- Dołączył: 2010-12-13
- Miasto: Warszawka
- Liczba postów: 106
11 stycznia 2011, 12:03
Mam do was pytanie. Dosyć często kłócę się z chłopakiem.. Zazwyczaj jest tak że albo coś przemilczę a później nie mogę mimo wszystko przejść nad tym do porządku dziennego i robię mu jakieś docinki na ten temat, albo od razu strzelam focha a po chwili zaczynam się wykłócać o własne racje i nie daję sobie wmówić że przesadzam. Jak wy się kłócicie? To pytanie zwłaszcza do dziewczyn z dłuższym stażem w związku - jak to robić żeby sobie nie szkodzić? przymykać oko? walczyć o wszystko jak lwica? Co jest lepsze na dłuższą metę?
Edytowany przez fitmit 14 lutego 2011, 22:04
- Dołączył: 2009-05-11
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 6054
11 stycznia 2011, 12:08
Mój chłopak zawsze ustępuje a ja jestem typem:mam rację. Dobrze że nie trafiłam na kogoś z moim charakterem:) Dla tego zadko się kłócimy, a jesteśmy razem 4 lata. Lepiej jak byscie w takiej sytuacji razem odpuścili
- Dołączył: 2010-10-04
- Miasto: Nieznano
- Liczba postów: 5421
11 stycznia 2011, 12:09
tez kiedyś tak robiłam ale teraz już wiem ze to jest bez sensu, bo i mi jest nie milo i mu.
jak zaczynamy sie kłócić to nie hamuje się, tzn aby nie przegiąć bo mam do tego tendencje niestety to zazwyczaj gryzę się w język, ale głównie daje kłótni swoje życie a potem staram sie podejść do tego na spokojnie i wygłupiam sie by rozluźnić atmosferę :) czasem niestety wiem ze tak sie nie da i po prostu drzemy sie na siebie i mamy cisze przez dłuższy czas a w końcu któreś z nas wyciąga tą rękę i się przytula czy daje buzi.
- Dołączył: 2010-10-04
- Miasto: Nieznano
- Liczba postów: 5421
11 stycznia 2011, 12:11
> Mój chłopak zawsze ustępuje a ja jestem typem:mam
> rację. Dobrze że nie trafiłam na kogoś z moim
> charakterem:) Dla tego zadko się kłócimy, a
> jesteśmy razem 4 lata. Lepiej jak byscie w takiej
> sytuacji razem odpuścili
to Ci zazdroszczę bo ja tez jestem takim typem co się wykłóca o swoje i mam zawsze racje i niestety mój narzeczony też uważa że ma racje :P
- Dołączył: 2010-05-21
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 1385
11 stycznia 2011, 12:14
Ja też jestem upartą osobą.. no i jak już się wkurzę to tornado, ale zależnie od sytuacji albo "uciekam" i proszę o chwilę spokoju, żeby się nie wyładować na moim kompletnie albo wyładowuję się, jeśli dalej robi mi wyrzuty lub nie chce odpuścić. Ale my potrafimy siebie przeprosić, każdy dostrzega błędy w swoim zachowaniu i dzięki temu te kłótnie nie zostawiają rys na naszym związku. Nikt nikomu nie wypomina winy.
- Dołączył: 2010-11-26
- Miasto: Niemcy
- Liczba postów: 919
11 stycznia 2011, 12:18
Mysle ze trzeba wysluchac drugiej strony, a potem powiedziec swoje zdanie. My sie tez dosc czesto klocimy, ale sa to raczej nie klotnie a wymiana zdan(ja mam swoje i mysle ze mam racje a on ma swoje i tez mysli ze ma racje). Straram sie go zrozumiec i nie docinac mu, bo to tylko pogarsza sprawe. Jezeli i tak i tak sie nie zgadzamy ze soba to po prostu przechodzimy do innego tematu a do sprawy wracamy potem jak juz ochloniemy;) jestesmy razem 5,5 roku i czasem trzeba sie lekko poklocic aby atmosfera w zwiazki sie oczyscila, przeciez potem mozna sie czule pogodzic:D
11 stycznia 2011, 12:20
mój się nie kłóci, tylko np wychodzi na dwór a mnie to jeszcze bardziej wqrvia.
albo sypie jakis tekst który ma wywołac we mnie poczucie winy, że coś jest niby moją winą i się potem nie odzywa lub odzywa z łaską, czekając aż przyznam się do domniemanego b-łędu.
kiedys mu się udawało i zawsze czułam sięw winna, ale teraz jak mi cos takiego usiłuje dac do zrozumienia, to ja mu mówie że jasnie książe jak zwykle sie obraził. i mam go wtedy w czterech literach i to ja go ignoruje.
No i za moment P jest już normalny.
11 stycznia 2011, 12:22
mój chłopak czasem mi delikatnie z czymś docina, ale na żarty wtedy ja ''puszczam'' udawanego focha i śmiejemy się z tego razem.
może Twój też to robi na żarty...
co do przykładu który podałaś może później narzekasz, że np. wyszedł ci syfek i on tak mówi, bo nie chcę słyszeć Twojego narzekania ciężko stwierdzić jak to u Was jest.
- Dołączył: 2009-12-28
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 3961
11 stycznia 2011, 12:35
to chyba zależy od problemu. ja z moim ukochanym mieszkam, więc nauczyłam się czasem ustąpić. nie dlatego, ze jestem potulną owieczką, ale dlatego, że widzę że on też wkłada wiele serca w ten związek i chcę czasem powiedzieć w ten sposób "kocham cię" (wolę okazywać milość niż mówić o niej).
jeżeli problem jest stosunkowo poważny, wykłócam się do ostatniego tchu :-). wówczas albo stawiam na swoim albo następuje martwa cisza. w tym drugim przypadku zaczynam myśleć, czy on też nie ma troszkę racji. przyglądam się problemowi z jego strony i staram się wymyślić jakieś rozwiązanie, które zadowoli nas oboje albo przynajmniej kompromis(oboje z czegoś zrezygnujemy i znajdziemy złoty środek).
w ogole uważam, że konflity w związku są potrzebne, bo w pewien sposób pobudzają go do rozwoju. a czy przybiorą formę kłótni? to zależy od temperamentu partnerów :-). zawsze uważałam, że jednak lepiej jest wyrzucić z siebie złe emocje. kłóćmy się zatem na zdrowie, pamiętajmy tylko o jednym - żeby nawet podczas kłótni szanować partnera i jego światopogląd.
- Dołączył: 2010-01-25
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1341
11 stycznia 2011, 12:44
o rany, ja mam podobnie, jak mnie coś rozzłości to walcze do końca chora cecha charakteru!!! Staraj się nad tym panować... mi ciężko prawde powiedziawszy facet ma do mnie dużą cierpliwość juz przez 2 lata;)