Temat: Zmiana pieluchy w restauracji....

Dwa dni temu na gazeta.pl pojawił się felieton o tym, jak to matka zmieniała rocznemu dziecku pieluchę (z kupką, co było widać i czuć) w sali restauracyjnej - na kanapie, na której siedziała. Zupełnie nie przejmowała się tym, że przy sąsiednich stolikach ludzie siedzieli i jedli kolację! Czy fakt, że w restauracyjnej toalecie nie było przewijaka, usprawiedliwia według Was takie zachowanie? Bo moim zdaniem to kompletny brak kultury i szacunku dla innych ludzi. No, chamstwo po prostu. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Dlaczego niektórzy rodzice myślą, że wszystko im wolno, bo mają małe dziecko?

Mrousse, w Polsce niestety jest jeszcze mało miejsc z zakazem wstępu dla dzieci. Piszesz o prawach, a prawo ludzi do spokojnego zjedzenia w restauracji? Są pewne granice których nie powinno się przekraczać, koniec kropka, bycie matką nie zwalnia z tego. 

Moim zdaniem nic nie usprawiedliwia takiego zachowania. A co do tego dlaczego niektórzy myślą, że im wszystko wolno - brak kultury osobistej, chamstwo, prostactwo, brak wyobraźni, bieda umysłowa, nieprzystosowanie do funkcjonowania w społeczeństwie spowodowane tym, że ktoś po urodzeniu dziecka mentalnie się zamyka na innych i koncentruje jedynie na tym dziecku. Powód pewnie każdy ma inny, jeden gorszy od drugiego.  

Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę jedną rzecz, którą próbowałam przekazać w linku o tych matkach po porodzie. Nie było to link złośliwy, jak zaznaczyłam.
Jeśli ktoś zadał sobie trud przeczytania tych dwóch stron, to wie, że zachowaniami kobiet w ciąży i po porodzie rządzą hormony, które mózg nam zmieniają w jakimś stopniu, czy tego chcemy czy nie. I oczywiste jest moim zdaniem, że z hormonami jest loteria. Dużo tu lasek z problemami tarczycowymi, to wiedzą o co mi chodzi. Jeden czuje się dobrze przy pewnym stosunku hormonów, inny wtedy wariuje. Tak samo z matkami, dla osób pokroju wspomnianej wcześniej "MADKI" zmiana pieluchy w miejscu publicznym to norma, bo przecież dziecku się pupka odparzyć nie może i g... mnie obchodzi opinia innych, a są też takie "mamy Madzi" które mają śliskie kocyki i takim klockiem się nie przejmą, ba, nawet do domu dowiozą.
I to jest to o czym słyszymy, bo wypośrodkowanych zachowań się przecież nie krytykuje. Nie nasza wina, że nagłaśniane są przypadki, które są spolaryzowane. A to, że takie skrajne opinie, no umówmy się, nie mają jakichś sensownych kontrargumentów i odpowiadają atakiem na innym polu... No cóż, pozostaje tylko spuścić zasłonę milczenia. Normy mamy jakie mamy.

Armara napisał(a):

Mrousse, w Polsce niestety jest jeszcze mało miejsc z zakazem wstępu dla dzieci. Piszesz o prawach, a prawo ludzi do spokojnego zjedzenia w restauracji? Są pewne granice których nie powinno się przekraczać, koniec kropka, bycie matką nie zwalnia z tego. 

Oczywiscie,ze tak . Nigdy bym nie chciala jesc w takiej atmosferze . Pierwsza bym zawolala Mensuren i zwrocils zwänge, na to co sie dzieje . 

Ale z racji ,ze nigdy tego na oczy nie widzialam ,wine Wedlug mnie ponosi obsluga ,wasciciel . 

Zakladam,ze kobieta Prosila o udostepnienie miejsca i bez pozytywnej reakcji. 

Artylul mogl brzmiec rowniez inaczej . Gdyby przedstawil kobiete zmuszona do takiego postepowania ( brak reakcji, brak miejsca ( nie licze podlogi) jakiegos odosobnionego miejsca) to po obsmarowaniu tej restauracji , niektorzy Albo by zapewnili na prryszlosc takie miejsce Albo by przekszalcili w miejsce dziecia niedostepne . 

Noma_ napisał(a):

Hehehehehe co za bulwersacja. A może kobieta przyjechała busem i w domu byłaby za godzinę ? Miało to dziecko godzinę siedzieć z kupą i nabawić się odparzeń, już pomijając to, że przechodzona kupa po prostu z pieluchy wyłazi i brudzi ubranka oraz śmierdzi na kilometr. Nie już wiem. Ta kobieta nie powinna wychodzić z dzieckiem z domu, przynajmniej nie musiałaby się wstydzić, że dziecko zrobiło kupę i trzeba przebrać. Jakoś nikt nie skrytykował restauracji, że to właściciel nie zadbał o swoich gości czyli o matki z dziećmi, żeby miały przewijak jak i o tych co musieli tę kupę oglądać na sali. Zawsze matka winna, bo musiała wykonać rzecz najnormalniejszą w świecie. 

Restauracja jest jego własnością jak zauważyłaś więc to on decyduje co się w niej znajduję, a goście mają wybór czy im to odpowiada czy nie.

Noma_ napisał(a):

Co za wrażliwe społeczeństwo. Wszystkim dzieci przeszkadzają. Ciekawe jakby poczuła się jedna z drugą jakby usłyszała, że grube, albo pryszczate, albo, za niskie, za wysokie, blondynki, brunetki, za chude są niemile widziane w kinie, restauracji.A jak właściciel nie życzy sobie matek z dziećmi to niech umieści informację na drzwiach chyba, że za duży tchórz z niego i otwarcie nie umie przyznać się do swoich poglądów. Poza tym nie każde roczne dziecko umie już stać, albo chodzić. Zresztą roczne dziecko to jeszcze często robi rzadkie kupy i już widze przebranie obesranego po pachy dziecka na stojąco kiedy się wierci i ucieka. No ale ok dzieci to robią kupy tlyko na zawołanie i są jak lalki podczas przebierania.


Ale bzdury :PP Czytać się tego nie da normalnie. Jakich poglądów? Są lokale dostosowane do potrzeb klientów i do nich należy wybór. Świat nie kręci się wokół dzieci wiesz?:) I tak przeszkadał by mi zapach kupy w pomieszczeniu w którym jem posiłek, może dla Ciebie to coś normalnego.

kropka36 napisał(a):

Mylisz się - nie musi o tym myśleć. Nie musi robić przewijaka, kupować kredek i zabawek. Oczywiście może, jeśli chce - wtedy daje wyraźny sygnał "zapraszamy rodziny z dziećmi". Tak samo nie musi robić palarni. A palący może sam podjąć decyzję - wchodzę do lokalu i wytrzymuję bez papierosa (albo marznę na dworze), albo szukam innego lokalu. Proste. To nie te czasy, gdy restauracja była jedna w dzielnicy. Lokale, szczególnie w centrum, są jeden przy drugim - można wybrać taki, który będzie przystosowany do naszych oczekiwań i potrzeb.Przy czym nadal się rozwodzimy nad rzekomą "winą" właściciela, a nie skupiamy na tym, że matce wyraźnie brak jednej z dwóch rzeczy - kultury bądź mózgu.

Jesli Ty uwazasz ,ze takie rzeczy nie sa konieczne,to wcale mnie nie dziwi,ze kobieta tak postepuje. Pewnie, tez uwaza,ze jak nie ma to innym to odpowiada .

Noma_ napisał(a):

Martulleczka napisał(a):

Przez pół dnia chyba dałoby się ogarnąć jakieś miejsce do przebrania? Sklep obok? Knajpa obok? Stacja benzynowa? Jak większe miasto to na pewno jakaś galeria z miejscem dla matki z dzieckiem. 
Taaam mam zamówione i zapłacone jedzenie więc zbieram się , żeby polatać po połowie miasta i  poszukać miejsca do przebrania pieluchy bo właścicle miał to w dupie, żeby zorganizować przwijak. Jak płaciłam właścicielowi to nie miał mojej kasy w dupie. Aż śmieszne to co piszecie. 


To Ty miałaś w dupie to żeby sprawdzić czy będzie gdzie przebrać dzieciaka i taa mama zamówione i zapłacone jedzenie i musze wąchać gówna dziecka przy stoliku.

Mrousse napisał(a):

kropka36 napisał(a):

Mylisz się - nie musi o tym myśleć. Nie musi robić przewijaka, kupować kredek i zabawek. Oczywiście może, jeśli chce - wtedy daje wyraźny sygnał "zapraszamy rodziny z dziećmi". Tak samo nie musi robić palarni. A palący może sam podjąć decyzję - wchodzę do lokalu i wytrzymuję bez papierosa (albo marznę na dworze), albo szukam innego lokalu. Proste. To nie te czasy, gdy restauracja była jedna w dzielnicy. Lokale, szczególnie w centrum, są jeden przy drugim - można wybrać taki, który będzie przystosowany do naszych oczekiwań i potrzeb.Przy czym nadal się rozwodzimy nad rzekomą "winą" właściciela, a nie skupiamy na tym, że matce wyraźnie brak jednej z dwóch rzeczy - kultury bądź mózgu.
Jesli Ty uwazasz ,ze takie rzeczy nie sa konieczne,to wcale mnie nie dziwi,ze kobieta tak postepuje. Pewnie, tez uwaza,ze jak nie ma to innym to odpowiada .

Ale dlaczego muszą być? Dlaczego każdy musi tolerować dzieci? Dlaczego każdy musi zgadzać się na ich towarzystwo? Dzieci, a raczej ich matki, to nie święte krowy którym trzeba bić pokłony. 

Mrousse napisał(a):

kropka36 napisał(a):

Mylisz się - nie musi o tym myśleć. Nie musi robić przewijaka, kupować kredek i zabawek. Oczywiście może, jeśli chce - wtedy daje wyraźny sygnał "zapraszamy rodziny z dziećmi". Tak samo nie musi robić palarni. A palący może sam podjąć decyzję - wchodzę do lokalu i wytrzymuję bez papierosa (albo marznę na dworze), albo szukam innego lokalu. Proste. To nie te czasy, gdy restauracja była jedna w dzielnicy. Lokale, szczególnie w centrum, są jeden przy drugim - można wybrać taki, który będzie przystosowany do naszych oczekiwań i potrzeb.Przy czym nadal się rozwodzimy nad rzekomą "winą" właściciela, a nie skupiamy na tym, że matce wyraźnie brak jednej z dwóch rzeczy - kultury bądź mózgu.
Jesli Ty uwazasz ,ze takie rzeczy nie sa konieczne,to wcale mnie nie dziwi,ze kobieta tak postepuje. Pewnie, tez uwaza,ze jak nie ma to innym to odpowiada .

Wiesz co, idąc tym tokiem rozumowania to każdy powinien mieć jakieś roszczenia wobec właścicieli restauracji. Ja powinnam zacząć żądać, żeby w klubach nie było włączonych rażących świateł i głośnej muzyki, bo od tego mam migrenę. A jak ktoś nie wyłączy to będę się tam pchać na siłę, przewrócę się na środku, bo mi się zrobi czarno przed oczami i potem będę mieć pretensje do wszystkich tylko nie do siebie. Właściciel urządza lokal tak jak mu się podoba, bo to jego lokal. Chce mieć kącik dla dzieci to ma, nie chce to nie ma. Tak samo ze wszystkim, żądanie od kogoś kto serwuje krwiste steki żeby zaczął podawać wegańskie burgery jest absurdalne - jak dana knajpa to nie miejsce dla mnie to się tam nie pcham, tyle, a nie żądam od innych żeby własne miejsce dostosowali do mnie. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.