- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 sierpnia 2016, 10:52
Jestem już ze swoim chłopakiem (właściwie to narzeczonym) 7 lat, chciałabym napisać że to piękne 7 lat, ale właściwie to były to lata nijakie. Pomijając pierwszy rok, który był intensywny i było w nim trochę spontaniczności i szaleństwa, tak w każdym następnym coraz bardziej tego brakowało.
Pamiętam jak zawsze radziłam swoim koleżankom żeby myślały o sobie, bo nikt za nich tego życia nie przeżyje, a teraz widzę że sama do tego się nie stosuje. Czuję, że trochę mi to życie ucieka, że gasnę... Cholera boję się, że jak będę miała 60 lat to będę żałować. Ale z drugiej strony nie umiem przestać myśleć co będzie z "nim", jak sobie poradzi, co pomyśli jego rodzina.
Postanowiłam, że wypiszę sobie takie za i przeciw. Żeby choć trochę sobie urealnić jaki to właściwie jest ten związek.
ZA
-kocha mnie
-jest dla mnie dobry
-nie pije, nie pali, nie bije mnie
-moja rodzina go lubi
-czasem mnie rozśmiesza
-bawi się z moim kotem :P
PRZECIW
-czasami zachowuje się jak burak
-denerwuje mnie jego zachowanie
-nuda w związku
-nie pociągający seks (prawie jego brak)
-monotonia życiowa
-brak spontaniczności, szaleństwa
-nie czuję się kobieco, atrakcyjnie, nie odczuwam że jestem traktowana jak jego kobieta
19 sierpnia 2016, 12:59
Nie wyobrażam sobie tkwić w dłuższej znajomości, w której nie ma seksu, szaleństwa, spontaniczności.
19 sierpnia 2016, 13:04
*
Edytowany przez 6 marca 2017, 09:21
19 sierpnia 2016, 13:05
Dla mnie najwazniejszym pytaniem jest czy Ty go kochasz;)A co do "minusow"- nie czujesz sie atrakcyjnie? Wazysz prawie 80 kg, wiec to wina twojej wagi, a nie zwiazku. Wzielabym sie ostro za siebie na twoim miejscu, skoro brakuje Ci poczucia atrakcyjnosci ,kobiecosci.
Waga na pewno ma tu jakieś znaczenie, ale mi chodzi o coś całkiem innego, nie umiem tego wyjaśnić słowem pisanym
19 sierpnia 2016, 13:06
kochasz go ? wnioskując z Twojej wypowiedzi to raczej nie..
Kocham, w pewien sposób na pewno, gdybym nie kochała nie walczyłabym o ten związek
19 sierpnia 2016, 13:08
Wyjdziesz za maz z grzecznosci? Oklamujesz chopaka, ze go kochasz i na tym chcesz oprzec swoja i jego przyszlosc. To raczej okrucienstwo a nie grzecznosc.Chcesz byc grzeczna - przeprowadz niewidomego przez jezdnie - nie musisz za niego wychodzic za maz, zeby zrozumial jaka jestes dobra..
Oświadczyny przyjęłam 4 lata temu, wtedy byłam jeszcze pewna, że to TEN. Z grzeczności nie wyjdę za mąż :)
19 sierpnia 2016, 13:09
*
Edytowany przez 6 marca 2017, 09:21
19 sierpnia 2016, 13:17
Wystarczy przywiazanie, potrzeba poczucia "przynaleznosci", forma "zajetosci" itd itdZ twojej wypowiedzi nei wynika, ze go darzysz innym uczuciem jak znudzeniem tym "burakiem"Kocham, w pewien sposób na pewno, gdybym nie kochała nie walczyłabym o ten związekkochasz go ? wnioskując z Twojej wypowiedzi to raczej nie..
Może i faktycznie macie takie odczucia. Kurczę, nie da się w paru słowach opisać historii 7-letniego związku, bo musiałabym tutaj książkę napisać. Chciałam jedynie napisać jak trudno jest czasem podjąć decyzję, decyzję która zmieni całe życie.
Strszanie dużo włożyłam w ten związek, uwierzcie mi, tyle starań... I chciałabym żeby czasem on mnie też zaskoczył :) Nie marzy mi się "boski alwaro" z komedi romantycznej, tylko facet który potrafi zaskoczyć czymś miłym i zawalczyć :) I sprawił żebym kochała tak mocno jak na początku, żebym uwierzyła, że ma to sens
19 sierpnia 2016, 13:19
Jesteście od 4 lat zaręczeni? Dla mnie to etap "przechodzenia". Wieczne narzeczeństwo. Nie mówię, że nie ma małżeństw znudzonych ale jesteście zbyt długo na jednym etapie. Co do kobiecości nie chodzi o wagę. Ja czuję się super kobieco z dużą nadwagą, którą zwalczam. Sądzę, że on nie daje Ci poczucia bycia kobietą. Zastanawia mnie określenie, że czasem bywa burakiem. Wasz związek jest już dość długi więc nie może być jak w pierwszym roku. Związek się zmienia ale na lepsze. Taka powinna być kolej. Zastanów się nie nad tym co ludzie, rodzina powiedzą, ale jakbyś się czuła, gdybyś miała nigdy więcej go nie zobaczyć. Może wyjedź sama i pobądź tylko z sobą.
19 sierpnia 2016, 13:34
Jesteście od 4 lat zaręczeni? Dla mnie to etap "przechodzenia". Wieczne narzeczeństwo. Nie mówię, że nie ma małżeństw znudzonych ale jesteście zbyt długo na jednym etapie. Co do kobiecości nie chodzi o wagę. Ja czuję się super kobieco z dużą nadwagą, którą zwalczam. Sądzę, że on nie daje Ci poczucia bycia kobietą. Zastanawia mnie określenie, że czasem bywa burakiem. Wasz związek jest już dość długi więc nie może być jak w pierwszym roku. Związek się zmienia ale na lepsze. Taka powinna być kolej. Zastanów się nie nad tym co ludzie, rodzina powiedzą, ale jakbyś się czuła, gdybyś miała nigdy więcej go nie zobaczyć. Może wyjedź sama i pobądź tylko z sobą.
To określenie, że bywa burakiem :) bierze się stąd, że on się denerwuje jakimiś mało istotnymi pierdołami. Serio nasze kłótnie są o pierdoły. Przykład: Jedziemy gdzieś na wakacje, ja trzymając mapę mam go kierować, dojeżdżamy do rozjazdu i się pyta gdzie ma jechać, ja mówię że nie wiem, po czym już z nerwem zjeżdża na pobocze i sam wertuje tę mapę. Inny przykład: Idziemy sobie chodnikiem, pada deszcz na drodze są kałuże, przed nami jedzie samochód wjeżdża w jedną, chlapie na chodnik. Co mówi mój luby? "Jakby tylko mnie ochlapał to rzuciłbym w ni8ego tą butelką". Ale idzie twardo prawie p0rzy samej drodze, zamiast trochę się odsunąć w razie gdyby tamten samochód nie odjechał. No i co ja mam na to powiedzieć? Dla mnie jest to buractwo, zresztą już mu o tym mówiłam, że w niektórych sytuacjach jego zachowanie mi nie odpowiada.
W ogóle to mam wrażenie, że on jest taki pewny siebie, że my to już będziemy zawsze razem, że ja pogadam, pogadam a on swoje i tak wie.
19 sierpnia 2016, 13:51
Ja dwa lata temu zakończyłam 7letni związek. Było dokładnie tak, jak opisujesz. Nuda, brak seksu, chyba tylko przywiązanie. Ciężko było mi podjąć tę decyzję, mój były nie mógł się pogodzić z naszym rozstaniem, a sam wcześniej traktował mnie przecież jak mebel, nie jak kobietę. Ale dałam radę i ani trochę nie żałuję.