- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 marca 2013, 10:53
Nie wiem jak to wszytko opisać. Nie chcę współczucia, żalu chcę oceny kogoś z zewnątrz... może jakiejś rady jak to rozwiązać.
A więc zacznę od tego że jestem z moim X od pięciu lat. On już na początku bardzo dużo przeżył aby być ze mną. (kłopoty z moim byłym) Przez ten czas bardzo go pokochałam, a on mnie. Nie wyobrażamy sobie dalszego życia oddzielenie. Marzę o ślubie z nim i dzieciach, nie chcę innego faceta, on nie chce innej dziewczyny. Chociaż kłutnie są jak w każdym związku, dajemy radę je przetrzymać. Poza tym wiem że mogę mu ufać i ZAWSZE na nim polegać. Kocham go i serce pęka mi teraz w pół. Mam nawet myśli że skoro nie możemy być razem to nie chcę dalej żyć...
A więc sytuacja jest taka. Ja mieszkam sama z moją mamą w wielkim domu pod miastem. Tata zmarł gdy miałam 12 lat i od tego czasu dziś mam 23 lata mieszkamy same z mamą która ma lat 60. Na swój wiek dobrze się trzyma ale nie wyobrażam sobie kiedyś jej zostawić tu samej bo wiem że nie poradzi sobie psychicznie jak i finansowo utrzymać tak dużego domu. Czuję że jest to mój obowiązek być z Nią i chcę z Nią być. Nie czuję się do tego zmuszona. Uważam że skoro ona zajmwała się mną i po śmierci taty starała się by nie zabrakło mi niczego to moją powinnością w zgodzie z własnym sumieniem byłoby po ślubie zamieszkać z nią, wspierać. Mieć na oku. Mój tata zawsze chciał żebym została tu w rodzinnym domu z tą myślą wybudował poddasze na którym mogłabym zamieszkać z męzem stworzyc osobne wejście/kuchnie/ mieszkanie. I tu pojawia się problem ponieważ mój X mieszka ze swoimi rodzicami na wsi w piętrowym domu, rodzice mają małe gospodarstwo i też zawsze chcieli aby mój X w przyszłości miał tam mieszkać na drugim piętrze ze swoją żoną. X nie chce słyszeć aby mieszkać kiedyś u mnie, a ja nie dopuszczam myśli by mieszkac u niego w domu z jego rodzicami którzy wiecznie we wszystko się wtrącają, buntują X na swoją stronę... wzbudzili w nim poczucie że musi się nimi zająć i ma tam zamieszkać z nimi chociaż jego rodzice mają dopiero 45 lat, są młodzi zdrowi jest ich dwoje... a moja mama jest sama, nie ma w nikim innym oparcia, do tego 60 lat na karku... Wczoraj po dwóch tydodniach zawieszenia naszego związku stwierdziliśmy że nie ma dla nas żadnego wyjścia... Rozmawialiśmy w aucie do rana... pierwszy raz tak na prawdę zdając sobie sprawę z tego jaka ta sprawa jest poważna. X powiedział mi że już dawno by mi się oświadczył, chciał się ożenić ale wie że nie ma rozstrzygnięcia tej sprawy z domami i to go blokuje.... oboje ryczeliśmy jak woły... do niczego słusznego nie doszliśmy... postanowiliśmy tylko znowu się rozstac i zobaczyć jak życie się bedzie toczyć osobno, co zmieni czas... ale czas nic tu nie zmieni i ja to wiem... serce łamie mi się w pół dlatego że wiem o tym że albo on albo żaden. Choć w życiu już wiele przeżyłam (śmierć taty, a wiec utrata bliskiej osoby) nie wyobrażam sobie stracić JEGO! A on mówi że nie wyobraża sobie życia bezemnie. Zaraz oszaleję... widzę jedyne wyjście... dla mnie życie się kończy i właśnie tego bym chciała... Nigdy nie zgodzę się na mieszkanie z teściami... tymbardziej że mam swój dach nad głową... dom przepisany w testamęcie przez tatę mnie... a w nim 60letnią matkę która potrzebuje opieki. Bardzo go kocham :( a on mówi że kocha mnie... nie wiem co zatem robić... skoro ten problem stoi pomiedzy nami...
Uważam że skoro tak bardzo mnie kocha i nie wyobraża sobie życia bezemnie powinien zgodzić się wiedząc jaka jest sytuacja na zamieszkanie u mnie... on tak nie uważa...
Edytowany przez corobic 2 marca 2013, 10:58
2 marca 2013, 13:55
o i z tym sie zgadzamA według mnie - może to brutalnie zabrzmi - nie kochacie siebie nawzajem tak naprawdę. Gdyby tak było, bylibyście w stanie rzucić wszystko dla siebie. Ty jesteś pod wpływem mamy, on pod wpływem rodziców. Mentalnie jesteście dziećmi. A dzieci nie moga stworzyć stabilnego związku.Gdyby Wasza miłość była tak wielka, odeszlibyście od obojga rodziców i stworzyli WŁASNY dom. Nie mówię tutaj, że macie porzucić rodziców i odciąć się od własnych korzeni. Ale wystraczy pomoc mamie w finansach (wspominasz, że nie będzie jej stać na utrzymanie wilekiego domu) oraz odwiedzanie swoich rodziców, aby nie czuli się samotni.Żeby dojrzeć i stworzyć dobry związek trzeba odciąć pępowinę. I Twoją i Twojego partnera.
2 marca 2013, 13:56
2 marca 2013, 13:57
rodzice nie beda zyc wiecznie, ani Twoja mama ani jego rodzice mimo, ze dzis sa jeszcze mlodzi. Nie powinniscie podporzadkowac Waszego zycia rodzicom a tak sie dzieje.
Oboje jestescie uparci. Wymagasz od niego aby sie do Ciebie wprowadzil, nie rozumiejac, ze nim kieruja takie pobodki jak i Toba.
Skoro Wasi rodzice i ich domy sa dla was wazniejsze to faktycznie ten zwiazek nie ma przyszlosci.
2 marca 2013, 13:57
o i z tym sie zgadzamA według mnie - może to brutalnie zabrzmi - nie kochacie siebie nawzajem tak naprawdę. Gdyby tak było, bylibyście w stanie rzucić wszystko dla siebie. Ty jesteś pod wpływem mamy, on pod wpływem rodziców. Mentalnie jesteście dziećmi. A dzieci nie moga stworzyć stabilnego związku.Gdyby Wasza miłość była tak wielka, odeszlibyście od obojga rodziców i stworzyli WŁASNY dom. Nie mówię tutaj, że macie porzucić rodziców i odciąć się od własnych korzeni. Ale wystraczy pomoc mamie w finansach (wspominasz, że nie będzie jej stać na utrzymanie wilekiego domu) oraz odwiedzanie swoich rodziców, aby nie czuli się samotni.Żeby dojrzeć i stworzyć dobry związek trzeba odciąć pępowinę. I Twoją i Twojego partnera.
2 marca 2013, 13:59
2 marca 2013, 14:20
2 marca 2013, 14:27
2 marca 2013, 14:32
2 marca 2013, 14:39
po pierwsze przestań robić z matki staruszkę bo to żałosne...60 lat to nie starzec, ja mam starszych rodziców, a liczę że jeszcze mi pomogą kiedyś przy wnukach. Tusk każe pracować do 67 lat więc się ogarnij.
On ma młodych rodziców, więc spokojnie dadzą sobie radę we dwoje. Na dzień dzisiejszy jest tylko jedno rozwiązanie.
Musicie zamieszkać sami!!! w mieszkaniu w np. kawalerce i zobaczyć co będzie dalej. To jedyne wyjście.
Daj znać co wymyśleliście.
2 marca 2013, 14:50
Nie napisałaś o b. ważnej rzeczy: kim z zawodu jest Twój chłopak? Jeśli jest rolnikiem i jego praca, to gospodarowanie u jego rodziców, a Wy z Mamą macie jedynie dom pod miastem bez gospodarstwa, to nie bardzo mógłby przenieść się do Was. Trudno Ci także przenieść się do domu chłopaka, bo nie jesteś tam akceptowana. Czy jedynym powodem braku ich akceptacji dla Ciebie jest wyciąganie syna z domu i z gospodarstwa, co burzy ich plany życiowe, czy może też kwestie majątkowe (nie wnosisz kapitału w posagu, który jest potrzebny, aby z gospodarstwa utrzymało się więcej osób: synowa i przyszłe dzieci), albo też Twój charakter jego rodzicom nie odpowiada (oni też widzą, że się nawzajem nie rozumiecie), trudno ocenić czytając jedynie Twój post. To, że oni byli zadowoleni z Waszego wcześniejszego rozstania może tłumaczyć się po prostu tym, że np. chłopak więcej pracował w gospodarstwie w tym czasie nie spędzając czasu z Tobą.
Być może Wasza decyzja o rozstaniu jest mimo wzajemnego uczucia i bólu słuszna, bo nie ma szans na wzajemne zgodne życie. Albo faktycznie potrzeba Wam obojgu odpępowienia i uniezależnienia od rodziców.
Nie rób jednak z 60 letniej kobiety staruszki wymagającej opieki, o ile nie jest ciężko chora. Rodzice odpowiedają za małe dzieci. Dorosłe dzieci za rodziców już nie. Jedynie ich wspierają. Faktem jest, że samej ciężko utrzymać dom i zadbać o niego bez męskiej ręki bez względu na wiek i nie ma to sensu, jak nie ma następcy. Czy Twój ojciec chciałby, abyś dla domu=murów poświęciła swoje osobiste szczęście? Być może sama już wiesz, że po prostu na wsi nie będziesz umiała być szczęśliwa....nawet z tym facetem.