyglądał mój śluz gdybym nie brała tabsów. Trochę mi to przypomina takie gadanie jednej mojej babci, że jak będę golić nogi to mi grubsze i twardsze włosy odrosną. Heh, otóż nie odrosną, bo im nie pozwolę - zgolę i nie dowiem się, czy byłyby grube i twarde czy nie. Jeśli istnieją skutecznie i niezawodne a przy tym proste i niedrogie metody zapobiegania ciąży, to tylko się cieszyć i korzystać - nasze matki miały mniejszy wybór a babki żaden. Po co zawracać sobie głowę pomiarami i obserwacjami a do tego w płodne dni (kiedy kobieta, podobno, nie wiem, bo od kiedy uprawiam seks nie miałam ani jednego płodnego dnia ;))  odmawiać się albo katować gumą? Ciekawa jestem ile spośród dziewczyn, które nazywają hormony "truciem się" pali papierosy, mieszka w wielkim mieście, je mrożonki z supermarketu, opala się itp, itd. Te spadki libido i inne mity o tabsach włóżcie między bajki - może i nie które kobiety tak mają, ale czy wypróbowały wszystkie dostępne na rynku preparaty? A może tylko usprawiedliwiają swój spadek zainteresowania partnerem? Moje libido przynajmniej jest constans, bo i poziom hormonów mam constans i dni niepłodne mam non stop - żyć nie umierać :) Moim zdaniem ani tabsy nie są zdrowe ani ich brak, w ogóle życie nie jest zdrowe - stres, nikotyna, alkohol, smog, grzyby z klimatyzacji - no nie popadajmy w paranoję, mamy 21 wiek a z nim przywileje i straty - trzeba z tego korzystać z rozsądkiem i bez popadania w paranoje.
Medicine, mogę powiedzieć, że opieram się głównie na metodzie termicznej, no ok - objawowo-termicznej, ale z głównym akcentem na termiczną. Umysł ścisły raczej jestem i to do mnie bardziej przemawia :).

Swoją drogą wygląda na to, że sporo osób traktuje płodność swojego organizmu jako stan patologiczny, który trzeba zlikwidować wszelkimi możliwymi sposobami...
> Swoją drogą wygląda na to,
> że sporo osób traktuje płodność swojego organizmu
> jako stan patologiczny, który trzeba zlikwidować
> wszelkimi możliwymi sposobami...
Może nie patologiczny, ale dla niektórych może być niechciany i godny zlikwidowania ;)
niektory nie chca miec dziecka i nie ufaja naturalnym metodom bo kojarza sie z naszymi rodzicami 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.