16 listopada 2010, 19:46
Być może temat jest poruszany na innych wątkach, ale tu dokładnie chcę się skupić pomiędzy odchudzaniem a naszą psychiką.
Jestem na Vitalii od ponad roku (wcześniej miałam inne konto). Przez moje oko przewinęło się wiele pamiętników, wiele sukcesów i wiele porażek.
Zaniepokoiło mnie 'zjawisko', które występuje bardzo często. Otóż o wielu dziewczyn odchudzanie, które początkowo miało być drogą do lepszego życia, miało przynieść nam szczęście, sprawić że wreszcie zaczniemy żyć a nie wegetować. Data rozpoczęcia odchudzania miała być wyjątkowa...a tymczasem otworzyła drzwi do piekła. U większości osób, odchudzanie wcale nie sprawiło ich życia lepszym, a gorszym. Stają się depresyjne, cały czas myślą negatywnie, wyglądają jak patyki a twierdzą, że są grube. Wiele osób w pamiętnikach pisze, że "wolałoby już wyglądać jak przedtem, ale odzyskać radość życia". Nie muszę rzucać przykładami, bo sami na pewno znacie takie osoby z Vitalii.
Przyznam, że aż miło jest "popatrzeć" na kogoś, kto schudł ale ktoś, kto wygląda ślicznie, cieszy się życiem, swoim sukcesem, drogą jaką pokonał. Ale takich osób na prawdę jest coraz mniej.
Co Wy o tym sądzicie? Gdzie jest ta granica której nie można przekroczyć i co robić (jak się odchudzać, jak postępować/myśleć), aby nie popaść w "obłęd" ? Może któraś z Was miała podobnie, może podzielić się swoim doświadczeniem i powiedzieć jak sobie z tym radzić?
Zapraszam do dyskusji.
- Dołączył: 2010-03-12
- Miasto: Wyspy Kokosowe
- Liczba postów: 789
16 listopada 2010, 19:51
ja wpadlam w obled z ktorego staram sie wyjsc..
- Dołączył: 2010-10-14
- Miasto: Esbjerg
- Liczba postów: 1833
16 listopada 2010, 19:51
granica ta jest bardzo cienka. nie wiesz, gdzie ona jest dopóki jej nie przekroczysz.
zdrowy rozsądek kluczem do celu
16 listopada 2010, 19:52
> ja wpadlam w obled z ktorego staram sie wyjsc..
Słodziutka wiem, czytam Twój pamiętnik na bieżąco.
Zresztą pisałam Ci w meilu o swojej (byłej) sytuacji.
3mam kciuki za Ciebie, wierzę, że wszystko się ułoży!
- Dołączył: 2010-02-11
- Miasto: Rumia
- Liczba postów: 22
16 listopada 2010, 19:53
Ja również "wpadłam" i nie mogę wyjśc, chociaż codziennie mówię że jestem silna i dam rade, bo chcę "normalnie żyć".
16 listopada 2010, 19:58
ja wpadłam w jakieś błędne koło ale wcale nie chcę z niego wyjść. wierzę, że kiedyś będę żyć normalnie, ale zdecydowanie wolę być chudsza niż wrócić do poprzedniego stanu i nie mieć tak poryte. wytrzymam
16 listopada 2010, 20:00
slodziutka - czemu masz pamietnik tylko dla wlasciciela (chodzi o tą akcję z blogiem any ?)
- Dołączył: 2010-08-21
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 1211
16 listopada 2010, 20:11
Moje zdanie jest takie; żeby zacząć sie odchudzać najpierw trzeba mieć wiedzę jak do tego podejść.
Wybranie diety MŻ bo " jest najlepsza dieta pod słońcem" jest najgorszym rozwiązaniem. Tu nie chodzi o to by sie· ograniczać a wręcz przeciwnie - dozywić. Organizm wbrew pozorom potrzebuje nawet tłuszczy, tymczasem MŻ czy Dukan to diety ograniczajace. Własnie ten paradoks i niewiedza ( choćby jakosć naszego jedzenia ) skutkują depresją, kompleksami, załamaniem, wyrzutami sumienia etc.
Przy okazji nieoceniona jest pomoc kogoś doświadczonego w odchudzaniu bądz speca w odżywianiu.
- Dołączył: 2010-09-15
- Miasto: Bristol
- Liczba postów: 3376
16 listopada 2010, 20:45
racja- miało dzięki temu być lepiej. a teraz? całe życie podporządkowane jest jedzeniu, temu co zjemy, o której itp. sprawa dla osób o silnej psychice, moim zdaniem.
- Dołączył: 2010-10-03
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1039
16 listopada 2010, 20:50
ja zawsze jak jestem na "diecie", to się czuję super... :) jak jem jakieś smieci, duperele, to mam humory, nic mi się nie chce, najlepiej bym siedziała w domu zamknięta na 4 spusty. niby tak - przejmuję się jak wyglądam, często sprawdzam, bo w końcu odmawiam sobie wielu ulubionych rzeczy a efektów ni ma. i sobie mówię, że no ok, ok, to dopiero tyle i tyle czasu, bądź cierpliwa, bądź silna, najważniejsze, że jesteś ciut zdrowsza i że ruszyłaś tyłek.