- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
9 lutego 2017, 10:55
Mam okropnego doła. Czuję, że straciłam kontrolę nad swoim życiem. Jeszcze do niedawna tryskałam optymizmem i motywowałam do działania innych. W tej chwili nie poznaję dziewczyny, którą widzę w lustrze. Myślę, że w dużej mierze jest to wina sytuacji, w której się znajduję. Kilka miesięcy temu obroniłam pracę dyplomową i zaczęłam nowy etap. Miałam nadzieję, że będzie lepszy. Niestety rzeczywistość zmusiła mnie do podjęcia pracy, której nienawidzę. Na samą myśl o tym, że dzisiaj znów muszę tam jechać robi mi się niedobrze. W poniedziałek musiałam wziąć urlop na żądanie, nie mogłam się ogarnąć. Z każdym dniem coraz trudniej zmusić mi się do zwykłych czynności, jak wstanie z łóżka czy jedzenie. Przed bliskimi udaję, że wszystko jest ok i że jakoś daję radę. Tak naprawdę zżera mnie od środka stres, smutek i rezygnacja. Jeszcze przed skończeniem studiów postawiłam sobie cel, do którego chciałam dążyć, więc zapisałam się na lekcje pływania i w planach było też szlifowanie języków obcych. Uwierzcie, że z zapałem chodziłam na basen i praca też wydawała mi się znośna. Niestety brakuje mi tych sił. Czuję, że już tak nie mogę. Prawdę mówiąc, to wszystko niszczy mi chodzenie do tej okropnej pracy :( Po pierwsze, praca jest męcząca fizycznie i psychicznie, a po drugie mam ciągłe nieprzyjemności z powodu, że nie chcę jak reszta pracowników spędzać tam siedmiu dni tygodnia. Od kilku tygodni szukam lepszej pracy, ale efekty są marne. Byłam na jednej rozmowie, która skończyła się obietnicą "oddzwonienia" :( Większość ofert dotyczy prac fizycznych i typowo dla mężczyzn (mieszkam w małym mieście). Zależy mi na znalezieniu czegoś na miejscu, ponieważ zajęcia dodatkowe pochłaniają prawie cały mój budżet, a rodzice nie wymagają wpłacania im co miesiąc 800 zł za pokój (tyle mniej więcej kosztuje wynajem na obrzeżach stolicy, a dojazdy też mniej więcej tyle by mnie kosztowały). Czasami mam ochotę zrezygnować nie tylko z pracy, ale i ze swoich planów na przyszłość. Mam 23 lata i stoję w martwym punkcie. Inni robią krariery, zakładają rodziny, kupują mieszkania... Myślałam o skorzystaniu z pomocy specjalisty, ale psycholog nie załatwi mi innej pracy. Przechodziłam kiedyś ostrą nerwicę i boję się nawrotu. Każdy dzień wygląda tak samo lub gorzej. Naprawdę jest mi źle, ale nie mam z kim o tym porozmawiać, bo zaraz słyszę, że najlepiej to wcale bym nie pracowała i że nikt nie będzie sponsorował moich wydatków. Rodzice też nie są w zbyt ciekawej sytuacji finansowej, ale chciałabym otrzymać od nich chociaż odrobinę zrozumienia i wsparcia. Naprawdę nie jestem dumna z tego, że skończyłam studia i muszę pracować w miejscu, do którego trafiłabym nie mając nawet zawodówki :( Jest mi zwyczajnie przykro i czuję się oszukana przez los. Nie tak wyobrażałam sobie dorosłość. Nie chcę pod swoim postem złośliwych komentarzy, bo nie pisałam tego, żeby kogoś urazić. Musiałam gdzieś przelać to, co leży mi na sercu. Zdaję sobie sprawę, że inni mają gorzej i naprawdę cieszę się, że nie jestem sparaliżowana i nie mam na utrzymaniu gromadki dzieci. Nie jestem też słaba psychicznie, bo wiele razy szłam do przodu, kiedy inni mówili sobie dość. Po prostu nie nadaję się do obecnej pracy i nie mam nikogo, kto to zrozumie... Wszędzie tylko pieniądze i pieniądze, a ja tak nie chcę. Jestem młoda i szkoda mi życia na wegetację w takim miejscu. Mam nadzieję, że znajdę wsparcie chociaż tu.
9 lutego 2017, 11:10
jakie studia kończyłaś ? nie łam się w wieku 23 lat to raczej mało kto robi taką wielką karierę i tak kupuje te mieszkania :P jesteś na początku drogi. skoro tak nienawidzisz tej pracy to każdą wolną chwilę powinnaś poświęcać na znalezienie lepszej. ja pracowałam na kasie w markecie (najpierw całe studia, później po skończeniu studiów) i też nie wytrzymałam psychicznie i rzuciłam to, tylko, że ja niestety aż 10 mscy spędziłam na poszukiwaniach nowej pracy i jestem bardzo wdzięczna rodzicom, że mi tego nie wytykali (jedzenie kupowałam z oszczędności i absolutnie nie ciągnęłam od nich na nic, ale jednak na rachunki się nie dokładałam w tym czasie), a teraz jestem od 3 lat ponad w normalnej pracy gdzie jestem doceniana (również finansowo) i wiem, że to był po prostu taki etap, który musiałam przetrwać. no, ale musisz zrobić wszystko z całych sił, teraz jest najgorzej bo w cv pewnie nie za wiele masz, ale jak już dostaniesz tą pierwszą pracę to z czasem powinno być lepiej. głowa do góry.
9 lutego 2017, 11:22
Kochana, przykro mi ale musisz wejść w dorosłe życie. Tzn. jeśli chcesz mieć lepszą pracę przeprowadzka do większego miasta i wynajem pokoju. Albo do końca życia na garnuszku rodziców i zapierdalanie w beznadziejnej firmie. Zajęcia dodatkowe mogą poczekać, języków póki co możesz uczyć się sama. Wybierz spacer, bieganie, rower, tzw. dywanówki. Nie będziesz mieć wszystkiego od razu. Mam prawie 10 lat więcej, też szukam pracy, wynajmuje pokój, poprzednia praca wysysała ze mnie za wiele i mało dawała w zamian. Wiem co przeżywasz.
Wysyłaj aplikacje do firm w Warszawie. Sprawdzaj oferty w biurach karier na uczelniach (zapewne mają strony www). Teraz dużo firm będzie prowadziło rekrutacje dla absolwentów, to szansa dla Ciebie. Nie czekaj zbyt długo, bo popadniesz w jeszcze większe przygnębienie. Jeśli masz możliwość to staraj się spotykać ze znajomymi, żeby całkiem się nie załamać.
9 lutego 2017, 11:28
skoro i tak musisz placic za pokoj, to czemu nie wyprowadzisz sie do wiekszego miasta gdzie perspektywy pracy beda lepsze?
9 lutego 2017, 11:30
a czego się spodziewalas skoro sama mówisz ze mieszkasz w małym mieście ;) wiadomo że super pracy tam nie znajdziesz.
Jedyne wyjście to przeprowadzka do większego miasta i tam szukania pracy na pewno jest więcej ofert pracy :)
Poszukaj też taniego pokoju, na Facebooku jest mnóstwo ogłoszeń o pokoje , dziewczyny szukają też wspollokatorek do pokoju dwuosobowego co może cię taniej kosztować :)
Masz 23 lata pora pomyśleć o sobie i nie bać się zmian bo jak będziesz się bała to kariery raczej nie zrobisz ;)
9 lutego 2017, 12:56
Czytając Twój post w głowie non stop słyszałam głos: "no to rzuć tę pracę, no rzuć tę pracę, wszystko przemawia za tym, żeby rzucić tę pracę".Może i łatwo mi to pisać ale powiem Ci, że sama na przełomie 1.5 roku zmieniałam pracę aż 7 razy. Z różnych powodów, głównie dlatego, że coś mi tam nie pasowało (od braku rozwoju, żałosnej płacy, po szefa: jeden furiat który na wszystkich klnął, inny olewczy, itd). Miałam poczucie, że coś jest ze mną nie tak... kto normalny tak często rzuca pracę. Ale z perspektywy czasu wyszło, że decyzje za kazdym razem były trafne bo przybliżały mnie do miejsca, w którym jestem teraz (choć nie jest jakoś super ale jest ok).
Jesteś młoda, caly świat przed Tobą, sto tysięcy róznych prac (beznadziejnych, znośnych, fajnych), masa ludzi do poznania (którzy Cię zrozumieją lub nie) ale - co jest piękne - to wszystko zalezy od Ciebie - kogo poznasz, jaka będziesz, gdzie będziesz pracować.
9 lutego 2017, 13:43
skoro i tak musisz placic za pokoj, to czemu nie wyprowadzisz sie do wiekszego miasta gdzie perspektywy pracy beda lepsze?
gdzie to niby wyczytałas?
Agunia93, można wiedzieć, jakie studia skończyłaś?
Edytowany przez f60ea310fa8307fc04fb57379c674afd 9 lutego 2017, 13:46
9 lutego 2017, 13:50
Niestety po ukończeniu studiów większość osób brutalnie zderza się z rzeczywistością. Ja co prawda pracę normalną znalazłam w trzy miesiące, tak jak u Ciebie - w bardzo małym mieście. Pracowałam tam trzy lata, aż do porodu, choć praca nie miała kompletnie nic wspólnego z moimi studiami, a ukończyłam dwa kierunki dziennie.
Obecnie znowu szukam pracy, podobnie jak Ty zauważam masę ofert dla kierowców, sprzątaczek, sprzedawców, szwaczek lub oferty pracy na produkcji. Raczej nie myślę już o pracy w zawodzie wyuczonym i z każdym tygodniem moje aspiracje maleją. Jestem starsza od Ciebie, mam męża, dzieci, dom. Coraz częściej myślę o tym, by praca po prostu była, bym ją w miarę lubiła i nie przynosiła jej do domu.
Koniecznie szukaj innego zajęcia, weż urlop, L4 czy w ostateczności zwolnij się i idź na zasiłek dla bezrobotnych. Wszystko lepsze od pracy, którą się nienawidzi. A zajęcia dodatkowe możesz przerwać na jakiś czas.
9 lutego 2017, 13:56
No coś Ty, kto w naszym wieku zrobił karierę i zbudował dom uczciwie i bez niczyjej pomocy? :D
9 lutego 2017, 14:11
No coś Ty, kto w naszym wieku zrobił karierę i zbudował dom uczciwie i bez niczyjej pomocy? :D
no dokładnie. Każdy zaczyna od pracy, która w końcu i tak zostaje zmieniona na inną, zaczyna od najmniejszej pensji, szczypie się zkażdym groszem...taka prawda. Ja jestem od Ciebie prawie 10 lat starsza i dopiero teraz mam normalne możliwości- w sensie dzięki normalnej robocie ( u mnie 5 firma z kolei ) moglismy sobie pozwolić na kredyt / kupno mieszkania /dziecko. Wcześniejsze lata to taka trochę walka z wiatrakami była. Nie ma co od razu popadać w jakieś depresje, nie takie problemy są w życiu przed nami :)
Edytowany przez f60ea310fa8307fc04fb57379c674afd 9 lutego 2017, 14:12