Temat: Jak można "ukarać" faceta?

Zastanawiam się, czy stosujecie jakieś "kary" jak was wasz chłopka/narzeczony/mąż, czymś wkurzy, czy zrani? Jak według was można "ukarać" faceta? Może jakiś przykład, nie dotyczy mnie on, ale na przykład facet zbyt często spotyka się z kolegami, za mało poświęca wam czasu. Inny, ogląda porno a wy tego nie akceptujecie, inny za często gra w gry i zbyt długo i zaniedbuje coś/was. Mam na myśli, jakieś sprawy, że coś czyni, co was wkurza, nie akceptujecie tego, i nawet jak powiedzie raz czy dwa aby zmienił swoje zachowanie a on dalej swoje...I nie jest to na tyle poważna sprawa aby się rozstawać czy rozwodzić, ale ważna bo was irytuję, czy uważacie że w takiej sytuacji można w jakiś sposób "ukarać" faceta, i jeśli tak to w jaki sposób? 

ostatnio Krzysiek miał spalone krzyżówki, bo po całych dniach nad nimi siedzi i nic nie chce robić i nie kojarzy jak do niego mówię. Kiedyśgo oblałam wodą bo wziął zbyt silną tabletkę i spał cały dzień...

Pasek wagi

Mój facet od dawna nie jest w wieku przedszkolno - szkolnym, a ja jego mamusią żebym miała go jakoś karać. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i w przypadku jakichś nieporozumień preferujemy rozmowę. Działa. 

Pasek wagi

Proponuje dorosnac i dopiero wtedy zaczac wchodzic w zwiazki. 

Dorosli ludzie ze soba rozmawiaja i ida na kompromis. Dotyczy to obydwu stron.

Żenada. Chyba, że ktoś ma niezaspokojony instynkt macierzyński i musi szukać sobie kogoś do wychowywania i stosowania systemu kar i nagród. A kobieta, która w ten sposób zachowuje się wobec partnera życiowego to jakaś nieudolna lalunia. Co to w ogóle znaczy, że "powiedzie raz czy dwa aby zmienił swoje zachowanie"?! Czy jak Tobie facet powie raz czy dwa, żebyś np. nie robiła sobie makijażu, albo nie piła kawy rano, to posłuchasz? 

Z ludźmi, a zwłaszcza domownikami, się rozmawia, a nie wydaje polecenia, a potem karze lub nagradza. 

Nie czaję tej idei, po za tym to wg mnie nie kara lecz zemsta i próba odreagowania złości na partnerze.

A ja też jestem bardzo ciekawa własnie jak sobie te "vitaliowe mądrale " radzą w takich sytuacjach , kiedy jest prowadzona dojrzała rozmowa, albo ustala się jakiś kompromis  i nie przynosi to rezultatu.

Niestety, ale vitaliowe mądrale błędnie zakładają, że rozmowa zawsze i wszędzie bywa owocna. Jak faceta nie należy traktować jak przedszkolaka chociaż tak się zachowuje w opisanej sytuacji to rozumiem, że kobieta, ktora dodatkowo ma dziecko z takim facetem  ma tylko jedno rozwiązanie pt. rozwód tak ? 

P.S.

.... żeby nie było nie jestem za "karaniem", ale nie rozumiem dlaczego jest tutaj założenie, że kompromis, albo rozmowa daje 100 % skuteczności. 

Nie traktuję go jak przedszkolaka. Rozmawiamy, szanujemy się wzajemnie. Jeżeli coś nam się nie podoba w drugiej osobie to o tym rozmawiamy ale też akceptujemy siebie z wadami ;)

Jedyne co przychodzi mi do głowy to, że czasem za dużo gra (ani mnie nie zaniedbuje, ani nie zaniedbuje obowiązków) to mu mówię o tym, że chyba troszkę przesadza i albo przyznaje mi racje (mega łatwo się od takich rzeczy uzależnia ale sam o tym wie) albo się śmieje, że się czepiam ;) No i ma rację. Każdy ma prawo marnować czas tak jak lubi. Tak jak ja na vitalii. 

W ogóle nie rozumiem co można osiągnąć "karaniem"? Że ktoś kto ma nas w nosie nagle zauważy? 

Marisca napisał(a):

A ja też jestem bardzo ciekawa własnie jak sobie te "vitaliowe mądrale " radzą w takich sytuacjach , kiedy jest prowadzona dojrzała rozmowa, albo ustala się jakiś kompromis  i nie przynosi to rezultatu.Niestety, ale vitaliowe mądrale błędnie zakładają, że rozmowa zawsze i wszędzie bywa owocna. Jak faceta nie należy traktować jak przedszkolaka chociaż tak się zachowuje w opisanej sytuacji to rozumiem, że kobieta, ktora dodatkowo ma dziecko z takim facetem  ma tylko jedno rozwiązanie pt. rozwód tak ? 


No ja wybrałam sobie dojrzałego partnera no to dojrzała rozmowa działa ;) Serio. 

A jak ktoś ma dziecko z dzieckiem to sam jest sobie winien. 

Yyyy, my w związku się wzajemnie szanujemy i raczej rozmawiamy o problemach. Jeśli czasami jest tak że np nie mam ochoty na jego towarzystwo bo mnie czymś mocno zranił, to po prostu nie mam ochoty, muszę sobie wylizać rany, a nie że nie odzywam się do niego bo "ja mu pokaże". No i szybko mi to przechodzi.

Natomiast długo mi zajęło oduczenie jego, że "ciche dni" i foch to nie jest metodą na rozwiązywanie problemów. On to wyniósł z domu, relacja między jego rodzicami jest... dziwna i on to kopiował w relacji ze mną. Na szczęście parę lat temu przestał i teraz raczej wydrzemy się na siebie, potrzaskamy drzwiami i za chwilę się pogodzimy, niż będziemy się na siebie boczyć.

@marisca - czyżby jakaś rysa na idealnym życiu, że tak zareagowałas na ten temat? :d

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.