Temat: czy Was też zmienił związek?

to już 3 lata jak byłam w toksycznym związku... chłopak był księciem, rozkochał mnie w sobie, a następnie zmienił sie o 180 stopni... rok dawałam sobą manipulować i pomiatać, bo silne uczucie przysłaniało mi racjonalne myślenie, ale w końcu zerwałam, wyjechałam z miasta, gdzie znałam tylko jego.

tylko własnie, ten związek mnie zmienił.

kiedyś byłam otwartą, pewną siebie i wiecznie uśmiechniętą dziewczyną. po tytułowym związku nauczyłam się siedzieć w swoim własnym towarzystwie, zamieniłam się zamkniętego samotnika, rzadko się śmieję, choć jak idę do pracy czy na uczelnie to nakładam na twarz dobraną maskę. kiedyś byłam wyluzowana, teraz wszystkim się spinam, a ze stresu dorobiłam się wrzodów żołądka. przez 3 lata się nie poprawiło.

w między czasie poznałam dwóch facetów - z jednym teraz jestem, a raczej się po prostu spotykam, bo jestem wyprana z emocji i nic większego z mojej strony nie wychodzi.

przyjaciółki mówią, że zmieni się jak się zakocham, ale jak tu się zakochać, gdy jedyna emocja, która we mnie siedzi to nerwy. próbowałam pójść do poradnii zdrowia psychicznego - powiedzieli, że potrzebuję skierowania od lekarza pierwszego kontaktu... dodam też, że jestem DDA - na terapię dla DDA też chciałam się zapisać, ale zbrakło miejsc. czuję się jakaś wadliwa, zepsuta, jakby mój były partner wykręcił mi jakąś śrubkę.

może macie za sobą podobne historie? chętnie po prostu porozmawiam. 

beiba napisał(a):

sofro napisał(a):

roogirl napisał(a):

Ej a jak to się dzieje, że jak się jest z taką toksyczną osobą to się wszystko znosi, obwinia się siebie o wszystko, nie szanuje się siebie, wali się własny honor, a jak się zostaje na chwilę samemu to zaczyna się widzieć, że to wcale nie nasza wina i nic nie zrobiliśmy żeby być źle traktowanym? Dlaczego tylko w obecności tej toksycznej osoby człowiek głupieje, a jak się zostanie samemu i na spokojnie wszystko przemyśli to się trzeźwieje?
Istnieje konkretny profil osoby,  ktora wpada w sidla toksycznej osoby.  np jezeli ktos jest slaby psychicznie - to nie nadaje sie na partnera dla faceta toksycznego,  bo nie dostarcza ekscytacji "zlamania"  partnerki. Sam fakt wydostania sie ze szponow jest polowa zwyciestwa.  Koniecznie trzeba przejsc przez psychologa lub psychothérapeute,  bo jest mozliwosc powrotu ofiary do oprawcy. Fakt ze sie widzi zlo nie jest jeszcze wystarczajacym powodem aby nie wrocic jak facet bedzie plakal i na kolanach obiecywal szczescie. 
No wlasnie jest odwrotnie, oni wybieraja slabe dziewczyny, takie z przemoca w rodzinie, DDA, bo moga nimi manipulowac.

Tak czytam wlasnie i tez mi to nie pasuje,  bo daleko mi bylo do silnej kobiety. Bylam zraniona po 1 zwiazku i chcial sie mna zaopiekiwac. Stworzyl wokol siebie taka otoczke, ze mialam go prawie za Boga, ze przy nim mi bedzie najlepiej, ze mnie zawsze obroni (tylko nie wiem kiedy, jak spotkania sporadyczne i w efekcie sama sobie radzilam i to speawilo, ze jestem silniejsza). a jak juz przyjechal, to mialam go po nogach chyba calowac za.to. Jesli ja do niego przyjezdzalam (30km) to chyba tylko na sex wg niego. Jeszcze po..ebana z.plackiem jechalam. 

A dzis jak na niego patrze to sie zastanawiam, gdzie ja oczy mialam?   I ten ktos mi mowil, ze lepszego nie znajde  :-)  no gorszy  od niego by byl chyba tylko taki, co bije.  

Nigdy wiecej.

A i tez bylo wprowadzanie znajomych w szczegoly zwiazku, zalozmy narzekalam na to, ze 2razy w tyg to malo a on robil ze mnie natretna wariatke. Albo, zeby nie pil, bo tego nie lubie, zwlaszcza, gdy ja mam przyjechac to nie bo on MUSI i robienie ze mnie wariatki, ze mu pic nie pozwalam. Poznalismy sie w internecie i mial nie pic i nie palic. Potem sie okazalo co innego. Jak raz pod wplywem alkoholu probowal wymusic na mnie sex to to byl koniec. Bylo tez pisanie z innymi dziewczynami i udawanie wolnego. Jak mu powiedzialam, ze wiem to mi kazal nie histeryzowac  :-)! zawsze jak mialam sluszne pretensje to mi kazal NIE HISTERYZOWAC czym dawal mi do zrozumienia,, ze ma mnie,za niezrownowazona.

Trwalo to tylko rok a mam wrazenie, jakby z 5 lat.

sadcat napisał(a):

beiba napisał(a):

sofro napisał(a):

roogirl napisał(a):

Ej a jak to się dzieje, że jak się jest z taką toksyczną osobą to się wszystko znosi, obwinia się siebie o wszystko, nie szanuje się siebie, wali się własny honor, a jak się zostaje na chwilę samemu to zaczyna się widzieć, że to wcale nie nasza wina i nic nie zrobiliśmy żeby być źle traktowanym? Dlaczego tylko w obecności tej toksycznej osoby człowiek głupieje, a jak się zostanie samemu i na spokojnie wszystko przemyśli to się trzeźwieje?
Istnieje konkretny profil osoby,  ktora wpada w sidla toksycznej osoby.  np jezeli ktos jest slaby psychicznie - to nie nadaje sie na partnera dla faceta toksycznego,  bo nie dostarcza ekscytacji "zlamania"  partnerki. Sam fakt wydostania sie ze szponow jest polowa zwyciestwa.  Koniecznie trzeba przejsc przez psychologa lub psychothérapeute,  bo jest mozliwosc powrotu ofiary do oprawcy. Fakt ze sie widzi zlo nie jest jeszcze wystarczajacym powodem aby nie wrocic jak facet bedzie plakal i na kolanach obiecywal szczescie. 
No wlasnie jest odwrotnie, oni wybieraja slabe dziewczyny, takie z przemoca w rodzinie, DDA, bo moga nimi manipulowac.
Tak czytam wlasnie i tez mi to nie pasuje,  bo daleko mi bylo do silnej kobiety. Bylam zraniona po 1 zwiazku i chcial sie mna zaopiekiwac. Stworzyl wokol siebie taka otoczke, ze mialam go prawie za Boga, ze przy nim mi bedzie najlepiej, ze mnie zawsze obroni (tylko nie wiem kiedy, jak spotkania sporadyczne i w efekcie sama sobie radzilam i to speawilo, ze jestem silniejsza). a jak juz przyjechal, to mialam go po nogach chyba calowac za.to. Jesli ja do niego przyjezdzalam (30km) to chyba tylko na sex wg niego. Jeszcze po..ebana z.plackiem jechalam. A dzis jak na niego patrze to sie zastanawiam, gdzie ja oczy mialam?   I ten ktos mi mowil, ze lepszego nie znajde  :-)  no gorszy  od niego by byl chyba tylko taki, co bije.  Nigdy wiecej.A i tez bylo wprowadzanie znajomych w szczegoly zwiazku, zalozmy narzekalam na to, ze 2razy w tyg to malo a on robil ze mnie natretna wariatke. Albo, zeby nie pil, bo tego nie lubie, zwlaszcza, gdy ja mam przyjechac to nie bo on MUSI i robienie ze mnie wariatki, ze mu pic nie pozwalam. Poznalismy sie w internecie i mial nie pic i nie palic. Potem sie okazalo co innego. Jak raz pod wplywem alkoholu probowal wymusic na mnie sex to to byl koniec. Trwalo to tylko rok a mam wrazenie, jakby z 5 lat.

Roznie z tym bywa, faceci sa rozni.

Ja nie mialam na sobie znamion zadnych dawnych zwiazkow, ten z socjopata byl moim pierwszym i jak na razie jedynym powaznym zwiazkiem. Jedyne rany jakie mialam to po ojcu alkoholku, ale jak napisalam - mama zawsze byla dla mnie wzorem. Byla na tyle silna zeby chronic mnie i rodzenstwo, szybko nas od ojca odseparowala, wspierala. Kiedys chodzilam na herbatki do emerytowaneg psychologa od dda :) mysle czy do tego nie wrocic... ale mieszka daleko. on stwierdzil, ze wlasciwie moim problemem jest brak wzorca meskiego, dlatego np nigdy nie mialam kolegow.

moje poprzednie 2 związki (na szczęście krótkie, po 6-7 mscy) pokazały mi jakich facetów nie chcę, jakich powinnam unikać. z obecnym jestem już 5,5 roku, w tym pół roku po ślubie. i widzę dzięki niemu, że są jednak faceci dla których liczą się przede czyny a nie słowa:)

o! kurcze, kiedyś na jakimś blogu czytałam o różnych typach socjopatów, własnie stamtąd miałam wszystkie informacje o narcystycznym socjopacie.

jest jeszcze socjopata kameleon, on np. szuka zazwyczaj miękkiej partnerki - http://maria-dora.blog.onet.pl/2011/01/01/i-trudne...

narcystyczny często jest mylony z psychopatą, lubi poczucie władzy i kontroli, ale dopiero po złamaniu partnera/ki, bo to daje mu satysfakcje

Camorrra napisał(a):

Jak to się stało że pozwoliłam mu aby tak podeptał moją godność i wiarę w drugiego człowiek i wyrzucił do kosza na  śmieci.

To nie jest moim zdaniem najgorsze. Najgorsza jest strata szacunku do własnej osoby przez siebie.

Pasek wagi

roogirl napisał(a):

Camorrra napisał(a):

Jak to się stało że pozwoliłam mu aby tak podeptał moją godność i wiarę w drugiego człowiek i wyrzucił do kosza na  śmieci.
To nie jest moim zdaniem najgorsze. Najgorsza jest strata szacunku do własnej osoby przez siebie.

to prawda....

nie będę tu pisać o sobie a mogłabym epopeje napisać,  wiele wody w Wiśle upłynęło zanim się nauczyłam ze każde (prawie każde nie mowie tu o np przestępstwach wymierzony w nas, jakiś mega skrajnych sytuacjach) pozytywne jak i negatywne przeżycie można przekuć w coś dobrego i to od nas zależy czy będziemy wieczna ofiarą czy każda drobnostka będzie powodowała ze staniemy się szczęśliwi

Tak

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.