Temat: Sąsiadka wariatka- problem.

Piszę aby poradzić się Was na forum bo kompletnie nie wiem co zrobić z sąsiadką ani jak pomóc moim rodzicom.

Sąsiadka jest właściwie sąsiadką moich rodziców. Rodzice od 25lat mieszkają w domu dwurodzinnym zajmując parter. Od jakichś 3 lat mają nowych sąsiadów (syna poprzedniej właścicielki i jego żonę).

Facet pracuje, praktycznie całymi dnami go nie ma. Babka siedzi na rencie, ma żółte papiery- i tu właśnie jest problem. Z pozoru kobieta jest normalna, niby normalnie funkcjonuje, a w wolnym czasie zajmuje się uprzykrzaniem życia moim rodzicom. Oni są spokojni, nie prowokują żadnych awantur, unikają jej, niestety nic nie pomaga. Od momentu wprowadzenia się sąsiadka zachowuje się jak pani na włościach traktując moich rodziców jak intruzów.

Dużo było dziwnych sytuacji, ale opiszę wybiórczo tylko kilka: 

*Włączanie muzyki na maksa całymi dniami, nawet podczas jej nieobecności w domu w obu katach mieszkania (na dwóch odbiornikach, różne stacje). 

*Specjalnie do tupania zakupiła sobie drewniane chodaki i łazi i skacze od godziny 06.00 (stropy są drewniane, hałas bardzo się niesie). 

*Po zakupie bieżni do ćwiczeń ćwiczy na niej codziennie od godziny 21.30 do 22.00 czasem do 22.30 (wiedząc, że w domu jest chore dziecko- 12l). 

*Własnoręcznie wymieniła zamki na strychu (wspólnym), nie udostępniając kluczy moim rodzicom (mimo, iż chwili pokryć koszta) krzycząc, że strych jest jej. ) Od 3 lat rodzice nie korzystają ze strychu.

* Rodzice trzymali lodówkę (sprawną, zapasową i drogą) w pralni w piwnicy (również wspólna)- urwała drzwi, poobrywała uszczelki.

*Powyrywała kable w piwnicy aby moi rodzice nie mieli tam prądu

* Ilekroć moja mama wywiesi pranie na podwórku sąsiadka leci na swój ogródek rozpalać ognisko (nawet w sezonie gdy nie można tego robić- była wzwywana straż miejska- 4 razy z rzędu- nie dali jej nawet mandatu, bo nie mogą ze względu na żółte papiery).

* Podczas remontu piwnicy (remontował mój tato, kładł tynk) wbiegła do ich piwnicy krzycząc o nadzorze budowlanym.

* Wywiesiła w swoim oknie wielki brulion z napisem "Antena tych z dołu" ze strzałką skierowaną na antenę telewizyją moich rodziców. Chodziło o to, że jest nieco pordzewiała już, ale jaki sens ją wymieniać skoro bardzo dobrze odbiera?

Z moimi rodzicami mieszka dziecko 12-letnie, chore na cukrzycę typu I. Wszystkie nerwy objawiają się skokami cukru. Nie przeszkadza to sąsiadce krzyczeć z okna do dziecka czy wychodzić na podwórko i wyzywać ją od "gównojadów", "dziwek" itd. Dziecko boi się wychodzić samo na podwórko.

Doszło do tego, że rodzice chcieli sprzedać mieszkanie i się wyprowadzić. Niestety każdy potencjalny kupiec uciekał po spotkaniu z sąsiadką, która robiła szopki podczas oglądania mieszkania i podwórka.

Żadne rozmowy (z nią oraz z jej mężem), żadne próśby ani groźby nic nie przynosi rezultatów. Rodzice ją ignorują, ale to jeszcze jakby ją rozsierdza. Straż miejska i policja rozkładają ręce radząc sprzedaż mieszkania i przeprowadzkę. Ale jak to rozwiązać gdy ona to skutecznie uniemożliwia? 

Legitymując się żółtymi papierami babka jest ponoć nie do ruszenia. Nóż mi się w kieszeni otwiera ilekroć odwiedzam rodziców. Nie jestem tak spokojna jak oni i to tylko kwestia czasu, aż jej za przeproszeniem, przestawię pysk. Jest ode mnie starsza, sporo wyższa i większa, ale ona sama się prosi. A ciężko stać i patrzeć jak bliscy za nic obrywają, zwłaszcza, że to już starsi ludzie, którzy powinni mieć spokój.

Czy spotkałyście się może z taką sytuacją? Czy macie może pomysł jak to rozwiązać? Z góry dziękuję za wszystkie rady.

EDIT: Zapomniałam napisać, że babka jest zdrowa. Żółte papiery ma "załatwione". Kobieta funkcjonuje normalnie, jeździ na zakupy, sprząta ogródek, nawet dorabia sobie w mieszkaniu robiąc protezy (to chyba był jej zawód). Ona przy ludziach umie zachować się normalnie. Ona to wszystko robi po złości. Pozostając przy tym bezkarna.

babka zakloca mir domowy. przy kazdej sytuacji wzywac policje i kazac im przyjechac i spisac protokol lub notatke. zapisac dzien, godzine i nazwiska policjantow, bo moc sie potem zwrocic o to. przejsc sie do kancelarii prawnej po porade - akurat gadanie policji to bzdury, pamietaj ze przyjezdzaja zazwyczaj krawezniki, ktorzy prawnikami nie sa. skad wiesz ze babka ma ,,zolte papiery"? co do niemoznosci ukarania to dopiero sad stwierdza na podstawie konkretnych dokumentow, a nie policja...

zgłaszać na policję za każdym razem. Niech sobie macha przed nosem komu chce nawet papierem toaletowym, policja moze nie chcieć reagowac czynnie na wariatów, ale złoszenie odnotowac musi. Ileś takich odnotowanych zgłoszeń to dowód w sprawie, jeśli jakakolwiek, kiedykolwie i o cokolwiek rodzice zdecyduja sie wnieśc. Bo co do samego charakteru sprawy to warto skonsultowac z prawnikiem co jest do ugrania w tych okolicznościach. 

ok ale jeśli jest tak uciazliwa i szkodliwa dla spoleczenstwa jeśli zagraża dziecku i jest chora psychicznie to powinna znadowac  się na oddziale psychiatrycznym a nie w mieszkaniu, ja bym dzwoniła po pogotowie ze osobardzo chora psychicznie mi zagraża i żeby ją zabrali

zaświadczenie od lekarza ze dziecko ma nerwice przez sasiadke 

wspolczuje. Do naszej rodziny tez dolaczyla taka z zoltymi papierami i tez nic nie moge zrobic... Policja i inni sa bezradni. Ona moze wszystko i uprzykrza zycie podobnie, a nawet gorzej. 

Obiło mi się o uszy że takich ludzi należy zgłaszać do opieki społecznej, wtedy po paru akcjach zamykają taką osobę w wariatkowe na stałe - ale ile jest w tym prawdy nie wiem. 

wspolczuje wam bardzo tych przejsc z sasiadka, mimo to czytajac te posty jest mi tez bardzo przykro - kazdy wypowiada sie o tej chorej kobiecie w taki sposob ze nie zycze nikomu by zycie przynioslo niespodzianke i ktos bliski zachorowal na chorobe psychiczna. Wiem dobrze jak musi byc to trudne do zniesienia - ale czy ktos pomyslal - jak zyje jej rodzina z nia, ona dla rodziny nie jest inna, dla nich tez musi byc ciezko - moze warto byloby na spokojnie porozmawiac z kims z jej bliskich i sprobowac znalesc jakies rozwiazanie - moze powinna miec lepiej ustawione leki, badz moze nie bierze lekow, moze razem z rodzina ustalic ze nie bedzie taryfy ulgowej i bedzie wzywana policja - dla dobra wszystkich - moze to na nia jakos podziala. Wspolczuje.

ja bym zglosila, na pokicje i na pofotowie ze obawiacie sie o swoje zycie,  i ze ta kovieta moze stanowic zagrozenie dla siebie i innych... Najlepiej, zeby byli jacys swiadkowie dziwnych zachowan, moze to ja i jej meza nauczy ze nie qszystko im wolno.

niewiadoma_a napisał(a):

Obiło mi się o uszy że takich ludzi należy zgłaszać do opieki społecznej, wtedy po paru akcjach zamykają taką osobę w wariatkowe na stałe - ale ile jest w tym prawdy nie wiem. 

zero prawdy. Takie osoby sa bezkarne, zyja sobie i kazdy stosuje spychologie. Policja przyjedzie raz czy drugi i tyle. potem powie, ze w takie konflikty sie nie wtraca. Ze trzeba samemu dzialac, aby taka osobe umiescic w szpitalu. I kolo sie zamyka, bo nie mozna z tym nic zrobic. 

Albo sprzedac mieszkanie za 50% wartosci. 

Monika123kg napisał(a):

Irishya --- Zgadza się że kto wyrządził szkodę - za nią odpowiada . Ale tu trzeba brać poprawkę - kobieta jest chora psychicznie . Prawo przy niej będzie działać zupełnie inaczej,niż u zdrowego,świadomego człowieka. A jak ? - pytanie do prawnika. 

Okropna sytuacja.  Ale skoro prawo działa inaczej w jej przypadku i nie odpowiada za swoje czyny... to na pewno jest droga żeby zamknąć ją w zakładzie.  Więc dziewczyny mają rację - wizyta u prawnika.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.