- Dołączył: 2012-11-10
- Miasto: Kielce
- Liczba postów: 1710
29 stycznia 2013, 21:14
co robić?
kiedy w danym dniu zrealizowałam wszystko co sobie zaplanowałam w 100% , a jedna rzecz mi nie wyszła już uważam ten dzień za stracony i czuję do siebie żal...
robię to niezależnie od siebie i nie wiem jak się tej cechy wyzbyć z mojego charakteru (albo chociaż "złagodzić")
przykład: jestem w klasie maturalne i obiecałam sobie, że zajmę się głównie przedmiotami potrzebnymi mi na przyszłość, a i tak martwię się resztą.
Dzisiaj ładnie mi poszło z ćwiczeniami (zrealizowałam więcej niż miałam w planie)
zjadłam dietetycznie,zdrowo
załatwiłam ważną rodzinną sprawę
w szkole był bardzo udany dzień
powinnam się cieszyć i co?
dostałam 2 ze sprawdzianu z fizyki (nie mam żadnych planów zw. z tym przedmiotem) i chodzę cały dzień zła. Na dodatek ten sprawdzian to "stare dzieje" (pisany w trudnym okresie,dlatego tak słabo), więc nie powinnam mieć sobie nic do zarzucenia.
specjalnie podałam ten głupi przykład, żeby pokazać jakie to chore... sama jak to czytam to myślę, że chyba nie jest ze mną ok...
jak zmienić nastawienie do siebie?
co może w takiej sytuacji pomóc?
Edytowany przez lifereclaimed 29 stycznia 2013, 21:15
- Dołączył: 2012-11-10
- Miasto: Kielce
- Liczba postów: 1710
29 stycznia 2013, 22:15
Wielokropka napisał(a):
lifereclaimed muzyka jest tu (przynajmniej takie jest moje przekonanie) dość mało istotna, ważne jest to, żeby się wyłączyć, oczyścić umysł itp, a można też np. medytować z mantrami bez żadnej muzyki, najlepiej jak sama zdecydujesz co ci pasuje :)
aa myślałam, że masz jakieś filmiki na YT z "gotowymi zestawami" do medytacji...
muzyka towarzyszy mi prawie 24 h na dobę (nie wiem czy sen też liczyć:)) więc często zdarzają mi się takie odpływy i fakt - pomoga.
Bez tego bym już chyba dawno oszalała.
jakbym miała możliwość to z chęcią zapisałabym się na jogę (prowadzoną przez kogoś kto się na tym zna) ale niestety
- Dołączył: 2012-11-10
- Miasto: Kielce
- Liczba postów: 1710
29 stycznia 2013, 22:18
karmo napisał(a):
Mam to samo. Wszystko musi być na tip top. Z jednej strony perfekcjonizm jest zaletą, bo jak coś robić, to na całego. Z drugiej jak zrobię milion rzeczy dobrze, a jedną źle, to tamtych nie dostrzegam, a załamuję się tą jedną. Nie działa to motywująco, tylko dobijająco. Patrzę na innych, jak znoszą porażki, obracają w żart, idą do przodu i im zazdroszczę, bo sama uważam się za nieudacznika. Wolę nie zrobić nic, niż zrobić coś nieidealnie. Nie wiem, ja staram się z tym walczyć, wciąż dużo od siebie wymagać, ale nie patrzeć tak krytycznie, przede wszystkim nie załamywać się, patrzeć pozytywnie, wyłączyć myśli i działać. Trochę podpatruję od innych. I jakoś leci.
to naprawdę z boku może wydawać się głupie ale to stanowi duży problem w życiu.
ja przyjmuję sukces jak coś "koniecznego" co musi bezwarunkowo nastąpić (a jak nie to znacz, że jestem beznadziejna)
tak dziwnie działa mój mózg... niestety
schudnę to zamiast się cieszyć czuję tylko małą ulgę, że nie było porażki i wyszukuję coś nowego
i tak w kółko i w kółko...