5 marca 2013, 20:16
Rano wstaję i mówię: Jestem ładna, inteligentna to będzie super dzień.
Idę na uczelnie.. spotykam ludzi i ciągle to samo, ludzie mnie ignorują. Jest we mnie wielka potrzeba bliskości, akceptacji.
Jestem jedynaczką, jak byłam młodsza często zostawałam sama i nie nie mialam do kogo gęby otworzyć.
Często nie wiem jak mówić, jestem nieśmiała. Nie wiem CO powiedzieć. Mam wrażenie że moja obecność innych irytuje.
Jestem bardzo wrażliwa i to boli.
Chciałabym zbudować normalne relacje a nie potrafię. Byłam kilka razy u psychologa- na NFZ ale wizyty są tak rzadko że nie pomagają a pani psycholog powiedziała że przy tak malej ilości spotkań nic nie wskóra. "BĄDŹ SAMA SWOIM PSYCHOTERAPEUTĄ" ale jakoś nie potrafię, nawet jest jeszcze gorzej. Chciałabym się cieszyć życiem, bawić się, zakochać się. A jest coraz gorzej, już nie mogę..
Chcę się zmienić bo wiem ze ode mnie to zalezy....ale nawet nie wiem jak...
5 marca 2013, 21:15
Wiesz czego możesz spróbować, żeby się otworzyć na innych ludzi - uśmiechaj się do obcych na ulicy. Nie musisz na uczelni, wśród znajomych, tylko wlanie na ulicy do mijanych ludzi. To fajna zabawa obserwowanie ich reakcji ale pozwoli ci to też nawiązać przypadkowe rozmowy w sklepie czy tramwaju. Ośmielisz się wtedy, będzie ci łatwej potem gadać ze znajomymi, bo nabierzesz pewności siebie. A poza tym jak ktoś odwzajemni ten uśmiech to niesamowicie poprawia to humor. Mi to bardzo pomaga, bo byłam nieśmiałą - jedynaczką wychowywana pod kloszem, a potem wyrosła szara myszka. Ale pomogło mi nabrać śmiałości własnie zagadywanie do obcych ludzi - trzeba tylko pomyśleć: przecież oni mnie nie znają, nawet jak się wygłupie więcej ich nie spotkam.
Jak będziesz chciała pogadać i się wyżalić to śmiało pisz
![]()
Edytowany przez Klauditta 5 marca 2013, 21:17
- Dołączył: 2011-08-13
- Miasto: Tristan Da Cunha
- Liczba postów: 278
5 marca 2013, 22:50
Wiem jak to jest, mam taki sam problem. Nigdy nie miałam paczki znajomych, raczej przyjaźnię się z pojedynczymi osobami, które mają swoje grupy znajomych i ja taka sama, na uboczu. Mam wspaniałe przyjaciółki, ale właśnie przez to spędzamy razem mało czasu. Zawieranie nowych znajomości przychodzi mi bardzo ciężko, nie wiem z czego to wynika? Jestem na drugim roku studiów i nie mam żadnych nowych przyjaciół, nawet lepszych znajomych - tylko kilka dziewczyn, z którymi rozmawiam o studiach podczas przerw, nic więcej, nie spotykam się z nikim po zajęciach, żadnych wyjść na piwo, nic :( I też mi się wydaje, że wszystkich irytuje, powtarzam sobie że to tylko moje projekcje, ale nie umiem tego zwalczyć!