- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 marca 2012, 08:22
28 marca 2012, 10:48
28 marca 2012, 20:50
Ja jeszcze dodam, że po wyjściu z choroby nie możesz oczekiwać, że będziesz taka jak inni. Ja nigdy nie miałam żadnych ED, ale odchudzałam się, to zmieniło moją świadomość żywieniową i od tej pory też bardzo dużo myślę o jedzeniu. Zwykle jem to samo, więc planuję, że w piątek na śniadanie zjem x, a w sobotę mam więcej czasu więc y itd. Robię to nawet jeśli nie jestem na diecie i wpadają do codziennego menu cukierki czy chipsy. Muszę się kontrolować, jeśli nie chcę przytyć.
Z kolei jeśli chodzi o choć trochę podobny mechanizm myślenia to nabawiłam się nerwicy natręctw. Fakt, nie byłam u lekarza, więc nie jest to potwierdzona przez lekarza diagnoza, ale objawy pasowały jak dobrze skrojona sukienka. Nadal się boję (bo cały czas jestem narażona, tak jak np. ktoś kto boi się pająków czy wypadków samochodowych). Od czasu najsilniejszych objawów wiele się zmieniło. Wiem, po prostu wewnętrznie czuję, że przestałam mieć problem. Wtedy mycie rąk dyktowało moim życiem, momentami płakałam z bezsilności. Skóra pękała, a ja nie mogłam przestać ich myć.
Teraz już tak nie jest, zostały jednak nawyki. Nadal nie kupię groszków/ciastek/chipsów na mieście (musiałabym umyć ręce przed zjedzeniem), nie zjem czegoś ze wspólnej miski, myję ręce przez posiłkiem (jedną ręką przygotowuję posiłek, drugą mogę go dotknąć), nadal obawiam się jeść pieczywo czy mięso i najbezpieczniej czuję się spożywając coś co zostało poddane przeze mnie obróbce termicznej, nadal czasem w wannie wyobrażam sobie te brudne rury przez które leci woda którą potem myję twarz, obawiam się piasku, który wiatr przykleił do moich ust itp. Teraz jednak jest inaczej, już nie czuję tego silnego strachu, potrafię na coś machnąć ręką. Po prostu nie przestaję analizować.
Tego się już nie pozbędę do końca życia i mam tego świadomość. Sama wizja ryzyka jest dla mnie przerażająca, a zaniechając moje czynności to ryzyko wzrasta. Tak samo Ty do końca życia będziesz się bała przytyć. Musiałabyś przestawić myślenie na "ok. najwyżej będę gruba, od tego świat się nie kończy, grubi ludzie też są szczęśliwi", a to jest prawie nierealne przy Twojej chorobie. Skoro nie chcesz być gruba, to musisz kontrolować jedzenie.
Na początek postaraj się nie myśleć o sobie jak o pokrzywdzonej. Pomyśl, że u chorych na cukrzycę, celiakię jedzenie też jest bardzo ważną sferą życia, którą wnikliwie analizują. Tak samo w przypadku kulturystów. Ba! W przypadku ludzi o specyficznych dietach typu wegetarianie czy weganie. Potem stopniowo staraj się "machać ręką" na czynnik wywołujący strach.
Jeśli uważasz, że sobie nie poradzisz (2 lata to długo) - zwróć się o pomoc do psychologa. Najważniejsze są Twoje odczucia, jeśli faktycznie czujesz, że myślenie o jedzeniu zabiera Ci znaczną część czasu w ciągu dnia, to pewnie warto.