Temat: Chodziliście/chodzicie na imprezy?

Moja siostra chodz co tydzień,miesiecznie wyciaga od mamy 200zl na te wlasnie imprezy.. Ja nie chodze i szczerze mówiac nie ciagnie mnie. Siostra mówi ze bede załować bo imprezy sa fajne i można poznac fajnych chłopaków. Ciekawe czy podobaly by sie jej,jak wydawała by kase na tych imprezach z wlasnej kieszeni a nie z mamy. A wy chodzicie? Wyciagacie kase od rodziców? Czy macie swoje pieniażki?
Ja na takich imprezach w klubach byłam może trzy razy w życiu, nie żałuję, ale też nie polecam. Raz było to w Turcji, przy okazji pożegnania z okazji skonczenia naszej wymiany i pozostałe dwa razy w Polsce, nie piję, więc miałam wrażenie, że nie pasuję do reszty towarzystwa. Wolę siedzieć w domu z kimś, z kim chcę siedzieć, nie z kimś, kogo wymusi na mnie otoczenie.
Pasek wagi

niedostepnaa napisał(a):

Ja na takich imprezach w klubach byłam może trzy razy w życiu, nie żałuję, ale też nie polecam. Raz było to w Turcji(...)

Uhuhu... ja również raz byłam na klubowej imprezie bodajże w Antalyi. Z całą sympatią jaką darzę mieszkańców Turcji muszę przyznać, że byli straszliwie nachalni. Chociaż turystki wcale nie były lepsze. No...ale każdy bawi się tak, jak lubi.
jak nie miałam własnej to niestety brałam od rodziców nie chciałam sezonu 18-tek przesiedzieć w domu.. jak zaczęłam pracować to starałam się sponsorować sobie sama. od paru lat na ciuchy również i kosmetyki nie biorę od rodziców

btw. chyba sporo pije skoro idzie jej aż 200 zł dziwne że Twoja mama jej daje w ogóle tyle hajsu na takie coś
Nie ciągną mnie dyskoteki...  to wg nie moje klimaty, disco czy jakieś tam techno niee ;) 
Niektórzy śmieją  się  ze mnie ale ja uwielbiam muzykę klasyczną ;)  A skrzypce, gitara to podstawowe instrumenty oraz pianino  ;)

unodostress napisał(a):

jak nie miałam własnej to niestety brałam od rodziców nie chciałam sezonu 18-tek przesiedzieć w domu.. jak zaczęłam pracować to starałam się sponsorować sobie sama. od paru lat na ciuchy również i kosmetyki nie biorę od rodzicówbtw. chyba sporo pije skoro idzie jej aż 200 zł dziwne że Twoja mama jej daje w ogóle tyle hajsu na takie coś
No daje. Też sie jej dziwie,ale jak ja chce kase to płacze że nie ma i jakoś trzeba do 10 wytrzymać. Zawsze tak było,przyzwyczaiłam sie już. Brat mi to troche rekompensował, bo zawsze jak coś chciałam a miał kase to mi dawał.
imprezuję regularnie i dużo, jak to typowa studentka. płacę ze swojej kieszeni. tak mi się dobrze złożyło, że mam dzianych rodziców i sypią mi kasą, ale nie można spocząć na laurach - na swoje przyjemności wydaję swoje pieniądze, które zarobiłam na wakacjach. jak się wyciąga ze swojej kieszeni to się liczy 2 razy zanim wyda. wstęp zawsze jest w granicach 5-15zł, ostatnio wzięłam się na sposób ze znajomymi i zamiast wypijać 3-4 drinki po 15zł to poimy się tanimi szampanami i jabolami (pycha, stawiam je na równi z moimi ulubionymi drinami; wódka, whisky czy inne specyfiki brzydzą mnie już; bez fazy nie ma takiej dobrej zabawy) do 10zł i jest fajnie :D. poza tym często ludzie mi stawiają i płacą za mnie - podchodzi grupka gości na ulicy i zapraszają, a odmawiać nie wypada :D. nie wychodzi dużo, ale jak są 4 imprezy w tygodniu to przez miesiąc kiepsko się wychodzi. szczególnie że miesięcy nauki jest znacznie więcej niż tych wakacyjnych, gdzie można zarobić. trzeba oszczędzać, jest kryzys :D
ja chodze do klubu co tydzien, place sobie ze swoich jak mam albo sobie zbieram
Jeździłam na imprezy i nadal jeżdżę, chociaż już rzadziej. Dobre kilka lat temu to rodzice czasami dawali mi te 10zł na bilet, ale to dość rzadko. Jak zaczęłam jeździć częściej, a bywał czas, że na dyskotece byłam co tydzień, to płaciłam za swoje. Kieszonkowych jako takich nie dostawałam, może czasami troszkę raz na jakiś czas. Ratowało mnie to, że miałam przez 2 lata stypendium Ministra, a teraz socjalne na uczelni, więc nie muszę wyciągać kasy od rodziców. Jeżeli nie miałabym pieniędzy to jeździłabym o wiele rzadziej, bo moi rodzice nie śpią na pieniądzach, więc nie miałabym sumienia wyciągać ich od rodziców. ;-)
Od 15 do 19tego roku życia imprezowałam 2 razy w tygodniu! Każdy piątek i sobotę spędzałam w dyskotece lub klubie. Nie wiem skąd na to siłę brałam:D Teraz mam 24 lata i już mnie to zupełnie nie bawi od kilku lat. A wizja nieprzespanej nocy i picie.. wolę zostać w łóżku, w domu:)

Uważam, że dobrze tak się stało, że w młodości się wyszalałam, wyszumiałam. Teraz bardziej cenię sobie spokój, ustatkowanie w związku. Wolę posiedzieć z ksiązką, pouczyć się, pooglądać coś w telewizji.
Osoby w moim wieku, które siedziały w domu kiedy ja szalałam i bawiłam się na imprezach, teraz balują. A teraz to już myślę, czas na poważniejsze życie.
ja np klubow nie lubie. nie odpowiada mi atmosfera tam panujaca, klimat nie moj i zwykle dzialo sie cos niemilego dla mnie, pewnei zbieg okolicznosci ze akurat tam, ale jakos to we mnie utkwilo i mam odraze do takich miejsc ;-) poza tym tłok przeważnie, bydło, które nie potrafi nawet przeprosic kiedy popchnie drugą osobę. sporo prostaków i buraków, nawet w dobrych klubach.
domówki są super. u mojego przyjaciela zawsze na imprezie byl niesamowity klimat, pogaszone swiatla, jedynie swiece sie palily, obrusik, elegancko ;-)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.