Temat: wypalenie w związku

Piszę tutaj, bo nie umiem podjąć decyzji nie wiem co mam zrobić, strasznie się pogubiłam. Jestem z moim facetem od 4,5 roku razem, od 4 lat mieszkamy razem u mnie. Od jakiegoś czasu coś między nami się zmieniło, czuje, że nasz związek się wypalił, powodem napewno jest rutyna, codzienność, która nas dopadła. Przestaliśmy dbac o siebie nawzajem.

Poznaliśmy się gdy ja miałam 18 lat, kończyłam liceum on starszy o 7 lat. Byłam strasznie zakochana, świata po za nim nie widziałam, on mieszkał 50km od mojego miasta, niby nie daleko, ale my chcieliśmy byc ze soba cały czas dlatego postanowiliśmy zamieszkac razem, na początku było cudownie..cieszyłam się, że moge dla niego gotować, prać, robic kanapeczki do pracy..poprostu dbać o niego..pasowało mi, że tworzymy coś na wzór rodziny. moi rodzice sa po rozwodzie, dlatego czułam się szczęsliwa, że mi udaje się tworzyć normalny zwiazek, normalny dom. No i właśnie od jakiegos czasu strasznie mi to przeszkadza, czuje sie juz wypalona, zmęczona. Moje życie kręci sie jedynie wokół studiów i domu....studia-dom-gotowanie, pranie, sprzatanie-studia-dom..itd..nie chodzimy na randki, nie zaskakujemy siebie. Czas spędzamy głównie przed tv na kanapie..no bo przeciez jest zmęczony po pracy, od czasu do czasu wyjdziemy na piwo do pubu i tyle z rozrywek. Jeżeli ja chce gdzies wyjśc z kolezankami czuje sie winna, że on siedzi w domu sam, a ja się dobrze bawie. Czuje, że przez niego ucieka mi zycie, omija mnie wszystko co dobre, ciekawe, interesujace. Mam 22 lata a moja Babcia chyba ma aktywniejsze i ciekawsze życie od mojego. wydaje mi sie, ze juz go nie kocham, ze jedyne co nas łączy to przyzwyczajenie. chciałabym zakończyć ten związek, jednak nie umiem podjąć decyzji, szkoda mi tych 4 lat razem, bo przeciez były i te dobre chwile, z drugiej strony wiem, ze nie chce by moje życie tak wygladało, jestem młoda chce korzystac i czerpac z zycia jak najwięcej, a przy jego boku chyba sie nie uda..

Może któraś z Was miała lub ma podobną sytuację..poradźcie:(

...bo kochane zapominacie że zauroczenie nie trwa wiecznie, to latanie za sobą, smsy co chwilę wszystko się powoli stabilizuje i jest normalne, dopiero potem widzi się sprawy codzienne czy sprząta po sobie, jest opiekuńczy, mówi sam z siebie "kocham Cię", nie ma już tego szału ale normalne życie, kimkolwiek On nie bedzie z każdym partnerem przyjdzie ten moment gdy emocje opadną.
No właśnie i dopiero potem jest miłość, nie zauroczenie ;)

jullaak". Po za tym gdybyś go nie kochala nie czula bys sie winna wychodzac gdzies z kolezankami....


A co to za pomysł? Ludzie w zdrowych i szczęśliwych związkach nie czuja się winni bo wychodzą sami bo niby czemu.Co to za wyznacznik miłości? Raczej objaw niezdrowego podejścia do związku.
I nie mówcie, że siedzenie w domu przed tv wieczorami, nic nierobienie, nie staranie się o wspólne przeżycia i brak randek w wieku 20 lat to objaw miłości i stabilizacji. raczej jakiegoś znudzenia życiem i brakiem ciekawości świata.
Ja od kilku lat w związku, partner ma 35 lat, duzo pracujemy ale wychodzimy sporo, organizujemy wyjścia zazwyczaj raz w tyg. Do kina, teatru, filharmonii, pubu, na mecz, kolacje, spacer, rowery, cokolwiek. Dbamy o siebie ale i o nasze relacje.
A miłość i dorosłe życie nie oznacza siedzenia zmęczonym w domu, gotowaniem i myśleniem że 4 lata temu były motylki. Trzeba dbać by w związku było dobrze. 
Autorko, albo postarjcie się ożywić wasz związek albo skończ to. 20 lat to nie czas na zaleganie w domu, przed TV i poczucie że świat się kręci obok Ciebie. I przyznam Ci racje. Moi dziadkowie (85 lat) maja chyba ciekawsze życie niż ty, wychodzą i na wystawy i do kina i do restauracji.


A mi wydaje się że po prostu jeszcze nie poznałaś innych facetów, jesteś młoda  i w młodym wieku go poznałaś, więc zapewne nie masz punktu odniesienia jakby to było w innym związku z innym facetem, mniej nudy- więcej zabawy. Mówią że człowiek powinien spędzić resztę życia z 4 albo dopiero 5 partnerem. Poza tym z tego co zauważyłem a młody nie jestem ;) wszystkie związki typu miłość od pierwszego wejrzenia raczej mało kiedy dają radę przetrwać...po prostu facet nie wytrzyma całego życia tylko z jedna kobietą i kobieta nie wytrzyma całego życia z jednym facetem... proste
Moim zdaniem sama trochę do tej sytuacji doprowadziłaś. Związek to nie motyle w brzuchu, to niestety również praca nad związkiem. Nie powinnaś rezygnowac z wyjść z koleżankami - czemu to robisz? Jesteś w związku z dorosłym facetem i on naprawde poradzi sobie wieczorem bez ciebie i zajmie sobie czas, jak ty będziesz z koleżankami. Dla mnie w małżeństwie to podstawa, że każde z nas oprócz wspólnych zajęć, ma czas na swoje pasje i hobby. I mamy oddzielne hobby, odzielne spotkania ze znajomymi itp. Związek to nie więzienie, że wszystko trzeba wspólnie a jak oddzielnie to już wyrzuty sumienia :-) Nie da się wiecznie razem wszędzie chodzić, bo rzeczywiście jest to droga to zanudzenia się sobą :-) Moje małżeństwo to też fale - raz jest rutyna, raz zaskakujemy się na nowo, ale jedno jest ważne - bardzo dużo ze sobą rozmwaiamy i jak cos się chrzani, to omawiamy sprawę zanim urośnie do rangi problemu :-)
.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.