Temat: Nie daję sobie ze sobą rady! POMOCY!

Witam dziewczyny.
Mam siebie naprawdę dość. Udało mi się schudnąć 17 kg. To mój jedyny sukces. 
Obecnie ważę 61-62 kg. Nie mogę stale kontrolować swojej wagi,ponieważ zepsuła mi się 
Kiedyś (3-5 miesięcy temu!) udało mi się całkowicie wyeliminować słodycze i podjadanie,a także "wilcze napady głodu" z diety! Byłam przeszczęśliwa zdrowo jedząc,a przy tym cieszyć się spadkami wagi. 

Obecnie jest ze mną BARDZO ŹLE.

Niby cały czas jestem na diecie, ale ona teraz wcale nie wygląda,jak kiedyś. Staram się jadać dietetycznie,ale ostatnio non-stop żarcie (tak,inaczej tego nie mogę ująć) GÓRUJE NADE MNĄ!
Regularnie OBŻERAM SIĘ! Niby chcę,aby było normalnie,i chcę dalej zrzucać kg,ale wpadam w jakiś trans i zaczynam jeść wszystko,co napotkam na swojej drodze. Patrząc na to z boku są to objawy KOMPULSOWE. Po takich napadach próbuję wszystko jak najszybciej zwrócić. Nie zawsze mi to się udaje.
 Nie mam pojęcia czemu tak się ze mną porobiło. Jak chudłam,jadałam naprawdę DOBRZE! Zdrowo,a nie jakieś "wróbelkowe" porcje,którymi nie najadałam się. Wystarczy zajrzeć do mojego pamiętnika,gdzie bywały moje przykładowe jadłospisy. 
JESTEM CHORA N PUNKCIE SWOJEGO WYGLĄDU!
Codziennie fotografuję swój brzuch i porównuję,czy mi się powiększył czy nie, to jest okropnie uciążliwe! Mam obsesję jakąś. Właśnie jestem po kolejnym napadzie. Czuję się naprawdę okropnie. 
A co z ćwiczeniami? Kiedyś regularnie chodziłam na basen,a ok. 2-3 razy w tyg jeździłam godzinę dziennie na rowerku stacjonarnym. To wszystko.
Obecnie po prostu NIE CHCE MI SIĘ! 

Co mogłabym robić? Dlaczego kiedyś potrafiłam się opanować, "trzymać fason"? A teraz zupełnie mi się to nie udaje! 
Naprawdę proszę o Waszą pomoc,czuję się ŹLE!


"Moze po prostu organizm po tym odchudzaniu probuje zrekompensowac siebie to,ze mu odmawialas wczesniej slodyczy, smakolyków?"
zgadzam się z inka 9997 - może rzeczywiście organizm chce zrobić "zapas" na wszelki wypadek? przecież masz silną wolę i jakby to całkowicie od psychiki zależało to pewnie byś tyle teraz nie jadła... taki rozpędzony apetyt po długiej diecie ciężko zahamować - wiem, bo jak pojechałam na miesiąc do domu to niby na początku jakoś szlo powoli a potem jadłam jak nakręcona... chyba dlatego warto z diety wychodzić bardzo powoli, stopniowo zwiększając liczbę i jakość posiłków, bo jedno szaleństwo jedzeniowe - np. paczka chipsów u niektórych z nas (i u mnie) wyzwala jakiego WIELKIEGO GŁODA
Na razie nie chcę jeszcze kończyć dietkować,przede mną jeszcze ostatnie 6-7 kg :( 
Jeszcze jakoś trzymam się w ciągu dni "roboczych" (poniedziałek-piątek) bo wiadomo-jestem zajęta nauką,odrabianiem lekcji,samymi zajęciami w szkole,itp. Ale jak przychodzi weekend,to MASAKRA :(
Pamiętam,jak wtedy słodycze rozłożone w całym domu nie robiły na mnie żadnego wrażenia. A teraz wiem co gdzie leży i się do tego dokopuję i zżeram :( Nawet jak proszę,żeby chowano przede mną jakieś łakocie to i tak instynktownie odnajduje je... 
ehh, tez tak miałam...teraz w ciagu tygodnia w pracy jest milatwo kontrolowac posilki i ich wielkoscioraz pory,kiedy jem.Ale jak weekend przychodzi, to wlasnie wszelkie moje zachcianki wtedy biorą górę...tyle,ze staram sie zdrowo sobie dogadzac, robie sobie jakies dietetyczne deserki,dobre sałatki do obiadów, celebruję posiłki, a w niedzielne popoludnia, gdy rodzinka zajada sie kalorycznymi smakolykami, ja sobie robie dietetyczne-bardzo zdrowe i bardzo pyszne ciasto marchewkowe, ktore czesto jest tez dla mie substytutem chleba na sniadania przez nastene pare dni.......a w ogole to wlne sb i nd sa fajnym momentem do wykorzystania na sport, spaery, srzatanie= RUCH!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.