20 lutego 2012, 23:25
nie wiem od czego zacząć..ten koszmar się zaczął jakiś rok temu.(wcześniej było oczywiście multum diet) A wiec od początku. Do 14 roku zycia bylam takim typowym patyczakiem potem zaczełam tyć do maja zeszłego roku(czyli mniej wiecej do moich 18 urodzin-dobilam do wagi 68 kg. zaczynałam od 45 w wieku 14 lat. Nieakceptowalam siebie jak jeszcze bylam chuda, a jak zaczełam tyc to juz koszmar... przez 4 lata ciągle diety i tak tylam bo nie bylam konsekwentna. Ale rok temu zawzielam się, postanowilam schudnąć tak naprawdę i od początku maja do końca sierpnia spadłam do 55kg. (cały czas mając wymarzoną wage w glowei 47 kg, wiec moje odchudzanie nie mialo sie zakonczyc) gdy chudlam, nie chudłam mądrze, w wakacje potrafilam zjesc tylko sniadanie i nic wiecej. Po wakacjach jak przyjechalam do domu to wszyscy byli w szoku, komplementy i wgl. No ale wlasnie wtedy zaczął sie ten koszmar...a dokladnie jakoś na koniec pazdziernika
Ciągle regularne objadania się( nie umiem się powstrzymac) w czasie takiego ataku potrafie pochlonąć jakies 10 000 kcal, oczywiscie po wszystkim nastepują wyrzuty sumienia- wymioty,przeczyszczanie, cwiczenia-schemat zawsze jest ten sam, najpierw wymiotuje, ale ze w porownianiu do tego co zjadlam udaje mi sie zwrocic niewiele, to siegam po senes( nie pije 1 saszetki- w tym momencie doszlam 7 saszetek na raz) potem jeszcze cwicze, biegam najczesciej
na początku zdarzało mi się to 1 max dwa razy wtygodniu, wiec pare dni dietki i waga znowu wracala na swoje tory...ale teraz...robie to praktycznie codziennie( nie..nie praktycznie, ja to robie codziennie...) przytylam juz do 63...nie nawidze siebie, nienawidze wlasniego ciala, czuje do siebie obrzydzenie, nie jestem w stanie sie dotykac..jak biore kąpiel to jakies dobre 20 min trwa zanim sie przemoge zeby dotknąć swojego ciala i sie umyc-brzydze sie nim.....zaczelam teraz chodzic w totalnie luznych ciuchach, moze dlatego wszyscy twierdzą ze wydziwiam i wcale nie przytylam, ale ja widze, widze to obrzydliwe cialo, kazda jego czesc jest paskudna..
Pomozcie mi...co ja mam robić? Co mi jest przedewszystkim?
Jesli ktos to przeczytal to podziwiam i jestem wdzieczna..
Edytowany przez primerose 20 lutego 2012, 23:26
- Dołączył: 2012-02-15
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 28
21 lutego 2012, 00:13
Koniecznie skontaktuj się z psychologiem. Samemu bardzo ciężko sobie poradzić z tą chorobą. Właściwie to niemożliwe. Im szybciej zaczniesz działac, tym większa szansa, że zapanujesz nad objawami. To, co opisujesz to stan dość zaawansowany, więc nie ma żartów. Trzymam kciuki!
21 lutego 2012, 00:31
Jeszcze raz pisze (bo mnie sciska ze jesli moge komus pomoc to to zrobie): powiedz mamie/komus z rodziny komu ufasz i szybko do lekarza.
Nie robic wymowek ze brak czasu ze brak pieniedzy (uwierz mi ze nie chcesz dojsc do takiego momentu jak np.ja, gdzie zastanawiasz sie za ile Ci zeby zaczna wypadac :/ )
21 lutego 2012, 01:24
ja chyba nigdy nikomu o tym nie powiem. nie mam tyle odwagi,a to jest takie proste by napisac: idz do lekarza. gorzej się przełamac. jesli masz wystarczająco siły, z miesiaca na miesiac bedzie gorzej.
- Dołączył: 2010-01-03
- Miasto: Panama
- Liczba postów: 10736
21 lutego 2012, 04:56
W stadium kiedy nie potrafisz się już normalnie wykąpać nie widzę szansy, żebyś sobie sama pomogła.
Idź do psychologa. Szybko!
21 lutego 2012, 08:07
ooo jaaa;( Masz ogromny problem. Sama sobie nie poradzisz.Tez czasem nie mam ochoty dotykac swjego ciala i sie balsamowac, ale nie mam takiego wssgtretu jak Ty. Obzarstwo skad ja to znam, ale moje bylo nieco bardziej kontrolowane, wiec wierze, ja to wiem ! ze je pokonalam badz pokonam. Ty natomiast koniecznie musisz udac sie do lekarza. Wyrzadzaz sobie ogromna krzywde!Bierz sie za siebie, skoncz to. Chciej to skonczyc i biegnij do lekarza! 3mam kciuki
- Dołączył: 2012-01-01
- Miasto: Rokitki
- Liczba postów: 5624
21 lutego 2012, 08:42
Psycholog jest ci potrzebny;)
21 lutego 2012, 11:26
masz bulimię... ja też.... to nie jest ani łatwa, ani przyjemna choroba... i nigdy nie będzie! Nie wiem co Ci doradzić... przede wszystkim pogadaj o tym z kimś, z przyjaciółką, mamą... mów o tym co czujesz, że sobie nie radzisz... nie będziesz wtedy sama!
21 lutego 2012, 11:53
Potrzebna jest Ci bardzo intensywna pomoc psychologa. W Twoim przypadku są już ogromne zaburzenia i nie chodzi wcale o ciało lecz o psychikę. Im szybciej zgłosisz się na leczenie tym dłużej będziesz żyła. Możecie pisac dziewczynie, żeby nie byała "tego świaństwa" i 100 razy pisać, ze jest glupia, ale to nic nie da bo ona BARDZO PILNIE potrzebuje intensywnej pomocy lekarza.
- Dołączył: 2011-07-03
- Miasto: Malmo
- Liczba postów: 3369
21 lutego 2012, 12:29
Idź do terapeuty, nie warto się męczyć. A problem jest w głowie.