- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 stycznia 2013, 16:49
mam wrażenie, że nie potrafię się już niczym cieszyć
niby mamy nowy rok, pełno nadziei, postanowień...
a ja czuję, że jest coraz gorzej
1,5 roku temu zmieniłam miejsce zamieszkania i się zaczęło
wszystko się zawaliło. Ogromne rozczarowanie.
Jeszcze do niedawna strałam się walczyć. Miałam nadzieję, że "ogarne" te wszystkie problemy i będzie dobrze.
Ale teraz coś się zmieniło. Czuję jakbym się powoli poddawała...
Najgorsze jest to, że niema żadnej sfery w moim życiu, z której byłabym zadowolona. W domu koszmar, w szkole jeszcze gorzej, od ludzi się już prawie całkiem odizolowałam...
Wszystko mi obojętne, a jedyne co czuję to to, że jest mi strasznie przykro.
Nie wiem nawet po co to tutaj wypisuje?
Może ktoś doradzi gdzie powinnam szukać pomocy? co zrobić?
Jakikolwiek lekarz odpada...
3 stycznia 2013, 19:03
3 stycznia 2013, 19:35
jak chodzilam struta przez prawie 3lata to mysleli ze mam taki charakter...w ogole sie nie zorientowali ze moze potrzebuje pomocy, a znajomi maja mnie za ponurak, ale..Tez mam depresje.Najlepsze teksty to "ty ciagle tylko płaczesz" "o co znowu beczysz" "masz wszystko co chcesz wiec o coc chodzi"Ale bardzo kocham moich rodziców, niedługo ide do lekarza.A to wszystko przez moj wyglad.To smieszne jak szybko i nagle to dopada człowieka, i z jaka siłą
czyli podobnie jak u mnie... teraźniejsi znajomi pewnie myślą, że jestem taką szarą, nudną myszą...
chociaż ostatnio chyba bardziej "zwróciłam na siebie" uwagę mojej klasy (niestety)
Edytowany przez modernaa 23 lipca 2014, 03:05
3 stycznia 2013, 19:51
3 stycznia 2013, 20:13
u mnie jest trochę inaczej... chcę cieszyć się życiem, nie być bierną ale im bardziej się staram tym więcej przeszkód napotykam...
czasem mam wrazenie, że prześladuje mnie jakiś pech. Jak może sie w sekundy obrócić cały świat o 180st.?
już nie liczę, że będę szczęśliwa tutaj gdzie obecnie mieszkam...
mam szansę stąd wyjechać dopiero po skończeniu szkoły (czyli za 1,5 roku)
teraz trochę zmieniam myślenie i chyba próbuję nabrać do tego dystansu.
ale właśnie najbardziej sie boję, że będę żałować tych straconych 3 lat... nie tak to wszystko miało wyglądać. Jadąc tutaj marzyłam sobie, że zaczynam nowy etap. Swój najlepszy czas w życiu. Idealnym życiu. I strasznie się rozczarowałam.Wstyd mi przed samą sobą jak pomyśle jakie miałam naiwne marzenia i wyobrażenia.
Jeszcze mam nadzieję, że jak pójdę na studia to zacznę w końcu żyć, a nie wegetować. Mam szansę wrócić do dawnego miej. zamieszkania lub wyjechać gdzieś gdzie mnie serce poniesie i rozpocząć nowe życie. Może uda mi się nacieszyć chociaż trochę młodością.
3 stycznia 2013, 22:23
4 stycznia 2013, 22:50
czyli widzę, że jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji.
Ja mojego Lo też nie zachwalam. Otoczenie w jakim się człowiek znajduje ma ogroomny wpływ na samopoczucie.
Mnie teraźniejsza sytuacja bardzo dołuje. W gimnazjum trafiłam na ludzi, którzy mi bardzo pomogli. Teraz przynajmniej wiem, że możliwe jest przełamanie siebie. Dlatego musimy dać radę, wytrwać, a potem już powinno być lepiej. Przynajmniej taką mam nadzieję. Teraz podobnie jak ty postanowiłam się skupić na sobie i realizacji własnych celów. Tylko szkoda mi tego, że czasy liceum powinny być takie "szalone". W końcu te niby najpiękniejsze lata. A ja czuję, że to wszystko marnuję...
Edytowany przez modernaa 4 stycznia 2013, 22:50